Bohaterów dwóch


Kto był najlepszym polskim piłkarzem na MŚ U-20? Broniący nawet w nieprawdopodobnych sytuacjach, Bartosz Białkowski czy najlepszy snajper drużyny Michała Globisza, Dawid Janczyk - zdobywca trzech bramek? Ilu kibiców, tyle opinii. Jako, że „iGol” jest jednak tylko jeden, stąd, postanowiliśmy wyróżnić tytułem „MVP” reprezentacji Polski na młodzieżowym mundialu, obu piłkarzy.


Udostępnij na Udostępnij na

Trudno bowiem rozstrzygnąć, co w Kanadzie było ważniejsze- interwencje Białka czy trafienia Murzyna. Wszak gdyby nie bramkarz Southampton, Polacy już po fazie grupowej wracaliby do domu, z kompletem porażek na koncie. Z drugiej strony, gdyby nie gole napastnika już CSKA Moskwa, nie byłoby awansu do 1/8 finału MŚ U-20. No i bądź tu mądry…

Polski Buffon

Od momentu rozpoczęcia swojej przygody z bramką, Białkowskiemu wróżono wielką karierę. W wieku 15 lat był już na tyle ukształtowanym mentalnie i piłkarsko zawodnikiem, że spokojnie mógł grać w seniorskim klubie, pomijając wszelkie szczeble juniorskie. Jako pierwszy, nieprzeciętne umiejętności wychowanka Olimpii Elbląg dostrzegł Czesław Michniewicz. – Imponował warunkami fizycznymi, zwinnością, a także grą na przedpolu. Do złudzenia przypominał Gianluigi ego Bufona – wspomina swój pierwszy kontakt z Bartkiem, „polski Mourinho”. Michniewicz dwukrotnie próbował ściągnąć do klubu, w którym pracował, Białka, ale próby te zawsze spalały na panewce. Za każdym razie zdolny golkiper miał inne zdanie na temat swojej przyszłości.

W 2002 r., gdy Michniewicz był koordynatorem w Amice Wronki, Białkowski wolał podpisać kontrakt z Legią Warszawa. Kilka miesięcy później, Czesław M. był już trenerem Lecha Poznań i ponownie wysłał do bramkarza zapytanie o transfer, ten wybrał jednak Górnik Zabrze. Na swoich decyzjach nigdy nie wychodził dobrze, bo w Warszawie szybko zdał sobie sprawę, że szans na szybkie przebicie się do pierwszego składu nie ma, zaś w Zabrzu rozegrał zaledwie dwanaście spotkań, opuszczając klub z ul. Roosvelta, na skutek konfliktu z szefami zabrzańskiego zespołu- Zbigniewiem i Markiem Koźmińskimi.

Dziś można gdybać, jak potoczyłaby się kariera Białkowskiego, gdyby skorzystał z którejś z ofert Michniewicza. Na pewno jednak niepowodzenie w Górniku nie wyszło ma na złe, bo jako wolny zawodnik mógł udać się na testy do Hearts of Midlothian. W stolicy Szkocji zrobił piorunujące wrażenie zarówno na menedżerze Serc, George`u Barley`u jak i szkoleniowcu bramkarzy, Malcolm`ie Websterze. Obaj jednak wkrótce opuścili The Tynecastle, ale znaleźli przystań w Southampton. Gdy już zadomowili się na St. Mary Stadium od razu przypomnieli sobie o pewnym zdolnym golkiperze z Polski.

A ten z miejsca stał się gwiazdą Świętych, z bramki wygryzając doświadczonego Kelvina Davisa. – Świat wkrótce usłyszy o Białkowskim – zapowiadał Burley, gdy sprowadzał do Southampton Polaka. I jego przepowiednia szybko się sprawdziła. Białek bronił genialnie, w wielu spotkaniach The Championship zachowywał czyste konto, za swoje występy zbierał wysokie noty. Aż w końcu przyszedł feralny mecz 1/8 finału FA Cup z Newcastle United. Były bramkarz Górnika Zabrze, ze Srokami bronił fenomenalnie, ale przy jednej z interwencji feralnie stanął. Na tyle, że zerwał więzadła krzyżowe w lewej nodze. – W drugiej połowie wychodząc do dośrodkowania, źle stanąłem. Skręciłem lewą nogę w kolanie i tak skończył się dla mnie sezon 2005/2006 – wspomina tamto wydarzenie, Białek. Kontuzja spowodowała, że nie mógł zagrać na ME U-19 w Wielkopolsce.

Pauza okazała się na szczęście krótsza niż przypuszczali angielscy lekarze, choć Polak i tak już w lutym musiał zakończyć sezon. Ale przynajmniej mógł już trenować z zespołem od lipca, choć dopiero wiosną 2007 r. wrócił do bramki Świętych. I znów prezentował się wybornie, ale jego drużynie po raz kolejny nie udało się powrócić do Premiership. Na pocieszenie Białkowskiemu pozostały MŚ U-20 w Kanadzie. Niewiele wskazywało na to, że na tej imprezie to on będzie bramkarzem numer jeden. W związku z długą pauzą, pewne miejsce w zespole miał golkiper Górnika Łęczna, Przemysław Tytoń. Michał Globisz poważnie zastanawiał się również nad tym, czy tym pierwszym nie ma być Wojciech Szczęsny z Arsenalu Londyn. Znakomita postawa Białka na turnieju w Jordanii- próbie generalnej przed młodzieżowym mundialem sprawiła jednak, że to jemu przypadła bluza z numerem jeden. – W naszym wewnętrznym rankingu najlepszych piłkarzy na turnieju w Jordanii, Bartek wygrał bezapelacyjnie. Zasługuję na to, by bronić w Kandzie – mówił na początku czerwca, opiekun młodych biało- czerwonych, Michał Globisz.

I na MŚ U-20 Białek udowodnił, że Globisz miał rację, stawiając właśnie na niego. W każdym z czterech meczów Polaków na młodzieżowym mundialu, Białkowski był zawodnikiem wyróżniającym się. Najlepsze spotkanie bez wątpienia rozegrał w dniu 20. urodzin, kiedy fenomenalnymi interwencjami uratował remis z Koreą Płd. i dał reprezentacji awans do 1/8 finału. Przy okazji, tuż po starciu z Azjatami, pokazał, że jest nie tylko bramkarzem klasy światowej, ale również człowiekiem niezwykle skromnym. – Ja bohaterem? – ze zdziwieniem odbierał gratulacje od kibiców i dziennikarzy po spotkaniu. Przecież tylko wykonywałem swoją robotę. Cały zespół zagrał wspaniale i zasłużył na brawa, nie tylko ja.

Gdy Michniewicz porównywał swego czasu Białka do Buffona, kibice pukali się w czoło. Teraz coraz mniej osób ma wątpliwości co do tego, że bramkarz Southampton naprawdę prezentuje podobny poziom umiejętności co Buffon. Oby kariera Białkowskiego potoczyła się w ten sam sposób co słynnego Włocha.

Polski Rooney

Dawid Janczyk już zbiera żniwa udanego występu na MŚ U-20. Za 4, 2 mln euro przeszedł do mistrza Rosji- CSKA Moskwa. Red-Army w walce o napastnika Legii Warszawa pokonali m.in. lokalnego rywala- Spartak, a także Atletico Madryt i FC Liverpool. Ale dla popularnego „Murzyna” (pseudonim nadany ze względu na ciemną karnację zawodnika), zainteresowanie wielkich klubów to żadna nowość. Po ubiegłorocznych ME U-19 też interesowali się nim The Reds, a także Tottenham Hotspur. Piłkarz do szumu wokół swojej osoby już się przyzwyczaił, ale…nie zawsze mu on odpowiada. – Na ME w Wielkopolsce gdy tylko gazety napisały o moim rzekomym transferze do LFC czy Spurs, zaczął się wielki szum wokół mnie. Przez to nie mogłem się w pełni skupić na grze i w ostatnim meczu fazy grupowej- z Czechami, zagrałem po prostu beznadziejnie – przyznaje.

O Janczyku pierwszy raz zrobiło się głośno za sprawą turnieju młodzieżowych zespołów w Portugalii, gdzie pojechał wraz z Sendencją Nowy Sącz. Tam zrobił furorę, zostając królem strzelców imprezy, strzelając gola m.in. Barcelonie. Już wtedy posypały się oferty z przeróżnych stron Europy. Sporting Lizbona, Anderlecht Bruksela, Feyenoord Rotterdam, Chelsea Londyn- te zespoły chciały mieć w swoim składzie Dawida J. Ten przez jakiś czas terminował w drużynie The Blues. Ba, nawet sam Jose Mourinho był pod wrażeniem jego niemałych umiejętności, bo polski napastnik w wewnętrznych gierkach bez żadnych kompleksów rywalizował z obrońcami klasy Ricardo Carvalho czy Johna Terry`ego, zaś skutecznością przebił samego Mateję Keżmana. Na Stamford Brigde jednak nie zagościł na stałe, w 2005 r. przeszedł za to do Legii Warszawa.

Już w pierwszym meczu zachwycił publiczność z ul. Łazienkowskiej. Choć był to tylko sparing z Bayerem Leverkusen, zaś Janczyk grał tylko pięć minut, to wystarczyło to do tego, by nie raz i dwa, ośmieszyć niemieckich obrońców. Kolejne spotkania nie były już jednak tak udane. Młody atakujący długo aklimatyzował się w Legii. Wkrótce pokonał jednak ten problem i zaczął grać jak z nut. Runda jesienna sezonu 2005/2006 do udanych nie należała, ale już wiosna to był czas Janczyka. – To materiał na piłkarza klasy światowej – nie mogła się go nachwalić, legenda warszawskiego zespołu, Lucjan Brychczy. Młodym napastnikiem, przez kibiców z Żylety porównywanym do Wojciecha Kowalczyka, zachwycił się również Paweł Janas, który wysłał mu powołanie na marcowy, towarzyski mecz z Arabią Saudyjską. Niestety Dawid nie mógł w nim wystąpić z powodu kontuzji kostki, której nabawił się w potyczce z Cracovią. W pierwszej chwili lekarze orzekli, że nowa gwiazda Legii do gry wróci dopiero w przyszłym sezonie. Pauza okazała się jednak znacznie krótsza i po sześciu tygodniach od pierwszego poważnego urazu w karierze, Janczyk wrócił na boisko. Na swoje nieszczęście, nie był już w stanie grać tak dobrze jak na początku rundy wiosennej i wyjazd na mundial, przeszedł mu koło nosa. A, jak przyznał później Janas, gdyby był zdrów, do Niemiec na pewno by pojechał.

Zamiast MŚ`06, Janczykowi pozostały ME U-19 w Wielkopolsce. W pierwszym meczu, z Austrią, przegranym 0:1, zawiódł na całej linii. Zrehabilitował się jednak w potyczce z Belgami, wygranej przez polski zespół aż 4:1, trzykrotnie wpisując się na listę strzelców. Od razu przez kibiców i dziennikarzy zyskał pseudonim „nowy Boniek”. Swoich umiejętności nie potrafił jednak potwierdzić w ostatnim meczu fazy grupowej, z Czechami. Mimo, że mistrzostwa kontynentu dla Michała Globisza okazały się kompletną klapą, to na pocieszenie, głównie dzięki Janczykowi, udało się uzyskać promocję na MŚ U-20 w Kanadzie.

I właśnie na tym turnieju, pełnym blaskiem rozbłysła gwiazda Janczyka. Strzelił trzy gole, zostając najlepszym snajperem polskiej drużyny i jednym z najskuteczniejszych graczy całego mundialu. A jeszcze przed inauguracją MŚ U-20, Michał Globisz wyrażał olbrzymie obawy, o to, czy w Kanadzie jego podopieczny będzie w formie. Nie rozwiał ich nawet dobry występ Dawida J. w towarzyskim meczu z Polonią Toronto (6:0 dla biało- czerwonych), w którym młody atakujący zdobył dwie bramki. Spotkania na MŚ U-20, na całe szczęście, rozwiały wszelkie wątpliwości szkoleniowca. 3 gole strzelone w czterech meczach- niech to posłuży za odpowiedni komentarz.

Znakomita postawa w Kanadzie sprawiła, że po Janczyka ustawiła się długa kolejka chętnych. Ostatecznie licytację wygrało CSKA Moskwa, które wyłożyło za Dawida aż 4, 2 mln euro, co sprawia, że jest on najdroższym graczem sprzedanym z ligi polskiej. A pomyśleć, że w Orange Ekstraklasie, drugi Rooney (tak nazwali go angielscy dziennikarze) rozegrał zaledwie 42 mecze i strzelił 9 goli. W stolicy Rosji, Murzyn spotka starego znajomego z MŚ U-20, czyli brazylijskiego napastnika, Jo, a także jego słynnego rodaka, Wagner`a Love`a. I w tej rywalizacji z dwójką Canarinhos z pewnością nie stoi na straconej pozycji. Pamiętać musi jednak o tym, że agresywna gra, nie zawsze popłaca, a już szczególnie taka, jaką Janczyk zaprezentował w końcówce spotkania z Argentyną, kiedy w odstępie kilku sekund dostał dwie żółte kartki i wyleciał z boiska.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze