Dokąd zmierza reprezentacja Belgii?


Od czasu brązu zdobytego w Rosji w 2018 roku reprezentacja Belgii notorycznie zawodzi. Gdzie leży problem?

14 października 2021 Dokąd zmierza reprezentacja Belgii?

Fani gier piłkarskich na konsoli z pewnością pamiętają czasy, kiedy jeszcze kilka lat temu Belgia stanowiła ulubioną reprezentację do grania. Nic dziwnego – ich potęga na papierze zapewniała im status jednego z faworytów do wygrania wszystkich imprez od Euro 2016 włącznie. A jednak 2021 rok rozczarował wielu sympatyków "Czerwonych Diabłów". Po nieudanym Euro przyszły dwie wstydliwe porażki w finałach Ligi Narodów.


Udostępnij na Udostępnij na

Równia pochyła

Jeszcze przed mistrzostwami świata w Brazylii ówczesny trener reprezentacji Marc Wilmots tonował buńczuczne nastroje. Chociaż Eden Hazard już wtedy stanowił o sile londyńskiej Chelsea, a Romelu Lukaku jechał do Ameryki Południowej opromieniony niesamowitym sezonem w barwach Evertonu, wciąż można było ich traktować jako młodych zawodników. Faktycznie, Belgia na mundialu miała się otrzaskać z wielkim turniejem, na który nie zakwalifikowała się przez wcześniejszych 12 lat.

Tacy piłkarze jak Courtois, Vertonghen czy Witsel jeszcze nie kojarzyli się ze światową czołówką, natomiast coraz mocniej pukali do drzwi piłki na najwyższym poziomie. Oczywiście młodziutki bramkarz Atletico był w tym samym sezonie o kilkadziesiąt sekund od wygrania Ligi Mistrzów. Nie można zapominać, że mimo tego wraz ze swoimi kolegami jeszcze nie miał doświadczenia w reprezentowaniu narodowych barw.

Mijały kolejne lata i jedynym sukcesem okazał się najniższy stopień podium na mistrzostwach świata w Rosji. Z jednej strony to ogromny sukces. Patrząc na to nieco dokładniej, złote pokolenie Belgów nie oszuka peselu. Niemal wszystkie znaczące nazwiska w tej kadrze pamiętają wyjazdy do Brazylii i Francji. Aż trudno w to uwierzyć, ale tacy zawodnicy jak Eden Hazard czy Kevin De Bruyne już przekroczyli granicę 30 lat.

Patrząc na ich pozycję klubową, nie można nie odnieść wrażenia, że nastąpiła zmiana ich roli z nietykalnych gwiazd na „zaledwie” liderów lub karnetowiczów do gabinetów fizjoterapeutów. Doskonale znany duet środkowych obrońców z Tottenhamu – Jan Vertonghen i Toby Alderweireld, najlepsze lata ma zdecydowanie za sobą. Alternatywą dla grającego w ataku Lukaku są piłkarze regularnie wypożyczani, a na pozycjach w bocznych sektorach boiska niezmiennie prym wiedzie mający swoje ograniczenia Carrasco.

Usychające źródło reprezentacji Belgii

Oczywiście nie wszystkie zarzuty można kierować do piłkarzy. Widać wyraźnie brak dopływu świeżej krwi – reprezentacja Belgii od niemal dziesięciu lat bazuje na tych samych nazwiskach w roli liderów. Rzecz jasna ma to swoje plusy, natomiast można dostrzec pewnego rodzaju wypalenie wśród największych gwiazd. Nawet jeżeli Lukaku strzeli trzy gole europejskim średniakom, to można zauważyć zjazd formy i brak wartościowych zmienników.

Niepotrzebny jest wielce wyszukany research – wystarczy wejść na Transfermarkt i sprawdzić ostatnie powołania do reprezentacji Belgii. Szczególnie może przykuć uwagę wiek zawodników w kadrze. Tielemans, Saelemaekers i wchodzący z ławki w starciu Ligi Narodów z Włochami De Ketelaere – tylko oni z zawodników poniżej 25. roku życia odegrali istotną rolę w ostatnich meczach. Uboga ilość świeżej krwi jest aż nadto widoczna. Szczególnie widać to przy rosnącej liczbie urazów najważniejszych graczy w kadrze dowodzonej przez Roberto Martineza.

