W meczu drużyn walczących o utrzymanie Burnley rozgromiło Hull 4:1. Inny pojedynek, w którym uczestniczyła ekipa zagrożona spadkiem, zakończył się zwycięstwem West Hamu 1:0. Rywalem podopiecznych Ginafranco Zoli był Sunderland.
Hull City – Burnley
Naprzeciw siebie stanęły dwie ekipy o porównywalnych umiejętnościach. Obie desperacko szukające punktów potrzebnych do utrzymania, obie znajdujące się w strefie spadkowej. Z tych powodów rywalizacja Hull City z Burnley była ważnym wydarzeniem obecnej kolejki spotkań. Bardzo ciężko było wskazać faworyta meczu, gdyż drużyny bezpośrednio sąsiadowały ze sobą w tabeli (18. i 19. miejsce).

Spotkanie świetnie zaczęło się dla gospodarzy. Jozy Altidore zagrał piłkę do Kevina Kilbane’a, a ten nie miał najmniejszych problemów z zakończeniem akcji zdobyciem bramki. Była to dopiero 3. minuta spotkania, a już faworyt sam się wyklarował. Gospodarze jednak nie poszli za ciosem i nie szturmowali bramki rywali. Chwila wytchnienia dała gościom możliwość przegrupowania szeregów i podjęcia prób wyrównania. W 16. minucie Tyron Mears próbował zdobyć gola strzałem z dystansu, jednak nie popisał się zbyt dobrym wykonaniem.
W 26. i 30. minucie szansę na podwyższenie rezultatu i tym samym właściwie rozstrzygnięcie losów pojedynku miał Jimmy Bullard, ale jego uderzenia niewiele miały wspólnego z precyzją. Pięć minut później pewnie większość z graczy Hull przypomniało sobie piłkarskie przysłowie: niewykorzystane sytuacje się mszczą, gdyż Tyrone Mears podał do Martina Patersona, a ten doprowadził do remisu.
Po przerwie żadna z drużyn nie przejęła inicjatywy, jednak bardziej klarowne sytuacje stwarzało sobie Hull. Głównym żądłem gospodarzy był Jimmy Bullard, jednak ewidentnie dziś brakowało mu tego, co najważniejsze u napastnika – celności. W 64. minucie sędzia podjął decyzję, która zdecydowała o ostatecznym wyniku spotkania, postanowił podyktować rzut karny, który na bramkę zamienił Graham Alexander. W 71. minucie ten sam zawodnik, w tych samych okolicznościach podwyższył na 3:1. Ostatecznie Hull dobił Eliott, strzelając ostatnią bramkę spotkania i ustalając rezultat na 4:1.
West Ham – Sunderland
W innym dzisiejszym meczu walczący o utrzymanie West Ham podejmował na własnym stadionie niegrający o nic Sunderland. Logiczne było, iż to podopiecznym Gianfranco Zoli będzie bardziej zależało na zwycięstwie, jednak każdy ekspert wskazywał na to, że jakakolwiek zdobycz punktowa nie przyjdzie im łatwo.
Na początku meczu Fraizer Campbell stwarzał sporo zamieszania pod polem karnym West Hamu, ale brakowało konkretów. Za to w 16. minucie świetną sytuację zmarnował Valom Behrami, Szwajcarowi zabrakło bardzo mało do strzelenia pierwszej bramki meczu. Chwilę później akcję przeprowadził Radoslav Kovac, ale i on nie zdobył gola. W 28. minucie Sunderland miał dobrą okazję do zmiany wyniku, ale Darren Bent ją zmarnował. Później, jeszcze przed przerwą, gospodarze byli bliscy szczęścia, ale Mark Noble zagrał zbyt mało dokładnie.
Po wznowieniu gry w drugiej połowie West Ham podkręcił tempo. Szybko zaowocowało to bramką. Carlton Cole przeprowadził indywidualna akcję, następnie zagrał do Ilana, a ten zdobył gola na 1:0.
Mimo iż po tej sytuacji napór gości zdecydowanie wzrósł, nie dali oni rady wyrównać, choć najbliżej tej sztuki był Darren Bent, który raz po raz niepokoił defensorów West Hamu.
Bullard to nie napastnik tylko środkowy pomocnik