Być może zabrzmi to prowokacyjnie, ale środowisko kibiców w Polsce jest bardzo słabo zorganizowane. Między innymi właśnie dlatego kibice są izolowani społecznie i nieskuteczni w obronie własnych interesów.
„Słabo zorganizowane” nie znaczy oczywiście „słabe”. Przeciwnie – polscy kibice to grupa społeczna dysponująca ogromnym potencjałem. Po pierwsze, wśród fanatycznie oddanych swemu klubowi „kiboli” znajdzie się zadziwiająco wielu prawników, lekarzy, wykładowców akademickich, architektów, czy grafików. Każdy, kto chodzi na mecze, dobrze o tym wie, i tylko dla opinii publicznej fascynacja futbolem automatycznie łączy się z przynależnością do nizin społecznych. Po drugie, kibice mają silne poczucie przynależności do swej grupy, tworzą swoistą wspólnotę, a co za tym idzie, znacznie chętniej angażują się w działania na jej rzecz. W porównaniu z przeciętnym zrzeszeniem hobbystów czy nawet grupą zawodową, energia tkwiąca w kibicach jest niesamowita. Po trzecie w końcu, sympatycy futbolu dysponują czymś, co socjologia określa mianem „kapitału społecznego”. Kibice znają się i pomagają sobie wzajemnie.

Jakie efekty przynosi ten kapitał? Mówiąc ironicznie i nieco upraszczając, kibice sprawdzają się jedynie w organizowaniu protestów, wyjazdów i akcji charytatywnych. Czy to mało? Niestety tak. Działania te są bowiem dramatycznie nieskuteczne. W dalszym ciągu słowo „kibic” to w powszechnym odczuciu synonim „bandyty”. Akcje charytatywne niewiele tu pomogły. Dla ochrony społeczeństwa przed „kibolami” zaostrza się prawo i wprowadza coraz to nowe restrykcje. Na decyzje te przedstawiciele kibiców nie mają realnego wpływu. Mówiąc brutalnie – w świecie instytucji kibice nie mają przyjaciół. Jaki efekt przyniosły protesty na trybunach? Legalizację rac? Zniesienie zakazu klubowego?
Ktoś mógłby powiedzieć – to wina mediów. Oto bowiem dziennikarze nie informują o pozytywnych akcjach kibiców, za to przy każdej okazji pokazują zdjęcia z zadym. Efektem tego jest negatywne nastawienie społeczne – strach przed „kibolem” – na który politycy reagują coraz to nowymi represjami. Na tle takiego rozumowania słusznym rozwiązaniem wydaje się… protest w postaci bojkotu mediów.

Idę jednak o każdy zakład, że bojkot tej czy innej gazety, tej czy innej stacji telewizyjnej, nie przyniesie oczekiwanych efektów. To nie zły wizerunek medialny kibiców jest bowiem źródłem wszelkiego zła. Proste odpowiedzi rzadko bywają słuszne, a poszukiwanie winnych zawsze warto jest rozpocząć od rachunku sumienia we własnym gronie.
Wydaje mi się, że jednym ze źródeł słabej pozycji i nieskuteczności kibiców w obronie własnych interesów jest słaba organizacja lokalnych stowarzyszeń. O ich sile nie świadczy, niestety, fantastyczny doping, oprawa czy organizacja wyjazdu na dwa tysiące osób. Kiedy już zgasną race i opadną serpentyny okazuje się, że w działalność stowarzyszenia zaangażowane są trzy, może cztery osoby. Na ich głowach spoczywa praktycznie wszystko – od prowadzenia księgowości po dystrybucję biletów na wyjazd.

Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest chyba fakt, że w środowisku kibiców największym poważaniem cieszą się „sportowcy” i wyjazdowicze, którzy debiutowali dawno temu, w specyficznym klimacie latach 90-tych. Osoby z zewnątrz przyjmowane są ze sporą nieufnością. Niestety, wśród osób tych znajdują się również prawnicy, graficy czy marketingowcy – kibice, którzy mogliby pomóc w rozwoju stowarzyszenia.
Szkoda, że nie udaje się zagospodarować tego potencjału, bo stowarzyszenia mają dziś ogromne pole do popisu. Organizacje pozarządowe mogą nawiązywać współpracę z miastem, urzędem marszałkowskim, klubem , szkołami, innymi organizacjami trzeciego sektora. Mogą pozyskiwać środki na działalność statutową. Mogą uczestniczyć we wspólnych akcjach, dawać coś z siebie mieszkańcom dzielnicy, miasta czy regionu, pozyskiwać dla klubu nowych sympatyków, pracować na swoją wiarygodność. Wiarygodność stowarzyszenia, ale również wiarygodność swego środowiska. Bo jeśli „Lwom Północy” nie uda się przekonać mieszkańców Wrzeszcza, że kibice Lechii są fajni, to nie zrobi tego za nich przecież żaden dziennikarz.
Autor: chinaski
"Niespełnione rządu obietnice - temat zastępczy
kibice" :-)
http://forum.igol.pl/index.php?/topic/5036-temat-zast
epczy-kibice/
byle się nas bali !!!
Uśmiałem się bardzo czytając artykuł. Marna
próba pokazania swojej "obszernej wiedzy" i
przedstawienia "rzetelnych faktów". Dla
przeciętnego Kowalskiego pewnie będzie to fragment
"biblii" o kibolach. Po przeczytaniu tekstu
ucieszyła mnie niezmiernie jedna refleksja. Ludzie
którzy wypowiadają krucjatę kibolom,
"specjaliści", "znawcy kibolizmu" (jak autor tekstu)
nie mają najczęściej żadnego pojęcia o
faktycznym stanie rzeczy, albo to pojęcie dalece
odbiega od rzeczywistości. Oby tak dalej... trzeba
to przeżyć, żeby móc w to uwierzyć (w waszym
przypadku zrozumieć).
no klucil bym sie, chlop ma sporo racji, taki
potencjal jaki mamy jako kibole to wykozystujemy go
jedynie w 0,5% niestety
Kibiców nigdzie władza nie lubi, bo się ich boi.
Kibic to najtrudniej manipulowalne środowisko.
Trzeba walczyć o swoje!