Rysy na pomniku

Brąz w Rosji sprawił, że postać Roberto Martineza na zawsze zapisze się złotymi zgłoskami w historii reprezentacji Belgii. Od kilkunastu miesięcy nie możemy sobie jednak przypomnieć spotkania na najwyższym poziomie, które kadra „Czerwonych Diabłów” wygrała w sposób przekonujący. Włochy, Francja, Włochy, Anglia, Anglia. Tak prezentują się rywale Belgów z najwyższej półki od wybuchu pandemii. Zaledwie jedno zwycięstwo na pięć spotkań nie wystawia dobrej recenzji trenerowi. To właśnie w tych starciach powinien zrobić wszystko, aby przechytrzyć swoich oponentów. Właśnie wtedy, kiedy na murawie biegają setki milionów euro po obydwu stronach barykady, a indywidualne umiejętności budzą niemal wyłącznie podziw. Jednak mimo to Martinezowi od kilku lat nie udaje się wykorzystać wciąż bardzo silnej kadrowo reprezentacji Belgii.

Oczywiście można zrzucić winę na starzejących się piłkarzy i ograniczone możliwości rotacji. Wystarczy jednak spojrzeć na nemezis, jakie reprezentacja Belgii ma w postaci Włochów. Rażący nieskutecznością napastnik Ciro Immobile został odciążony z zadań typowych dla snajpera. Odpowiedzialność musiała zostać przerzucona na innych graczy. Roberto Mancini w meczu z Austrią dokonał kilku korekt, po których znalazło się więcej czasu dla skrzydłowego Federico Chiesy. Okazało się, że znakomicie potrafił on komponować się z Immobile, dzięki czemu Włosi byli w stanie zwyciężyć w całym turnieju. Dwie bramki Chiesy w fazie pucharowej z pewnością się do tego przyczyniły.

Roberto Martinez do znudzenia pokazuje oblicze reprezentacji Belgii z dwoma wahadłowymi i trzema środkowymi obrońcami. Trudno zauważyć wykorzystanie wciąż drzemiącego potencjału w takich piłkarzach jak Kevin De Bruyne czy Romelu Lukaku. Oczywiście różnica umiejętności w starciach ze średniakami jest zbyt duża, ale wyraźnie widać problemy taktyczne w starciach na piedestale. Martinez wydaje się być pod ścianą, jeżeli chodzi o pełne wykorzystanie umiejętności wszystkich swoich graczy. Nie można zamazać tego obrazu takimi występami jak wręcz kosmiczna druga połowa Romelu Lukaku w starciu z Danią w Kopenhadze na Euro 2020.

Królik z kapelusza poszukiwany

Zadaniem selekcjonera nie zawsze jest stawianie na najlepszych piłkarzy, ale na takich odpowiadających systemowi i obecnej sytuacji na boisku w przypadku zmienników. W reprezentacji Belgii największy sukces w XXI wieku nie byłby możliwy bez bohaterów drugiego planu.

Kilka dni po żenującej postawie w meczu grupowym z Polakami na rosyjskim mundialu Japonia zagrała w 1/8 finału naprzeciwko Lukaku, Hazarda i spółki. Gigantycznym faworytem była rzecz jasna reprezentacja Belgii. Sensacyjnie mecz rozpoczął się od stanu 2:0 dla piłkarzy z Dalekiego Wschodu. „Czerwone Diabły” nacierały, dążyły do wyrównania, aż wreszcie postawiły na swoim. Co więcej, jeszcze w doliczonym czasie gry po jednej z najpiękniejszych kontr ostatnich lat dobiły swoich przeciwników i zwyciężyły 3:2. Kto strzelił „złotego gola”? Lukaku? Hazard? Nie, spadający z Premier League o klasę rozgrywkową niżej skrzydłowy West Bromu, Nacer Chadli. Osoba, która postawiła taki scenariusz u bukmachera, może nas nie czytać – w domku na karaibskiej plaży, zakupionym z wygranej, internet nie jest do niczego potrzebny.

Ostatni taniec

Reprezentacja Belgii być może na przyszłorocznych mistrzostwach świata w Katarze stanie przed ostatnią szansą na napisanie historii w tym składzie personalnym. Nie wszyscy gracze mogą prezentować formę z rosyjskiego czempionatu, jednak oni także będą czuć dużą presję. Podejście całej kadry „Czerwonych Diabłów” do swoich zadań boiskowych musi się drastycznie zmienić, jeżeli chcą stawić czoła piłkarskim potęgom. Być może takie promyki nadziei jak bramka De Ketalaere’a w starciu z Włochami będą stanowić kapitał na przyszłość i narodziny nowej gwiazdy, jednakże supergwiazdy światowego formatu będą musiały za kilkanaście miesięcy wziąć odpowiedzialność za całą reprezentację Belgii.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze