Atletico – Valencia hitem kolejki


11 lutego 2011 Atletico – Valencia hitem kolejki

W nadchodzącej kolejce zmagań w Primera Division, lider z Barcelony wybierze się do Gijon, gdzie pewnie zaaplikuje kilka bramek miejscowemu Sportingowi. Realowi będzie sporo trudniej, ale zapewne też poradzi sobie z Espanyolem. Do miana hitu kolejki urasta zatem konfrontacja Atletico i Valencii, która rozpocznie kolejkę.


Udostępnij na Udostępnij na

Atletico Madryt – Valencia CF

Mecz otwierający 23. kolejkę zmagań w La Liga będzie niezwykle ważny, szczególnie dla gospodarzy. W tabeli są już bowiem na ósmym miejscu, a kolejna strata punktów może oznaczać definitywny koniec marzeń o Lidze Mistrzów, a nawet problemy z awansem do Ligi Europejskiej.

David de Gea jest w stanie wybronić dla Atletico remis. Bramki jednak Valencii raczej nie strzeli
David de Gea jest w stanie wybronić dla Atletico remis. Bramki jednak Valencii raczej nie strzeli (fot. marca.com)

Atletico zostało po ostatnim meczu ligowym zbite na Camp Nou na kwaśne jabłko. Powiedzieć, że nie istniało, to dla podopiecznych Quique Sancheza komplement. Barcelona całkowicie zniwelowała jakiekolwiek poczynania ofensywne „Los Colchoneros”, co zresztą wobec osamotnienia w pierwszej połowie Sergio Aguero w ataku było zadaniem ułatwionym. Po przerwie na placu gry pojawił się Diego Forlan, ale Atletico w dalszym ciągu nie potrafiło zagrozić „Barcy”. Poniosło zatem czwartą z rzędu porażkę, co jak na zespół o takim potencjale jest wynikiem dramatycznym, a jeśli do tego dodamy, że w żadnym z tych meczów „Los Rojiblancos” nie strzelili nawet bramki, obraz nędzy i rozpaczy dopełnia się. Wróble ćwierkają, że cierpliwość madryckich działaczy kończy się i mimo że Quique Sanchez wydawał się trenerem skrojonym w sam raz na Atletico, szybko może zostać z Vicente Calderon pogoniony.

Faworytem spotkania trudno nie nazwać Valencii, która co prawda nie jest w jakiejś wybitnej dyspozycji, ale jej spotkania z reguły ogląda się przyjemnie, a że do tego dochodzą regularnie gromadzone (i to w naprawdę przyzwoitych ilościach) punkty, okazuje się, że nie ma tak naprawdę na co narzekać. W ośmiu ostatnich spotkaniach podopieczni Unaia Emery’ego stracili zaledwie cztery punkty, a zgromadzone 20 oczek spowodowało, że zapewne mniej spokojnie śpi Carlos Garrido, opiekun Villarrealu. W ostatnich tygodniach okazało się, że lepszym napastnikiem niż Roberto Soldado jest o dziwo, Aritz Aduriz, który ma już na koncie dziewięć ligowych bramek. Równie pozytywne wrażenie dobrymi występami i pięknymi golami stale wzmacnia też Tino Costa, tak jak Bask pozyskany przed sezonem. Biorąc pod uwagę obecną formę Atletico, „Los Ches” niemal na pewno z nimi nie przegrają, nie powinni nawet zremisować.

Atletico przystąpi do batalii z Valencią porządnie osłabione – wykartkowali się Ujfalusi i Perea. Suarez, Garcia i Filipe są natomiast kontuzjowani. Unai Emery zdecydował, że do Madrytu nie polecą Mathieu, Isco i Banega, natomiast kontuzjowani są Mata, Albelda, Dominguez, Moya oraz Cesar (czytaj: na sto procent będzie bronił Guaita).

Real Sporting Gijon – FC Barcelona

Tym razem przykry widok będą musieli podziwiać kibicie w Gijon. Piłkarze miejscowego Sportingu będą zapewne przez 90 minut ganiani po całym boisku przez bezlitosnych krasnali z La Masii, w dodatku kilka razy upokorzony zostanie golkiper, „Pichu”, Cuellar. Czy aby na pewno?

Niestety wszystko na to wskazuje. Co prawda podopieczni Manolo Jimeneza wywalczyli w ostatnich siedmiu spotkaniach dokładnie połowę swojego całego dorobku punktowego, ale nie łudźmy się, to nie wystarczy, by przejęły się tym nawet rezerwy Barcelony. W styczniu zawodnicy z Gijon mieli świetną passę trzech zwycięstw bez straty bramki, zaś w tym samym czasie po stronie zysków zapisali siedem trafień. Szczególnie efektowne było zwycięstwo nad Mallorką i to odniesione na Iberostar, który jeszcze w zeszłym sezonie był twierdzą niemal nie do zdobycia. Remontada dokonała się przede wszystkim w drugiej połowie, kiedy Sporting zdobył trzy bramki. Korzystne wrażenie po tym meczu prysło jednak jak bańka mydlana w spotkaniu z Athletikiem, który ostatnio nie patrząc na klasę i formę rywala, daje każdemu tęgiego łupnia. Reasumując, powinniśmy oglądać kolejną strzelaninę.

Eric Abidal w ostatnich tygodniach stał się wiodącą postacią Barcelony
Eric Abidal w ostatnich tygodniach stał się wiodącą postacią Barcelony (fot. nebras.nuks.org)

Jedną z niewielu szans, a i tak o charakterze więcej niż nikłym, na to że Barcelona nadchodzącego meczu nie wygra, jest dopadający ją niekiedy kryzys, przejawiający się po meczach reprezentacyjnych. Nie tyle są to kontuzje, czy ogólne wyczerpanie podopiecznych Guardioli, co raczej utrata wypracowanego między przerwami na reprezentacje rytmu o nazwie tiki-taka. Problemem, który ciągnie się dłużej niż pierwotnie sądzono, jest kontuzja Carlesa Puyola. Na szczęście dla wszystkich sympatyzujących z „Dumą Katalonii”, Gerard Pique już nie zachowuje się podczas akcji rywala, jakby czekał na odsiecz „Tarzana”, ale sam bierze w ryzy grę defensywną drużyny. Wspierany przez Abidala, który jeszcze kilka miesięcy temu pewnie nawet nie marzył, że może grać tak dobrze, o defensywę „Barca” może być spokojna. Pisanie o ofensywie mija się z celem.

Kącik medyczny: w Barcelonie, oprócz wspomnianej, niepokojąco przedłużającej się kontuzji Carlesa Puyola, Pep Guardiola nie będzie mógł skorzystać jeszcze z Jeffrena.

Deportivo La Coruna – Villarreal CF

Mecz ten będzie walką o jakikolwiek punkt ze strony gospodarzy i walką tylko i wyłącznie o zwycięstwo ze strony gości. Większą szansę na osiągnięcie swego celu mają zawodnicy „Żółtej Łodzi Podwodnej”.

„Depor”, mówiąc w skrócie, plasuje się w rejonie tabeli o współrzędnych 12-19. Oznacza to, że po tej kolejce, może być teoretycznie bezpiecznie na miejscu w okolicach środka tabeli, ale przy dużym niefarcie może również spaść na samo jej dno. Wszystko dlatego, że zrobiło się tam nieprzyjemnie ciasno. Duża w tym zasługa i samego klubu z Galicji, który w ostatnich sześciu ligowych meczach wywalczył zaledwie punkt. Migiel Lotina stoi zatem przed zadaniem zmobilizowania wyczerpanych psychicznie piłkarzy na mecz z jedną z najlepszych drużyn ligi. O tym, że nie jest to wcale niemożliwe, świadczy mecz sprzed dwóch tygodni, kiedy „Depor” zremisowało u siebie z Sevillą 3:3.

Villarreal po tym, co ostatnio zaprezentował w meczu z Levante, który odbył się zresztą na El Madrigal, powinien pałać chęcią rewanżu graniczącą z obsesją. Bowiem  we wspomnianym spotkaniu, „Żółta Łódź Podwodna”, choć to brzmi niewiarygodnie, właściwie nie stworzyła żadnej groźnej akcji ofensywnej. Owszem, styl gry nie różnił się od tego prezentowanego w poprzednich spotkaniach, nie brakowało szybkich wymian piłek, atakowania dużą liczbą zawodników, jednak zabrakło tego „czegoś”, co od długiego czasu zapewniało Villarrealowi notoryczne zwycięstwa. Nawet niezwykle konsekwentna gra Levante nie może być usprawiedliwieniem porażki. Tegoroczną rewelację rozgrywek w meczu z „Depor” do zwycięstwa może poprowadzić Rossi, którego forma pozostaje niezmiennie wysoka (bramka w meczu Włochy – Niemcy, ogółem 12 trafień w lidze).

Pewną nadzieję na dobry wynik dla Deportivo jest awizowany powrót Meksykanina Andresa Guardado, który nie grał od połowy grudnia. Jeśli chodzi o Villarreal, dalej kontuzjowany jest Angel Lopez, wraca za to Marcos Senna.

Espanyol Barcelona – Real Madryt

Mecz przyjaźni na Corellli. Espanyol już dawno nie podejmował sprzymierzeńców z Madrytu, patrząc na nich niemal z równego pułapu (w tabeli obydwa zespoły dzielą zaledwie cztery pozycje).

Dzieki powrotowi Kaki Real zyskał nową jakość
Dzieki powrotowi Kaki Real zyskał nową jakość (fot. skysports.com)

Espanyol, ku może nie rozpaczy, ale na pewno niezadowoleniu polowy Barcelony, w ostatnich meczach jakby zerwał z reputacją czarnego konia rozgrywek, pędzącego na równi z wierzchowcami typowanymi przed sezonem dużo wyżej od niego. Porażkę z Villarrealem dwa tygodnie temu, nawet u siebie, można było wkalkulować, ale strata trzech goli z Almerią przy strzeleniu dwóch oznacza, że któryś z trybików, pracujących do tej pory bez zarzutu w maszynie o nazwie Espanyol mógł się zatrzeć. Mecz z Realem jest jedną z najlepszych możliwych okazji, by Mauricio Pochettino i jego pupile udowodnili, że zastój był tylko chwilowy i „Los Pericos” lada moment wrócą na ścieżkę zwycięstw. Pewnie nie zdarzy się to już z Realem, ale symptomów poprawy nie zaszkodzi pokazać.

Realistycznie (dziwnie się używa tego słowa pisząc o „Los Blancos”) albo jak kto woli, pesymistycznie nastawieni fani stołecznych, już stracili złudzenia, że ich zespół jest w stanie zdobyć tytuł mistrzowski. Może za rok. Nie zmienia to faktu, że walczyć trzeba do samego końca, a takich sytuacji, jak porażka z Osasuną, w dodatku bez żadnej zdobyczy bramkowej należy unikać, bowiem, co tu dużo gadać, wstyd. Piłkarze Realu, idąc zapewne tym tropem rozumowania, w niezłym stylu odprawili w ostatnich kilku dniach Sevillę (w Copa del Rey, w efekcie czego awansowali do finału, gdzie czeka na nich „Barca”), a także Real Sociedad, z którym niesamowicie się męczyli w rundzie jesiennej. Z Espanyolem jesienią poszło gładko, chociaż mecz był bardzo brutalny. Jak będzie tym razem?

Kącik medyczny: Espanyol – David Garcia doznał kontuzji na treningu, Sergio Garcia i Verdu wracają po problemach żołądkowych. Higuain na L4, Dudek i Pepe już trenują, ale raczej nie pojawią się ani na ławce, ani na boisku.

RCD Mallorca – Athletic Bilbao

Plasujący się w środku tabeli wyspiarze podejmą na Iberostar kroczących od zwycięstwa do zwycięstwa walecznych Basków.

Podopieczni Michaela Laudrupa to drużyna chimeryczna. Jakiś czas temu kroczyli od zwycięstwa do zwycięstwa, grając nieźle dla oka, natomiast ostatnimi czasy sytuacja odwróciła się o 180 stopni. Cztery ostatnie mecze przyniosły Mallorce jeden punkt i jedną bramkę. Za to aż dziewięć straconych. Po wyspiarzach przejechali się kolejno piłkarze Atletico, Realu i (to jedna z większych niespodzianek ostatnich tygodni w lidze), w stosunku 0:4, Stortingu. Nieco lepiej zawodnicy z Balearów zaprezentowali się tydzień temu w Pampelunie, gdzie ugrali punkt po bramce Choriego Castro, który ma już na koncie pięć trafień w lidze.

Bez zbytniego respektu do meczu z wyżej opisanym rywalem mogą podejść zawodnicy Athletiku Bilbao. „Lwy Baskonii” ostatnio jakby przejęły pałeczkę od Espanyolu, a może i nawet Villarrealu w byciu trzecią siłą hiszpańskiej piłki. Krótkotrwale oczywiście, bowiem rotacja za plecami „Barcy” i Realu jest w tym sezonie spora. Wracając do sedna, dzięki wybitnej formie Javiego Martineza i Ikera Muniaina oraz wcale nie gorszej skuteczności Fernando Llorente i Gaizki Toquero, który gra tak dobrze, że aż Caparros zmienił ustawienie, by go zmieścić w składzie, Baskowie wygrali cztery ostatnie mecze, w tym trzy w sposób zdecydowany, bez straty bramki. Patrząc na grę zawodników z Bilbao, nie wydaje się, by ta seria miała zostać w najbliższym czasie przerwana.

W ekipie z Baskonii nie wystąpią zawieszony Gurpegi oraz kontuzjowani Amorebieta i Aurtenetxe. Mallorca – odwieczny brak Victora Casadesusa.

Po dwutygodniowej przerwie wraca integralny element naszej zapowiedzi, dźwiękowe podsumowanie poprzedniej kolejki autorstwa Pawła Zapały. Serdecznie zapraszamy do przesłuchania!

Komentarze
~G.Rossi (gość) - 14 lat temu

Athletic, Real, Villarreal, Valencia i Gijon, macie
wygrać. ;]

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze