Daniel Skiba: Myślę, że efekty będą jeszcze lepsze [WYWIAD]


Polski napastnik słoweńskiego NK Aluminij między innymi o codzienności, swoim rozwoju, nowym otoczeniu, walce o awans do ekstraklasy czy rocznej przerwie w grze

22 lutego 2023 Daniel Skiba: Myślę, że efekty będą jeszcze lepsze [WYWIAD]
NK Aluminij

Daniel Skiba, 22-letni polski napastnik, notuje udany okres podczas swojej drugiej zagranicznej przygody. Latem ubiegłego roku katowiczanin zamienił czwartoligową Polonię Łaziska Górne na liczący się słoweński klub NK Aluminij, który chce wrócić do najwyższej klasy rozgrywkowej, a w jego barwach jeszcze niedawno występował między innymi Blaz Kramer. Ekipa z wsi Kidricevo, mającej trochę ponad tysiąc mieszkańców, na półmetku rozgrywek zaplecza Prva Ligi zajmuje pozycję wicelidera z zaledwie czteropunktową stratą.


Udostępnij na Udostępnij na

Wychowanek GKS-u Tychy od początku sezonu stanowi ważny punkt swojego zespołu. Młody snajper gra niemal wszystko i daje całkiem dobre liczby. W naszej rozmowie poruszyliśmy sprawy poczucia rozwoju, wspomnień i wrażeń z pierwszego półrocza w „Lesie”.

Daniel, jak oceniasz pierwszą rundę w wykonaniu Waszej drużyny? Jest 39 punktów, wicelider i dobra pozycja, aby atakować pierwsze miejsce. 

Tak, zgadza się. Mamy za sobą bardzo dobrą rundę, super realizujemy swoje cele. Jesteśmy w dobrej pozycji przed startem wiosny. I tak naprawdę teraz wszystko jest w naszych rękach. Mamy młody zespół. Nie mówimy otwarcie o awansie, nie robimy niepotrzebnej presji, ale dobrze wiemy, że jesteśmy zależni od siebie i podchodzimy do tego z chłodną głową.

A pod względem indywidualnym? Sześć bramek, cztery asysty w lidze i pucharze to całkiem ciekawy wynik.

Jeśli chodzi o indywidualne osiągnięcia, jestem zadowolony. Aczkolwiek wiem, co mam do poprawy i może być o wiele, wiele lepiej. Pracujemy indywidualnie na treningach z trenerem. On mnie wspiera, tak że myślę, że obraliśmy wspólny kierunek.

Szybko się tu odnalazłeś? Czy coś Cię zaskoczyło? Zawsze przeprowadzka do nowego kraju jest zagadką. 

Na początku zaskoczyło mnie to, że drużyna składa się w połowie z Chorwatów, a w połowie ze Słoweńców. Kolejną rzeczą był fakt, że trener [Robert Pevnik – przyp. red.] w jakimś stopniu rozumie język polski, więc to też było fajne w kontekście mojego przyjścia w to miejsce. Z chłopakami rozmawiam po angielsku, z trenerem pół na pół. A przede wszystkim atmosfera w drużynie. Każdy przyjął mnie tu dobrze i od początku mam wrażenie, że każdy życzy mi dobrze. Nie ma takiej złej krwi.

Czyli czujesz różnicę względem poprzednich klubów?

Tak, czuję głównie różnicę w tym, że dziś jestem bardziej świadomym zawodnikiem. Nakierowaliśmy sobie wspólne cele, do których wspólnie dążymy. Czuję się potrzebny i że każdej ze stron zależy oraz każdy sobie wzajemnie ufa. Chłopaki są mega otwarci, nic, tylko grać i wspólnie osiągać dobre wyniki.

Rozwijasz się podczas słoweńskiej przygody?

Tak jest, oczywiście, czuję że się rozwijam, gram praktycznie wszystkie mecze od pierwszej minuty, trener we mnie wierzy, cały sztab jest za mną, na boisku daję z siebie wszystko. Poza boiskiem dbam o siebie, robię wszystko tak, jak ma być. I idzie to w dobrym kierunku, na razie skupiam się na tym, żeby awansować z drużyną i dodać coś od siebie.

Zresztą tylko raz w lidze i raz w pucharze krajowym nie wybiegłeś w pierwszej jedenastce.

Cieszę się, że mam zaufanie, trener na mnie stawia. Gdy tutaj przychodziłem, dowiedziałem się, że poszukuje napastnika bazującego na szybkości, a jestem tego typu zawodnikiem, więc idealnie wpisywałem się w te kryteria. Dwa mecze rozpocząłem na ławce, trener mnie o tym wcześniej powiadomił. Naturalnie nieważne z jakim przeciwnikiem, staram się podchodzić do każdego meczu tak samo, czy w roli rezerwowego, czy podstawowego zawodnika, trzeba być zawsze zmotywowanym.

Jak porównałbyś poziom drugiego szczebla do polskich rozgrywek?

Myślę, że bezpośrednio trudno porównać do polskiej ligi. Każda z drużyn pokazuje duże umiejętności. Na przykład nasz zespół przygotowuje się indywidualnie pod każdą ekipę w lidze, więc uważam, że musiałoby dojść do jakiegoś spotkania z polską drużyną, aby to zweryfikować.

Ostatnie jesienne spotkanie było ważnym starciem na szczycie, które przegraliście. Podcięło Wam to skrzydła na tę długą przerwę?

No tak, na pewno jest nam szkoda tego meczu z Rogaską, bo wygrywając 1:0, przegraliśmy 1:2. U siebie, przed własną publicznością to naprawdę boli, ale wraz z tamtym spotkaniem powiedzieliśmy sobie, że zapominamy o tym, trzeba wyciągnąć wnioski, żeby takich błędów nie popełniać w następnych meczach. Mimo wszystko chcemy bić się o najwyższe cele.

Jak przebiega okres przygotowawczy? Większość sparingów przegrywacie, ale gracie z naprawdę mocnymi zespołami

Zgadza się, mamy dużo zaplanowanych meczów z drużynami z ekstraklasy. Mimo niekorzystnych wyników pokazujemy naprawdę świetną piłkę. Nie można zapominać, że ekipy z najwyższej ligi zaczynają wiosnę parę tygodni przed nami, więc są na innym etapie.

Podpisałeś kontrakt z klubem dwa dni przed startem ligi. Przepracowana zima powinna Cię jeszcze umocnić? Są sygnały, że z Twojej strony zobaczymy jeszcze więcej?

Do drużyny na boisku dołączyłem już trochę wcześniej, przed tym jak wszystko zostało podopinane. Zagrałem dwa sparingi i od początku wiedziałem, że to jest to. To jest styl, który mi odpowiada. Teraz mam okazję przepracować z drużyną cały okres przygotowawczy i myślę, że z tego powodu efekty będą jeszcze lepsze.

To była umowa tylko na rok. Czy był już jakiś kontakt lub pytania odnośnie do Twojej przyszłości?

Kontrakt jest skonstruowany tak, że latem decyzja będzie należała również do mnie. Nie było specjalnych rozmów, zimą otwarcie powiedziałem, że zostaję z drużyną i chcę z nimi walczyć o jak najwyższe cele w rundzie wiosennej.

Pomówmy chwilę o przeszłości. Jakie były Twoje początki z piłką?

W ogóle sport w naszej rodzinie nie jest obcy, mama grała w koszykówkę, potem była modelką. Tata bardzo długo grał w piłkę i tak naprawdę przez nich, w wieku bodajże czterech lat, zacząłem treningi piłkarskie, wówczas ze starszymi chłopakami, nawet o trzy lata. I potem we wszystkich młodszych kategoriach reprezentowałem barwy GKS-u Tychy.

Akademia tyszan, a na poziomie seniorskim występowałeś w Polonii Łaziska Górne i Unii Kosztowy. Myślisz, że Twój potencjał był odpowiednio uwolniony w naszym kraju?

Z Tychów odszedłem, ponieważ wydawało mi się, że jestem już gotowy na piłkę seniorską. Trenerzy powiadomili mnie, że jest za wcześnie, żebym dostawał szanse w pierwszej drużynie. W międzyczasie dostałem propozycję na Słowacji, z której skorzystałem. Myślę, że poza GKS-em reszta drużyn, w których grałem w Polsce, nie była zbyt profesjonalna. Wyczuwalna jest tam różnica poziomu na treningach czy meczach, dlatego dużo trenowałem i pracowałem nad sobą indywidualnie, żeby trzymać formę. Wiedziałem, że jak pojawi się możliwość testów, muszę być gotowy.

Myślisz, że zerwane więzadła mocno wpłynęły na Twoją karierę?

Myślę, że ta kontuzja wydarzyła się w bardzo nieodpowiednim momencie. Nigdy nie ma odpowiedniego momentu, ale to było bardzo niefortunne. Tydzień, dwa tygodnie przed rozpoczęciem sezonu słowackiej ligi. I wraz z pandemią ten okres wydłużył się do roku przerwy. Na pewno więc tak, ale nie lubię gdybać, cieszę się z tego, co się teraz dzieje i patrzę do przodu.

Jak sobie radziłeś w tamtym czasie?

Był to trudny, mozolny okres. Pierwsze miesiące najtrudniejszd, ale pozostawałem pod dobrą opieką fizjoterapeutów. Osobiście myślę, że byłem gotowy w siódmym, ósmym miesiącu, ale czekaliśmy trochę dłużej, żeby ta kontuzja się nie odnowiła. Po powrocie do zdrowia pracowałem mentalnie nad sobą z psychologiem sportowym, aby dojść w stu procentach pod każdym względem.

Spędziłeś mimo wszystko ponad dwa lata na Słowacji. Myślisz, że wystarczająco wycisnąłeś z tego okresu?

Czas spędzony na Słowacji to był dla mnie ogrom doświadczeń. Oczywiście ze względu na chęć utrzymania klubu w ekstraklasie, a potem powrotu do niej jako młody zawodnik nie dostawałem dużo szans na grę. Potem ta długa rekonwalescencja. Po wszystkim myślę, że dzięki temu czasowi na Słowacji nie miałem większego problemu z aklimatyzacją na Słowenii. Wszystkie rzeczy, które się przytrafiły, zahartowały mnie i myślę, że jestem w odpowiednim miejscu.

Nie sposób uniknąć tematu Kuby Kiwiora, Twojego wieloletniego kolegi. Rzeczywiście na boisku był kilka poziomów wyżej od reszty? Spodziewałeś się po nim takiego wystrzału?

Kuba zawsze pokazywał wysoki poziom na boisku i był wyróżniającym się zawodnikiem. W piłce często się dzieją rzeczy szybkie i niespodziewane, dlatego nie dziwi mnie fakt, że trafił do Arsenalu. Trzymam za niego kciuki.

Najlepszy piłkarz i najlepszy trener, z którymi miałeś styczność?

Myślę, że piłkarz to Marek Hamsik, z którym trenowałem parę tygodni w Podbrezovej, kiedy miał przerwę w rozgrywkach chińskich. Cały parking przy obiekcie był zapełniony fanami i mediami. Od razu było widać, że jest obecnie największą słowacką gwiazdą. Świetna technika, znakomita i prawa, i lewa noga. Wszystko to, co powinien posiadać wszechstronny pomocnik. W szatni wobec każdego był otwarty.

Natomiast co do trenerów to Martin Poljovka, z którym miałem okazję tam pracować, oraz Robert Pevnik [trener NK Aluminij – przyp. red.], zdecydowanie. Obu trenerom dużo zawdzięczam i czuję, że odegrali ważną rolę w mojej przygodzie z piłką. Są znakomitymi szkoleniowcami i byłymi piłkarzami – może dlatego tak dobrze czują szatnię. Oprócz tego są ludźmi, z którymi poza boiskiem można porozmawiać o wszystkim.

NK Aluminij

Czym lubisz się tu zajmować poza piłką? Kidricevo to niewielka wieś, nieopodal miasta Ptuj, trochę dalej jest Maribor. Jak wygląda Twój typowy dzień?

Kidricevo jest znane przede wszystkim z piłki. Natomiast Ptuj, gdzie mieszkam, to najstarsze miasto Słowenii. Aktualne dni wyglądają tak, że spotykamy się wszyscy na śniadania o 7:30, potem mamy pierwszy trening, po treningu obiad, dwie godziny przerwy, kolejny trening, wspólna kolacja i około godziny 17-18 jestem w domu.

W wolnym czasie lubię podróżować i chodzić na siłownię. Jest tu dużo ciekawych miejsc, 40 minut jazdy do Graz, godzina do Lublany, godzina do Zagrzebia, dwie godziny nad morze czy dwie godziny do włoskiego Triestu, więc kiedy dostajemy trochę wolnego, staram się odwiedzać te miejsca. Oprócz tego studiuję online na kierunku zarządzanie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze