W nadchodzącej kolejce La Liga dojdzie do dwóch konfrontacji drużyn z Walencji oraz Barcelony. Obydwa mecze odbędą się w niedzielę, najpierw Barcelona podejmie na Camp Nou Levante, a późnym wieczorem Valencia zmierzy się na Mestalli z Espanyolem. W pozostałych ciekawych spotkaniach Atletico zagra z Racingiem, trzeci Villarreal z Almerią, natomiast Real czeka niedaleki wyjazd do Getafe.
Na wstępie wypada przypomnieć, że niewiele brakowało, a niedzielne mecze wcale by się nie odbyły. Wszystko przez protest piłkarzy zrzeszonych w krajowym związku, którzy uznali konieczność grania 2 stycznia jako łamanie ich praw. Sprawę miał rozpatrzyć sąd cywilny w Madrycie, jednak doszedł do wniosku, że nie leży to w jego kompetencjach. Na odwołanie związkowi nie starczyło czasu, zatem wszystkie mecze odbędą się zgodnie z harmonogramem, jaki ułożył zarząd ligi.
FC Barcelona – Levante Walencja
Na Camp Nou przyjedzie jeden z wielu kopciuszków La Liga, by spróbować szczęścia w pojedynku z hegemonem. Pewne jest jedno – gracze Levante nie mają nic do stracenia.

Barcelona będzie chciała w tym spotkaniu wrócić na ligową ścieżkę zwycięstw. Co prawda przed krótką przerwą świąteczno-noworoczną „Barca” wygrywała mecz za meczem, rozrywając kolejnych przeciwników na strzępy, jednak w ostatnim oficjalnym spotkaniu tego roku, z Athletikiem Bilbao, rozegranym w ramach Pucharu Króla, chłopcy Guardioli nie popisali się. Bezbramkowy remis nie świadczy co prawda o wyczerpaniu genialnej, katalońskiej formuły, ale na pewno nie był w smak kibicom „Blaugrany”, którzy liczyli na efektowne zakończenie roku. Teraz oczekują udanego otwarcia i trudno sobie wyobrazić, by Levante mogło pokrzyżować ich plany.
Zespół z Walencji również ma zdecydowanie niemiłe wspomnienia związane z pierwszym meczem 1/8 finału Copa del Rey. Został tam totalnie zmiażdżony przez zmotywowany do granic możliwości Real (ponoć „Los Blancos” w razie efektownej wygranej mieli dostać dłuższe urlopy). Zawodnicy Jose Mourinho aż osiem razy pokonywali Gustavo Munuę, praktycznie nie schodząc z połowy Levante. Taki pogrom z pewnością odcisnął piętno na psychice zawodników Luisa Garcii. Sporo wskazuje na to, że teraz historia może się powtórzyć, porównywanie potencjału piłkarskiego klubu z Walencji z katalońskimi gigantami jest bowiem jak porównywanie siły pociągowej mrówki i słonia.
Niemal zerowe szanse Levante minimalizują dodatkowo absencje: Rodasa, Javiego Venty, Iborry, Pereza, Nacho Gonzaleza, a przede wszystkim Juanfrana i Felipe Caicedo. Co do nieobecności po stronie „Barcy”, w meczu nie wystąpi Leo Messi, któremu Guardiola przedłużył urlop, Gerard Pique jest zawieszony za żółte kartki, a Carles Puyol kontuzjowany.
Valencia CF – Espanyol Barcelona
Spotkanie na Estadio Mestalla z pewnością rozwieje wiele wątpliwości dotyczących celów obydwu drużyn. Jako że zespoły plasują się na miejscach odpowiednio czwartym i piątym, będzie to klasyczny mecz o sześć punktów.
W przypadku Valencii, jak i kilku drużyn kończących miniony rok meczem pucharowym, spotkanie to wyglądało, jakby zawodnicy grali pod przymusem. Zero bramek, zero ciekawych akcji i zero zaangażowania to najkrótszy i najlepszy opis meczu „Los Ches” z Villarrealem w Copa del Rey. Widać piłkarze Unaia Emery’ego myślami byli już na urlopach. W ostatnim spotkaniu ligowym natomiast zawodnicy Valencii w niezwykle szczęśliwych okolicznościach (fatalny błąd Claudio Bravo) wywalczyli wyjazdowe zwycięstwo w San Sebastian. Gola na wagę trzech punktów własnym ziomkom strzelił Bask Aduriz, wcześniej zaś bramkę, i to kapitalną, zdobył Tino Costa, który coraz lepiej poczyna sobie w pomarańczowych barwach. Kibice „Los Ches” liczą na skuteczność swoich pupili również w nadchodzącym spotkaniu.
Espanyol również walczył w ramach Pucharu Króla, a jego rywalem było Atletico, które kilka tygodni wcześniej w niezwykle ciekawym i dramatycznym meczu piłkarze z Katalonii ograli. W pucharze niestety szczęścia i umiejętności zabrakło. Nie zmienia to jednak faktu, że Espanyol jest największą (wespół z Villarrealem, a może nawet większą) niespodzianką bieżących rozgrywek. Dzięki warsztatowi argentyńskiego trenera Pochettino, przeciętna ekipa, stało się drużyną, która walczy niemal jak równy z równym z najmocniejszymi drużynami w lidze. Jeśli „Los Pericos” w meczu z Valencią zaprezentują się tak dobrze jak w spotkaniach z Atletico czy Barceloną, z pewnością nie stoją na straconej pozycji
Do niedzielnego spotkania Valencia przystąpi przetrzebiona kontuzjami. Zabraknie m. in. Cesara, Albeldy, Navarro, wspomnianego Tino Costy, Domingueza oraz Soldado, Espnyol będzie osłabiony brakiem Victora Ruiza (kartki), a do kadry na spotkanie w Walencji włączeni zostali zawodnicy z rezerw: Raul Rodriguez i Victor Alvarez.
Atletico Madryt – Racing Santander
Dla graczy Atletico zapewne wymarzonym wynikiem wyżej opisanej konfrontacji byłby remis. W takim przypadku, przy jednoczesnym zwycięstwie na Vicente Calderon z Racingiem Santander, „Los Rojiblancos” zrównaliby się punktami z Valencią i Espanyolem.

Atletico zresztą mierzyło się z klubem z Katalonii w ramach Pucharu Króla i batalię tę, dzięki bramce Simao, wygrało. Portugalczyk nieoczekiwanie odszedł już z klubu, jego nowym pracodawcą został Besiktas Stambuł. Podobnie uczynił rezerwowy golkiper, Sergio Asenjo, który wzmocnił zbrojącą się na potęgę Malagę. O ile nie można się dziwić bramkarzowi, który nawet nie powąchał w tym sezonie murawy, o tyle dziwna jest decyzja Simao, który miał pewne miejsce w składzie, a nawet nosił opaskę kapitańską. Czyżby w zespole z Vicente Calderon była nie najlepsza atmosfera? Na razie, poniekąd w miejsce Portugalczyka, pozyskano 25-letniego gracza z kraju samby, Eliasa.
Racing nie miał problemów z motywacją piłkarzy w 1/8 finału Pucharu Króla, piłkarze tego klubu… dawno bowiem z tych rozgrywek odpadli. Natomiast jeśli chodzi o ligę, to Kantabryjczycy w dwóch ostatnich spotkaniach osiągnęli niezłe rezultaty, wywożąc cenne zwycięstwo z trudnego terenu (Iberostar w Palma de Mallorca), a także bezbramkowo zremisowali u siebie z silnym kadrowo Herculesem. W 14. kolejce podopieczni Portugala zostali jednak rozniesieni przez Malagę. Doprawdy trudno zatem ocenić, w jakiej dyspozycji będą znajdować się podczas spotkania z Atletico. Pewne jest, że faworytami spotkania na Vicente Calderon nie będą, ale z drugiej strony „Rojiblancos” często lekceważą potencjalnie słabszych rywali.
W Atletico wszyscy są zdrowi. Jeśli chodzi o Racing, podczas ostatniego zeszłorocznego treningu lekkich kontuzji doznali Colsa i Tono, jednak obaj będą do dyspozycji Miguela Portugala w meczu z Atletico.
Villarreal CF – UD Almeria
Czyli pojedynek trzeciej drużyny z… trzecią od końca.
Jeśli ktoś chce sobie przypomnieć, jak poradzili sobie zawodnicy „Żółtej Łodzi Podwodnej” w swoim ostatnim spotkaniu, odsyłam do akapitu traktującego o meczu Valencia – Espanyol. Klub z Lewantu był bowiem rywalem Villarrealu w rozgrywkach Copa del Rey, ale obydwie drużyny chyba nie zdawały sobie sprawy, ze stawki spotkania, zaprezentowały się bowiem bardzo słabo. Natomiast jeśli chodzi o postawę w lidze, nie można o podopiecznych Juana Garrido powiedzieć złego słowa. Właściwie do momentu, gdy przegrali oni z Getafe, całkiem prawdopodobna, na pewno w zasięgu ręki, była druga lokata, którą Villarreal mógłby zająć w wypadku potknięcia Realu. Porażka z klubem spod stolicy oddaliła nieco „Żółtą Łódź Podwodną” od „Los Blancos”, aczkolwiek dystans i tak nie jest tak wielki, jak można było przewidywać przed sezonem. Kto wie, być może zmniejszy się on po 17. kolejce?
Mimo niskiego miejsca w tabeli, Almeria zdołała awansować do decydującej fazy zmagań pucharowych, w których zresztą rozegrała niedawno kapitalny mecz z Mallorką. Wynik 4:3 dowodzi, że widowisko było przednie, a warto w tym miejscu dodać, iż oprócz fantastycznego występu Jose Ulloi (strzelec hat-tricka) cegiełkę do zwycięstwa dołożył też Kalu Uche, który w tych rozgrywkach dobrze poczyna sobie w barwach andaluzyjskiego klubu. Priorytetem dla zawodników Jose Oltry powinna być jednak liga, w której mimo obecności w kadrze takich piłkarzy jak Alves czy Piatti, utrzymanie wciąż pozostaje sprawą dyskusyjną. Punktów potrzeba Almerii jak powietrza, ale wywalczenie ich z tak dobrze poukładaną ekipą jak Villarreal do łatwych należeć nie będzie.
Jeśli chodzi o absencje w Villarrealu, to niepewny jest występ Marcosa Senny. W Almerii nie zobaczymy Michela, być może Nieto i Pellarano, do zdrowia wraca za to Jakobsen.
Getafe CF – Real Madryt
Pojedynek ten można nazwać małymi derbami Madrytu. Wielu uważa Getafe za na wpół satelicki klub Realu, co nie oznacza, że młodszy brat nie będzie chciał pokazać się i utrzeć nosa starszemu.
Tak jak w przypadku wyżej wymienionych zespołów, wypada zacząć od ostatniego spotkania podopiecznych Michela. Podobnie jak 13 innych zespołów La Liga, Getafe występuje dalej w rozgrywkach Copa del Rey. Jako duży sukces należy uznać zwycięstwo z liderem Segunda Division, Betisem, odniesione właśnie w ramach tych rozgrywek (i to na wyjeździe). W ogóle, w trakcie ostatnich sześciu tygodni, gracze z podmadryckiej miejscowości rozegrali osiem spotkań, nie dając się pokonać ani razu! Bilans tych spotkań to sześć zwycięstw (pięć ligowych i pucharowe z Young Boys Berno) oraz dwa remisy. W spotkaniach tych świetną dyspozycję prezentował Manu del Moral, który tym samym jawi się jako jeden z najlepszych mediapunt ligi. W spotkaniu z Realem wszyscy zawodnicy „Gety” powinni zagrać na maksymalnym poziomie ambicji, a w szczególności Migiel Torres, który w każdej chwili może zostać ściągnięty do Madrytu za odpowiednią opłatą.
W Realu, po niezwykle wysokim zwycięstwie pucharowym w meczu z Levante, humory dopisują. Jak medialna wieść niesie, zawodnicy Mourinho wygrali z trenerem zakład o rozmiary wiktorii nad ekipą z Walencji i tym samym wywalczyli sobie dłuższe urlopy. Powinni zatem przystąpić wypoczęci i pełni werwy do drugiej, dłuższej części sezonu ligowego. Cele pozostają te same – wygrywanie, wygrywanie i jeszcze raz wygrywanie, a także ciche (chociaż w niektórych przypadkach całkiem jawne) liczenie na to, że Barcelona pogubi punkty i tym samym straci na rzecz „Los Blancos” pozycję lidera. Na Santiago Bernabeu głośno ostatnio o odejściu Diarry do Malagi oraz ewentualnym powrocie Roystona Drenthe. Jego że Jorze Valdano zapowiedział, że zimą żadnych transferowych ruchów nie będzie, należy doniesienia te włożyć na razie między plotki.
W kąciku medycznym w obydwu zespołach nic nowego. W Getafe wszyscy najważniejsi piłkarze są zdrowi, w Realu wciąż nie najlepiej z Higuainem, Canalesem i Kaką.
Barcelona jest najlepsza Mój typ 6-0
Moim zdaniem baty 1-2
A może jakaś niespodzianka...? yyy oczywiście w
wyniku Farcelony;)
Farsa dostanie w plecy 0 - 1
taaaa ... 6-0 :O