Donadoni: Liberalnie i bez presji


W okresie poprzedzającym Mistrzostwa Europy selekcjonerzy stali się obiektem pożądania wszystkich dziennikarzy oraz fanów. Gorączka powołań, okres przygotowawczy – tematów nie brakowało. Podczas spotkania w Londynie, Roberto Donadoni nie zdawał się jednak być zbytnio tym wszystkim zestresowany.


Udostępnij na Udostępnij na

Jako gość panelu dyskusyjnego o relacji między reprezentacją narodową a klubami, udzielał ciekawych oraz wyczerpujących odpowiedzi, jedynie kwestia del PieroCassano stawała się dla niego nużąca. „Znowu?” – zapytał z lekką pogardą, kiedy wspomniano nazwiska tych dwóch piłkarzy. Obronną ręką wychodził z zadawanych pytań, ale i odważnie prezentował swoje liberalne poglądy dotyczące współczesnej piłki.

Klubowi trenerzy na pewno się cieszą, kiedy powołujesz ich piłkarzy na nieistotne mecze międzynarodowe…

Nie jest źle, naprawdę dużo uwagi poświęcam na ich potrzeby. Zdaję sobie z nich sprawę i szanuję.

Jak wygląda relacja na linii klub a reprezentacja we Włoszech?

Odkąd jestem selekcjonerem, udało mi się ułożyć bardzo dobre stosunki z klubami oraz trenerami, może nawet lepsze aniżeli się początkowo spodziewałem, obejmując tą funkcję. Współpraca z moimi kolegami po fachu pozwala mi lepiej zrozumieć, dokąd zmierza drużyna narodowa w przyszłości. Pozwala to osiągnąć balans w eksploatacji pewnych piłkarzy, wykorzystaniu ich w najlepszy sposób. Dla dobra klubu, kadry oraz karier tych sportowców.

A zdarzyło się kiedyś, że twój klub nie puścił cię na zgrupowanie kadry, mówiąc, że jesteś kontuzjowany, choć byłeś w stu procentach sprawny?

O Boże! Nie, nigdy! Słuchanie narodowego hymnu przed meczem to największy zaszczyt w karierze piłkarza. Kiedy nastał moment, iż zaczęło mnie to męczyć – nadeszła pora wycofania się z reprezentacyjnego futbolu. Taka jest kolej rzeczy w życiu piłkarza.

Mając doświadczenie w prowadzeniu klubu i kadry, czy zauważasz różnicę w sposobie traktowania trenera a selekcjonera przez media?

Tak, media nie podchodzą do obu kwestii tak samo. Niech świadczy o tym chociażby moje spotkanie w Londynie, na które pofatygowali się dziennikarze włoskiej prasy. Prawdopodobnie nie tylko w Italii media pozostawiają więcej swobody klubom, podczas gdy w kwestii kadry są bardziej wnikliwe. Wypytują o tego, a tego zawodnika, dlaczego zagraliśmy tak, a nie inaczej. Są znacznie bardziej krytyczne, to często komplikuje moje życie. Jednak już jakiś czas pracuję jako selekcjoner, i proszę mi wierzyć, akceptuję taki właśnie stan rzeczy.

We Włoszech każdy żyje futbolem, gdziekolwiek się nie pójdzie ludzie rozmawiają o piłce. Jak układają się Twoje relacje z kibicami?

Nie ma szans, abym spotkał fana, który by nie zaczął dawać mi rad (śmiech). Lubię oczywiście ich słuchać, ale jakbym je wszystkie wprowadził w życie… miałbym piętnastu napastników w zespole! Ja naprawdę lubię rady, zwłaszcza dziennikarzy, ale jeżeli ktoś naprawdę chce pomóc – powiedzcie mi, kto ma nie grać.

Zostałeś zatrudniony podczas „calciopoli”. Czy uważasz, że to zjawisko korupcyjne zmienia obliczę włoskiej piłki?

Jestem pewien, że te negatywne wydarzenia miały wpływ na nasz futbol. Może nie odwróciły do góry nogami całego środowiska, ale wywarły na nim silne piętno. Ogrom tych wszystkich trudności chyba tylko Włosi potrafią zrozumieć. W tym właśnie niełatwym momencie dla całego narodu uczymy się najwięcej. To się nigdy nie może powtórzyć, musimy być tego świadomi. Cóż więcej można teraz zrobić? Przejdziemy przez to i będziemy żyć dalej.

W Anglii dużo się mówi o kryzysie szkoleniowców, ich braku. We Włoszech to na pewno nie stanowi problemu – z czego bierze się ten szkoleniowy potencjał Italii? Dlaczego włoski system potrafi wyszkolić tak wielu świetnych trenerów?

Ależ wcale nie uważam, aby Anglia była w takim kryzysie! Zasada jest prosta – dobry klub produkuje dobrych trenerów, i w tym upatrywałbym klucza. Nie ukrywam, że w mojej zawodowej karierze miałem szczęście szkolić się w dużych klubach. Każdy z nas, trenerów, chce poznawać nowe rzeczy, ale niewielu ma taką możliwość. Jest to trudne do zaplanowania, bowiem nawet jeżeli zacznie się z jakimś planem, nie wiadomo, gdzie się skończy.

Który szkoleniowiec wywarł największy wpływ na twój trenerski rozwój?

Było naprawdę wielu wielkich szkoleniowców, z którymi współpracowałem, ale ten najważniejszy to jednak Arrigo Sacchi. Kolejnym jest Fabio Capello, który wcześniej był wspaniałym piłkarzem. To doświadczenie pomogło mu szkolić i uczyć kolejne generacje.

Capello jest teraz selekcjonerem Anglii. Jest coś, co podziwiasz w angielskiej piłce?

(Po krótszej ciszy) Jest wiele rzeczy, które lubię, ale duch walki jest czymś niepowtarzalnym, to podziwiam. Również postęp w wyszkoleniu technicznym piłkarzy robi wrażenie. Generacja „kick and rush” odeszła w zapomnienie.

Na Euro 2008 jedziecie jako mistrzowie świata, ale jesteście w najtrudniejszej grupie. Jesteś pewny sukcesu?

Może być ciężko zobaczyć podczas finałów ładne mecze, stawka jest za bardzo wyrównana, nikt nie będzie chciał popełnić błędu. Ponadto, turniej odbywa się na koniec bardzo ciężkiego sezonu, zawodnicy będą przemęczeni. W grę wchodzi także przygotowanie psychiczne – mam nadzieję, że to mi się uda. Chyba właśnie psychika będzie na Euro ważniejsza aniżeli przygotowanie siłowe. Nie postawię moich chłopaków pod presją, bowiem mogłoby to zakończyć się totalną porażką. Przed takim turniejem, we współczesnym świecie, nie ma miejsca na treningi siłowe.

Długo nie podpisywałeś nowego kontraktu z Włoską Federacją Piłkarską. Był jakiś „plan B” po Euro?

Ciągle tu pracuję i nic się nie zmieniło. Wypełniam moje zobowiązania. Przy moim zatrudnieniu, postawiliśmy konkretne cele. Teraz pora je osiągnąć. Ja chcę dalej trenować kadrę, sprawia mi to przyjemność.

Piłkarze i trenerzy „pracują” dla „nowych” reprezentacji. Jest to etycznie w porządku?

Profesjonalizm nie jest przypisany do narodowości. Jeżeli są wystarczająco dobrzy i w tą właśnie stronę idzie świat – czemu nie?

Byłbyś „za” czy „przeciw” w dyskusji o 39. kolejkę spotkań w Premiership, rozgrywaną na innym kontynencie?

Tak szczerze to uważam, że „business is business” (śmiech). We współczesnej piłce pieniądze grają wielką rolę i tego nie ma, co ukrywać. Jeżeli kluby chcą, powinny mieć możliwość ich zarabiania.

Bardzo liberalne poglądy. Znajdując analogię do Davida Beckhama, to wszystko sugeruje pytanie o wpływ gry w Stanach na twoje dalsze losy.

To było naprawdę wielkie doświadczenie, choć może pod względem piłkarskim nie aż tak istotne, jak te nabyte we Włoszech. Tym nie mniej, kulturowo nauczyłem się wiele. Również podczas tamtej przygody zdecydowałem się skoncentrować na trenowaniu, poświęcić temu przyszłość. Dostałem pierwszą okazję szkolenia młodych piłkarzy – polubiłem to. Ten czynnik pomógł mi w określeniu mojej przyszłości.

Capello w Anglii, Trapattoni w Irlandii. Poprowadziłbyś kadrę innego kraju?

Może nie dziś, ale jutro lub popojutrze – a czemu by nie?

W Londynie pytał i notował:

Komentarze
~kibic (gość) - 15 lat temu

No no , ciekawe jak tam dzisiaj Włosi zagrają pod
wodzą Donadoniego ;-)

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze