Tak jest co roku. Juventus Turyn wymienia się w gronie faworytów do triumfu w Lidze Mistrzów. Niestety, ale zawsze czegoś brakuje. Raz jest to szczęście, jak rok temu, a raz po prostu umiejętności piłkarskie, tak jak to miało miejsce w Berlinie czy w Cardiff. Wielu kibiców Juventusu wykreśliło już swoich ulubieńców z grona możliwych triumfatorów Ligi Mistrzów w tym sezonie.
Według wielu ekspertów Juventus przyjechał na Wanda Metropolitano do Madrytu, będąc w świetnej dyspozycji. W lidze wygrywał ostatnie mecze z Saussuolo i Frosinone 3:0. Tylko raz przydarzyła mu się jednorazowa wpadka w pucharze z Atalantą. Wówczas przegrał 0:3. Massimiliano Allegri powiedział po tym spotkaniu, że „przecież nie da się wszystkiego wygrywać”.
Dziś już wiemy, że Atletico było nieco cierpliwsze. To Hiszpanie potrafili wyczekać błędów „Starej Damy”, które kosztowały mistrzów Włoch straty dwóch goli. Eksperci są zgodni co do tego, że od początku spotkania Allegri poniekąd chciał utrudnić sobie życie. Mianowicie na ławce rezerwowych przesiadywał Joao Cancelo. Piłkarz doskonale znany Polakom po meczu Polska – Portugalia w Chorzowie.
Może to i dobrze, że się wykartkował na rewanż Alex Sandro, bo Allegremu nie przyjdzie już do głowy zostawiać Cancelo na ławce. Max jest piąty rok w Juve i nie wiem, czy nie był to jego największy taktyczny błąd w całym tym czasie.
— Przemek Langier (@plangier) February 20, 2019
Powtórka z rozrywki?
Cztery lata temu finał z Barceloną w Berlinie. Dwa lata temu finał z Realem Madryt w Cardiff. Rok temu odpadnięcie w ćwierćfinale z wcześniejszymi triumfatorami rozgrywek. Juventus przynajmniej od kilku lat wymieniany jest w gronie faworytów do wygrania Ligi Mistrzów. Niestety ciągle czegoś brakuje.
Wczorajsza porażka z Atletico wcale nie musi oznaczać jeszcze odpadnięcia z rozgrywek, choć dwubramkowa strata na stadionie rywala może być opłakana w skutkach. Warto dodać, że podopieczni Diego Simeone preferują defensywny styl gry, tak jak wczoraj, co jakiś czas wyczekując kontry. Odrobić więc stratę będzie bardzo trudno.
Wszyscy od Pirlo, Capello po Del Piero podkreślają, że Szczęsny najpewniejszy w drużynie i jedyny chyba, który nie może mieć do siebie pretensji.
— Mateusz Święcicki (@matiswiecicki) February 20, 2019
Szerokim echem po spotkaniu odbiła się solidna postawa polskiego golkipera w barwach Juventusu. Wojciech Szczęsny był przez wielu uważany za najlepszego piłkarza w barwach mistrzów Włoch. Gdyby nie on, prowadzenie Atletico wynosiłoby przynajmniej dwa gole więcej. Tutaj trzeba również pochwalić bramkarza drużyny z Madrytu – Jana Oblaka, który też miał swój udział w ostatecznym rezultacie.
Miało być tak pięknie
Juventus był faworytem do wygrania Ligi Mistrzów w tej kampanii z jeszcze jednego powodu. Przed sezonem pozyskał piłkarza, który ostatnio ma patent do zwycięstwa w prestiżowych rozgrywkach. Mowa oczywiście o Cristiano Ronaldo, który na swoim koncie posiada aż pięć triumfów w Lidze Mistrzów. To on miał w dużej mierze pomóc Juventusowi.
– Nie spodziewałem się, że Cristiano da nam aż tak dużo. Wiedzieliśmy, że kupujemy jednego z najlepszych zawodników na świecie, ale okazało się, że to też wspaniały człowiek. Ronaldo zmienił mentalność naszego klubu. Dzięki niemu piłkarze czują się znacznie pewniejsi siebie. To był doskonały transfer! – mówił zadowolony z zakupu Portugalczyka wiceprezydent Juventusu, Pavel Nedved.
Cristiano również nie narzeka na pracę w szeregach „Starej Damy” – To najwspanialsza drużyna, w jakiej grałem. Tutaj tworzymy prawdziwy zespół. W innych miejscach niektórzy czuli się ważniejsi niż klub – przekonywał na początku grudnia jeden z najlepszych piłkarzy na świecie.
Niestety wczorajsze spotkanie nie ułożyło się dla portugalskiego wirtuoza tak, jakby tego oczekiwał. Miał przebłyski, chociażby fenomenalny strzał z rzutu wolnego na początku meczu. Niestety dla niego lepszy okazał się w bramce Jan Oblak, który z wielkim trudem, ale jednak, zdołał sparować strzał.
Po nieudanym meczu na Wanda Metropolitano Cristiano ewidentnie nie wytrzymał ciśnienia i w mixed zonie wylał swoje żale. Podkreślił wymownym gestem, że „ja wygrałem pięć razy Ligę Mistrzów, a Atletico zero”. Zresztą sami zobaczcie, jak to wyglądało.
Cristiano Ronaldo przechodząc przez strefę mieszaną na Wanda Metropolitano: „[Mam] 5 Lig Mistrzów, Atlético – zero”. [via SER] pic.twitter.com/TVYj1PCByR
— Jakub Kręcidło (@J_Krecidlo) February 20, 2019
Fani calcio załamani
Z pewnością fani ligi włoskiej chcieliby, aby jej przedstawiciel w końcu mógł triumfować w Lidze Mistrzów. Ostatnią drużyną, której udała się ta sztuka, był szkolony pod wodzą Jose Mourinho Inter Mediolan. Miało to miejsce aż dziewięć lat temu. To wtedy, 22 maja 2010 roku, „Nerazzurri”, pokonując Bayern Monachium, sięgnęli po potrójną koronę, zdobywając wcześniej po drodze mistrzostwo Włoch oraz Puchar.
Niestety od tamtej pory drużyny z Italii znajdują się w wyraźnym marazmie. Przedstawicielami Serie A regularnie walczącymi o Ligę Mistrzów są obecnie Juventus oraz Roma. W zeszłym sezonie rzymianie niespodziewanie awansowali do półfinału i byli o krok od wyeliminowania Liverpoolu, który ostatecznie poległ później z Realem Madryt.
W tym sezonie ponownie to Roma może zajść dalej niż Juventus. Rzymianie pokonali u siebie w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów FC Porto 2:1.
Jak wiadomo, „Juve” jest w znacznie gorszym położeniu. Jednakże w futbolu nie ma rzeczy niemożliwych i tak jak chociażby Manchester United, który jest w bardzo podobnej sytuacji, może jeszcze wszystkich zaskoczyć. Czy Juventus obudzi się i awansuje? Przekonamy się już 12 marca.