Kolejna seria spotkań francuskiej Ligue 1 dobiegła końca. Tym razem nic nie przeszkodziło zawodnikom nad Sekwaną w rozegraniu wszystkich meczów. Na fotelu lidera po tej kolejce umocnili się gracze Bordeaux, którzy w meczu na szczycie pokonali Monaco 1:0.
W ten weekend we Francji rozegrano spotkania 12. kolejki, bo seria meczów oznaczona numerem jedenastym została przeniesiona przez władze ligi na początek grudnia.
Sobota rozpoczęła się bardzo szczęśliwie dla kibiców w Polsce, bowiem Auxerre z Dariuszem Dudką i Ireneuszem Jeleniem w składzie pokonało faworyzowany zespół Montpellier. Radość może być tym większa, że oba trafienia dla ekipy z Burgundii zdobył Jeleń, który potrzebował na to zaledwie dwanaście minut. Nasz reprezentacyjny napastnik wraca do wyśmienitej formy sprzed roku, strzelając w drugim kolejnym meczu dwa gole i zapewniając zwycięstwo swojej drużynie. Cieszy również fakt, że drugi z naszych reprezentantów, Dariusz Dudka, rozegrał całe spotkanie. Wyraźnie widać, że Polak znów zdobył uznanie w oczach Jeana Fernandeza i ten nie boi się stawiać na Dudkę. Tymczasem dla Montpellier jest to druga porażka z rzędu i piłkarze Rene Girarda muszą wziąć się ostro do roboty, żeby nie stracić kontaktu z czołówką.
Montpellier traci punkty, a lider coraz bardziej ucieka rywalom. W rozegranym w sobotę meczu na szczycie Bordeaux pokonało na własnym stadionie Monaco. Piłkarze gości w tym sezonie spisują się nadzwyczaj dobrze i zajmują wysokie miejsce w tabeli. Na Stade Chaban Delmas musieli jednak uznać wyższość gospodarzy, chociaż „Żyrondystom” to zwycięstwo wcale nie przyszło łatwo. Jedyną bramkę dla drużyny z Akwitanii zdobył w 62. minucie Marc Planus, dobijając strzał Marouane’a Chamakha. Po sobotnim zwycięstwie podopieczni Laurenta Blanca umocnili się w fotelu lidera francuskiej ekstraklasy i mają obecnie dwa punkty przewagi nad Lyonem i cztery nad Monaco.
Tempa „Żyrondystom” próbują dotrzymać gracze Lyonu, którzy w ten weekend zdobyli cenne trzy punkty, pokonując na Stade Geoffroy-Guichard drużynę Saint-Etienne. „Les Verts” postawili gościom bardzo trudne warunki, a pogrążył ich ostatecznie były kolega z drużyny – Bafetimbi Gomis. Przez ponad osiemdziesiąt minut „Zieloni” walczyli z piłkarzami Lyonu na całym boisku tak zaciekle, że sędzia musiał pokazać zawodnikom obu drużyn aż sześć żółtych kartek. Opór obrońców Saint-Etienne został przełamany dopiero w 83. minucie, kiedy Gomis z najbliższej odległości pokonał Jeremie’go Janota, dobijając strzał Kima Kallstroma. Zwycięstwo dla „Les Gones” jest tym ważniejsze, że w poprzedniej kolejce polegli na Lazurowym Wybrzeżu, przegrywając z Niceą. Pokonanie Saint-Etienne na ich terenie na pewno podniesie morale w drużyne Claude’a Puela i Lyon wróci na właściwe tory, wiodące do mistrzowskiego tytułu.
O zupełnie inne cele walczą drużyny, które zmierzyły się w sobotę na Stade des Alpes. Grenoble na własnym stadionie podejmowało Lille i przegrało jedenasty mecz z rzędu. Podopieczni Mecha Bazdarevicia mogą powoli myśleć o grze na zapleczu ekstraklasy i to wcale nie są żarty. Piłkarze z alpejskiego Grenoble w tym sezonie nie potrafią sobie poradzić nawet ze słabszymi rywalami i trudno wskazać drużynę, z którą gracze Bazdarevicia mogliby wygrać. Tymczasem Lille prezentuje się coraz lepiej, czego najlepszym przykładem jest łatwa wygrana z Grenoble. W składzie gości niestety nie pojawił się powołany przez Franciszka Smudę na najbliższe mecze reprezentacji Ludovic Obraniak.
Kolejną poważną wpadkę na własnym stadionie zaliczyli typowani na faworytów Ligue 1 piłkarze Marsylii. W sobotę na Stade Velodrome zameldowali się gracze Tuluzy i dość niespodziewanie w powrotną podróż w Pireneje zabrali ze sobą jeden punkt. Sytuacja o tyle dziwniejsza, że „Les Violets” od ósmej minuty grali w dziesiątkę, bo za faul na Niangu z boiska wyleciał bramkarz gości – Yohann Pele. „Fiołkowi” nic sobie nie robili jednak z tego, że grają w osłabieniu i w 27. minucie objęli prowadzenie po golu Sissoko. Piłkarze Didiera Deschampsa dwoili się i troili, aby zmienić niekorzystny dla nich rezultat i w końcu, na kwadrans przed końcem meczu, ich starania przyniosły skutek. Remis dla „Les Phoceens” uratował Brandao, wykorzystując podanie Bakary’ego Kone. Podział punktów nie zadowolił z pewnością gospodarzy, którzy mają w tabeli już siedem punktów straty do liderującego Bordeaux.
W niedzielę znów z dobrej strony zaprezentowali się piłkarze Nicei. Gracze z Lazurowego Wybrzeża w zeszłym tygodniu rozbili Lyon 4:1, a teraz zainkasowali kolejne trzy oczka, pokonując Le Mans. Duży wpływ na przebieg zdarzenia miało zdarzenie z 16. minuty, kiedy Brazylijczyk Geder został odesłany do szatni za uderzenie łokciem Mamadou Bagayoko. Przewaga jednego gracza dała podopiecznym Didiera Olle-Nicolle duży komfort psychiczny. Nicea grała swobodnie, kontrolując przebieg wydarzeń na boisku, a gola dającego gospodarzom trzy punkty zdobył w 40. minucie Ismael Gace, dla którego było to pierwsze trafienie w Ligue 1.
W ostatnim niedzielnym meczu, rozegranym na Stade Bonal, piłkarze Paris Saint-Germain rozbili Sochaux. Paryżanie w końcu zagrali na poziomie, jaki prezentowali na starcie obecnych rozgrywek. Faktem jest, że gospodarze nie postawili podopiecznym Antoine’a Kombouare zbyt trudnych warunków, ale tak przekonujące zwycięstwo musi robić wrażenie. Pierwszą bramkę dla gości zdobył Jeremy Clement w 35. minucie. Po przerwie po trafieniu dołożyli jeszcze Chantome i Mevlut Erding i było 3:0 dla PSG. Gospodarze próbowali się jeszcze podnieść, kiedy w 85. minucie do siatki paryżan trafił Stephane Dalamt. Goście szybko uciszyli jednak trybuny Stade Bonal, bo dokładnie dwie minuty później na 4:1 dla PSG podwyższył Peguy Luyindula. Do końcowego gwizdka sędziego wynik nie uległ już zmianie i trzy punkty jadą do francuskiej stolicy.