Cudze chwalicie – swego nie znacie


Miniona kolejka Orange Ekstraklasy była z pewnością jedną z lepszych w tym sezonie. Wiele bramek, ani jednego podziału punktów, nieoczekiwane wyniki i kilka spotkań na bardzo wysokim poziomie. To wszystko, co działo się w miniony piątek i sobotę dobitnie pokazuje, że potrafimy stworzyć widowiska i emocjonujące mecze nie na gorszym poziomie, niż najlepszych ligach europejskich.


Udostępnij na Udostępnij na

Ktoś zapewne powie, że przesadzam. Może faktycznie trochę ponosi mnie fantazja, jednak patrząc na mecze Korony z GKS-em czy też Lecha z Legią, można tylko przyklasnąć za zadowolenia. Czysto piłkarsko nie brakowało dużo do boisk włoskich czy też francuskich. Brakowało tylko efektów wizualnych, takich jak piękne, duże stadiony i zadbane na każdym centymetrze murawy.

Jeśli jesteśmy już przy kibicach, to warto i wręcz trzeba powiedzieć tutaj o zachowaniu kibiców Lecha Poznań oraz… krakowskiej Wisły. Ci pierwsi pojawili się w liczbie ponad 26 tysięcy! na meczu „Kolejorza” z Legią. Dla Lecha był to mecz nie tylko prestiżowy, ale ewentualne zwycięstwo pozwalało realnie myśleć o zajęciu trzeciego miejsca w lidze, które jest premiowane grą w przyszłym sezonie w Pucharze Intertoto. Dzięki bramkom Zająca oraz Zakrzewskiego gospodarze po dobrym meczu pokonali rywali z Warszawy 3:1. Honorowe trafienie dla piłkarzy Jacka Zielińskiego zaliczył Włodarczyk, który w tym meczu trafił również piłką w słupek. Szczęścia zabrakło również Radoviciowi, który jeszcze w pierwszej połowie popisał się pięknym uderzeniem, tyle tylko, że piłka odbiła się od poprzeczki i pozostała na placu gry. Piękny i głośny doping w Poznaniu w połączeniu z fantastyczną oprawą pokazały, że Poznań jest już praktycznie gotowy na organizację Mistrzostw Europy w 2012 roku. Pod względem kibiców również duży „+” można postawić przy Krakowie, gdzie pomimo fatalnej postawy piłkarzy i dotkliwej porażce z Groclinem (0:4) na trybunach przez całe 90 minut prowadzony był wspaniały doping. Szkoda, że tak gorąco dopingujący fani są skazani na oglądanie upadku wicemistrzów kraju. Wisła tak nisko w tabeli nie była od… 1997 roku. Panie Cupiał – czas na podjęcie męskiej decyzji, co począć dalej?

Piękne piłkarskie widowisko zobaczyli kibice w Kielcach, gdzie Korona pokonała lidera z Bełchatowa pozostawiając sobie jeszcze szansę na zajęcie trzeciego miejsca w lidze. W ostatnich 7 spotkaniach Korona zdobyła tylko jedną bramkę, dlatego aż 5 goli strzelonych przeciwko BOT-owi można uznać za cudowne przebudzenie skuteczności, którego w racjonalny sposób wytłumaczyć się nie da. Z pewnością taki dorobek bramkowy nie byłby możliwy bez „pomocy” obrońców gości, a szczególnie Pawła Magdonia, który wydaje się być zupełnie nietrafionym transferem Oresta Lenczyka. Zupełnie inaczej niż Carlos Costly, który na swoje konto może dopisać kolejne trafienie na polskich boiskach. Z trybun poczynaniom zawodników przyglądam się „Don Leo”, w związku z czym potwierdzić stosowność powołania musiał potwierdzić Ujek, który do siatki rywali trafił dwukrotnie.

Potknięcia lidera nie wykorzystało Zagłębie, które sensacyjnie uległo Górnikowi Łęczna. O końcowym wyniku zaważyło pierwsze 20 minut, w których gospodarze zdołali zdobyć dwa gole, po czym zdecydowanie ograniczali się do murowania własnej bramki, wyprowadzając nieliczne, jednak groźne kontrataki. Jedyną bramkę dla „Miedziowych” strzelił Łukasz Piszczek, jednak młody napastnik wypożyczony z Herthy Berlin nie miał tego dnia szczęścia – albo na przeszkodzie stawało mu obramowanie bramki, albo notujący całkiem niezły występ Piotr Leciejewski. Jedynym „szczęściem w nieszczęściu” jest fakt, że Zagłębie przy porażce Legii zapewniło sobie już występ przynajmniej w Pucharze UEFA.

Na górze pasjonująca walka o tytuł mistrzowski oraz o miejsce premiowane grą w Pucharze Intertoto, a na dole… równie ciekawa walka o utrzymanie. W środku tygodnia zaległy mecz rozegrały drużyny Wisły Płock i Górnika Łęczna. To arcyważne spotkanie wygrali goście, którzy tym samym pewni są już spadku do… III ligi. Pewne jest już również to, że w tym sezonie z Ekstraklasą pożegnają się aż 4 zespoły. Do zdegradowanych Arki i Górnika Łęczna dołączy najprawdopodobniej Pogoń Szczecin, która pomimo kilu, aby nie powiedzieć kilkunastu dogodnych sytuacji nie potrafiła strzelić choćby jednej bramki Cracovii, z którą ostatecznie przegrała i zajmuje z dorobkiem zaledwie 16 punktów ostatnie miejsce w lidze. Cztery oczka przed zespołem ze Szczecina jest Wisła Płock, która po zwycięstwie z ŁKS-em ma tylko punkt straty do trzeciego od końca Górnika Zabrze, z którym zmierzy się w najbliższej ligowej kolejce. Obok spotkań BOT-u z Wisłą Kraków i Odry z Legią, będzie to z pewnością najciekawszy mecz następnej serii gier. . To właśnie między tymi dwoma drużynami rozstrzygnie się to, kto w następnym sezonie pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. O jeden malutki punkcik bliżej tego celu jest Górnik Zabrze, jednak patrząc na styl, w jakim ostatnio rozgrywa swoje spotkania można śmiało stwierdzić, że faworytem w walce o 14 miejsce w lidze jest jednak płocka Wisła. Wszystko spekulacje rozwieje jednak boisko, które już nie jeden raz pokazało, że rządzi się swoimi prawami.

Okiem statystyka

W Orange Ekstraklasie rozegrano do tej pory 223 spotkania (101 zwycięstw gospodarzy, 56 zwycięstw gości i 66 remisów), strzelono w nich 577 goli (339 gospodarze, 238 goście) co daje średnią 2,59 bramki na mecz. Wykonywano również 45 rzutów karnych, z czego dziewięć nie zostało wykorzystanych (Jacek Dembiński, Maciej Iwański, Łukasz Garguła, Andrzej Szczypkowski, Michał Chałbiński, Paweł Sasin, Piotr Włodarczyk oraz Marcin Bojarski – dwa). Sędziowie zdecydowali się pokazać 945 żółtych kartek (najwięcej Jacek Granat – 77) oraz 41 czerwonych (najwięcej Marek Mikołajewski – 6).

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze