Nie zostawić po sobie spalonej ziemi. Dlaczego zwolnienie Vukovicia było błędem?


Prześledźmy powody i zasadność zwolnienia Aleksandara Vukovicia przez Legię Warszawa

23 września 2020 Nie zostawić po sobie spalonej ziemi. Dlaczego zwolnienie Vukovicia było błędem?
Adam Starszynski / PressFocus

„Mogę obiecać jedno – niezależnie jak długo będę tu jako trener, to coś dla tego klubu zrobię. Obalę kilka mitów, zrobię oczyszczenie, które jest potrzebne mi jako trenerowi i każdemu następnemu, żeby normalnie funkcjonować i zwiększyć szanse na sukces.”


Udostępnij na Udostępnij na

Wczoraj z Legią pożegnał się Aleksandar Vuković. Trener, który na samym początku kariery został wsadzony na wysokiego konia, po 17 miesiącach żegna się z rolą szkoleniowca Legii Warszawa. W tym czasie zdołał wygrać mistrzostwo Polski czy też dojść do półfinału Pucharu Polski. Mimo to prezes Mioduski uznał, że czas serbskiego szkoleniowca dobiegł końca. Czy miał rację?

Obalić kilka mitów

Po pożarze, jaki wywołał w szatni Legii Ricardo Sa Pinto, trener Vuković jawił się jako strażak, któremu uda się okiełznać pełnych buty piłkarzy. Na pierwszej konferencji Serb grzmiał o dwóch rodzajach legionistów w drużynie. Jednymi z nich mieli być tacy, którzy dużo o miłości do Legii mówią. Drudzy zaś to tacy, których idzie poznać po ich postawie boiskowej, to jest walce do samego końca, nieodstawianiu nogi, pełnym zaangażowaniu przez 90 minut. W wyliczance tej należy oddzielić charakter ludzki od charakteru piłkarskiego.

Na pewno nikt nie zarzuci Arkadiuszowi Malarzowi braku wielkiego serca, woli walki czy też pełnego zaangażowania, które prezentuje teraz w ŁKS-ie, ale widać było, że i Legii, i doświadczonemu bramkarzowi zmiana otoczenia była potrzebna. Vuković pożegnał jeszcze jednego z ulubieńców „Żylety” – Michała Kucharczyka. Ten chociaż stanowił niewątpliwie ważny punkt w układance stołecznej drużyny, nigdy nie zasłużył grą na estymę, jaką cieszył się na Łazienkowskiej. Nie myślał o osiągnięciach drużyny, a wystarczały mu peany, jakie bili na jego cześć kibice. Trener pokazał, że nie ma dla niego „świętych krów” i „Kuchego Kinga” najzwyczajniej w świecie się pozbył.

Nieco inaczej sytuacja miała się z Iberyjczykami, którzy nie przetrwali w Legii rządów „Vuko”. Iuri Medeiros, niespełnione złote dziecko portugalskiej piłki. Piłkarz, który w żadnym ze swoich 15 występów w barwach „Wojskowych” nie udowodnił, że jest wartością dodaną. Uważał, że może budować swoją karierę na byciu wychowankiem Sportingu. Nie przeszło to jednak u serbskiego szkoleniowca.

Drugi z piłkarzy, popularny Carlitos, miał chęć do gry, ale nie mógł zrozumieć, że w projekcie „Legia Aleksandara Vukovicia” jest ogniwem ważnym, ale nie kluczowym. Trener chciał wprowadzić do zespołu młodych napastników takich jak Rosołek, Niezgoda czy Kulenović, a hiszpańskiej gwieździe nie do końca pasowało dzielić się z kimś minutami na murawie. W ten sposób dokonała się rzecz najważniejsza, to jest oczyszczenie relacji w szatni. Oczyszczenie trwałoby zapewne dalej, gdyż temperamentny Serb nie pozwoliłby żadnemu piłkarzowi wejść sobie na głowę.

Zwiększyć szanse na sukces

Niewielu jest trenerów, którzy tak ochoczo korzystaliby z akademii, jak robił to trener Vuković. Za jego kadencji szerszej publiczności mieli szansę pokazać się chociażby Karbownik, Mosór, Włodarczyk, Rosołek, Cielemęcki czy Kostorz. Jest to jeden z najważniejszych atutów Serba. Szkoleniowiec, który debiutuje w roli trenera pierwszej drużyny w tak dużym klubie jak Legia, mógłby iść na łatwiznę i oprócz obowiązkowego młodzieżowca (w tej roli bramkarz Majecki) puszczać na plac dużo bardziej doświadczonych zawodników. Vuković jako zadeklarowany legionista nie bał się jednak stawiać na stołeczną młodzież, a ta odpłaciła mu się bramkami, asystami i czystymi kontami.

Gdyby nie pomysł z włączeniem do kadry na mecz z ŁKS-em Michała Karbownika i przestawieniem go na lewą obronę, młody piłkarz zamiast przebierać w ofertach z całej Europy, dziś szykowałby się do kolejnego sezonu w rezerwach Legii. Vuković był w swoim postępowaniu brawurowy, postawił wszystko na jedną kartę i brawura ta opłaciła się. Aktualnie Michał Karbownik jest powoływany do pierwszej reprezentacji Polski. W meczu z ŁKS-em rozbłysła również gwiazda Jarosława Niezgody, który od tamtego momentu nie przestawał masowo strzelać bramek, co zaowocowało transferem do MLS już zimą.

„Vuko” rozochocił się na tyle, że zimą pozyskał Bartosza Slisza i Piotra Pyrdoła, kolejnych dwóch młodzieżowców. I o ile Slisz stał się lepszym piłkarzem, a były i takie mecze, w których był najjaśniejszym punktem zespołu, to niestety, ale Pyrdoł nie spełnił pokładanych w nim nadziei i dziś jest już zawodnikiem Wisły Płock. Jedno trzeba trenerowi oddać – miał rękę do młodzieży. Jedyna nadzieja w niezaprzepaszczeniu tej tradycji i ścieżki rozwoju młodych piłkarzy w tym, że Czesław Michniewicz również znany jest z bycia doskonałym wychowacą.

Normalnie funkcjonować

A czym właściwie jest styl? Styl to miał Wojciech Stawowy, który nie pracuje już w lidze od kilku lat. Większość chce wygrać mecz za pomocą prostych środków – w ten sposób wychowanek Partizana Belgrad odbijał piłeczkę, atakowany, że prowadzona przez niego Legia nie ma stylu. Analizując mecze sezonu 2019/2020, nie wypada się z nim nie zgodzić. Legia nie miała grać tysiąca podań w środku pola na wzór ŁKS-u czy też murować się i czekać na okazję do ataku jak reprezentacja U-21 Michniewicza.

Solidni piłkarze, proste środki, zmaksymalizowanie szans na zwycięstwo. Tak można by streścić styl gry, którym w swoim debiutanckim sezonie w roli trenera Vuković zdobył mistrzostwo Polski. Oczywiście ta Legia również grała mecze słabe (porażka z Górnikiem Zabrze 0:2), ale zdarzało jej się też rozgrywać spotkania wielkie (zwycięstwo 7:0 z Wisłą Kraków).

I tu właśnie rysuje nam się jeden z najważniejszych argumentów za pozostawieniem „Vuko” w drużynie. Skoro pierwszą pracą w roli trenera była dla niego trawiona problemami pozostawionymi przez niekompetentnego Sa Pinto Legia, i on z tą Legią zdobywa mistrzostwo Polski, a oprócz tego udaje mu się stworzyć kilku piłkarzy, którzy w przyszłości stanowić będą o sile reprezentacji Polski, to decyzja o jego zwolnieniu jest zbyt pochopna.

Wiadomo, na początku tego sezonu przyszedł kryzys. Ale w Legii kryzys na początku sezonu to już tradycja. Rokrocznie zamiast pozwolić go przeczekać, prezes Mioduski woli szukać rozwiązania na już. W osobie Vukovicia miał doskonałego wychowawcę, silny charakter, zadeklarowanego legionistę, który zna specyfikę tak potężnej marki, jaką niewątpliwie jest Legia, i człowieka w pełni oddanego temu projektowi. Chyba nikt nie wierzy, że Vuković i Legia wzięli rozwód, jest to raczej separacja, z której każda strona wróci silniejsza.

Michał Kołodko

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze