Chelsea po niewiarygodnym meczu zremisowała z Barceloną 2:2 i awansowała do monachijskiego finału. Zapraszamy do zapoznania się z analizą taktyczną tego spotkania.
Guardiola miał do dyspozycji pełen skład. Postawił na 3-3-4. Niespodzianką był pierwszy team Isaaca Cuenki, który zagrał zamiast Daniego Alvesa. W pierwszym składzie wyszli również Fabregas i Sanchez. Roberto Di Matteo nie mógł skorzystać z usług Luiza, więc Terry’emu na środku obrony partnerował Gary Cahill. Zgodnie z przewidywaniami ustawieniem Chelsea było 4-2-3-1. Całe spotkanie drużyna ta coraz głębiej broniła się na własnej połowie. Barcelona wymieniała setki podań przed zwartą formacją gości.
Plan Chelsea
Od samego początku Barcelona dyktowała grę. Chelsea osiadła tuż przed własnym polem karnym, tworząc formację w rzeczywistości przypominającą 4-5-1. Mata i Ramires stanęli przed bocznymi obrońcami. W środku Mikel ubezpieczał grających obok Lamparda i Meirelesa, przed którymi kursował Drogba.
Gracze Di Matteo starali się nie zostawiać więcej niż kilku metrów luzu między liniami obrony i pomocy, wobec czego cała drużyna, która czekała na ataki za linią piłki, często ustawiona była praktycznie w dwuszeregu. Założenia były proste i analogiczne do tych z pierwszego meczu na Stamford Bridge – jak najbardziej zagęścić środek pola, zmuszając tym samym Messiego do głębokiego wycofywania się po piłkę.
Jednocześnie ten mur był ustawiony wąsko, a piłkarze Chelsea nie dawali wyciągnąć się z pozycji. Nie stosowali pressingu, lecz doskakiwali do rywali, gdy ci docierali dopiero pod pole karne. Wtedy podwajali lub potrajali gracza z piłką i odbierali mu ją, przewidując podanie lub zatrzymując drybling.
Atak był zaplanowany dokładnie tak samo jak tydzień wcześniej na Stamford Bridge, co zresztą przypominało plan Realu z sobotniego Gran Derbi – długa piłka na Drogbę, a ten miał ją zgrać lub przytrzymać dla wbiegających z drugiej linii zawodników, których maksymalnie było trzech (głównie Ramires i Mata oraz Lampard albo Meireles).
Ustawienie Barcelony
Guardiola dokonał bardziej interesującej selekcji. Na prawej flance wystąpił Isaac Cuenca, którego głównym zadaniem było rozciągnięcie pola gry z tej strony. Hiszpan robi to świetnie, a jego atutem nad Danim Alvesem jest to, że jest on naturalnym napastnikiem. Dobrze czuje się, gdy zaczyna wysoko, podczas gdy Alves potrzebuje tego miejsca, żeby wykonać swój flagowy ruch – wbiegnięcie po skosie w miejsce za linią obrony.
Z drugiej strony brak było takiego zawodnika. Co prawda, Iniesta był nominalnie ustawiony szeroko, ale częściej operował bliżej środka pola, czyli swojej naturalnej pozycji, na której czuje się najlepiej. Sanchez manewrował na szpicy, tuż przed Messim. Zamysł był oczywisty – dodatkowy człowiek, na którym obrońcy Chelsea mieli skupić swoją uwagę, a także zawodnik, który miał szukać gry z Messim. Tego zabrakło w meczu przeciwko Realowi.
To może być wyjaśnieniem wyboru preferowanej strony ataku Barcelony, którą była prawa flanka. Cuenca dawał naturalną szerokość, było tam więcej miejsca. Z pomocy nabiegał Fabregas. Teoretycznie mogło to doprowadzić do sytuacji 5v4 z obrońcami Chelsea, jednak dzięki wąskiej grze linii pomocy gości do takiej sytuacji nie doszło. Pozostali piłkarze Barcelony grali przed zasiekami Chelsea, kreując atak pozycyjny. Szczególnie w początkowych fazach meczu goście byli tak ciasno ustawieni, że Barcelona niekiedy szukała gry górną piłką, co tylko podkreśla, jak doskonale ustawił swoich zawodników Di Matteo.
Warto jednak zwrócić uwagę, że dzięki połączeniu inteligentnych ruchów i doskonałej techniki Katalończycy stworzyli sobie kilka sytuacji bramkowych w pierwszej części meczu, a wszystkie w ten sam sposób. Po przerwaniu ataku obrońcy Chelsea (przemieszani już wtedy z pomocnikami) wybijali piłkę do przodu. Wtedy drużyna ponownie organizowała się w dwa rzędy po odpowiednio czterech i pięciu zawodników. Tworzyło to czas i miejsce dla piłkarzy Barcelony. W ten sposób Messi i Sanchez znaleźli się w dobrych sytuacjach w 3. i 9. minucie gry. Najbardziej wyrazistą akcją była jednak świetna klepka Sanchez – Messi – Fabregas – Messi, która zakończyłaby się bramką, gdyby nie świetna obrona Cecha.
1:0
Gol Busquetsa był wynikiem rzutu rożnego i powstałej w jego wyniku sytuacji, aczkolwiek cała akcja została rozegrana w mistrzowski sposób i rozpoczęła się z lewej strony. Chelsea zdawała się kryć poszczególnych zawodników, a nie strefę. Wolny zawodnik pozostał przed lewą stroną pola karnego, miał odpowiednią ilość miejsca, złapał piłkarzy Chelsea na wykroku i Busquets trafił z najmniejszej odległości.
Czerwona kartka i 2:1
Za kretyńskie zachowanie Terry otrzymał czerwoną kartkę, co tylko pogorszyło sytuację w obronie Chelsea – wcześniej kontuzjowanego Cahilla zmienił Bosingwa, który wraz z Ivanoviciem grał od tej pory na środku defensywy. Ramires, który doskonale bronił lewej flanki z Cole’em, przeniósł się na prawą obroną.
Chwilę później Iniesta klinicznie wykończył doskonałe podanie Messiego i było 2:0. Co ciekawe, również lewą stroną. Sądzę, że można to wytłumaczyć mniejszą pracowitością Maty i jego gorszą współpracą z Ivanoviciem, czyli sytuacja odwrotna do tej z lewej flanki.
Gol Ramiresa to maestria w najczystszej postaci.
Defensywa Chelsea w drugiej połowie
Po zmianie stron rozpoczęła się „właściwa” część meczu, którą już teraz można śmiało nazwać jednym z najlepszych pokazów gry defensywnej w historii piłki nożnej. Chelsea grała bez żadnego napastnika. Była skoncentrowana całkowicie na defensywie. Drogba powędrował na lewe skrzydło (niczym Diego Milito przed dwoma laty), tworząc formację 4-5-0. Pilnował tam Alvesa – w przeciwnym razie doszłoby do sytuacji 2v1 na tamtej stronie. Z przodu Drogba nie był potrzebny. Co prawda, spowodował karnego, a kilkanaście minut później zgubił Alvesa, który następnie celnie dośrodkował do Iniesty (to powinien być gol), ale ostatnie pół godziny w jego wykonaniu było świetne.
W miarę upływu czasu Chelsea broniła na linii pola karnego. Matę zmienił Kalou, a Chelsea przeszła w 6-3-0 (!). Do spółki z Drogbą pilnował Kalou skrzydłowych Barcelony, a trójka środkowych pomocników zastawiała wszelkie kąty, którymi mogłaby polecieć prostopadła piłka.
To był problem Barcelony – przewidywalność. Przez całą drugą połowę pomocnicy grali wszerz pola karnego, próbując znaleźć lukę, a jeżeli to się nie udawało, to szukali miękkiego wrzutu za plecy obrońców. Ze względu na oczywistą przewagę fizyczną Chelsea odpadały centry z boków.
Co więcej, Chelsea nie dawała się rozciągnąć, ilekroć bowiem Kalou lub Drogba doskakiwali do któregoś ze skrzydłowych Barcelony, jeden z pomocników błyskawicznie wskakiwał pomiędzy niego a nominalnego bocznego obrońcę. W efekcie Chelsea traciła kilka metrów terenu, ale ustawiona była tak ciasno, że nie miało to znaczenia.
Można było próbować wstrzelić piłkę w pole karne lub uderzyć z dystansu. Ten drugi wariant byłby lepszy – przecież (już w końcówce) Messi trafił w słupek, a Mascherano (!) po raz drugi (!) zmusił Cecha do trudnej interwencji.
Zmiany
Pep Guardiola zrobił tylko dwie* zmiany, obie bardzo późno.W 67. minucie za Cuencę wszedł Tello, który jest klasycznym skrzydłowym. Rozciąga grę, zaczynając szeroko i próbując wrzucić lub zbiega, szukając kiwki lub strzału. Rasowy napastnik wniósł jednak niewiele nowego do gry Barcelony, bo ta zwyczajnie nie miała miejsce przed polem karnym Chelsea.
Wejście Keity w miejsce Fabregasa miało być prawdopodobnie zastrzykiem energii i fizyczności. Keita w ciasnym polu karnym, grając przeciwko dobrze zbudowanemu Ivanoviciowi, miał większe szanse wygrać taki pojedynek.
*wykorzystał Pep oczywiście wszystkie trzy zmiany, bo w pierwszej połowie Alves wszedł za Pique.
Torres
Ostatnia zmiana Di Matteo za zmęczonego Drogbę. Hiszpan wykonywał dokładnie tę samą pracę co Drogba. Zdobył bramkę przesądzającą losy półfinału w momencie, gdy Barcelona rzuciła wszystko na jedną szalę. Wychodząc z własnej połowy, nie miał przed sobą żadnego obrońcy.
Podsumowanie
Drugi raz w ciągu kilku dni tiki-taka została pokonana przez styl defensywny i pozbawiony pressingu. Po raz kolejny przeciwnik oddał Barcelonie piłkę i pozwolił jej grać. Również dzisiaj Messi był niewidoczny, nie potrafił znaleźć dla siebie miejsca. Przestrzelił piłkę meczową, którą był rzut karny. Barcelona nie miała alternatywy, nie miała planu B.
Wielki zwycięstwo Di Matteo. Odkąd Włoch objął stery w londyńskiej drużynie, Chelsea broni się niesamowicie skutecznie. Ten mecz bije nawet legendarną już obronę Interu z 2010 roku.
Guardiola przegrał i chyba nigdy w jego dotychczasowej karierze nie sprawiał wrażenia tak zdezorientowanego. Dwa mecze, dwa przegrane trofea. Sezon, który miał być historyczny, jest stracony.
Autor: Bartosz Gazda/Taktycznie.net