David Beckham to piłkarski fenomen. Mimo iż trudno zaliczyć go do grona wybitnych graczy, ma na swoim koncie występy w klubach największego formatu: Manchester United, Real Madryt, AC Milan. Teraz w swoich szeregach chce go mieć zasilany arabskimi petrodolarami Paris Saint Germain. Na razie jednak wciąż gra na boiskach MLS, gdzie mimo swoich 36 lat, nadal jest najlepiej opłacanym piłkarzem (6.5 miliona dolarów za sezon) i niekwestionowaną medialną gwiazdą. We wtorek jego LA Galaxy uległo w Harrison NY Red Bulls 0:2, ale po meczu David nie wydawał się być zbytnio tym faktem zmartwiony.
W waszym ostatnim meczu doznaliście zaledwie czwartej porażki w sezonie. Jak to się stało, że Red Bulls, którzy walczą o play offs wygrali z najlepszą ekipą w MLS?
W pierwszej połowie graliśmy bardzo dobrze, szczególnie na początku: mieliśmy przewagę i utrzymywaliśmy się przy piłce. Jeśli ma się taką dominację, to trzeba ją wykorzystać. Nie zrobiliśmy tego. W dużej mierze była to zasługa zawodników Red Bulls, którzy naprawdę bardzo napracowali się w tym meczu. Przeciwstawili nam trudne warunki, ale nie należy się temu dziwić, bo to ekipa, która walczy o życie, o grę w fazie pucharowej. Zagrali walecznie i konsekwentnie: pozwolili nam na prowadzenie gry tylko czekając na to, żeby nas ukąsić z kontrataku. Dlatego gratuluję im zwycięstwa, ale porażka – tak jak zwykle – jest dla nas rozczarowaniem. Nie usprawiedliwia nas nawet to, że jesteśmy trochę zmęczeni po ostatnich występach w MLS i Lidze Mistrzów CONCACAF.
Czy myślisz, że brak Donovana (kontuzja – przyp. red.), Robbiego Keane (wyjazd na zgrupowanie kadry – przyp. red.) oraz innych weteranów wpłynął na rezultat?

Borykamy się z tym przez cały sezon. W kilku meczach brakowało nam kluczowych zawodników, ale mimo to udało się nam uzyskać korzystny wynik. Mecz z Red Bulls był jednak naprawdę trudny. Nowy Jork to miejsce, gdzie niełatwo o dobrą grę i punkty. Dlatego musimy wyciągnąć z tej porażki pozytywne wnioski, czyli np. to, że w pierwszej połowie to my dyktowaliśmy warunki. Zabrakło tylko kropki nad i.
Thierry Henry kilkakrotnie posłał Cię na ziemię po ostrym starciu – czy macie ze sobą na pieńku?
Nie, Thierry i ja jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. To futbol, więc ostre spięcia się zdarzają. Thierry jest profesjonalistą i wybitnym piłkarzem, a gra przeciwko niemu jest dla mnie zawsze wielkim przeżyciem. Oto człowiek, który zarabia 6.5 miliona dolarów za sezon i do którego wzdycha dziesięć razy więcej kobiet.
Zdawałeś sobie sprawę, że Red Bulls spisują się poniżej oczekiwań, że ich sezon to jedna wielka sinusoida – czy podziewałeś sie po nich tak wielkiego zaangażowania?
Za każdym razem, kiedy gramy w Nowym Jorku, jesteśmy gotowi do walki, bo Red Bulls to drużyna, która nie odpuszcza. Wiedzieliśmy, że są w nieciekawej sytuacji, że muszą nas pokonać, więc zdawaliśmy sobie sprawę, że będą walczyć. I tak właśnie było, a w efekcie tej walki nas pokonali. Mając w swoich szeregach kilku szybkich graczy, czyhali na okazje do kontry, które maksymalnie i skutecznie wykorzystali.
Wspomniałeś o braku kropki nad i – czego tak naprawdę wam zabrakło?
Mieliśmy kilka dobrych okazji, których nie wykorzystaliśmy – to wszystko. Kiedy masz taką przewagę, jaką przez większą część meczu mieliśmy m,y musisz ją wykorzystać, musisz sprawić, żeby piłka znalazła się w bramce. Oni stworzyli sobie jedną okazję, zdobyli gola i od tamtego momentu nabrali wiary, że mogą nas pokonać. Zaczęli grać pewniej i skuteczniej.
Ostatnio mówi się o tym, że trener PSG, Leonardo, chciałby mieć Ciebie w swojej drużynie. Jak zapatrujesz się na grę w Paryżu?
Uwielbiam Leonardo. Zawsze doskonale się z nim rozumiałem: obojętnie czy kiedy był dyrektorem technicznym w Milanie, czy już później, gdy był moim szkoleniowcem. Jest wielkim trenerem i wspaniałym człowiekiem. Bardzo mi schlebia, że interesuje się mną i chciałby, abym dołączył do jego drużyny w Paryżu, ale obecnie jestem graczem Galaxy. Mieszkam w Los Angeles, podoba mi się to miasto i nadal będę tam grał.
A co myślisz o obecnej sytuacji w PSG? Czy od zastrzyku katarskich pieniędzy nie zawróci im się w głowie?
To ekscytujące, że w końcu wielkie rzeczy dzieją się we francuskich klubach. Wspaniale, że PSG ma pieniądze na to, aby ściągnąć do siebie Leonardo i tylu utalentowanych graczy. To bardzo interesująca mieszanka.
To Twój ostatni rok z pięcioletniego kontraktu z LA. Co zrobisz, jeśli włodarze klubu go nie przedłużą?
DB: Zobaczymy. Zawsze mówiłem sobie: poczekaj do końca sezonu, zobaczysz jak się będziesz czuł fizycznie i dopiero wtedy zadecydujesz. Nigdzie mi się nie spieszy, dlatego koncentruję się na trwającym sezonem. Udział w play offach mamy zapewniony, ale najpierw czekają nas jeszcze dwa mecze sezonu zasadniczego, więc to im poświęcam najwięcej uwagi. O resztę będę się martwić potem.
Czy Twoja rodzina będzie miała wpływ na to, gdzie ostatecznie wylądujesz?

Oczywiście – moja rodzina jest dla mnie na pierwszym miejscu. Ważne jest więc, gdzie jest im wygodnie, gdzie czuja się dobrze. Po prostu podporządkuję się ich woli. Moje dzieci już od 5 lat uczęszczają do szkół w Los Angeles, a przecież wiadomo, jak ważna w tym okresie jest stabilizacja. Nie zrobię niczego pochopnie. Nie wszyscy jednak „Becksa” kochają.
Pojawiły się plotki o przejściu Rio Ferdinanda do Chicago Fire. Jakiej porady udzieliłbyś swojemu byłemu koledze z klubu?
Nie chciałbym się na ten temat wypowiadać, bo przecież Rio jest nadal związany kontraktem z Manchester United. To bardzo dobry piłkarz, kibice go uwielbiają. Słyszę to jej plotce po raz pierwszy i naprawdę nie chcę komentować, ale jako były gracz Manchester United wolałbym, żeby nadal grał dla Man Utd.
Sezon zasadniczy MLS dobiega końca. W jakiej jesteś dyspozycji fizycznej?
Po meczu z Red Bulls jestem lekko obolały, tym bardziej, że w ubiegły weekend mieliśmy jeszcze trudną przeprawę z Realem Salt Lake. Do tego dochodzi zmęczenie podróżą samolotami, ciągłe zmiany stref czasowych. Nie jestem w tym osamotniony – kilku chłopaków też jest przemęczonych, kilku innych coś pobolewa. W meczu z Red Bulls kontuzji doznał Juninho, paru chłopaków też narzeka na drobne urazy. Na szczęście teraz czeka nas przerwa na reprezentację, więc mamy kilka dni na regenerację sił przed derbowym meczem z Chivas USA.
Jak ważne dla klubu jest zdobycie Supporter’s Shield (trofeum dla najlepszej ekipy w sezonie zasadniczym – przyp. red.)?
To z pewnością jeden z celów, który jest ważny i na zdobycie którego liczy klub. Zawsze staramy się wygrać jak najwięcej meczów w sezonie i w ubiegłych latach wychodziło nam to naprawdę dobrze. Ale nie jestem przekonany, czy zdobycie tego trofeum przełoży się na to, co się stanie w play offs, bo przecież w ubiegłym roku też byliśmy pierwsi w tabeli po sezonie, a mistrzostwo przypadło klubowi, który zakwalifikował się do fazy pucharowej jako ostatni (Colorado Rapids – przyp. red.). Sezon zasadniczy i play offs rządzą się swoimi prawami. Wiadomo jednak, że do fazy pucharowej chcemy przystąpić w komfortowej sytuacji, więc jeśli pokonamy Chivas, to tarcza będzie nasza. A chcemy ich pokonać nie tylko z tego względu (są to derby LA – przyp. red.).
Czy przeglądanie ofert z Europy nie sprawia Ci kłopotu i czy nie wpływa źle na drużynę?
Nie, nie ma to żadnego negatywnego wpływu na drużynę. Mi też to nie przeszkadza – wręcz odwrotnie, bardzo mi to schlebia, kiedy interesują się mną znane kluby. Zresztą czasem są to zwykłe plotki, do których nie przykładam wagi. Kiedy np. występowałem w Realu Madryt, co roku przymierzano mnie do gry w Chelsea. Nauczyłem się nie traktować tego na serio. Jestem teraz zawodnikiem Galaxy, kocham grać dla Bruce Areny, dobrze mi się współpracuje z moimi partnerami – jestem tutaj szczęśliwy.
Czy możesz nawiązać do świetnej postawy Manchester United w Premiership? Skąd sir Alex bierze tych wspaniałych, młodych piłkarzy?
DB: Sir Alex Ferguson zawsze potrafił to robić, to cała tajemnica jego warsztatu. On wie doskonale, kiedy należy przeprowadzić zmianę pokoleń, przeczuwa, kiedy drużyna się starzeje i daje wtedy szansę młodym graczom. Jako były zawodnik Manchesteru i jego wierny kibic, bardzo się cieszę, że tak się dzieje, że formuła Fergusona znowu zadziałała. Udało mu się stworzyć mieszankę ze świeżych graczy i piłkarzy, którzy na Old Trafford występują już kilka lat. To wspaniałe i niesamowite.
Którego gracza młodego pokolenia mógłbyś wyróżnić?
Jest ich wielu: Danny Wellbeck strzela dużo goli, Chicharrito gra bardzo solidnie. Naprawdę to wspaniałe, że kibice Man Utd mogą podziwiać w akcji tak wielu utalentowanych i finezyjnie grających piłkarzy. Osobiście życzę im wszystkiego najlepszego i mam nadzieję, że wygrają w tym roku wszystko co możliwe.
"Mimo, iż trudno zaliczyć go do grona wybitnych
graczy (...)"
że co proszę?? David Beckham to geniusz!!!!!
Ehhh... nielubie za bardzo Beckhama ale coz, pilkarz
to pilkarz.
beckham zasługuje na lepszy klub przynajmniej na
arsenal albo lech poznań