BE:Legia wróciła na mistrzowskie tory


19 marca 2013 BE:Legia wróciła na mistrzowskie tory

Ostania kolejka T-Mobile Ekstraklasy nie uraczyła nas wieloma pięknymi bramkami, składnymi akcjami czy zaciętymi pojedynkami. Jak zawsze dużo było walki, niecelnych podań i widowiskowych kiksów. Taka niestety uroda naszej rodzimej piłki kopanej. Niemniej jednak uwagę trzeba zwrócić na wynik piątkowego „hitu” naszej ekstraklasy, czyli spotkanie liderującej Legii Warszawa z ciągle mającym pucharowe aspiracje Górnikiem Zabrze.


Udostępnij na Udostępnij na

Legia Warszawa idealnie trafiła z formą na słabiej spisujący się wiosną Górnik i odniosła pewne i przekonujące zwycięstwo 3:0. W grze warszawian było widać tę jakość, którą prezentowali w poprzedniej rundzie. Goście stwarzali sobie mnóstwo sytuacji i widać było, że chce się im chcieć. Warto też zauważyć, ile do gry „Wojskowych” wniósł powrót Marka Saganowskiego do ataku. 34-letni napastnik od pierwszego wiosennego meczu zanotował już na swoim koncie cztery bramki i wydaje się, że z tak grającym „Saganem” Legii będzie dużo łatwiej zdobywać kolejne bramki. Dodać trzeba, że do optymalnej formy dochodzą inni piłkarze trenera Urbana. Jeżeli legioniści utrzymają taką formę, jaką zaprezentowali w meczu z zabrzanami, to mistrzostwo Polski będzie w zasięgu ręki. Tym bardziej, że główny rywal w walce o „majstra” – Lech Poznań – tylko gubi punkty.

Legia Warszawa
Legia Warszawa (fot. Agnieszka Skórowska/iGol.pl)

Czym Legia wyróżniła się podczas piątkowego spotkania? Przede wszystkim grą w obronie. Do normalnej formy wraca Dusan Kuciak, a przetasowania w linii defensywnej dały wymierny efekt. Posadzenie Żewłakowa na ławkę, przesunięcie Jędrzejczyka do środka obrony oraz cofnięcie Bereszyńskiego na prawego defensora spowodowały, że w meczu z Górnikiem Legia stanowiła monolit, który ciężko było sforsować. Dodatkowo takie roszady pozwoliły na stworzenie dodatkowego atutu ofensywnego, jakim niewątpliwie są wejścia skrzydłem nowego nabytku Legii. Radović grający na prawej flance pomocy bardzo często schodzi do środka, pozostawiając tym samym wolny korytarz „Beresiowi”, któremu nieobca jest nawet gra w ataku, a jego ostre dośrodkowania stanowią poważną broń.

Poprawę swojej obecnej postawy Legia zawdzięcza głównie Serbowi, który był już wcześniej wymieniony. Chodzi oczywiście o Miroslava Radovicia. 29-letni piłkarz jest obecnie najlepszym piłkarzem „Wojskowych” i to on jest głównym kołem zamachowym poczynań ofensywnych zespołu Jana Urbana. „Rado” w całych rozgrywkach ma dziewięć asyst (ex aequo z Sebastianem Milą najlepszy asystent ligi – według Transfermarkt.de), z czego w wiosennych spotkaniach po jego podaniu padły trzy gole. Ze strzelonymi bramkami Radovicia jest nieco gorzej – w dotychczasowych 16 rozegranych meczach strzelił ich zaledwie trzy. To, co cechuje sympatycznego Serba, który w zespole Legii gra już od połowy 2006 roku, to niesamowite serce do walki. „Miro” zostawia na boisku wiele litrów potu i krwi, a jego determinacja ciągnie cały zespół do przodu. Ciężko sobie wyobrazić dzisiejszą Legię bez serbskiego pomocnika. Jan Urban od niego powinien ustalać skład.

Legia po wygranej z zespołem Adama Nawałki ponownie ma cztery punkty przewagi nad drugą drużyną w tabeli. Stało to się dlatego, że poznański Lech – podobnie zresztą jak Legia wcześniej – nie potrafił pokonać na własnym stadionie ostatniego w tabeli GKS-u Bełchatów. Mało brakowało, a „Kolejorz” nie wywalczył by nawet punktu, ale strzał Wacławczyka z końcówki meczu z niewiadomych przyczyn przeleciał nad poprzeczką bramki Burica. Tworzone są już teorie, że owa bramka jest przeklęta, bo podobnych przypadków było więcej. Cóż, jakieś wytłumaczenie, nawet najbardziej absurdalne, zawsze się znajdzie.

Wracając jednak do wątku – Legia silna słabością rywali. Oprócz Lecha punkty tracą również Polonia i Śląsk (obie ekipy mają osiem punktów straty do lidera) i praktycznie można stwierdzić, że wypadły już w wyścigu o mistrzowską koronę. Jeżeli tylko legioniści będą podążać torem obranym w meczu przeciwko Górnikowi i nie wykoleją się gdzieś po drodze, to Jan Urban będzie się mógł cieszyć z upragnionego tytułu. 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze