Czy Sevilla powróci do złotych czasów w Lidze Europy?


Po imponujących sukcesach i erze Unaia Emery'ego, przebudowana Sevilla Julena Lopeteguiego staje przed misją nawiązania do złotej historii klubu

28 listopada 2019 Czy Sevilla powróci do złotych czasów w Lidze Europy?
gistjunction.com

Sevilla w ostatnich latach była odpowiednikiem Realu Madryt w Lidze Europy. Wygrywając te rozgrywki trzykrotnie z rzędu i pięciokrotnie w ciągu dekady, Andaluzyjczycy zapisali się w historii europejskiego futbolu. Teraz podopieczni Julena Lopeteguiego będą chcieli nawiązać do złotych czasów w historii swojego klubu.


Udostępnij na Udostępnij na

Choć tamte wielkie sukcesy Sevilla osiągała dość niedawno, bo ostatnio w sezonach 2013/2014, 2014/2015 i 2015/2016, to dzisiaj mówimy o zupełnie innym zespole. Od tamtego pamiętnego triumfu nad Liverpoolem w 2016 roku w drużynie ostał się jedynie Ever Banega. Latem w klubie z Estadio Ramos Sanchez Pizjuan doszło do prawdziwej rewolucji, stąd też ich możliwości w europejskich pucharach pozostają zagadką. Jednak jak to zwykle w wielkich klubach bywa, dzisiejsi zawodnicy mają z kogo czerpać przykład.

Wielka era Unaia Emery’ego

Ciekawostką jest to, że Sevilla teoretycznie nie powinna brać udziału w rozgrywkach Ligi Europy 2013/2014. W sezonie poprzedzającym Andaluzyjczycy zajęli dopiero 9. miejsce w lidze, ale skorzystali z kłopotów Malagi oraz Rayo. Pierwsi zostali wykluczeni z powodu przekroczenia zasad FFP, a drudzy z powodu problemów finansowych. Ostatecznie Sevilla wygrała tamten turniej, pokonując w finale Benfikę po rzutach karnych i od tego zaczęła się ich wielka przygoda w Lidze Europy.

To właśnie perfekcyjnie bite rzuty karne były jedną z głównych przyczyn sukcesu. Wszakże Sevilla wygrała wszystkie trzy serie jedenastek na przestrzeni trzech sezonów, dwukrotnie przeciwko hiszpańskim przeciwnikom – Betisowi i Bilbao. Sevilla po kolei eliminowała następnych rywali, a w finałach przyszło jej się mierzyć także z Dnipro Dnipropetrovsk oraz Liverpoolem Juergena Kloppa.

To, co było ich wielką zaletą, to umiejętność zastępowania kluczowych zawodników. Z oczywistych względów, wyróżniający się zawodnicy Sevilli często byli podkradani przez rywali. I tak, z klubu odchodzili Aleix Vidal, Adriano czy Ivan Rakitić, ale dziurę po ich odejściu Sevilla zawsze potrafiła błyskawicznie załatać. Raz był to niesamowity duet Bacca – Gameiro, później Sevilla korzystała na znakomitej dyspozycji Grzegorza Krychowiaka.

Sevilla kroczyła po Europie nieposkromiona, ale tak dobrze nie było już na ich ojczystej ziemi. W sezonie 2015/2016 nie wygrali ani jednego wyjazdowego meczu w La Liga, jako jedyni w całej stawce. Andaluzyjczycy widocznie wzorowali się wówczas na Realu Madryt, który także nie przekładał dobrej formy z pucharów na ligowe zmagania. Czasem jednak tak bywa, że dana drużyna w Europie nabywa zupełnie nowych, ukrytych pokładów energii.

Sevilla rozczarowuje na czeskiej ziemi

Po wielkich sukcesach w Lidze Europy, Sevilla wreszcie przerzuciła się na te poważniejsze rozgrywki – Ligę Mistrzów. Tam poradzili sobie całkiem nieźle. Dwukrotnie awansowali ze swoich grup, by potem najpierw odpaść w 1/8 finału przeciwko rewelacyjnemu Leicester City, a rok później dojść aż do ćwierćfinału. Pamiętamy ich słynny dwumecz z Manchesterem United i zwycięstwo na Old Trafford przeciwko drużynie Jose Mourinho. Później jednak przyszło im się mierzyć z Bayernem Monachium, który okazał się już zbyt mocnym przeciwnikiem i Sevilla pożegnała się z marzeniami o finale.

W sezonie 2018/2019 Andaluzyjczycy powrócili do swoich ukochanych rozgrywek, ale już z dużo mniejszymi sukcesami. Najpierw dość łatwo rozprawili się z fazą grupową składającą się z Krasnodaru, Standardu Liege oraz Akhisarsporu. Póżniej w 1/8 finału udało im się wyeliminować Lazio, wygrywając oba spotkania z Rzymianami. Ich droga zatrzymała się wtedy dość zaskakująco, bo na rewelacji tegorocznej edycji Ligi Mistrzów – Slavii Praga.

Wtedy też chyba Hiszpanie nieco zlekceważyli naszych zachodnich sąsiadów. Remis 2:2 na Sanchez Pizjuan znacznie skomplikował im sprawę awansu, więc w Pradze musieli iść na całość. I poszli, a cały mecz oglądało się znakomicie. Po 90 minutach było znowu 2:2, więc potrzeba była dogrywka, gdzie Czechom udało się zdobyć jeszcze dwa gole. Sevilla przegrała wtedy sensacyjnie 3:4 i odpadła z turnieju, a marzenia o ponownym podniesieniu Pucharu Ligi Europy trzeba było odłożyć na kolejny rok.

Dobry start Lopeteguiego

Mimo szalonego okna transferowego i zakupu kilkunastu zawodników, Sevilla radzi sobie w tym sezonie nadspodziewanie dobrze. W La Liga znajdują się zaledwie punkt za Barceloną i Realem Madryt, a w Lidze Europy pewnie przewodzą swojej grupie. Wygrali wszystkie z dotychczasowych czterech spotkań z bilansem 12:2 i mają już pewny awans do fazy pucharowej. Warto dodać, że 12 strzelonych goli to na razie najlepszy wynik spośród wszystkich ekip tej edycji.

To, co na pewno pomaga Lopeteguiemu, to możliwość skorzystania z bardzo szerokiej kadry. Dla porównania, hiszpański menedżer w ostatnim meczu ligowym z Valladolid postawił na kompletnie różną jedenastkę zawodników niż w wygranym spotkaniu Ligi Europy przeciwko Dudelange. Głównym beneficjentem tych zmian jest na razie Munir, który przewodzi klasyfikacji strzelców LE z pięcioma bramkami na koncie.

Andaluzyjczykom pozostaje dograć jedynie spotkania z Karabachem u siebie i APOEL-em na wyjeździe. Wydaje się, że tutaj trener tym bardziej skorzysta z absolutnie rezerwowego ustawienia swojej drużyny.

Czy Sevilla ma szanse na finał?

Największą przeszkodą dla drużyny Lopeteguiego w osiągnięciu celu może być ona sama. Trudno dziś bowiem ocenić realne szanse tego zespołu na coś więcej. Drużyna po takiej przebudowie z pewnością potrzebuje większej ilości czasu, by móc sprostać najpoważniejszym rywalom. Bo o ile Sevilla punktuje dobrze przeciwko zespołom teoretycznie słabszym, to jeszcze ma problemy z wygrywaniem tych trudniejszych spotkań. Tu warto wspomnieć starcia z Barceloną i Realem, które oba Sevilla przegrała i to w słabym stylu.

Jeśli w kimś można upatrywać największej nadziei Andaluzyjczyków, to tym herosem będzie Ever Banega. Argentyńczyk znajduje się w tym sezonie w doskonałej formie i z przyjemnością patrzy się na jego kontrolowanie gry. Banega to także ostatni przedstawiciel złotej drużyny Sevilli, więc on powinien zarazić swoich kolegów piękną wizją wznoszonego pucharu na stadionie w Gdańsku. W końcu już raz przeżył taką chwilę w naszym kraju (2015 rok i finał na Narodowym w Warszawie).

Wydaje się wszakże, że w tej edycji Ligi Europy nie ma aż tylu klasowych zespołów, które ewentualnie mogłyby przeszkodzić Hiszpanom w końcowym sukcesie. Na papierze takimi przeciwnikami mogą się okazać Arsenal, Manchester United, czy któraś z drużyn wędrujących z Ligi Mistrzów (Salzburg?). Jak już jednak wspomnieliśmy, to właśnie ta szeroka kadra Sevilli może okazać się kluczowa w łączeniu napiętego kalendarza pucharowo-ligowego.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze