Barca, Real i Malaga myślą o LM


5 kwietnia 2013 Barca, Real i Malaga myślą o LM

Primera Division wkracza powoli w decydującą fazę. Oprócz emocjonowania się walką o awans do europejskich pucharów zwracamy uwagę na dół tabeli, gdzie w ostatnich kolejkach tego sezonu mogą dziać się prawdziwe cuda. 30. kolejka rozczarować nie powinna właśnie z powodu walki o życie takich drużyn, jak Deportivo czy Osasuna Pampeluna.


Udostępnij na Udostępnij na

Pepe Mel, Real Betis
Pepe Mel, Real Betis (fot. as.com)

Przynajmniej na kilkanaście godzin Real Betis będzie miał okazję wrócić do strefy europejskich pucharów. Podopieczni Pepe Mela zachwycali przez sporą część sezonu, ale wydaje się, że w najważniejszym momencie czegoś do gry w Europie zabraknie. W piątkowy wieczór Pepe Mel zabiera swoich piłkarzy na derby Andaluzji do Grenady, gdzie miejscowi fani po raz ostatni cieszyli się ze zwycięstwa siedem kolejek temu. Nie znaczy to jednak, że przed „Los Beticos” łatwy pojedynek. Wszak na Estadio Nuevo Los Carmenes nie tak dawno przegrał Real Madryt. Sam Betis na wyjeździe nie wygrał już pięciu meczów (cztery porażki i remis z Realem Sociedad). Sytuacja ekipy z Benito Villamarin jest jeszcze trudniejsza ze względu na spore braki kadrowe. Z powodu kontuzji nie będzie mógł zagrać Damien Perquis, a zawieszeni za kartki są Joel Campbell, Antonio Amaya i – co najgorsze – mózg drużyny, Benat Etxebarria. Druga linia gości będzie więc mocno przetrzebiona, co daje nadzieje Granadzie nawet na zdobycie kompletu punktów, zwłaszcza że Lucas Alcaraz nie będzie mógł skorzystać jedynie z Hassana Yebdy i Daniego Beniteza. Obydwie drużyny potrzebują trzech punktów, ale nastroje panujące ostatnimi czasy w zespole Betisu wskazują na to, że walka o europejskie puchary może okazać się misją niemożliwą. Na ten moment zarówno Real Sociedad, jak i Malaga i Valencia spisują się zdecydowanie lepiej. Co do Granady, ta nawet gdyby z Betisem przegrała, nie znajdzie się w strefie spadkowej, ale drużyny, które się w niej znajdują, spisują się ostatnio wcale nie tak słabo, dlatego gospodarze piątkowego meczu nie mają miejsca na jakiekolwiek kalkulacje.

Isco, Malaga
Isco, Malaga (fot. Skysports.com)

Sporo ciekawego dziać będzie się w sobotę. Podobnie jak przed tygodniem, tak i teraz przygodę z sobotnią kopaną w Primera Division rozpoczynamy od meczu Malagi – kolejnego niezwykle interesującego. Tym razem drużyna Manuela Pellegriniego wyjeżdża do Baskonii na mecz z Realem Sociedad, z którym walczy o lokatę numer cztery. Wyjeżdża jednak w trudnym momencie, bo w głowie mieć będzie wtorkowy pojedynek z Borussią Dortmund w Lidze Mistrzów, który bez wątpienia jest absolutnym priorytetem. Baskowie niczym prócz rozgrywkami ligowymi głowy sobie nie zaprzątają i w starciu z „Los Boquerones” będą zdecydowanym faworytem. Dlaczego? Ano dlatego, że Pellegrini najpewniej da odpocząć kilku podstawowym zawodnikom, wierząc, że zwycięstwo z Borussią jest możliwe. Do Kraju Basków na pewno nie uda się Eliseu, który jest kontuzjowany. Trener Andaluzyjczyków na przedmeczowej konferencji prasowej mówił rzecz jasna, że jego zawodnicy skupiają się tylko i wyłącznie na najbliższym spotkaniu, ale użycie słów „ci, którzy zagrają, dadzą z siebie wszystko” może wskazywać na to, że Malaga wyjdzie na Estadio Anoeta w nieco rezerwowym składzie. Odpocząć ma między innymi Isco, którego najlepsza dyspozycja na Signal Iduna Park będzie więcej niż potrzebna. Jeśli chodzi o gospodarzy, to Philippe Montanier nie będzie mógł skorzystać z kontuzjowanego Gonzalo Castro. Pod znakiem zapytania stoją również występy Claudio Bravo i Carlosa Veli.

Real i Barcelona „odpoczywają”

Cristiano Ronaldo, Real Madryt
Cristiano Ronaldo, Real Madryt (fot. Marca.com)

W sobotę swoje mecze rozegrają także dwaj pozostali ćwierćfinaliści Ligi Mistrzów, a zarazem dwie najlepsze drużyny tego sezonu w Hiszpanii. Zarówno Real, jak i Barcelona grać będą przed własną publicznością. Obydwie drużyny na pewno nie wystąpią także w sztandarowych jedenastkach. Jeśli chodzi o „Królewskich”, to Jose Mourinho nie powołał na mecz z Levante Varane’a, Carvalho, Coentrao, Khediry i Moraty. Na liście powołanych znalazł się za to Iker Casillas, którego obecności w wyjściowym składzie nie powinniśmy się jednak spodziewać. Portugalczyk prawdopodobnie da także odpocząć Mesutowi Oezilowi i Angelowi Di Marii. Początkowo na ławce rezerwowych zostać mieli także Sergio Ramos i Xabi Alonso, ale obydwaj pauzować będą w rewanżu z Galatasarayem i przeciwko „Żabom” zagrają od początku. Levante, które już chyba pogodziło się z tym, że w przyszłym roku w europejskich pucharach nie zagra, przyjedzie na Bernabeu jedynie bez zawieszonego Davida Navarro. W spotkaniu Barcelony z Mallorcą również mnóstwo nieobecnych. Po stronie Katalończyków na pewno nie zagrają zawieszony Valdes, a także kontuzjowani Mascherano, Adriano, Puyol, Pedro i Leo Messi. Argentyńczyk pracuje nad tym, aby móc wystąpić w środę przeciwko Paris Saint-Germain. Nie oznacza to jednak, że wyspiarze przyjadą na Camp Nou z głębokim przekonaniem i wiarą w zdobycie trzech punktów. W ekipie Mallorki nadal nie mogą grać kontuzjowani Joao Victor i Antonio Lopez, a w dodatku zawieszony jest Pedro Geromel. Pod dużym znakiem zapytania stoi także występ Javiera Arizmendiego.

Walka o utrzymanie

Helder Postiga, Real Saragossa
Helder Postiga, Real Saragossa (fot. marca.com)

Sporo dziać będzie się, jeśli chodzi o pojedynki, których stawką będzie utrzymanie w hiszpańskiej Primera Division. Najciekawiej powinno być na El Riazor, gdzie w sobotni wieczór Deportivo podejmie Real Saragossa. Obydwie ekipy przeżywają bardzo dobre chwile. Gospodarze wygrali dwa ostatnie niezwykle istotne mecze z Celtą i Mallorcą, przybliżając się tym samym do pozostania w najwyższej klasie rozgrywkowej. Saragossa w ostatnich tygodniach zdołała z kolei urwać punkty takim firmom jak Valencia czy Real Madryt. Nie zmienia to jednak faktu, że ekipa Manolo Jimeneza nie wygrała w lidze już od jedenastu spotkań. A jeśli ma podtrzymać się seria porażka – remis – porażka – remis, to wychodzi na to, że zwyciężyć powinno Deportivo. I tak prawdopodobnie będzie. „Super Depor” na własnym obiekcie wcale nie jest chłopcem do bicia, o czym przekonywały się już w tym sezonie największe firmy. Dodatkowo Fernando Vazquez nie musi martwić się jakimikolwiek absencjami. Niepewny jest jedynie występ Laure, którego na boisku nie oglądaliśmy od grudnia zeszłego roku. Z kolei w zespole Saragossy nadal nie mogą zagrać Zuculini, Obradović i Alamo. W meczu z typu o sześć punktów Deportivo bez wątpienia będzie poważnym faworytem. W Galicji rozpaliła się nadzieja na pozostanie w Primera Division i piłkarze „Depor” powinni tę nadzieję podtrzymać.

Diego Costa, Atletico Madryt
Diego Costa, Atletico Madryt (fot. Skysports.com)

O byt w La Liga na własnych obiektach walczyć będą także piłkarze Celty Vigo i Osasuny Pampeluna. Żadna z tych ekip faworytem jednak nie będzie. Celta  w samo niedzielne południe podejmie podrażnione zeszłotygodniową porażką z Malagą Rayo Vallecano. Podopieczni Paco Jemeza praktycznie pogrzebali swoje szanse na grę w europejskich pucharach, ale – kto jak kto – Rayo na pewno nie podda się przed zakończeniem rozgrywek. Do Vigo bez wątpienia pojedzie po trzy punkty, o które łatwo jednak nie będzie. Na Balaidos nigdy nie wygrywało się łatwo. Teraz, kiedy drużyna walczy o utrzymanie, sztuka ta będzie jeszcze trudniejsza. Równie trudnym terenem jest stadion Osasuny Pampeluna, która podejmować będzie Espanyol Barcelona – jeszcze trzy, cztery miesiące temu jednego z głównych kandydatów do spadku. Obecnie Katalończykom bliżej jednak do europejskich pucharów aniżeli degradacji. O grze w Europie nie ma oczywiście mowy – Espanyol to jedna z drużyn, które tak na dobrą sprawę o nic w tym sezonie już nie walczą, chociaż zapewnienie sobie maksymalnego spokoju w ostatnich kolejkach ligowych jest sprawą dość istotną. Osasuna również na ten moment może być nieco bardziej zrelaksowana, ale kolejna seria trzech porażek z rzędu (jak niedawno) mogłaby się dla tej ekipy skończyć tragicznie. Na ten moment pampeluńczycy mają siedem punktów przewagi nad strefą spadkową.

Cel: europejskie puchary

Skoro Real Betis ciągle ma szanse na to, by w następnym sezonie grać w Lidze Europy, to to samo trzeba powiedzieć o zespole Getafe. „El Geta” ma na swoim koncie tylko punkt mniej od Andaluzyjczyków i może sobie śmiało marzyć. Marzenia te będą próbować wybić im z głowy gracze Atletico Madryt, którzy w ostatniej kolejce zaprzepaścili szansę powrotu na drugie miejsce w lidze. Nikt w zespole „Los Rojiblancos” nie ukrywa, że jest to cel numer jeden, mimo że zespół Diego Simeone ma jeszcze do rozegrania finał Pucharu Króla z Realem Madryt. Na zamartwienie się tym jednym meczem będzie jednak czas, o czym mówi sam Simeone. Przed meczem z Getafe argentyński trener może być jednak pełen obaw. Jego drużyna w ostatnich tygodniach jest mocno niestabilna, a niedzielny rywal sprawia wrażenie wręcz niepokonanego przed własną publicznością. Getafe na Coliseum Alfonso Perez nie przegrało w lidze od dziewięciu meczów, a ostatnie cztery wygrało. Do tego dochodzi również pojedynek właśnie z Atletico w Pucharze Króla zremisowany 0:0. Na pewno ryzykowne jest stawianie gospodarzy w roli faworyta, ale ewentualne zwycięstwo podopiecznych Luisa Garcii na pewno nie będzie rozpatrywane w kategoriach niespodzianki.

Równie ciekawie zapowiada się mecz Valencii z Realem Valladolid. Obydwie drużyny jakby zamieniły się w ostatnich tygodniach miejscami. Piękny sen „Puceli” powoli się kończy, a wręcz już się skończył. Realowi nie grozi degradacja, ale o grze w Lidze Europy też nie może być już mowy. Valencia z kolei notuje progres formy, co potwierdziła przed tygodniem, remisując z Atletico Madryt. „Nietoperze” nie spodziewały się zapewne, że w walce o pierwszą czwórkę zaangażowana będzie taka liczba zespołów. Jeśli Ernesto Valverde i jego ludzie myślą jednak o Lidze Mistrzów, to bez wątpienia muszą zdobywać punkty przed własną publicznością. Cel ten jest skrupulatnie realizowany, na Mestalla punkty jeszcze w lutym – kiedy Valencia zaczynała przypominać Valencię – straciła Barcelona. Obydwie drużyny podejdą do meczu w możliwie najsilniejszych zestawieniach, dlatego tym bardziej upatrujemy w Valencii faworyta. 30. kolejka Primera Division zakończy się w poniedziałkowy wieczór meczem, który na ogół zawsze budził zainteresowanie. Mowa o konfrontacji Sevilli z Athletikiem Bilbao. Obecnie ani jedna, ani druga drużyna nie jest w stanie niczego w La Liga zawojować, dlatego powiemy, że mecz o kolejne trzy punkty, które pomogą w uzyskaniu lepszego miejsca w środku tabeli, po prostu się odbędzie.

Terminarz 30. kolejki La Liga:

Piątek
21:00 Granada – Real Betis

Sobota
16:00 Real Sociedad – Malaga
18:00 Real Madryt – Levante
20:00 Deportivo – Real Saragossa
22:00 FC Barcelona – Mallorca

Niedziela
12:00 Celta Vigo – Rayo Vallecano
17:00 Osasuna – Espanyol
19:00 Getafe – Atletico Madryt
21:00 Valencia – Real Valladolid

Poniedziałek
22:00 Sevilla – Athletic Bilbao

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze