Betis skromnie wygrał z Villarrealem 1:0. Bramkę na wagę trzech punktów zdobył Nosa Igiebor, wykorzystując zamieszanie w polu karnym rywala. Tym samym gospodarze powiększyli przewagę nad strefą spadkową do pięciu oczek i awansowali na jedenaste miejsce.
W ostatnim niedzielnym spotkaniu Betis Sewilla podejmował zespół Villarrealu. Gospodarze mają problemy ze zdobywaniem punktów w tym sezonie. Chociaż są solidną ekipą, to jednak grają w kratkę. Przyjezdni jak na beniaminka są wręcz w niesamowitej formie. Poza Celtą i Realem wszystkich przeciwników odprawiali z kwitkiem. Ze względu na dotychczasowe wyniki faworytem w Sewilli byli goście.

W pierwszych minutach piłka częściej krążyła na połowie przyjezdnych. Piłkarzom Betisu bardzo zależało na szybkim strzeleniu bramki. Starali się atakiem pozycyjnym rozmontować obronę rywala. Villarreal również straszył przeciwników kontrami i liczył na stałe fragmenty. Po jednym z nich stuprocentową sytuację zmarnował Uche w 8. minucie. Była to pierwsza doskonała okazja w meczu. Osiem minut później goście zdobyli bramkę, lecz sędzia słusznie jej nie uznał, odgwizdując spalonego, na którym znalazł się Trigueros. Niesamowicie odpowiedział Chica potężnym strzałem, który szczęśliwie wybronił Asenjo.
Sytuacja w meczu zmieniała się jak w kalejdoskopie. Po kilkuminutowej przewadze Villarrealu gospodarze ponownie doszli do głosu. Nie potrafili jednak pokonać bramkarza wypożyczonego z Atletico. Spotkanie było wyrównane. Żadna ekipa nie mogła stłamsić rywala. W 33. minucie Cani próbował zmienić wynik meczu. Efektowną serią zwodów minął trzech obrońców, jednak został powstrzymany przez zdecydowane wejście Reyesa, zdaniem komentatorów nieprzepisowe. Chwilę później gospodarze odpowiedzieli w najlepszy możliwy sposób. Dwa uderzenia Andaluzyjczyków obrońcy i golkiper Villarrealu zdołali obronić, jednak przy dobitce Nosy byli bezradni. Do przerwy nic się już nie zmieniło.
Po 45 minutach w lepszych nastrojach byli na pewno piłkarze Betisu. Andaluzyjczycy zasłużyli na prowadzenie, chociaż nie zdominowali spotkania. Mimo wszystko mieli więcej strzałów na bramkę – cztery do dwóch. Częściej byli przy piłce i zachowali odpowiednią koncentrację w defensywie.

Po zmianie stron nadal żadna ekipa nie potrafiła zdominować rywala. Raz gospodarze konstruowali atak pozycyjny, a po chwili goście popędzili na bramkę Sary z kontrą. W 54. minucie przyjezdni mieli dobrą sytuację po stałym fragmencie gry. Do piłki w polu karnym doszedł Mario Gaspar, jednak golkiper gospodarzy popisał się wspaniałą interwencją. Nawet gdyby piłka wpadła do siatki, sędzia nie uznałby bramki, gdyż Hiszpan był na spalonym. Druga część spotkania trochę rozczarowała. Tempo wyraźnie zwolniło. Wypracowane sytuacje bramkowe należały do rzadkości.
Po wejściu dos Santosa to Villarreal zmienił koncepcję gry. Przyjezdni przestali się opierać na kontrach i zaczęli konstruować atak pozycyjny. Betis był w lepszej sytuacji i mógł pozwolić sobie na obronę wyniku oraz sporadyczne kontry. W 74. minucie mocnym strzałem zza pola karnego podwyższyć wynik próbował Juanfran. Dziewięć minut później Andaluzyjczycy wyszli z kontrą i tylko doskonała interwencja Asenjo zapobiegła strzeleniu gola przez Molinę. Tuż przed końcem spotkania pretensje o niepodyktowanie karnego dla swojej ekipy miał Marcelino Garcia Toral. Arbiter uznał, że obrona interweniowała zgodnie z przepisami, i czerwoną kartką skwitował wybuch trenera przyjezdnych.
Do końca meczu wynik już się nie zmienił. Bardzo dobra pierwsza połowa ustąpiła miejsce słabszej drugiej. Wystarczy przytoczyć liczbę strzałów, aby zobrazować regres w grze. Piłkarze z Sewilli po przerwie oddali jeden celny strzał przy zerowym dorobku ekipy z Walencji. To po części zasługa gospodarzy, którzy nie forsowali tempa po jednobramkowym prowadzeniu. Betis awansował na jedenaste miejsce w tabeli i wyprzedził Real Sociedad. Goście nie wykorzystali szansy na wyprzedzenie w tabeli madryckiego Realu i przynajmniej do poniedziałku pozostaną na czwartej lokacie.