Na MŚ U-20 w Kanadzie był wiodącą postacią polskiej kadry. Po tym turnieju jednak słuch ponownie o nim zaginął. Teraz Tomasz Cywka powraca i opowiada nam o swojej przyszłości
Co pan czuł, gdy reprezentacja przegrywała do przerwy z Kazachstanem?
Nawet przez chwilę nie przestałem wierzyć, że się podniesiemy. Jesteśmy zdecydowanie lepszym zespołem od Kazachstanu i to udowodniliśmy po przerwie.
Ale scenariusza z trzema bramkami Smolarka w 10 minut chyba pan nie przewidział?
Oj tego na pewno nie przewidziałem. Jak widać przejście do Racingu Santander dało Ebiemu dużo i teraz to procentuje w reprezentacji.
Na dość udanych dla nas MŚ w Kanadzie grał pan w kadrze pierwsze skrzypce. Czy w przypadku awansu Polaków do Mistrzostw Europy widzi Pan dla siebie miejsce w kadrze na ten czempionat?
Chyba jeszcze za wcześnie, aby o tym mówić, ale wszystko zależy ode mnie. Od tego w jakiej będę dyspozycji i czy będę grał w swoim klubie.
I tu zmierzamy do następnego pytania. Jaka jest właściwie sytuacja Tomka Cywki w Wigan?
Jak wszyscy wiemy, nie gram w pierwszym składzie, na ogół występuje w rezerwach mojego klubu, ale codziennie ciężko trenuję.
Nie widzi pan szans na regularne występy w pierwszym składzie Wigan? Myśli pan np. o wypożyczeniu?
Oczywiście, że widzę swoją szansę i codziennie o nią walczę. Na razie spokojnie trenuje i nie mam wątpliwości, że mój czas w Wigan w końcu nadejdzie. Ostatnio była na rzeczy sprawa mojego wypożyczenia do innego klubu, abym nabrał doświadczenia i meczowego rytmu, ale jak na razie nie mogę podać więcej szczegółów.
Rozważa pan powrót do Polski? Tak jak uczynił to Błażej Augustyn?
Nie, zdecydowanie nie. Na razie nie zamierzam wracać do Polski. Dlaczego?
Różnica pomiędzy reżimem treningowym jest aż tak kolosalna?
Według mnie tak, treningi są o wiele bardziej intensywne, różnorodne i oczywiście spory wpływ ma także codzienne obcowanie z gwiazdami Premiership.
Rezerwy Wigan poradziły by sobie w naszej Ekstraklasie? Nie możemy zapominać o tym, że zawsze w rezerwach gra 5-6 zawodników z pierwszego składu, którzy nie załapali się na ligowy mecz. Ale wydaje mi się, że dalibyśmy radę.
Śledzi pan wyniki naszej ligi? Jak w ogóle ocenia jej poziom?
Śledzę wyniki na bieżąco i myślę, że poziom podnosi się z roku na rok. Mam tu w Wigan polską telewizję, więc oglądam mecze każdego tygodnia. Szczególnie teraz, gdy wielu moich znajomych przebiło się do pierwszych składów w swoich klubach.
Jak Pan uważa, czy z obecnymi umiejętnościami wygryzłby pan ze składu np. Radosława Sobolewskiego czy Piotra Gizę?
Nie chcę mówić o takich sprawach. Przez ten okres spędzony w Anglii bardzo rozwinąłem się piłkarsko, jednak jeżeli chodzi o wygryzienie kogokolwiek ze składu, to bardziej zależy mi na Dannym Landzaacie czy Michaelu Brownie w Wigan.
Z którymi zawodnikami ma Pan najlepszy kontakt?
Emil Heskey, Paul Scharner, czy właśnie Danny Landzaat.
Atmosfera w szatni jest dobra?
Wigan utrzymuje solidną pozycję w lidze. Czym różni się Chris Hutchgins od byłego managera zespołu – Paula Jewella?
Każdy zawodnik, czy to były, czy obecny powtarza, że atmosfera w szatni jest naprawdę wyjątkowa i przyjacielska. Pod okiem Hutchingsa mamy więcej luzu, zarówno na boisku jak i poza nim. Gramy też więcej piłką, niż miało to miejsce za czasów Paula Jewella.
Utrzymuje pan kontakt z rodakami z Wielkiej Brytanii?
Z Jarkiem Fojutem i Przemkiem Kaźmierczakiem często się kontaktuje. Tu w Wigan jest ze mną Tomek Kupisz, z którym często się widzę na treningach. Razem gramy w kręgle, bilard, czasem chodzimy do kina.
A przy okazji spotkań z Manchesterem bądź Arsenalem zamienia pan kilka słów z Kuszczakiem bądź Fabiańskim?
Z Tomkiem Kuszczakiem rozmawiałem po meczu zarówno u nas, jak i na Old Trafford. Z Fabiańskim jeszcze nie miałem sposobności.
Pańska wymarzona liga?
Primera Division. Ze względu na styl, technikę zawodników i wielki luz w ich grze.