Bałtyckie rozgrywki próbują wydostać się z marazmu


Ligi państw bałtyckich rozpoczęły nowy sezon, patrząc z nadzieją w przyszłość

9 kwietnia 2021 Bałtyckie rozgrywki próbują wydostać się z marazmu
soccernet.ee

Państwa bałtyckie nie należą nawet do europejskich średniaków. Wydaje się wręcz, że tamtejszy futbol cofnął się w rozwoju. Nowy sezon ligi Estonii, Litwy i Łotwy rozpoczęły jednak z nadziejami, bo starają się nadrabiać dotychczasowe braki organizacyjne. 


Udostępnij na Udostępnij na

Wystarczy sprawdzić wyniki ostatniego okienka reprezentacyjnego w Europie, aby zauważyć, że kraje bałtyckie należą do outsiderów. Estonia nie może wygrać żadnego spotkania od marca 2019 roku. Litwa przegrała wszystkie trzy marcowe mecze, natomiast na Łotwie największym sukcesem od dawna okazał się remis z Turcją. Nic więc dziwnego, że szczytem marzeń kibiców w tych krajach jest choćby gra w Dywizji C Ligi Narodów. W przyszłej edycji na tym poziomie będzie można obserwować Litwę, natomiast Estonia zagra jeszcze baraż o utrzymanie.

Skompletować ligę

Bałtyckie rozgrywki składają się z niewielkiej liczby drużyn. Nawet skompletowanie ligi składającej się z ośmiu zespołów jest często problemem, o czym świadczą rokroczne zawirowania na Litwie. – Do samego końca wielką niewiadomą pozostawał skład ligi. Na ostatnie, dziesiąte miejsce rozpatrywane były FK Jonava i DFK Dainava. Pierwszy z tych klubów nie przeszedł procesu licencyjnego i mógł przystąpić do niej na mocy warunkowego pozwolenia. Drugi odpuścił walkę o licencję i federacja sama zaoferowała mu przystąpienie do ligi. Finalnie wybrano Dainavę, której na starcie odjęto trzy punkty – tłumaczy Rafał Kobza z portalu Bałtycki Futbol.

Oczywiście kłopoty ze skompletowaniem A Lyga mają związek z finansami, o czym opowiada rozmówca naszego portalu: – Pieniędzy nie ma jakoś dużo. Najwięcej straciła Suduva Marijampol, bo jej właściciel zmniejszył finansowanie z powodu niepowodzenia w sprzedaży klubu. Większość transakcji odbywa się bezgotówkowo, rzadko kiedy kluby ponoszą jakieś opłaty transferowe, a jeśli już ,to i tak rzadko kiedy jest to ujawniane. Kilka ciekawych nazwisk ściągnął do siebie tej zimy Żalgiris Wilno, lecz naturalnie byli to gracze dostępni za darmo.

W ubiegłym roku stołeczny zespół po trzech latach przerwy zdobył zresztą mistrzowski tytuł. Także i w nadchodzących rozgrywkach jest stawiany w roli faworyta. – Po roszadach w Suduvie faworytem do obrony tytułu jest Żalgiris, chociaż na początku sezonu Suduva notuje dobre wyniki i jest liderem tabeli. Ciekawych wzmocnień dokonał FK Panevėžys, który być może będzie w stanie napsuć krwi faworytom, podobnie jak Żalgiris Kowno. Głównym pretendentem do tytułu pozostają piłkarze z Wilna, dlatego każdy inny wynik w ich wykonaniu będzie rozczarowujący – twierdzi Kobza.

Łotwa się rozwija

Nie tylko Litwini mieli w tym roku problem ze skompletowaniem składu swojej ekstraklasy. – W lidze miał pojawić się nowy klub ormiańskiego holdingu Noah, czyli Noah Jurmala. Finalnie okazało się, że Ormianie odkupując licencję od cieszącego się złą reputacją Lokomotivu Daugvpilis, natrafili na liczne nieprawidłowości. Chodziło głównie o zaległości Lokomotivu wobec piłkarzy i innych podmiotów, a także sfałszowane dokumenty. Holding się więc wycofał. Lokomotiv miał przystąpić do rozgrywek ze starymi władzami, ale federacja odebrała mu licencję. Liga liczy więc osiem zespołów zamiast dziewięciu – mówi redaktor Bałtyckiego Futbolu.

Państwa bałtyckie niechętnie decydują się na transfery gotówkowe. Jak przekonuje Kobza, nieco inaczej jest na Łotwie: – Najwięcej pieniędzy na transfery mają Riga FC i RFS Ryga, które płacą piłkarzom nawet w granicach 10 tysięcy euro miesięcznie i nie są uzależnione od premii z europejskich pucharów. Duże pole do manewru ma także Valmiera FC, która dokonała hitowego jak na warunki łotewskie transferu, kupując młodego i zdolnego Raimondsa Krollisa z FS Metty. Zawodnikiem interesowały się zagraniczne kluby, ale Valmiera podobno zapłaciła za niego 100 tysięcy euro. Z każdym rokiem na Łotwę przyjeżdżają poza tym coraz ciekawsi piłkarze z różnych kierunków. 

Najwięcej do powiedzenia w Virslidze mają zaś stołeczne kluby. – Faworytem jest przede wszystkim Riga FC, której plany tradycyjnie będzie próbować pokrzyżować RFS Ryga. Reszta będzie walczyć po prostu o miejsce w europejskich pucharach. Jeżeli ktoś miałby namieszać latem w Europie, to chyba tylko Riga FC. Plany klubu zakładają awans do fazy grupowej w pucharach. Dla reszty to jeszcze chyba za wysoki próg. Liga cały czas się jednak rozwija i nie przyjeżdża się już do niej jak na peryferia europejskiej piłki. Przed pandemią największym mankamentem były nie tyle pieniądze, co niska frekwencja – podsumowuje nasz rozmówca.

Tallinn dominuje

Według rankingu krajowego UEFA Estonia ma najsłabszą ligę spośród państw bałtyckich.W dużej mierze wpływ mają na ten fakt kwestie finansowe. – Pieniądze są nieduże, bo na przykład Flora Tallinn ma budżet na poziomie 3 milionów euro. Kluby nie są w stanie przeprowadzić dużych transferów, ale potrafią ściągnąć do siebie Estończyków grających za granicą. Chociażby znanych z gry w Polsce Siergieja Zenjova i Henrika Ojamę czy Ilję Antonova – tłumaczy w rozmowie z naszym portalem Szymon Góralski, ekspert od estońskiej piłki.

Najlepsi zawodnicy w Estonii trafiają przede wszystkim do stołecznych klubów, czyli wspomnianej Flory i Levadii, a także do Nomme Kalju. Pierwsze z dwóch wymienionych zespołów są w tym sezonie faworytami do zdobycia mistrzostwa. – Flora powalczy z Levadią, która przeprowadziła dużo transferów, najczęściej darmowych lub za niewielką kwotę odstępnego. W Europie Flora może realnie myśleć o awansie do Conference League – mówi Góralski.

Czy estońskie kluby mogą w końcu zacząć coś znaczyć na arenie międzynarodowej? – Uważam, że miejscem Estonii nie jest lokata 53. rozgrywek na kontynencie. Premium Liiga powinna zajmować kilka miejsc wyżej – twierdzi ekspert. Z pewnością w realizacji tego celu pomogłaby utalentowana młodzież. Bałtyckie ligi nie są jednak dla niej atrakcyjne, stąd najlepsi młodzi piłkarze szybko wyjeżdżają do państw zachodnich.

– Piłkarze z roczników 2000 i młodszych są utalentowani, ale na ogół grają za granicą, czyli w młodzieżowych ligach topowych krajów w Europie. Jeden z nich, Aleksandr Sapovalov, wrócił i gra obecnie w estońskiej lidze. Na razie nie prezentuje jednak niczego szczególnego. Flora stawia obecnie tylko na Estończyków, natomiast Levadia w zimie przewietrzyła szatnię i sprowadziła kilku ciekawych piłkarzy. Choćby wspomnianego Antonova czy Ernesta Agyiriego, ghańskiego pomocnika mającego za sobą grę w młodzieżowych drużynach Manchesteru City – kończy Góralski.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze