Chicago Fire powróciło na zwycięski szlak. W sobotę w obecności 14 tysięcy widzów na stadionie Toyota Park pokonało Colorado Rapids 2:1 i zajęło fotel wicelidera Konferencji Wschodniej. Tomasz Frankowski asystował przy jednej z bramek.
Tydzień temu Chicago przegrało u siebie z Kansas City Wizards. Prawdziwych – jak przystało na Czarordzieja – cudów w bramce dokonywał weteran MLS Kevin Hartman, bo żaden z 19 strzałów nie trafił do jego bramki. W sobotę niemoc napastników „Strażaków” trwała: oddali tuzin strzałów z czego połowę wybronił Bouna Coundoul, ale na całe szczęście wyręczył ich pomocnik John Thorrington. 29-latek z RPA po raz pierwszy trafił w 53min dobijając zablokowany strzał Tomasza Frankowskiego. Drugiego gola dołożył pół godziny później po akcji Frankowskiego i centrze Justina Mappa. Była to pierwsza asysta Polaka w tym sezonie. Nasz rodak był bardzo aktywny, czterokrotnie próbował pokonać golkipera Rapids. W 85 minucie na boisku zastąpił go Calen Carr, a minutę później Tom McManus zdobył honorowego gola dla Rapids.
Po meczu trener Chicago chwalił strzelca obu bramek, ale był również zadowolony z gry napastników, którzy „byli ruchliwi i stwarzali sobie okazje. Najważniejsze jest jednak zwycięstwo.” – powiedział Denis Hamlett.
Chicago poprawiło swój bilans do 3-1-1 i ma dwa punkty straty do prowadzących w Konferencji Wschodniej Columbus Crew. W następnym tygodniu „Strażacy” jadą do New England na mecz z Revolution, których pokonali u siebie 4:0 w drugiej kolejce (Frankowski strzelił wtedy dwa gole już w pierwszej połowie).