Od początku było wiadomo, że zdecydowanie najciekawiej ze wszystkich pojedynków piątej kolejki Premier Ligi zapowiadają się pierwsze w tym sezonie derby Moskwy, w których udział wzięły zespoły Dynama i Spartaka. 30 tysięcy kibiców, którzy poszli tego dnia na stadion, mogą się czuć wybitnie usatysfakcjonowani. Na przeciwległym biegunie znaleźli się fani z Sankt Petersburga, których ulubieńcy znowu głupio stracili cenne punkty.
Mistrzów Rosji bezsprzecznie uważano za niepodważalnych faworytów tego starcia. Podopieczni Dicka Advocaata wreszcie mieli zacząć seryjnie wygrywać i piąć się w górę tabeli w pościgu za uciekającym Rubinem. Ponadto za nimi przemawiała naprawdę niezła dyspozycja, którą pokazali przede wszystkim w Leverkusen. ogrywając tam miejscowy Bayer aż 4-1. Ich rywale w lidze spisywali się lepiej. Mieli na koncie dwa zwycięstwa, ale z mało renomowanymi przeciwnikami, co raczej było argumentem przemawiającymi za gospodarzami niedzielnego pojedynku.
Mecz rozpoczął się dla Zenitu najlepiej, jak mógł. Nim piłkarze na dobre się rozgrzali, Eduardo Lobos już musiał wyjmować piłkę z siatki, a gola dla czempionów uzyskał Aleksandr Aniukow. Radość graczy z byłej stolicy Rosji nie trwała długo. Czternaście minut później petersburscy defensorzy pozwolili sobie na głupi błąd na swojej połowie. Ostatecznie futbolówka trafiła do niepilnowanego Iwana Taranowa, który z zimną krwią umieścił ją w bramce obok bezradnie interweniującego Wiaczesława Małafiejewa. Nie dość, że mistrzowie stracili prowadzenie, to jeszcze kontuzji doznał lider ich obrony – Aniukow. Po przerwie zastąpił go Tomas Hubočan. W drugiej części Zenit atakował, ale marnował stworzone sytuacje. Z czasem zaczął robić to trochę rozpaczliwie, ale nie udało mu się przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Widać, że czempioni nieco odpuszczają sobie początek sezonu i koncentrują się na rozgrywkach o Puchar UEFA. Zwłaszcza, że na ich drodze po to trofeum w półfinale stanął słynny Bayern Monachium.
Chyba najlepszy, jak dotychczas, mecz sezonu 2008 rozegrał się na stadionie Dynama, gdzie w pierwszym tegorocznych derbach stolicy największego kraju świata zmierzyli się gospodarze z wicemistrzowskim Spartakiem. Mającym za sobą prawie trzydziestotysięczną publiczność miejscowym bardzo zależało na zwycięstwie. Po raz ostatni pokonali u siebie „Miaso” w roku 2003 po bardzo zażartej walce.
Od samego początku szaleńczo atakowali „Biało-niebiescy”, którzy dość często gościli w polu karnym podopiecznych Stanisława Czerczesowa. Naciskana defensywa „Czerwono-białych” zaczęła popełniać błędy. Po 13. minutach skomasowanej ofensywy było już 1-0. Stipe Pletikosa nie uratował swojego teamu i po strzale Cwietana Gienkowa goście przegrywali. Piłkarze Andrieja Kobieliewa nieco się rozluźnili i już 60 sekund później było 1-1 za sprawą Władimira Bystrowa. Potem nastąpiła wymiana ciosów. Po stronie gości dobrze dysponowani byli Welliton i Pawlienko, a gospodarzy do walki wiedli Gienkow, Kierżakow i Danny. Aktywnością, ale raczej tą pozasportową, wykazał się także Roman Pawljuczenko. Reprezentacyjny napastnik po dwóch głupich faulach ujrzał żółte kartki i tuż przed przerwą osłabił swój zespół. Chwilę wcześniej Dynamo znów wyszło na prowadzenie, tym razem dzięki Brazylijczykowi Danny’emu.
20 pierwszych minut drugiej części pełne było niesamowitej, zaciętej walki na piłkarskie umiejętności. Okazje do wykazania się mieli zarówno Pletikosa, jak i Szunin. Jako pierwszy skupitulował ten drugi, a gola dla Spartaka zdobył Aleksandr Pawlienko. Zawodnicy „Miaso” remisem długo się nie cieszyli, gdyż 240 sekund później gospodarze po raz kolejny objęli prowadzenie, a trzecią bramkę w tym sezonie zdobył Gienkow. Dwie minuty później mogło się wydawać, że jest już po meczu, gdy również po raz trzeci w tegorocznych rozgrywkach na listę strzelców wpisywał się Danny. Spartak po raz kolejny podjął próbę pościgu. Co prawda, złapał kontakt z rywalem dzięki trafieniu Wellitona, ale to było wszystko, co mieli dziś do pokazania. Spartak nie przywozi na Łużniki chociaż punktu, a „Biało-niebiescy” nie tracą ścisłego kontaktu z Rubinem.
W pozostałych dzisiejszych pojedynkach nie działo się aż tyle. Terek nie udowodnił nieprzypadkowości swojego zeszłotygodniowego zwycięstwa nad CSKA. Polegli w Moskwie z dobrze dysponowanym i skutecznie grającym Lokomotiwem, który także dzielnie trzyma się w czołówce, 0-2. Natomiast we Władywostoku Łucz-Energija zremisowała z Saturnem 0-0.