BE: Halo, Lech! Pobudka!


30 lipca 2013 BE: Halo, Lech! Pobudka!

Lech zalicza falstart i w dwóch meczach inkasuje tylko dwa punkty. Przespaną inaugurację trener Rumak tłumaczy kontuzjami z okresu przygotowawczego. Czy słusznie?


Udostępnij na Udostępnij na

Piłkarzy poznańskiego Lecha po zakończonym meczu żegnały gwizdy. Remis u siebie z Cracovią przelał czarę goryczy. Kibice byli rozczarowani stylem gry już po spotkaniu w Chorzowie, gdzie „Kolejorz” zdobył jedynie punkt. Choć słowo „zdobył” nie jest adekwatne do tej sytuacji. Piłkarze Rumaka powinni połknąć „Niebieskich”, później wypluć i z przekonującym zwycięstwem wrócić do Poznania. Tak jak chociażby ich główny rywal w walce o mistrzostwo – Legia. Łomot spuszczony Widzewowi, bez skrupułów wygrany mecz przyjaźni z Pogonią, bilans 8-1 i sześć punktów. Bez dawania pretekstu do dyskusji „Czy polskie drużyny potrafią łączyć grę w pucharach z grą w lidze”. Ot, kolejny mecz ligowy, w którym jakakolwiek strata punktów jest uznawana za dużą niespodziankę.

Mariusz Rumak nie może być zadowolony z tych dwóch meczów
Mariusz Rumak nie może być zadowolony z tych dwóch meczów (fot. Hanna Urbaniak / iGol.pl)

Mecz z Cracovią był w wykonaniu „Kolejorza” słabiutki i nie trzeba do stwierdzenia tego faktu żadnej obszernej analizy. Kibice żartowali, że lepiej zagrałaby przy Bułgarskiej Warta Poznań, która wygrała dzień wcześniej w II lidze 3:0 z Zagłębiem Sosnowiec. Po spotkaniu w sali konferencyjnej, gdy dziennikarze czekali na Wojciecha Stawowego i Mariusza Rumaka, dało się słyszeć komentarze o zniesmaczeniu grą, o próbie wydreptania trzech punktów najmniejszym nakładem sił, o zdegustowaniu brakiem kreatywności w ofensywie. Trener Lecha mówił na konferencji o braniu krytyki po męsku i komplikacjach w okresie przygotowawczym, które teraz trzeba łatać. Czy drużyna, która aspiruje do tytułu mistrzowskiego, może pozwolić sobie na tłumaczenie dwóch remisów na początku sezonu kontuzjami zawodników w czasie przerwy letniej? Nie. Lech powinien te spotkania wygrać bez problemów. W drużynie z Poznania brakowało zacięcia, wybiegania, pomysłu na grę na połowie Cracovii i ruchu w formacjach ofensywnych. A przede wszystkim brakowało kreatywnego defensywnego pomocnika. Od Trałki nikt nie wymagał i nie wymaga rozgrywania, Łukasz to typowy przecinak – odbierz, wygraj głowę, zaasekuruj obrońcę, nie daj rozegrać, zablokuj. Strasznie zawiódł za to Drygas. Chłopak, który na zapleczu ekstraklasy wyglądał obiecująco (osiem bramek!), przeciwko „Pasom” zagrał jak dziecko we mgle. Podania TYLKO do tyłu i TYLKO do najbliższego, mnóstwo zagrań w pustą przestrzeń. Kamil nie gra w piłkę od wczoraj, żeby presja czy strach pętały mu nogi przy 15 tysiącach ludzi na trybunach.

Trzeba postawić sobie pytanie – czy brak Murawskiego w pierwszych meczach sezonu może aż tak negatywnie wpłynąć na dyspozycję poznaniaków? Absolutnie nie, choć tak się dzieje. Lech nie może pozwolić sobie na uzależnienie od jednego zawodnika. „Muraś” dawał jakość w środku pola, jakiej w niedziele nie dali ani wspomniany Drygas, ani Pawłowski, który poza kilkoma dryblingami spisał się poniżej oczekiwań. Wiosną zeszłego sezonu wszystko, co dobre w Lechu, zaczynało się od Murawskiego. Teraz, gdy Rafał dopiero wraca do treningów, cała gra ofensywna zespołu prezentuje się blado. Kiepsko wyglądają też skrzydła, gdzie brakuje tak chwalonego jeszcze kilka miesięcy temu dublowania pozycji. Nie tak dawno Cessay obiegał Lovrencsicsa, Henriquez pomagał Tonewowi, a obrońcy przeciwników mieli straszne problemy przy powstrzymywaniu ataków właśnie w bocznych sektorach boiska. Jak dla mnie firmową akcją Lecha w tym okresie był gol Teodorczyka z Wisłą. Albo Ślusarskiego z Pogonią. Piłka do boku, drybling albo podanie do wchodzącego bocznego obrońcy, dośrodkowanie i bramka. Wracamy do niedzieli – jak wyglądały wrzutki podczas spotkania z Cracovią? Ano nie wyglądały, bo każde dogranie czy to Możdżenia, czy Lovrencsicsa kończyło się na pierwszym obrońcy „Pasów” albo leciało prosto w trybuny.

W ekipie Mariusza Rumaka było sporo urazów w trakcie okresu przygotowawczego, w pewnym momencie nie trenowało dziewięciu zawodników. Ale czy patrząc na nazwiska z ostatnich meczów, doszukujemy się anonimów? Czy trener „Kolejorza” musi sięgać po zawodników z trzecioligowych rezerw? Albo wystawiać w obronie klubową sprzątaczkę? Na każdej pozycji gra zawodnik, który nie znalazł się w ekstraklasie z przypadku. Lech, na co zwrócił uwagę trener Rumak, traci czwartą bramkę w czwartym kolejnym meczu. Czyste konto – to charakteryzowało defensywę poznaniaków wiosną poprzedniego sezonu. Indywidualne błędy obrońców (Arboleda w LE) czy bramkarza (słynny już Kotorowski) powodują, że na nieprzepuszczalnej tamie pojawiają się duże pęknięcia, przez które coraz mocniej przelewa się woda.

Lech nie może sobie pozwolić na potknięcia. Rumak musi przypomnieć chłopakom o tym, o czym w wywiadzie po meczu mówił Możdżeń – co z dobrej postawy w pucharach w tym sezonie, jeśli przez słabą grę w lidze do tych pucharów za rok się nie dostaną. Cztery punkty straty do Legii czy Piasta na starcie to już strata, której nie nadrobi się w czasie jednej kolejki. Czas grać szybciej, skuteczniej i najważniejsze – z pomysłem. „Kolejorzu” – czas się obudzić, bo przez drzemki już przespałeś start sezonu.  

Komentarze
~Znowu ja (gość) - 11 lat temu

Legia zaliczyła falstart na początku wiosny i
zdobyła mistrzostwo, dla Lecha jeszcze nic nie jest
stracone

Odpowiedz
~Andrey (gość) - 11 lat temu

Daj nam Boże :)

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze