Chelsea i Kepa Arrizabalaga, czyli związek bez przyszłości


Chelsea przegrała w niedzielę na własnych obiekcie z Liverpoolem, a Kepa Arrizabalaga dorzucił do wyniku kolejną cegiełkę od siebie. Jak potoczą się jego dalsze losy?

23 września 2020 Chelsea i Kepa Arrizabalaga, czyli związek bez przyszłości
footballtransfertavern.com

Sezon w Anglii nie zaczął się jeszcze na dobre, a już pewien temat wraca jak bumerang. Kepa Arrizabalaga znowu popełniła błędy, ale nikogo to chyba nie dziwi. Wprawdzie nic dwa razy się nie zdarza, ale to powiedzenie nie pasuje w tej sytuacji ani trochę. Po co Chelsea kolejne transfery do ofensywy, jeśli na bramce stoi facet, który wpuszcza ponad połowę oddanych strzałów w jego kierunku?


Udostępnij na Udostępnij na

Nie wiem, jak Frank Lampard i fani Chelsea znoszą kolejne wpadki swojego bramkarza. Anglik ma plan na zespół, widać, że chce iść ciągle do przodu, ale cały proces hamuje Kepa. Wszystkie słowa w jego kierunku zostały powiedziane, a mimo to wydaje się, że to ciągle za mało. Nieudany romans Chelsea ze swoim „jedynką” w bramce trwa nadal. Dla kibiców „The Blues” mam jedną radę – zróbcie sobie duży kubek melisy przed każdym meczem.

Kepa Arrizabalaga – najdroższy bramkarz, ale nie najlepszy

Kiedy Chelsea w swoich szeregach miała Thibauta Courtois, mogła być spokojna o sytuację w bramce. Tam był zawsze spokój. Rzeczą oczywistą jest fakt, że również Belgowi zdarzały się gorsze momenty, ale mówimy tu ogólnie. Dlatego jego odejście z drużyny wywołało tak duży strach wśród fanów. Pozycja bramkarza nie jest bowiem najłatwiejszą do obsadzenia. Topowi bramkarze na świecie są bardzo drodzy, ale to właśnie oni gwarantują przeważnie adekwatną jakość w stosunku do ambicji najlepszych klubów. Nie można oczekiwać, że młody i nieograny golkiper stanie się od razu odpowiednikiem jeden do jednego jego poprzednika. To tak nie działa, a jeśli ktoś tak myśli, to albo nie zna się na piłce, albo jest niespełna rozumu.

Na Stamford Bridge za Courtiois pojawił się Kepa Arrizabalaga. Jego transfer wydawał się przede wszystkim dobrym ruchem pod względem sportowym. W Hiszpanii wyrobił sobie bardzo dobrą markę. Jednak to niejedyny aspekt, pod którego kątem oceniamy, czy dany zakup jest udany bądź nie. Drugim bardzo ważnym aspektem jest przecież kwota, jaką płaci się za zawodnika, a ta była w tym przypadku bardzo duża.

„The Blues” za swojego nowego bramkarza zapłacili latem 2018 roku 80 milionów euro, czym pobii rekord w rankingu najwyższej kwoty wydanej za golkipera. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby Kepa faktycznie grał o kilka razy lepiej choćby od Alissona, który tego samego okienka przeniósł się do Liverpoolu. Jak za gościa, który do tego momentu spisywał się bardzo solidnie, ale wciąż występował tylko w Athleticu Bilbao, było to bardzo duże ryzyko, ale Chelsea w tamtym momencie musiała je podjąć. Dużego wyboru nie było, a mimo wszystko Hiszpan wydawał się idealnym kandydatem do nowego projektu Maurizio Sarriego.

Kepa Arrizabalaga i Maurizio Sarri, czyli początek problemów

Tak na dobrą sprawę całą lawinę wywołała sytuacja w finale Carabao Cup. 24 lutego Chelsea rozgrywała swój pierwszy finał pod wodzą Maurizio Sarriego. W dogrywce włoski szkoleniowiec postanowił zmienić Kepę na Willy’ego Caballero z myślą o zbliżających się rzutach karnych. Hiszpan jednak postanowił pozostać na boisku i nie posłuchał swojego trenera, czym wyprowadził go z równowagi. Został tym samym antybohaterem całego finału, gdyż nie zdołał wybronić wystarczającej liczby rzutów karnych. Wraz z pudłami swoich kolegów znacząco przyczynił się do przegranej z Manchesterem City.

Tak naprawdę od tamtego momentu Kepa znacząco zaczął obniżać loty. Najsłabszy jego okres przypadł jednak dopiero w ubiegłym sezonie, kiedy to znacząco wyróżniał się na tle pozostałych bramkarzy w lidze, ale nie w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Przede wszystkim w większości przypadków strzały lecące prosto w niego kończyły się bramką dla przeciwników. Do tego popełniał bardzo dużą liczbę indywidualnych błędów, które prowadziły bezpośrednio do utraty bramki.

Żeby nie być gołosłownym, w tym miejscu warto przytoczyć kilka ciekawych statystyk z poprzedniego sezonu. Zacznijmy od tego, że Kepa tracił średnio na mecz 1,42 bramki na mecz (13. w tym rankingu w całej lidze), tyle samo co choćby Mathew Ryan z Brighton. Do tego znalazł się na 21. miejscu w całej stawce bramkarzy na Wyspach w kwestii obronionych strzałów. W ciągu całego sezonu odnotował takich tylko 55. Również kolorowo nie było, jeśli spojrzymy na liczbę czystych kont. Zaledwie osiem takowych, co w porównaniu choćby z dziewiątym Benem Fosterem, który grał w Watfordzie, wygląda wręcz fatalnie.

Powtórka z rozrywki w wykonaniu Kepy

Przed sezonem wiele mówiło się o ewentualnym odejściu Kepy z Chelsea. Problem stanowiła jednak kwota. Żaden klub, który zapłacił 80 milionów euro za swojego bramkarza, nie chce przecież oddać go po dwóch latach za połowę ceny, bo raczej żaden zespół większych pieniędzy za Hiszpana by nie zapłacił. Postanowiono więc, że 25-latek pozostanie na razie w drużynie i dostanie kolejną szansą, aby odbudować swoją formę. Na efekty długo nie musieliśmy czekać. Już w pierwszym spotkaniu sezonu zawiódł, ale uszło mu to płazem, bo jego drużyna wygrała 3:1. W niedzielę jednak sytuacja się nie powtórzyła.

Mecz z Liverpoolem był dla Chelsea prawdziwym sprawdzianem. Wygrana w Brighton w ubiegły poniedziałek nie należała bowiem do tych z gatunku bezbłędnych, więc potyczka z mistrzem Anglii miała dać odpowiedź, w którym miejscu znajdują się „The Blues”. Porażka 0:2 pokazała im miejsce w szeregu, ale całe show oprócz piłkarzy Liverpoolu skradł nie kto inny jak Kepa. Hiszpan zaliczył spektakularną pomyłkę przy wyprowadzeniu futbolówki. Za długo się zastanawiał, co z nią zrobić. W końcu Sadio Mane podbiegł w jego kierunku, zablokował wybicie bramkarza gospodarzy, piłka odskoczyła na bok, a Senegalczyk wpakował ją do bramki. Jeśli przy pierwszej bramce Hiszpan był bez szans, to przy drugim trafieniu zawiódł kompletnie.

Na Hiszpanie suchej nitki nie zostawił były gracz Chelsea Chris Sutton, który w kilku cierpkich słowach wypowiedział się o Kepie po niedzielnym meczu: – Kepa Arrizabalaga kosztował Chelsea 71,6 miliona funtów w 2018 roku, ale nigdy nie udowodnił, że jest godny, aby nosić miano najdroższego bramkarza świata.

Krytycznie, ale również motywująco o swoim bramkarzu mówił Frank Lampard na pomeczowej konferencji. Trener Chelsea nie próbował tłumaczyć błędu Kepy, ale również powiedział kilka motywujących słów w jego kierunku: – Musimy dalej pracować, na tym polega piłka nożna. Gracze potrzebują wsparcia, szczególnie ode mnie. Staram się dawać je wszystkim moim zawodnikom. Kepa musi dalej pracować, nikt nie popełnia celowo błędów, to w futbolu się zdarza. Trzeba być jednak silnym, nie poddawać się, a właśnie on taki jest.

Edouard Mendy – lekarstwo na problemy Chelsea?

Frank Lampard potwierdził w ostatnich dniach, że w Chelsea na testach medycznych przebywa Edouard Mendy. Senegalczyk dotychczas występował w barwach Rennes. 28-latek jeszcze cztery lata temu był bezrobotny i myślał nad zakończeniem kariery. Lada moment stanie się bramkarzem jednego z największych klubów w Anglii i na świecie. Kwota za sam transfer ma oscylować wokół 20 milionów euro.

Nowy bramkarz Chelsea notował bardzo dobre wyniki w Rennes. W 64 spotkaniach zanotował bowiem 23 czyste konta. Do tego jego procent obronionych strzałów wynosił 75,3% przy 53,9% Kepy. Mendy przychodzi więc na Stamford Bridge nie jako człowiek, który będzie skazany na miano golkipera na puchary. Z pewnością Senegalczyk ma ambicje, aby wygryźć swojego hiszpańskiego konkurenta ze składu. Ciekawa to będzie rywalizacja. Na pewno zyska na tym sama Chelsea, bo w końcu Kepa dostanie godnego konkurenta, który może podziała na niego motywująco. Chociaż w oczach wielu na Stamford Bridge jest już skończony.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze