Bez bramek i charakteru w Monaco


Derby na południowym wybrzeżu miały być pięknym ukoronowaniem pełnej bramek i emocji mijającej kolejki we francuskiej Ligue 1. Mecz okazał się totalnym niewypałem, gdyż obie ekipy zagrały bez charakteru, nie strzelając ani jednej bramki.


Udostępnij na Udostępnij na

Mecz, który ściągnął na trybuny stadionu Ludwika II w Monaco znaczne tłumy, co bywa rzadkością w tych stronach, nie spełnił zupełnie pokładanych w nim oczekiwań. Atmosferę miała podgrzewać sytuacja obu klubów w lidze. „Czerwono-biali” bronią się obecnie desperacko przed spadkiem z najwyższej klasy rozgrywkowej i nie próżnowali ostatnimi czasy na rynku transferowym. Do zespołu dołączyli ostatnio Mahamadou Diarra z Realu Madryt, Gregory Lacombe z Montpellier (wypożyczeni do końca sezonu) oraz Moussa Maazou po nieudanej przygodzie w Bordeaux. Marsylia zaś wciąż chce walczyć o obronę mistrzowskiego tytułu, a widząc, jak dobrze radzi sobie z gromadzeniem kolejnych punktów Lille, musi ostro wziąć się do pracy.

Mahamadou Diarra był najjaśniejszą postacią w ekipie Monaco
Mahamadou Diarra był najjaśniejszą postacią w ekipie Monaco (fot. skysports.com)

Rozpoczęło się obiecująco, gdyż już w pierwszej minucie źle piłkę do swojego bramkarza podał Diarra i o krok od otwarcia wyniku byli marsylczycy, lecz ich napastnika w ostatniej chwili wślizgiem uprzedził bramkarz, Stephane Ruffier. Pierwszy słaby kontakt z piłką zawodnika Realu Madryt wpłynął jednak pozytywne na jego późniejszą grę i piłkarz do samego końca spotkania zdecydowanie wyróżniał się na tle kolegów wyszkoleniem i myślą taktyczną. Jeszcze niedługo potem na indywidualną akcję zdecydował się Andre-Pierre Gignac na prawym skrzydle. Skończyło się na zablokowanym strzale przez Adriano. Potem rozpoczęły się piłkarskie szachy. Żadna ekipa nie chciała zaatakować z większym impetem, mając problemy z napoczęciem obrony przeciwnika. Poza wpadką Diarry, większych błędów nie popełniano i z niecierpliwością oczekiwano na jakiekolwiek przebłyski w ofensywie.

W pierwszych 45 minutach wyśmienitych okazji doczekaliśmy się trzech. Wpierw po pół godzinie gry w sytuacji sam na sam z Ruffierem znalazł się Stephane Mbia. Środkowy obrońca OM otrzymał podanie, będąc jeszcze w polu karnym po wcześniej wykonywanym rzucie wolnym. Obrońcy Monaco zbyt wolno opuszczali swoją „szesnastkę” i nie złapali przeciwnika w pułapkę ofsajdową. Znów fantastycznie jednak uchronił swój zespół przed utratą bramki Adriano, blokując uderzenie Mbii. Pięć minut później o krok od zdobycia gola był Loic Remy, który świetnie złożył się szczupakiem do strzału, lecz minimalnie chybił. Tuż przed przerwą zaskakująco łatwo do sytuacji doszli zawodnicy Monaco, a dokładnie Mathieu Coutadeur, który otrzymał podanie w tempo od Diarry. Sam zawodnik sprawiał wrażenie zaskoczonego takim zbiegiem okoliczności i w łatwy sposób pozwolił wybronić swoje uderzenie Mandandzie.

Druga odsłona nie obfitowała już w sytuacje strzeleckie. Warto zaledwie wymienić fenomenalne kilkudziesięciometrowe podanie rezerwowego Charles’a Kabore za linię obrony do Remy’ego i równie piękne przyjęcie napastnika „Les Phoceens”. Ponownie na straży stał Ruffier i nie dał się pokonać strzałem z ostrego kąta. Działo się to w 60. minucie spotkania. Na kilka minut przed końcem jeszcze raz Remy nie sprostał wyzwaniu, tym razem będąc w roli podającego. Wykorzystał on swój największy atut, czyli szybkość, i wbiegł z prawego skrzydła w pole karne, ale zamiast zgrać do jednego z dobrze ustawionych kolegów, to posłał piłkę wzdłuż bramki wprost na nogę bramkarza, który nie miał problemów z jej wybiciem.

Do samego końca meczu piłkarze obu drużyn sprawiali wrażenie ospałych, a zarazem zadowolonych z utrzymującego się wyniku. Wyraźnie widoczny był brak w składzie przyjezdnych kontuzjowanego Mathieu Valbueny. Zwykle to on jest głównym kreatorem poczynań boiskowych mistrzów Francji i to on często wprowadza do gry element zaskoczenia. Dziś nikt nikogo niczym nie zaskoczył i skończyło się na 0:0.

Komentarze
schlessier (gość) - 14 lat temu

Faktycznie brak Valbueny widoczny był bardzo dobrze.
Mimo wszystko to nie usprawiedliwia całej drużyny.
Obrona mistrzostwa jeszcze jest możliwa.

Najnowsze