Henryk Kasperczak nie poprowadził jeszcze Górnika Zabrze do ligowej wiktorii (wywalczony tylko jeden punkt). Po dzisiejszej wyjazdowej porażce 0:1 z Lechią Gdańsk, 14-krotni mistrzowie Polski mają na koncie zaledwie 5. punktów.
Popularny „Henio” miał natychmiast wydostać ekipę z Roosevelta z głębokiej zapaści, tymczasem coraz bardziej niebezpieczny. Zamiast walki o pierwszą piątkę, jak to latem zapowiadano, może być walka o pozostanie w elicie polskiego futbolu.

Już w drugiej minucie mogła paść bramka dla gospodarzy. Strzał Karola Piątka skutecznie wypiąstkował Michal Vaclavik. Klarownych sytuacji brakowało, lecz kibice w 33. minucie doczekali się ładnej bramki po zespołowej akcji. W pole karne z prawej strony dośrodkował Ben Starosta, futbolówkę do Macieja Rogalskiego głową zgrał Łukasz Trałka, a 28-latek ładnie uderzył z półobrotu.
W drugiej połowie, jak należało się spodziewać, do wyrównania próbowali doprowadzić przyjezdni, którzy największe zagrożenie stworzyli sobie po strzałach z dystansu. Najpierw szczęścia próbował Przemysław Pitry, kilkanaście minut później bliski wpisania się na listę strzelców był Marko Bajić. W obu przypadkach obroną ręką wyszedł Mateusz Bąk (szczególnie druga interwencja zasługuje na słowa pochwały).
Na własnym boisku Lechia Gdańsk wywalczyła aż dziesięć punktów. O wyjazdowym dorobku Górnika najlepiej nie wspominać – ani jednego punkty, ani jednej bramki.
Kolejna wpadka poznaniaków
Lech Poznań przegrał w tym sezonie już trzykrotnie: na inauguracje u siebie (dość pechowo) z PGE GKS-em Bełchatów, z Arką Gdynia oraz dzisiaj z Ruchem Chorzów. Chętni na mistrzostwo kraju piłkarze z Wielkopolski zdecydowanie za często pozwalają sobie na słabsze spotkania.
Zając -Nowacki- Brzyski – dzięki ich akcji przeprowadzonej w 17. minucie stadion przy ul. Cichej eksplodował radością. Tercet chorzowskich graczy trzema podaniami „rozklepał” defensywę Kolejorza. Tomasz Brzyski uderzył w lewy róg bramki Krzysztofa Kotorowskiego, który nie miał za wiele do powiedzenia.
31. minuta – kontra „Niebieskich” po stracie w środkowej części boiska poznańskiego Lecha. Maciej Scherfchen – notabene latem trafił do Chorzowa właśnie z Poznania – obsłużył Marcina Nowackiego prostopadłym podaniem, a „Mały” skopiował wcześniejszą próbę Brzyskiego. Po zmianie stron Lechowi nie udało się nawet zmniejszyć rozmiarów porażki.