Ekstraklasa: Tylko jedno przełamanie


25 października 2008 Ekstraklasa: Tylko jedno przełamanie

W sobotnich meczach 10. kolejki Ekstraklasy przełamać się mieli piłkarze i Cracovii, i Górnika, i Arki, natomiast "Kolejorz" w spotkaniu ze Śląskiem miał powrócić na tory, które prowadziłyby go do mistrzostwa Polski. Plan zrealizowali tylko jedni – zabrzanie.


Udostępnij na Udostępnij na

Według wielu fachowców Stefan Majewski dysponuje kadrą, która byłaby w stanie walczyć o czołowe miejsce w tabeli, tymczasem rzeczywistość jest dla nich okrutna – po dzisiejszym pechowym remisie z Odrą Wodzisław zamykają ligową stawkę.

Czy piłkarze Górnika Zabrze będą mieli możliwość wypróbowania się na tle silnego rywala jakim jest AS Roma ?
Czy piłkarze Górnika Zabrze będą mieli możliwość wypróbowania się na tle silnego rywala jakim jest AS Roma ? (fot. http://www.wislasoccer.com/ Krzysztof Porębski)

Dzisiejszy mecz gospodarze rozpoczęli z ogromną motywacją, z wielkim animuszem. Do tej pory przy ulicy Kałuży dla „Pasów” gole strzelał tylko Dariusz Pawlusiński. Tradycji mogło stać się zadość już w drugiej minucie. Po bardzo dobrej zespołowej akcji – w której piłka chodziła jak po sznurku, a goście zamienili się na moment w poruszające się tyczki – 31-latek mocno uderzył, ale świetnie ze swoich obowiązków wywiązał się Adam Stachowiak. Chwilę później bliski szczęścia był Paweł Nowak, który zdecydował się na strzał tuż zza pola karnego, lecz pomylił się o kilka centymetrów.

W 51. minucie „Pasy” miały najlepszą okazje do otworzenia wyniku spotkania – rzut rożny, futbolówka trafia na głowę Jakuba Kaszuby, następnie na głowę Przemysława Kuliga, który jednak nie trafia z dwóch metrów. „Niewykorzystane sytuacje się mszczą” – krakowianie mieli szczęście, że ta stara piłkarska prawda nie znalazła potwierdzenia dzisiaj w Krakowie, choć mogła. W 62. minucie Marcin Cabaj w porę zareagował w sytuacji jeden na jednego z Danielem Ryglem, natomiast dziesięć minut przed końcem atomowe uderzenie z dystansu Jacka Kurantego zatrzepotało nie w siatce, a na poprzeczce.

Pierwsze zwycięstwo Kasperczaka

Mieć zaufanie i szacunek wśród fanów z zaledwie jednym zdobytym punktem – takiego luksusu, jaki ma Henryk Kasperczak w Zabrzu, może pozazdrościć chyba każdy szkoleniowiec na świecie. Ale 62-latkowi na pewno taka sytuacja nie odpowiada, bo na Śląsk przybył, aby z Górnikiem wygrywać. W sobotę w końcu mu się to udało. Teraz powinno być już tylko lepiej

O ile Bogusław Wyparło i Marcin Adamski to gracze, na których ŁKS dotychczas mógł liczyć, o tyle w sobotę właśnie ta dwójka ofiarowała zabrzanom zwycięstwo. W 19. minucie obaj zderzyli się ze sobą przy próbie wybicia piłki po dośrodkowaniu Mariusza Magiery, ale zrobili to na tyle nieudolnie, że ta trafiła pod nogi Zahorskiego, który po raz pierwszy w tym sezonie wpisał się na listę strzelców. Jeszcze gorzej Bodzio W. zachował się przy strzale z rzutu wolnego Tomasza Hajty, którego nie zdołał wyłapać, a czekający na jego błąd Marko Bajić zaliczył premierowe trafienie w naszej ekstraklasie.

Lech zawodzi po raz kolejny

 – Na szczęście liga jest długa – pocieszał Si trener Franciszek Smuda po remisie ze Śląskiem Wrocław. Owszem, ale punktów z beniaminkiem przy własnej publiczności tracić nie wypada, bowiem na koniec może ich zabraknąć w kontekście walki o mistrzostwo kraju.

Wszystko rozpoczęło się zgodnie z planem – Śląsk, w którym nie zagrali Sebastianowie: Mila i Dudek oraz Tomasz Szewczuk, przegrywał po sześciu minutach 0:1. Z prawej strony zacentrował Semir Stilić, błąd w kryciu Roberta Lewandowskiego popełnił Tadeusz Socha i 20-latek – po trzech spotkaniach bez gola – przełamał złą passę. W 29. minucie nikt nie mógł na Bułgarskiej uwierzyć w to, co się stało – Krzysztof Ulatowski zagrał świetne krosowe prostopadłe podanie między dwóch obrońców miejscowych, a Janusz Gancarczyk ze stoickim spokojem skierował piłkę do siatki.

Niespodzianka nad Bałtykiem

W 10. minucie Krzysztof Przytuła został sfaulowany w polu karnym przez Michala Peskovicia, a celnie z jedenastu metrów uderzył Dariusz Żuraw. Zawodnicy Czesława Michniewicza kontrolowali grę – mieli także kilka szans na podwyższenie rezultatu – ale tylko do przerwy.

Drugą część spotkania świetnie rozpoczęli goście. 46. minuta. Z lewej strony w pole karne do Grzegorza Podstawka zagrał Marcin Komorowski. 29-letni snajper uderzył w środek bramki pod poprzeczkę i było 1:1. 55. minuta – wreszcie efekt przyniosła popularna szarańcza autorstwa Marka Motyki, a na listę strzelców po raz drugi wpisał się Podstawek, którego tuż przed bramką nikt nie pokrył, co ułatwiło mu jeszcze bardziej zadanie. 62. minuta – dośrodkowanie Marka Bażika trafia na głowę Tomasza Owczarka, który po strzale głową umieścił piłkę w siatce. Kto wie, czy nie jest to gol 10. kolejki Ekstraklasy. Po 21 latach Polonia wywiozła z Gdyni pełną pule.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze