- Polska? Nie wiem o niej zbyt wiele- bez cienia zażenowania powiedział o zespole biało- czerwonych, gwiazdor reprezentacji Brazylii, Alexandre Pato. Po sobotnim spotkaniu w Montrealu nie tylko, nigdy więcej w taki sposób nie wypowie się o polskiej drużynie, ale też wyrwany ze snu o każdej porze nocy, niczym pacierz, wymieniać będzie nazwiska takich graczy jak Bartosz Białkowski, Grzegorz Krychowiak czy Artur Marciniak. Piłkarzy, którzy udzielili solidnej lekcji futbolu jemu i jego partnerom.
– Nie zamierzamy tylko przeszkadzać Brazylijczykom – mówił przed inauguracyjnym spotkaniem MŚ U-20, trener Polaków, Michał Globisz. Sam jednak się chyba nie spodziewał, że jego podopieczni nie tylko nie ograniczą się do przeszkadzania, ale i pokażą Canarinhos jak powinno grać się w piłkę.
Bohater Krychowiak
Dochodziła 23. minuta, kiedy rzut wolny wykonywał Grzegorz Krychowiak. Od brazylijskiej bramki dzieliło go dobre 30. metrów, jednak najmłodszy członek polskiej ekipy (17 lat!) ani trochę nie zawahał się czy uderzyć na bramkę. I słusznie, bo jego piekielnie mocnego uderzenia w żaden sposób nie był w stanie obronić brazylijski golkiper- Cussio. Tak padła jedyna bramka meczu, tak Polska pokonała Brazylię. – To jeden z najważniejszych dni w historii naszej piłki – nie posiadał się z radości, po ostatnim gwizdku sędziego, trener Globisz. Ostatni raz wygraliśmy z Brazylijczykami w 1974 r., na MŚ w RFN. Wtedy gola strzelił Grzegorz Lato, teraz na listę strzelców wpisał się Krychowiak. Wróżę mu ogromną karierę – dodał szkoleniowiec.
Krychowiak na co dzień występuje w Girondins Bordeaux, gdzie trafił mając zaledwie 15 lat. Wcześniej grał w Arce Gdynia, ale po udanym występie w Pucharze Syrenki dwa lata temu, stało się jasne, że przy Olimpijskiej długo miejsca nie zagrzeje. Propozycje posypały się jak z rękawa, a najkonkretniejszą ofertę złożyli Francuzi, z którymi Grzegorz ma na razie podpisany kontrakt juniorski, który wygaśnie wraz z ukończeniem przez piłkarza 18. roku życia. Co będzie dalej, tego jeszcze nikt nie wie, ale jeżeli zawodnik wciąż będzie się rozwijał, to kto wie czy wkrótce nie będzie mu dane zadebiutować w dorosłym zespole Bordeaux. Obserwując sobotnie poczynania Krychowiak, świat osłupiał, ale w polskiej kadrze dobrym występem środkowego pomocnika absolutnie nikt nie jest zdziwiony. Nasz sztab szkoleniowy już od dawna wróży mu świetlaną przyszłość. – To jest polski Steven Gerrard – powiedział II trener Orlików, Dariusz Wójtowicz, gdy po raz pierwszy zobaczył Krychowiaka w akcji. Jest silny, waleczny, świetnie uderza z obu nóg. Mimo iż w kadrze jest najmłodszy, ma duże szansę zostać gwiazdą MŚ U-20. I jak widać Wójtowicz okazał się dobrym prorokiem.
Geniusz Globisza, uniwersalność Marciniaka
Z Brazylią Krychowiak rozegrał mecz życia, ale też ciężko byłoby wygrać z Brazylią, gdyby nie pomoc jego kolegów. A ci grali w sobotę bez najmniejszych kompleksów, absolutnie nie bacząc na to, że przybysze z Kraju Kawy mimo takiego samego wieku, osiągnęli w piłce znacznie więcej i znacznie więcej dzięki niej zarabiają. Bartosz Białkowski dwoił się i troił by futbolówka nie wpadła do polskiej bramki. I misję wykonał w 100%. Świetnie spisywał się blok defensywny, dowodzony przez Jarosława Fojuta i Krzysztofa Strugarka. Ich partnerzy z obrony, Ben Starosta na prawej i Artur Marciniak na lewej stronie znakomicie wspomagali kolegów z pomocy, raz po raz włączając się do akcji ofensywnych. Obok Krychowiaka, w środku pola rządził i dzielił Tomasz Cywka. Ów duet miał cenne wsparcie w osobie Adama Dancha. W ataku bardzo dobrze poczynał sobie duet krakowsko- warszawski, czyli Patryk Małecki z Wisły i Dawid Janczyk z Legii. I chociaż obaj nie stworzyli pod brazylijską większego zagrożenia, to jednak nie można nie doceniać ich ciężkiej pracy i poświęcenia, gdy cofali się po piłkę do drugiej linii, bądź nawet do własnego pola karnego. A przecież…nie musieli tego robić. Tym większa im chwała, że robili.
Polska wygrała i dziś w kraju panuje wielka euforia, ale przecież wynik spotkania mógł być zupełnie inny. Wszak biało- czerwoni od 27. minuty grali w „10”, kiedy z boiska, za dwie żółte kartki wyleciał Krzysztof Król. Gracz Realu Madryt nie wytrzymał nerwowo. Od początku meczu grał bardzo ostro i już w 9. minucie dostał żółty kartonik. Oczywiście założenia były takie, żeby nie dać pograć Brazylijczykom. A nie da się tego zrobić w inny sposób, jak tylko ostro przeciwstawiać się Canarinhos. Król jednak trochę przesadził i już w 27. minucie musiał udać się do szatni. Smutny, załamany, ze łzami w oczach. Ale przecież nie wyleciał z gry przez własną głupotę, tylko przez nadmierną wolę walki. Czerwień dla Króla był jednak doskonałą okazją dla Globisza, by ten mógł wykazać się geniuszem taktycznym. I trzeba przyznać, że w momencie gdy jego piłkarze zmuszeni byli grać w osłabieniu, znakomicie ich ustawił. Król do momentu ujrzenia czerwonej kartki, grał na prawej stronie obrony. Na szczęście jest w polskim zespole ktoś taki jak Marciniak. Kapitan, urodzony przywódca, lider zespołu, a przy tym gracz niezwykle uniwersalny. Z drugiej linii cofnął się na bok defensywy i grał znakomicie.
Po medal!
Brazylijczycy wydawali się zespołem doskonałym. W końcu ich szkoleniowiec Nelson Rodrigues dysponował graczami, którzy już teraz grają w czołowych europejskich klubach albo już są do występów na Starym Kontynencie szykowani. Nazwiska jednak nie grają i nigdy grać nie będą. Jo, Marcelo czy przede wszystkim wspomniany na wstępie Pato, na własnej skórze boleśnie przekonali się, że nie są tak wielcy jak ich wszyscy malują. Dlatego ich trener tuż po meczu mógł mówić w samych superlatywach tylko o Polakach. – Zagrali świetnie. Nie mamy nic na swoje usprawiedliwienie.
Michał Globisz przed wyjazdem do Kanady mówił, że Polacy jadą tam jak w nieznane. I bynajmniej nie dlatego, że żaden z nich nie zna na tyle dobrze ojczyzny Celine Dion, że mógłby spokojnie zatrudnić się tam jako pilot wycieczek, ale z tego względu, że forma biało- czerwonych była wielką niewiadomą. Teraz już wiemy, że forma jest i to fantastyczna. Forma, która predyscynuje Krychowiaka i spółkę do wielkich rzeczy, z medalem MŚ włącznie. Bo jak mówisz Globisz: – Z grupy wyjść byłoby fajnie, ale jeszcze fajniej byłoby zdobyć medal. Najlepiej złoty – dodaje.