Brazylijska samba na Wybrzeżu


Po meczu Brazylii z Wybrzeżem Kości Słoniowej zarówno kibice, jak i dziennikarze wiele sobie obiecywali. Miał być to pokaz ofensywnej, radosnej dla oka piłki. Jedna i druga drużyna naszpikowane gwiazdami. Naprzeciwko siebie stanęli tacy gracze, jak Kaka i Drogba, czy Robinho i bracia Toure. Spotkanie obu tych ekip miało pokazać, że mundial rozkręca się na dobre. Zwyciężyła Brazylia, która w tym spotkaniu była zdecydowanie lepszym zespołem. Co przesądziło o jej wygranej?


Udostępnij na Udostępnij na

Brazylia rozpoczęła podobnym ustawieniem, jak w spotkaniu z Koreą Północną. Bardzo odpowiedzialną rolę miał Gilberto Silva. W momencie, gdy przy piłce byli rywale, miał on za zadanie nie dopuszczać ich do prostopadłego podania po ziemi lub strzału z dystansu. Kiedy natomiast futbolówkę w swoim posiadaniu miał jego zespół, Gilberto wracał do obrony. Stwarzało to szansę dla dwóch bocznych obrońców, Maicona oraz Bastosa, na włączenie się do akcji ofensywnej. W ten sposób Dunga cały czas miał co najmniej trzech graczy w obronie, zabezpieczając się na wypadek ewentualnej kontry ze strony Iworyjczyków.

Ofensywna gra obrońców jest kluczem do sukcesu Brazylijczyków, ponieważ Kaka, Robinho, Elano oraz Luis Fabiano grają bardzo blisko siebie. Starają się w ten sposób wykorzystać indywidualne umiejętności oraz możliwość szybkiej gry po ziemi na małej przestrzeni. Gdyby nie Bastos oraz Maicon, piłkarze z kraju kawy graliby bez skrzydłowych, co znacznie osłabiłoby ich siłę rażenia. Szczególnie aktywny był gracz Interu, który zatrzymywał przy sobie bocznego defensora WKS-u. Dzięki takiemu zabiegowi znacznie więcej miejsca miał ofensywny kwartet brazylijski, co widzimy na rysunku nr 2. Do ataków podłączał się także Lucio, który, ograniczany przez Mourinho w Interze, nie zapomniał o swojej firmowej akcji.

Sven Goran Eriksson zdawał sobie sprawę z tego, że rywale będą próbować stworzyć sobie miejsce na placu gry przez częste ataki obrońców. Z tego też względu zdecydował się na grę trójką środkowych pomocników, z czego jeden odpowiedzialny był za asekurację obrońców. Zagęszczenie środka pola miało spowodować, że krótkie podania na małej przestrzeni w wykonaniu Brazylijczyków miały nie mieć miejsca. Stwarzało to również szansę zneutralizowania Maicona i Bastosa, ponieważ obaj obrońcy Iworyjscy mogli zostać przy swoich zawodnikach bez obawy, że w centralnej części boiska rywale będą mieli przewagę liczebną. Tercet ofensywnych zawodników miał wykorzystywać nadarzające się okazje do kontrataków. Niestety zbyt wielu takich akcji w wykonaniu podopiecznych szwedzkiego trenera nie oglądaliśmy. Raz po raz byliśmy świadkami prostopadłych podań w pole karne, których celem miał być Drogba. Takie zagranie wyszło afrykańskim piłkarzom jedynie raz, kiedy to napastnik Chelsea umieścił piłkę w bramce (rysunek nr 3).

Wykorzystał dokładne podanie od Yaya Toure, którego głównym zadaniem był jednak odbiór futbolówki. Zdecydowanie zabrakło gry skrzydłami. Wolne pole, jakie zostawiali ofensywnie usposobieni defensorzy z kraju kawy, nie zostało wykorzystane przez graczy z Czarnego Lądu. Nie ulega wątpliwości, że kilka akcji oskrzydlających nieco ostudziłoby zapały Brazylijczyków. Z całą pewnością piłkarze WKS-u nie wykorzystali potencjału, który w nich drzemie. Nie mieli pomysłu na rozmontowanie obrony rywali. Przede wszystkim zabrakło elementu zaskoczenia oraz płynności w grze. Powolne rozgrywanie piłki nie przynosiło korzyści i ze względu na to podopieczni Erikssona skazani byli na porażkę.

Warta przeanalizowania jest akcja, po której Brazylia zdobyła trzecią bramkę. Rozpoczęła się ona od ataku Bastosa na połowie rywala. Gracz Olympique Lyon wyciągnął do siebie jednego z obrońców, co pozwoliło Kace na wejście w wolny korytarz, jaki utworzył się z lewej strony boiska. Do Kaki dobiegł kolejny z obrońców. Z nim jednak gracz Realu bez problemu sobie poradził. Zagrał idealną piłkę na piąty metr do Elano, który dopełnił formalności. Należy podkreślić rolę Luisa Fabiano w tej akcji, który pozostając w okolicach szesnastego metra, skupił na sobie uwagę obrońcy. Dzięki temu w polu karnym było mnóstwo wolnej przestrzeni, a na Elano skupiony był jedynie boczny obrońca. Cała akcja przedstawiona jest na rysunku nr 4.

Brazylia mnie nie olśniła. Jestem jednak pewien, że z meczu na mecz podopieczni Dungi będą się rozkręcać. Kto wie, być może już w spotkaniu z Portugalią brazylijska samba rozkręci się na dobre.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze