Cracovia pojechała walczyć o zwycięstwo do Bytomia i choć wydawało się, że będzie musiała obejść się smakiem, zdobyła zwycięskiego gola w końcówce meczu.
Spotkanie doskonale rozpoczęło się dla przyjezdnych. Już w 7. minucie, po ręce Kamila Kotrysa, sędzia podyktował rzut karny. Pewnym egzekutorem „jedenastki” okazał się Radosław Matusiak. Nie minął kwadrans, a ten sam piłkarz ponownie miał szansę na strzelenie gola z rzutu karnego. Skaba faulował Ślusarskiego i arbiter znów wskazał na punkt oddalony od bramki o 11 metrów. Do piłki podszedł Matusiak i… strzelił prosto w Skabę. Piłka odbiła się wprost pod nogi snajpera Cracovii, a ten tylko sobie znanym sposobem nie skierował jej do siatki.
Polonia wyrównała w 43. minucie. Strzelcem gola był Szymon Sawala. Gracz gospodarzy otrzymał piłkę w polu karnym i nie pozostało mu nic innego, jak tylko pokonać Merdę. Na przerwę obie ekipy schodziły więc z wynikiem 1:1.
W drugiej połowie więcej ochoty do gry wykazywali gospodarze. Swoje szanse mieli Podstawek i Bażik. Dobrze centrowali Radzewicz i Barcik, ale do ich dośrodkowań pechowo nie doszedł żaden z graczy Polonii. Niewykorzystane sytuacje się mszczą. Brutalnie przekonali się o tym piłkarze Jurija Szatałowa w 89. minucie. Wtedy to Ślusarski wykorzystał podanie wprowadzonego kilkanaście minut wcześniej Derbicha i skierował piłkę do siatki. Ten gol podciął bytomianom skrzydła, ale jeśli nie wykorzystuje się pięciu znakomitych okazji do objęcia prowadzenia, to nie można marzyć o korzystnym wyniku.
Do końca meczu żadna z drużyn nie zdołała strzelić gola i pojedynek zakończył wygraną gości.