Przeciwników swojej naturalizacji miał Roger Guerreiro mniej więcej tylu, ilu za nią optowało. Argumentów jedni i drudzy mieli mnóstwo, ciężko było którejś ze stron jednoznacznie przyznać rację. Nikomu jednak, nawet tylko trochę związanemu z piłkarskim światkiem, nie pozostał Brazylijczyk obojętny. Tak jest zresztą do dziś.
Do 2004 roku robił Roger, ze zmiennym szczęściem, karierę w lidze brazylijskiej. Do stołecznej Legii przybył trzy lata temu w glorii niemal bohatera. Pochwalić się może występami w słynnych Flamengo i Corinthians. Nie podbił boisk Segunda Division w barwach Celty Vigo i powrócił do ojczyzny. Stamtąd już, jako piłkarz Juventude, trafił do Legii pod koniec 2005 roku. Wraz z Edsonem da Silvą mieli zostać zbawcami warszawskiej ekipy i w dużej mierze te oczekiwania spełnili. Wnieśli oni na polskie boiska niesamowitą świeżość rodem z kraju kawy. Nieosiągalnymi dla większości ligowców dryblingi, ekwilibrystyczne zagrania i piękne bramki sprawiły, że w brazylijskim duecie zakochali się nie tylko kibice Legii. Sporo mówi się o zainteresowaniu jego osobą ze strony klubów z nieco wyższej półki europejskiej, a włodarze stołecznego klubu widzą w tym okazję do zarobienia ogromnych pieniędzy.
Początki w Polsce

Edson w miarę szybko jednak okazał się strojącą fochy primabaleriną i zaczął sprawiać więcej problemów niż radości. Roger natomiast, mimo wahań formy, konsekwentnie budował swój wizerunek piłkarza może nie wybitnego, ale na pewno bardzo dobrego. Po niemal dwóch latach spędzonych nad Wisłą, w prasie pojawiły się pierwsze przebąkiwania o naturalizowaniu pomocnika Legii. Siłą rzeczy od razu nawiązano do sprawy Emmanuela Olisadebe, który to również swego czasu przywdział trykot z orzełkiem na piersi. Jednak przypadek Nigeryjczyka był zgoła odmienny, bowiem ówczesny napastnik warszawskiej Polonii był z naszym krajem związany nieco mocniej od Rogera. Przede wszystkim grał tu znacznie dłużej, swoje plany założenia rodziny wiązał z Polką. Poza tym popularny „Oli” walnie przyczynił się do awansu naszego kraju do Mistrzostw Świata w 2002 roku. Roger natomiast do kadry został dokooptowany w ostatniej niemal chwili przed turniejem Euro 2008, nie mając żadnego udziału w eliminacjach. W odróżnieniu od Olisadebe, nie był też debiutujący Roger w świetnej formie.
Reprezentacja
Mieszane uczucia wzbudza również obecny selekcjoner Polaków, Leo Beenhakker. To on był głównym orędownikiem nadania pomocnikowi Legii obywatelstwa polskiego, twierdząc, że ten chłopak wraz z Jakubem Błaszczykowskim i Ebim Smolarkiem stworzy ofensywne trio, które na Euro sprawi, że Polska nie będzie tylko dostarczycielem punktów. Miał Holender rację tylko w jednej trzeciej: Błaszczykowski w ogóle został w domu, a Smolarek był cieniem samego siebie. Natomiast Roger do spółki tylko z Arturem Borucem może nie odczuwać wstydu za swoje występy. Wśród piłkarzy z pola był w naszej kadrze po prostu najlepszy. Chcąc nie chcąc, przeciwnicy Beenhakkera i Rogera musieli ukrócić swoje utyskiwania.
W obecnych eliminacjach do Mistrzostw Świata 2010 Polacy radzą sobie, najogólniej mówiąc, średnio. Nie gromimy rywali, nawet nie wygrywamy pewnie i zasłużenie. Pole do popisu znów mają adwersarze „Don Leo”, którzy na wiekowego Holendra psioczą, upatrując w nim przyczyny całego zła zżerającego polski futbol. Siłą rzeczy dostaje się także Rogerowi, któremu zarzucają brak formy czy gwiazdorstwo. Jednak w ostatnim starciu Polski z Walią ciemnoskóry pomocnik znów wprawił kibiców w konsternację. Został bowiem autorem nie tylko jedynej bramki meczu, ale był to także gol urody wyjątkowej. Rzeknie ten i ów, że więcej w tej sytuacji miał Roger szczęścia niż umiejętności, jednak fakt pozostanie faktem. Póki nie doleczy się Błaszczykowski, póki do formy nie wróci Smolarek, wreszcie póki nie zmądrzeje Boruc, Roger pozostanie naszym najlepszym kadrowiczem.
Zupełnie osobnym tematem jest w ogóle jego obecność w reprezentacji. Wiele kontrowersji wzbudza tryb nadania mu obywatelstwa. Jednak nie każdy chce pamiętać, że uwielbiany ongiś Olisadebe również dostał polski paszport w tempie mocno przyspieszonym oraz z pominięciem kilku istotnych warunków (np. „Oli” do dziś niezbyt dobrze mówi w naszym języku). Obawy kibiców wzbudza także ewentualny transfer pomocnika Legii do zagranicznego klubu – mógłby on zepchnąć wówczas kadrę na boczny tor. Niestety, nie można także pominąć wątków czysto rasistowskich.
Co dalej?
Być może trwające eliminacje do MŚ 2010 w Republice Południowej Afryki pozwolą nieco wykrystalizować stosunek Polaków do Rogera. Wreszcie ma on bowiem realny wpływ na wyniki reprezentacji, a więc jej ewentualny sukces lub porażkę. Wówczas weźmie Roger na swe barki odpowiedzialność znacznie większą, niż miało to miejsce przy okazji turnieju Euro. Będzie naszym zbawcą, szarym kadrowiczem, czy szybko zechcemy go pożegnać?
Casus Rogera pokazuje jednak jeszcze coś. Otóż czego by mu nie zarzucić, jest on piłkarzem odstającym poziomem od większości naszych wirtuozów. Może nie nawiązuje umiejętnościami do swoich słynnych (byłych?) rodaków pokroju Ronaldinho czy Kaki, niemniej to w dużej mierze od jego dyspozycji zależą wyniki reprezentacji. Jeśli faktycznie zdezerteruje Roger na Zachód i o swojej nowej ojczyźnie zapomni, to szybko możemy za nim zapłakać. Niezależnie od uczuć, jakimi go darzymy.
Roger wraca do formy. Nie mówiąc o samej bramce,
biegał, starał się. Mało kto go lubi bo gra w Legii,
a wiadomo jakie jest nastawienie do "Wojskowych".
Roger był bohaterem Euro 2008 teraz pokazuje, że
nadal potrafi dobrze grać w piłkę. I z pewnością
będzie filarem drużyny podczas EMŚ 2010.
Wraca do formy, ale czy wróci na stałe? Oby, bo ma
nie małe umiejętności, które warto w kadrze
wykorzystać.
Roger jest świetnym piłkarzem i ma nie bagatelne
umiejętności. Z pewnością będzie czołowym zawodnikiem
w Reprezentacji Polski, ale nie dziś... Brakuje mu
stabilizacji formy. Grał będzie na pewno, bo
Benhakker darzy go ogromnym karnetem zaufania. Ja
jestem jednak wielkim fanem Małeckiego i mam
nadzieję, że w końcówce EMŚ, to on będzie jednym z
czołowych piłkarzy, bo na pierwszym miejscu
zdecydowanie jest Błaszczykowski, który jest motorem
napędowym naszej kadry.
Bramka Rogera - pierwsza klasa ;-)
Tylko szkoda, że wszędzie czytam analizy czy nie była
ona dziełem przypadku lub nawet nieumiejętnej próby
dośrodkowania...
Czuję, że jakby z karnego strzelił, to by pisali, że
bramkarz kiepski...
Świetny piłkarz. Życzę sukcesów w dalszych meczach.