Barwy Ekstraklasy: Lechia cudzoziemska


6 października 2010 Barwy Ekstraklasy: Lechia cudzoziemska

Lech Poznań, Legia Warszawa, Wisła Kraków, Jagiellonia Białystok i Polonia Warszawa, te kluby zdaniem ekspertów miały dominować w tegorocznych rozgrywkach ligowych. Nikt nie przewidział jednak, że do grona faworytów wedrze się Lechia Gdańsk. I to w jakim stylu! Zwycięstwa 5:1 z Górnikiem Zabrze i 3:0 z warszawską Legią nie pozostawiają złudzeń, że pozycja gdańszczan w tabeli nie jest dziełem przypadku.


Udostępnij na Udostępnij na

Abdou Razack Traore w walce o piłkę z Grzegorzem Boninem
Abdou Razack Traore w walce o piłkę z Grzegorzem Boninem (fot. gornikzabrze.pl)

Przed sezonem można było zaobserwować w Gdańsku niepokojące zjawisko. Na stadion przy ulicy Traugutta zjeżdżali się piłkarze z najróżniejszych zakątków świata i przez kilka dni pod okiem szkoleniowców trenowali z pierwszym zespołem. Trudno policzyć, ilu zawodników zjawiło się na owym castingu, ale wystarczy powiedzieć, że byli wśród nich Albańczycy, Amerykanie, Grecy, Estończyk, Izraelczyk czy Ormianin. Niektórzy eksperci ze zdziwieniem pukali się w czoło, bo Lechia testowała kogo się dało, ale kontraktów długo z nikim nie podpisywała. W końcu nadeszła wiekopomna chwila i spośród tabunów piłkarzy, jacy przewinęli się przez stadion przy ulicy Traugutta, podpisano kontrakt z Brazylijczykiem Deleu i Litwinem Andriuskeviciusem. Następnie już w trakcie sezonu do drużyny dołączyli Abdou Razack Traore, Bedi Buval i Aleksandr Sazankow. A więc ostatecznie lechiści zdołali dokonać kilku transferów, choć początkowo przy tych posunięciach niewielu kibiców dostrzegało u władz klubu rozsądek.

Hubert Wołąkiewicz dobrą postawą w lidze zwrócił na siebie uwagę Franciszka Smudy
Hubert Wołąkiewicz dobrą postawą w lidze zwrócił na siebie uwagę Franciszka Smudy (fot. gornikzabrze.pl)

Początek sezonu pokazał jednak coś zupełnie niespodziewanego. W pierwszym składzie od początku znaleźli się Andriuskevicius i Deleu. Oczywiście Lechia nie zachwycała, bo po trzech meczach miała zaledwie dwa punkty, ale gra podopiecznych Tomasza Kafarskiego wyglądała z każdym meczem coraz lepiej. W końcu maszyna zatrybiła w spotkaniu ze Śląskiem Wrocław, a jej ważnym elementem z marszu stał się sprowadzony z Rosenborga Trondheim Traore. Później przyszło nieszczęśliwe i chyba niezasłużone potknięcie z PGE GKS-em Bełchatów, ale już w następnym meczu kolejna nowa twarz pokazała, że idealnie pasuje do gdańskiej układanki. Po golu Bedi Buvala Lechia pokonała Cracovię i miała już na swoim koncie osiem punktów. Co ciekawe do tego czasu wszyscy mówili, że rywale, z którymi zespół Tomasza Kafarskiego zwyciężał, mieli po prostu słabszy dzień. Jednak ta teoria runęła po pojedynkach z Górnikiem Zabrze, który wówczas był wiceliderem. Najpierw w Pucharze Polski gdańszczanie zwyciężyli w Zabrzu 2:0, a następnie rozgromili czternastokrotnych mistrzów Polski na swoim boisku 5:1. W tym spotkaniu na listę strzelców wpisał się kolejny nowy nabytek – Aleksandr Sazankow. To nie zachwyciło fachowców, którzy spodziewali się, że w kolejnym meczu „Biało-zielonych” na ziemię sprowadzi Legia Warszawa. Nic z tych rzeczy, to Lechia sprowadziła na ziemię legionistów oraz wszystkich znawców, którzy wątpili w siłę zespołu z ulicy Traugutta. Teraz już nikt nie wątpi, że gdańszczanie mogą odegrać bardzo ważną rolę w bieżącym sezonie, nikt też nie będzie naśmiewał się z castingu, jaki lechiści przeprowadzili przed sezonem.

Krzysztof Bąk jest centralną postacią defensywy Lechii
Krzysztof Bąk jest centralną postacią defensywy Lechii (fot. Maciej Gilewski / jagiellonia.pl)

Siła Lechii tkwi nie tylko w piłkarzach z zagranicy. Selekcjoner reprezentacji Polski, Franciszek Smuda, już docenił dobrą dyspozycję Huberta Wołąkiewicza, powołując go do reprezentacji, a warto wspomnieć, że w defensywie nie gorzej spisuje się Krzysztof Bąk. W pomocy sercem i płucami drużyny jest Łukasz Surma, a bardzo ważną rolę odgrywa również przeżywający drugą młodość Paweł Nowak. W bramce chyba najlepszy okres w swojej karierze przechodzi Paweł Kapsa. Nie można też zapomnieć, że Paweł Buzała dał fantastyczny popis swojej gry w meczu z Górnikiem Zabrze i obok Traore był najlepszym piłkarzem na boisku. Oprócz tego są jeszcze obcokrajowcy, którzy mają większy staż w Gdańsku niż Deleu, Andriuskevicius, Traore, Buval i Sazankow. W defensywie solidnie spisuje się Sergejs Kozans, w ofensywie jest Ivans Lukjanovs, a w pomocy ciężko pracuje zadziorny Marko Bajić. Trudno więc znaleźć w Lechii słaby punkt, wydaje się, że maszyna jest już w pełni skompletowana i należy tylko od czasu do czasu wymienić jeden, dwa elementy, żeby dalej ją udoskonalać, a droga na podbój ligi polskiej będzie stała otworem.

Wiele klubów miało w swojej historii chwilowe wzloty, lecz w Gdańsku wydaje się, że wszystko jest poukładane na tyle dobrze, że jeśli już Lechia wdrapie się na szczyt, to spaść z niego nie powinna. Budowany jest nowy stadion, chętnych na oglądanie meczów przybywa, finanse też są w dobrej kondycji, jedynie media jakoś nie zaraziły się biało-zielonym entuzjazmem. Jednak to nie dziwi, bo Polska jest krajem, w którym łatwiej się piszę o upadkach niż o wzlotach i dlatego na pierwszych stronach gazet wciąż mamy Legię i Wisłę zamiast Jagiellonii, Korony, Bełchatowa czy właśnie Lechii.

Lechia Gdańsk nagle przerodziła się z ligowego kopciuszka w zespół, który jest postrachem faworytów. Choć nie można pominąć wkładu Łukasza Surmy, Krzysztofa Bąka, Huberta Wołąkiewicza czy Pawła Kapsy, to można dojść do wniosku, że o sile „Biało-zielonych” w znacznym stopniu decydują obcokrajowcy. Nie ma w tym nic złego, bo nawet jeśli Lechia zamierza iść śladem Arsenalu Londyn i Interu Mediolan i grać niemal całą jedenastką piłkarzy z zagranicy, to niech i tak będzie. Oby tylko kibice mogli utożsamiać się z piłkarzami, a ci niech promują polską ligę w Europie, nie mamy żadnych zastrzeżeń, żeby „Lechia cudzoziemska” stała się nową siłą polskiej Ekstraklasy.

Komentarze
~Anonim (gość) - 15 lat temu

O ile Lech w ubiegłym sezonie wygrywał o tyle w tym
przegrywa. Kompletny brak słów. Najgorsze jest to,
że Lech zostanie zdegradowany na własne życzenie.
Sprzedali Lewandowskiego, to mają. A któż to
zajmuje miejsce Lecha, Wisły, Legii i Ruchu?
Jagielonia i Lechia. To brzmi minimalnie dziwnie, bo
w ubiegłym sezonie te dwa kluby nie wybijały się z
peletonu. Jagielonia jest usprawiedliwiona, bo na
starcie miała punkty ujemne, ale Lechia całkowicie
nas zaskoczyła. Niby klub nie może się zmienić z
sezonu na sezon, a tutaj widzimy, że można (np.
Lech i Lechia.) Jest tak dlatego, że Ekstaklasa
zaprzecza pod każdym względem filozofii
piłkarskiej.

~t_78 (gość) - 14 lat temu

Lechia w polskiej piłce nic nie osiągneła!!! Więc
czemu się dziwić? W ;ata dziewięćdziesiątych
grała w 1lidze dzięki prezydentowi... teraz dzięki
premierowi...:-)

Najnowsze