Brda Rytel: zapomnieć o przeszłości i walczyć o lepsze jutro (Reportaż)


Brda Rytel przez ostatnie trzy lata zanotowała niesamowity progres

31 października 2020 Brda Rytel: zapomnieć o przeszłości i walczyć o lepsze jutro (Reportaż)

Rytel – wieś położona w gminie Czersk (powiat chojnicki), liczba ludności wynosi ponad 2 tys. osób – dane z 2011 roku. Na pierwszy rzut oka miejsce jak każde inne w Polsce. Jednak trzy lata temu losy tej niewielkiej wsi śledził praktycznie cały kraj. Na wydarzeniach z sierpnia 2017 roku ucierpiała również lokalna Brda Rytel. Jej boisko nie nadawało się do użytku, po trzech latach wszystko wróciło na swoje miejsce. Mało tego, perspektywy przed zespołem są jeszcze lepsze.


Udostępnij na Udostępnij na

Noc z 11 na 12 sierpnia 2017 roku. Przez centralną Polskę przechodzi najgwałtowniejsza burza ostatnich lat. Prędkość wiatru sięga nawet 120, a w niektórych miejscach 150 km/h. Najbardziej ucierpiały powiaty na Kujawach i Pomorzu, a także w Wielkopolsce. Niebo przypominało jedną, wielką halę spawalniczą. Wyładowań z taką częstotliwością raczej nikt nie pamięta. Pojedyncze rośliny iglaste pod naporem wiatru kładły się równolegle do podłoża. Za oknami niewiele było widać przez „ścianę deszczu” wymieszaną z brudem zgarnianym z ulic.

Rankiem od razu można było zauważyć, że burza była bardzo silna. W Chojnicach wiele dróg zostało zablokowanych przez powalone drzewa. Bloki mieszkalne zostały pozbawione części elewacji i pokryć dachowych. Parki miejskie również znacząco ucierpiały. Jednak skalę zniszczeń było widać dopiero po wyjeździe z miasta.

Uwaga zwrócona na Rytel

Chojnice od Rytla dzieli tylko 17 kilometrów, mimo to różnica była niewiarygodna. Kilka dni później, a dokładniej 15 sierpnia lokalna społeczność ruszyła na misję porządkową. W kierunku Rytla pojechało ponad 20 samochodów. Widok zapierał dech w piersiach, wielkie i masywne drzewa były połamane jak zapałki, a maszty elektryczne przypominały wysokie spirale. Na miejscu sołtys wraz z innymi „nadzorującymi” rozdzielał ochotników na grupy. Część osób przycinała pnie na mniejsze kawałki, a inni przenosili je na stosy. Dźwięk pił łańcuchowych wdzierał się w głowę i nie można było od niego uciec. Skala zniszczeń była tak ogromna, że co jakiś czas ochotnicy robili przerwę na dolewanie benzyny do pił lub na ostrzenie łańcucha.

Tego samego dnia wykupiono praktycznie wszystkie agregaty prądotwórcze z południowej części województwa pomorskiego. Obawy wzbudzała również jeszcze jedna kwestia. Połamane drzewa lądowały w Brdzie i okolicznym kanale, co tworzyło realne zagrożenie podtopienia mniejszych wsi. Sprawa była na tyle poważna, że w Rytlu pojawiło się wojsko. Prace nadzorowały krajowe władze. Po spędzeniu około sześciu godzin grupa ochotników ruszyła do Sternowa, kolejnej wsi w gminie Czersk. Jednak nie udało się do niej dojechać, leżące drzewa skutecznie uniemożliwiły kolejną jazdę, na drodze działały już zastępy straży pożarnej.

Brda Rytel otrzymała pomoc od lokalnego rywala

W takich chwilach sport jest jedną z ostatnich rzeczy, o których się myśli. Co ciekawe, właśnie w weekend 12-13 sierpnia rozpoczęły się rozgrywki B-klasy okręgu Gdańsk V. Połowa spotkań została przełożona. Jednak Brda Rytel wciąż nie miała gdzie grać, wozy strażackie i połamane drzewa nie oszczędziły murawy. Ławki rezerwowych zostały zniszczone. W obliczu tak traumatycznych przeżyć do władz Brdy odezwał się MKP Szlachta, największy rywal. Zaproponował on grę na własnym stadionie. Drużyna z Rytla długo się nie zastanawiała. Na efekt nie trzeba było długo czekać. Pod koniec sezonu oba zespoły cieszyły się z awansu do A-klasy lub, jak kto woli, Serie A.

Niestety kolejna kampania nie była już tak udana. Zespołowi nie udało się wywalczyć utrzymania. Kto wie, może różnica lig była zbyt widoczna. Spotkanie z Kolejarzem Chojnice było wielkim świętem, ponieważ był to powrót Brdy na swoje boisko. Ważne, że spadek nie zniechęcił zarządu i piłkarzy do dalszego rozwoju. Przede wszystkim jest to grupa wielkich zapaleńców z planem na dalsze funkcjonowanie. Jak nam powiedział jeden z zawodników Brdy – jesteśmy sami sobie sterem, żeglarzem, okrętem.

Trzeba patrzeć w przyszłość

Władze klubu podchodzą do wydarzeń sprzed trzech lat w stylu było, minęło. Nawałnica odcisnęła swoje piętno na krajobrazie Rytla i okolic, ale nie warto już tego roztrząsać. Sprzątnęliśmy, zrobiliśmy swoje i teraz zastanawiamy się, co robić dalej.

Zdjęcie pochodzi z meczu ze Styną Godziszewo. W tle można zobaczyć pojedyncze drzewa, które „ostały się” po nawałnicy. Trudno pomyśleć, że nieco ponad trzy lata temu w tym miejscu był ogromny las. Po ligowym starciu z wiceliderem z Godziszewa porozmawialiśmy z prezesem Brdy Rytel Michałem Formellą.

Dlaczego klub postanowił skupić się na rozwijaniu grup młodzieżowych?

Zaczęliśmy się w to bawić jakieś cztery lata temu, zebrała się grupa osób, która gdzieś w tę piłkę grała. Ma możliwości i czas. Ustaliliśmy, że trzeba dać szansę tym dzieciakom. Tutaj zespołów młodzieżowych wcześniej nie było. Wszystko opierało się na seniorach, a w szkolenie młodzieży nikt się nie bawił. Fakt, kiedyś były dwie grupy juniorskie, ale miałem wtedy dziewięć, może dziesięć lat. Prowadził je mój tata i to dlatego, że miał tutaj trójkę synów. Później zajął się tym pan Jerzy Jażdżewski z pobliskiej szkoły.

Jednak nie trwało to długo, może pięć lat. Z tej grupy zostało dużo osób, w tym ja czy Mateusz Weyna (obecny trener Brdy Rytel – przyp. aut.) i jeszcze kilka innych. Założyliśmy sobie taki plan, że za jakieś pięć lat – czytałem kiedyś artykuł na Weszło o takiej małej miejscowości, gdzie też zaczęli się w to bawić. Zbudowali taki bardzo rodzinny klub, w szczególności dla grup młodzieżowych, nie patrząc na seniorów. Stworzyli to rodzice.

Za bramką mają Państwo wywieszoną „drużynę sponsorów”. Jak wygląda współpraca z tymi firmami?

Wszystko tutaj to są lokalne firmy, ale to nie jest na zasadzie, że oni utrzymują klub, tylko my jako klub mamy rozpisane dla nich cele. Na przykład w danym roku wszystkie dzieci – obecnie mamy pięć grup młodzieżowych, łącznie około stu dzieci – każde z nich musi jechać na jakieś duże wydarzenie sportowe. Byliśmy na przykład na meczach reprezentacji. Oprócz tego juniorzy muszą wziąć udział w turniejach, sponsorzy odpowiadają również za kupno nowego sprzętu.

Dla dzieci robimy również imprezy okolicznościowe, takie jak Majówka z Brdą, Mikołajki. Wykonujemy dla nich albumy pamiątkowe, wszystko jest rozpisane jako cele dla tych sponsorów. Wyliczamy kwotę i ona idzie właśnie na rozwój grup młodzieżowych. Całą resztę zbieramy ze składek, ale są to małe kwoty. Dużo gmina nam pomaga.

Z tych środków powstało między innymi boisko treningowe.

Dokładnie, wcześniej było tu położone boisko główne, ale to było takie „klepicho”. Nawet gorzej, praktycznie sam piach. Brat (radny Gminy Czersk – przyp. aut.) złożył wniosek do Czerskiego Budżetu Obywatelskiego, przegłosowali to i wykonali boisko. Od tego momentu zaczęliśmy tworzyć grupy młodzieżowe. My dla siebie również rozpisaliśmy pięcioletnią strategię. Na razie wszystko nam się dobrze układa. Teraz była kolejna edycja wspomnianego Budżetu Obywatelskiego i z niego zostało wykonane boisko boczne.

Odbywało to się na takiej zasadzie, że musieliśmy włożyć w to część swojego budżetu (własne pieniądze, ale również pomogli nam sponsorzy), zrobiliśmy też akcję zbierania złomu, o której pisaliśmy na swoim Facebooku. Gmina zauważyła, że sporo działamy. Dzięki temu bardzo się „nakręciła” i chciała nam pomagać. Była taka sytuacja, że różnica wysokości wynosiła trzydzieści centymetrów. Stwierdziliśmy, że chcemy mieć jeden wielki kwadrat i powstał plac sto na sto metrów. Chcemy w maju przyszłego roku sprowadzić wszystkie grupy młodzieżowe o jednej godzinie i przeprowadzić trening.

Można zauważyć, że nie tylko samo boisko się zmieniło.

Tak, za trybuną postawiliśmy wiatę z myślą o rodzicach. Później wstawimy tam ławki, jakieś nagłośnienie. Myślimy również o lodówce i ekspresie do kawy. Chcemy wszystkich tutaj ściągnąć o jednej godzinie, bo te dzieciaki są „podpięte” pod szkołę. To nie jest tak, że przyjeżdżają tutaj z innych miejscowości. Wszystkie chodzą tutaj do szkoły. Jestem również nauczycielem WF-u i rozmawiałem na ten temat z panią dyrektor, spodobał jej się ten pomysł. Wszystkie dzieci mogą tu trenować, do tego mają te atrakcje przygotowywane przez sponsorów, o których wspomniałem wcześniej.

Czyli tak jak Pan wspomniał, to nie koniec prac na stadionie. Co jest jeszcze do wykonania?

Na pewno chcemy „dociągnąć” polbruk pod budynek klubowy. Popracujemy jeszcze nad samą estetyką obiektu. Dopiero po tym myślimy już o samym szkoleniu dzieciaków. Co prawda jesteśmy w tej certyfikacji PZPN-u, otrzymaliśmy brązową gwiazdkę. Jednak myślę, że to jest przyznane na zasadzie sprostania wymogom. Mamy trenerów z uprawnieniami, sporo sprzętu – bramki, piłki. Wiedziałem, że pierwsze co, to musimy gromadzić ten sprzęt.

Ostatnio trenował u nas pierwszy zespół Chojniczanki Chojnice. Wymieniali u siebie murawę i przyjechali tutaj. Byli w szoku, że tyle tego u nas jest. Jechali piętnaście kilometrów i nie wiedzieli, że tak się rozwijamy. Na razie do celu jest daleka droga, ale idzie ku dobremu i co najważniejsze, zgodnie z planem. Jest dużo osób, które chcą to robić, i dalej w to się bawimy. Myślę, że taki finalny efekt będzie w maju, czerwcu przyszłego roku. Wtedy faktycznie, jak się zrobi jakieś zdjęcie, to będzie można zobaczyć, jak to się zmieniło.

W poprzednim tygodniu w rogu stadionu stała stara szopa, mocno szpeciło to boisko. Złomiarze przyjechali i nam to wywieźli. Musimy to jedynie uporządkować. W planie jest również postawienie parkingu. To będzie obiekt, który na tak małą miejscowość jest wystarczający, rodzice też do tego bardzo chętnie podchodzą.

Na takiej inicjatywie może zyskać cały region. Wiadomo, że na początku myśli się o większych miastach jak Chojnice czy Czersk, a nie każdy wie, że tutaj powstaje obiekt na wysokim poziomie do szkolenia młodzieży.

My też nie myślimy o tym, jak wychowywać nie wiadomo jakie talenty. Pierwszy cel jest taki, żeby dać tym dzieciakom możliwość treningu. Też widzimy, że z czasem te najlepsze dzieciaki i tak idą do Chojnic i to jest nieuniknione. Wiemy, jakie mamy miejsce w szeregu, z czasem przygotowujemy takich zawodników. Ja sam trenowałem przez dwa lata w młodzieżowych grupach Chojniczanki i wiem, że te zespoły później opierają się na tych wszystkich małych miejscowościach jak Przechlewo albo Czersk. U nas takie pojedyncze osoby i tak szły do Chojnic, a wiemy, że z czasem będzie ich więcej. Teraz mamy, że dopóki są u nas w szkole podstawowej, to tutaj trenują, później wyjeżdżają do Czerska czy Chojnic i trudno ich tutaj utrzymać.

Widać, że Państwo kładą ogromny nacisk na szkolenie młodzieży, ale porozmawiajmy na chwilę o pierwszym zespole. W obecnym sezonie Brda jest beniaminkiem gdańskiej A-klasy. O samej drużynie zrobiło się głośno w okolicy już na początku sezonu za sprawą transferu Gruzina Guladiego Kokoladze, który był dziś obecny na meczu ze Styną Godziszewo. Jak doszło do ściągnięcia popularnego tutaj „Tossiego” do Rytla?

Jak to tutaj zaczęło się rozwijać, zgłosił się do nas Marcin Synoradzki (zawodnik Brdy Rytel, lokalny sponsor i założyciel futsalowego zespołu Red Devils Chojnice – przyp. aut.). Odezwał się do nas dwa lata temu, jak zauważył, że w miarę dobrze to wygląda. Mówi, że na tym poziome nie widział tak profesjonalnie prowadzonego klubu. Również zaangażował się jako sponsor, choć zaznaczałem, że nie interesuje mnie szukanie sponsorów do seniorskiego zespołu.

Jednak on jest takim zapaleńcem i stwierdził, że pomoże też w taki sposób. Tak naprawdę to tylko Marcin i mój brat są sponsorami pierwszej drużyny. Właśnie Marcin przyprowadził tutaj „Tossiego”. Wcześniej gdzieś się poznali. Z „Tossim” sytuacja była taka, że miał iść do Radunii Stężyca z trzeciej ligi, ale nie udało się. Zgłosiła się po niego Gwiazda Karsin z czwartej ligi, był z nimi na pierwszym wyjazdowym meczu, nie zagrał ani minuty i wybuchła pandemia.

W czerwcu przyjeżdżał z Marcinem na treningi, ekipa mu się spodobała, został dobrze przyjęty przez chłopaków. Wiadomo, że poziomem był ponad tę ligę. Pojeździł z nami na sparingi i zdecydował, że rundę jesienną zacznie u nas. Zagrał u nas cztery, może pięć meczów. W jednym spotkaniu strzelił pięć goli i wziął go do siebie KP Starogard Gdański z trzeciej ligi.

Mimo to drużyna, jak na beniaminka, prezentuje się bardzo dobrze.

Jeśli chodzi o cały zespół, to ogromna w tym zasługa Mateusza Weyny. Wcześniej tu nie było nic, słabe boisko, jedynie budynek klubowy postawiony przez gminę. On tych seniorów zbierał przez lata, chyba trzy lata temu zrobił z nimi awans do A-klasy. Później spadli, ale to wszystko było na zasadzie grania młodymi zawodnikami, którzy mieli po osiemnaście i dziewiętnaście lat. On chyba jest osiem lat jako trener seniorów.

Dla mnie to jest duży sukces, jak na takim meczu A-klasy czy B-klasy on co roku wybiera osiemnastkę meczową, a na treningach ma po 16 czy 18 zawodników. To jest wyczyn, bo wiadomo, jak to funkcjonuje w tych niższych ligach. Gdzie są kluby, gdzie zbierają się po jedenastu, dziesięciu i trudno złożyć skład. Ci seniorzy w miarę fajnie funkcjonują i to tworzy całość razem z tą rozbudową stadionu i z tymi dzieciakami, które mają możliwość trenowania tutaj.

Myślę, że za rok będzie można zobaczyć tego efekt, a za trzy, cztery lata, jak już tutaj skończymy rozbudowę i dojdziemy do tego, że tu wszystko będzie grało, skupimy się na sprawach szkoleniowych. Tam też dużo rzeczy jest do zrobienia, teraz nie ukrywam, że nie ma czasu aż tak tego pilnować. Mamy doświadczonych trenerów, ale chcemy to zgrać, żeby wszyscy myśleli w jednym kierunku. Nie ukrywam, że ta certyfikacja pcha nas dalej, bo tam wymagania są spore i każdy musi się tego trzymać.

Wspomniał Pan wcześniej, że klub bardzo dobrze współpracuje z gminą. W jaki sposób to się odbywa? 

Ten cały Budżet Obywatelski jest na takiej zasadzie, że my składamy tam projekt i trzeba go przegłosować. Za tym pierwszym razem na główne boisko, kwestia nawodnienia i samej murawy, tym zajmował się mój brat, były złożone dwa wnioski. Jeden na 70, a drugi na 40 tysięcy złotych. Wtedy to odbywało się na zasadzie, że osoby jeździły od domu do domu i zbierały podpisy mieszkańców. Zebraliśmy je i projekty zostały przegłosowane przez gminę.

Drugi wniosek dotyczył tego bocznego boiska, bo teraz oba są nawadniane. Jednak już zaangażowaliśmy dzieci i ich rodziców. Nawet dziadkowie przekazywali nam środki na rozbudowę. Dzięki temu już nie musieliśmy jeździć po domach. Jak się okazało, źle wyliczyliśmy, bo trzeba było dowieźć te brakujące trzydzieści centymetrów, żeby to wszystko wyrównać. Odezwaliśmy się do gminy i za dziesięć tysięcy nie było z tym problemu. Również wyremontowaliśmy szatnie w budynku klubowym. Tak jak mówię, główne boisko, do tego boczne, wiata i szatnie.

Teraz Marcin nastawił się na seniorów i teraz przyjeżdża ekipa i transmituje nasze mecze. Jednak sama ta „ambonka” działa na takiej zasadzie, że z czasem sami chcemy zakupić swoją kamerę i tym dzieciakom nagrywać treningi, jakieś turnieje. Głównie dla analizy, ale również jako pamiątkę. Planujemy po każdym sezonie robić taki zbiór filmików dla danego zespołu. Sama gmina widzi, że wkładamy w to dużo swojej pracy, są tutaj prace, gdzie zbieramy się w dwadzieścia osób.

Ostatnio mieliśmy akcję sprzątającą czy dosiewkę murawy. Jak oni widzą, że my tak działamy, to jak potem jest sytuacja, że na przykład potrzeba zgody na postawienie wiaty czy coś w tym stylu, to nie ma żadnego problemu. Sami nam przywożą dokumenty, bo z tą wiatą to bardzo nam tartak pomógł. U nas sponsorów jest sporo, mamy ich wypisanych za jedną z bramek. W zeszłym roku była pierwsza drużyna sponsorów, toteż na zasadzie Chojniczanki stwierdziliśmy, że lepiej więcej tych małych mieć.

Przypadek Bytovii Bytów pokazał, że to jest dobre rozwiązanie. Drutex się wycofał i klub miał problemy, żeby w ogóle wystartować w kolejnym sezonie.

Ja się tak dziwię, że oni w ten sposób się trzymają. Myślałem, że tam wszystko padnie, a się okazało, że mieli poważne szanse na awans do Fortuna 1 Ligi.

Jak osoby przyjezdne reagują na te liczne zmiany u Państwa w klubie?

Każdy, kto trochę Rytel zna, jak wcześniej tutaj grał, to jest zdziwiony. Ostatnio była taka sytuacja, jak robiliśmy tę dosiewkę i przywozili nam ziemię, przyjechał pan z Nowego Dworu za Chojnicami i opowiada, że tu była taka ziemia, w drugim miejscu inna i tak dalej. Zapytałem, skąd on to wie. Powiedział, że kiedyś tu grał. Teraz to jest dla niego szok, jak wielka jest tutaj różnica. Z drugiej strony nie jest aż tak cudownie dla kogoś, kto wcześniej tego nie widział. Zmieniło się sporo, ale żeby tutaj było fajnie, to jeszcze daleka droga.

Jeśli chodzi o juniorów, to jak wygląda podział na grupy?

Jest pięć grup młodzieżowych, z czego cztery grają w lidze. Mamy połączone roczniki. 2014 z 2015 – to jest junior G i tak dalej do grupy D. Jest teraz wyjątkowo junior B, ale tam mamy połączone cztery roczniki od 2004 do 2007. Wszyscy razem grają, a część z nich ma jeszcze organizowane sparingi, żeby otrzymać kolejne szanse na grę. Mamy nieco ponad dziesięć roczników, ale mówię, tu są na razie małe możliwości. Tak naprawdę w jednym roczniku jest dziesięciu chłopaków do gry, dlatego mamy połączone dwójkami.

Liczymy się z tym, że im są starsi, to zawsze ktoś odpada i dlatego teraz wychodzą nam cztery roczniki. Jednak tak myślimy, patrząc na tych najmniejszych, że sytuacja może się poprawić. W juniorach G i F jest dwadzieścia osób, jest również kilka dziewczynek. W zeszłym roku, jak mieliśmy nabór, w pewnym momencie pojawiły się 33 osoby. Musieliśmy ich podzielić na pół. Nas to cieszy, że pojawia się coraz więcej dziewczynek, że nie tylko chłopcy są zainteresowani.

Jeden trener prowadził zespół w Tucholi, zaczął pomagać, przyjeżdża tutaj na treningi. Te dziewczyny też wolą tu trenować niż właśnie w Tucholi czy Raciążu, bo mają tu bardzo dobre boisko do treningu. Też było ogłoszenie, że można z nimi potrenować i znalazły się chętne osoby na to. Nawet mamy dziewczynek z grup juniorskich przyjeżdżały na trening. Były takie pierwsze momenty, gdzie drużyna pojawiała się w czwartki i grała między sobą.

Faktycznie pojawiały się informacje o stworzeniu seniorskiej drużyny kobiet.

Tak się trafiało, że tutaj w czwartki o 17:00, jak była dobra pogoda, potrafiło trenować po pięć zespołów. Cały nasz plac był zajęty przez seniorów i dzieciaki. Świetnie to wyglądało, teraz tylko dorobić kolejne miejsca dla rodziców. Chcemy obok wiaty stworzyć taką małą siłownię, żeby mogli się trochę poruszać w czasie treningów ich dzieci. Na razie nie mamy zgłoszonej seniorskiej drużyny kobiet. Ten zespół, który przyjeżdża z Tucholi, gdzieś tam dodatkowo gra. U nas na razie zaczęło się od samych treningów, zobaczymy, jak to się rozwinie.

Już widać efekt prac na stadionie, ale Państwo nie zamierzacie na tym poprzestać.

Jak tak dalej pójdzie, jak idzie zgodnie z planem, to myślę, że przed wakacjami będziemy mieli wszystko gotowe i będzie tutaj dużo ładniej. Teraz mieliśmy takie duże projekty, które najpierw wymagały znalezienia sponsorów. Żeby do nich pojeździć, porozmawiać, przygotować to wszystko. Kwestie projektowania samego boiska, konsultacje z ogrodnikiem. To naprawdę długo trwało. Tutaj przywieźliśmy ponad tysiąc ton ziemi do rozgarnięcia, potem to nawodnienie. Przegłosowanie w Budżecie Obywatelskim, to były duże rzeczy.

Teraz nam zostało, nie wiem, schody mamy w planie, położenie polbruku. To pewnie jakaś firma zrobi i to pójdzie szybciej. My tylko przygotowanie, takie pielęgnacyjne prace. Tutaj ziemia, która jest tutaj ciemna (przy ławkach rezerwowych trawa jeszcze nie wyrosła – przyp. aut.). Czekamy, aż to wszystko wybije. Będzie zupełnie inaczej niż w tym momencie, teraz jest taki mały bałagan. Ogrodzenia nam jeszcze brakuje, ale to takie późniejsze rzeczy. Teraz te kluczowe elementy już stoją, pozostaje nam przygotowanie na zimę tego wszystkiego. Też musimy porozmawiać z naszymi sponsorami, może ktoś ma jakiś traktor czy koparkę. Ktoś, coś. My zajmiemy się zgraniem tego, żeby przyjechali i pozałatwiali, co mają. Wtedy to będzie bardziej widoczne. Zapraszam za dobre pół roku, wtedy to faktycznie będzie co oglądać.

Do tej całej otoczki dobrze wpisały się wyniki seniorów. Brda jest teraz najlepszym beniaminkiem A-klasy, na początku sezonu znajdowała się w ścisłej czołówce tabeli. Czy Państwo spoglądają w tabelę w celu walki, kto wie, może nawet o awans do klasy okręgowej?

Jakbyśmy chcieli na siłę bawić się w seniorów, to taka klasa okręgowa jest tutaj realna bez problemu, ale pewnie też nie tymi zawodnikami, których mamy. Teraz są piłkarze z Rytla albo tacy, którzy się do nas zgłosili, że chcą u nas grać. Tu nikt nie ma złotówki z tego, tak jak jest teraz, dla mnie to jest chore, co się dzieje dookoła. Wiadomo, że nikt na tym nie zarabia i wie, że z tego pieniędzy mieć nie będzie. Takie osoby, które uważają się za nie wiadomo kogo, że nie będą grali w A-klasie czy klasie okręgowej, to wiem, że tutaj nie przyjdą i nic nie dostaną.

Praktycznie wszyscy chłopacy są z Rytla, pojedyncze osoby dojeżdżają z Czarnej Wody, Czerska, z Chojnic tak jak Marcin. Jednak ta grupa chłopaków po 21 czy 22 lata, do tego zawodnicy, których przesuniemy z grup młodzieżowych, to za chwilę sami będziemy w stanie mieć taką klasę okręgową w Rytlu. Dla kibiców na pewno jest przyjemniejsze, jak wszystkich dookoła znają, a nie jak przyjeżdża chłopak, którego w ogóle nie kojarzą.

Wiadomo, że taki „Tossi” był wyjątkiem, ale też za granie nic takiego nie miał. Chciał się wypromować i to się udało. Jest bardzo sympatyczny i został szybko polubiony przez chłopaków i kibiców. Na razie cel jest prosty, chcemy się utrzymać i do tego dążymy. Jednak jak rozmawialiśmy z Mateuszem, gdyby „Tossi” u nas został, to moglibyśmy się o to pokusić. On naprawdę robił różnicę. Teraz to był najlepszy zespół w lidze, z którym przegraliśmy (rozmowa odbyła się krótko po porażce ze Styną Godziszewo 0:3 – przyp. aut.). Gdyby on był na boisku, to spokojnie byłoby do wygrania.

Czyli na chwilę obecną nie ma ciśnienia na wynik i chcą Państwo przez to zaplecze kiedyś mierzyć w ten awans?

Jeśli chodzi o cele sportowe, to myślimy tak za trzy, cztery lata. Na najbliższe lata, które zostały w naszej perspektywie, to głównie rozbudowa infrastruktury, struktury klubu. Chętnych jest coraz więcej, jak ktoś jest właśnie od mediów, nagrywania, zdjęć. Już są osoby z nowymi pomysłami, tak samo w zarządzie, który bardzo dobrze funkcjonuje. Również dotyczy to ludzi z zewnątrz, takich jak Marcin, który nie jest w zarządzie, podobnie jak mój brat.

Na sponsorów też można liczyć, jak ktoś z nas się odezwie, to też zawsze pomogą, doradzą. Tych osób jest tak dużo, że z czasem po prostu jest łatwiej to wszystko robić. Jak jedni widzą, że coś z tego powstaje, to też chętniej pomagają. Rozmawiałem wcześniej z chłopakami i gdzieś mamy stare zdjęcia, jak to wcześniej wyglądało. Po zakończeniu prac chcemy zrobić takie przejście, jak to było kiedyś i jak wszystko tutaj ulegało przebudowie. Wtedy można będzie zobaczyć, jak wiele się zmieniło w tak krótkim czasie.

***

W ciągu trzech lat klub zrobił niesamowity postęp. Rozpoczynając na wynikach sportowych – przez moment Brda mogła realnie włączyć się do walki o awans do klasy okręgowej, przez uporządkowanie struktur i znalezienie sponsorów, na pracach infrastrukturalnych kończąc. Perspektywy są jeszcze bardziej okazałe. Brda jako jeden z nielicznych klubów transmituje domowe spotkania ligowe na YouTube i aktywnie działa w mediach społecznościowych. Przypomnę, że wciąż mówimy tu o klubie z A-klasy.

W dalszych planach jest poszerzenie działalności w sferze medialnej, zorganizowanie dedykowanych miejsc dla rodziców, ale przede wszystkim rozwój młodzieży. To, co dzieje się w Rytlu, już jest imponujące, a co dopiero za kilka lat. Jedno jest pewne, warto bacznie obserwować, co dzieje się na południu Pomorza między Chojnicami i Czerskiem.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze