Atletico minimalnie wygrywa z Levante


Mimo że przez większą część starcia Atletico z Levante utrzymywał się bezbramkowy remis, ostatecznie pojedynek zakończył się wygraną gospodarzy 3:2. Strzelanie rozpoczął w 69. minucie Pizzi. Potem bramki zdobyli jeszcze Xavi Torres, Adrian, Diego, a także w samej końcówce Ruben.


Udostępnij na Udostępnij na

W meczu dwóch drużyn rozpaczliwie szukających zwycięstwa z zasady wszystko mogło się zdarzyć i niczego nie można było przewidzieć. Atletico przed tą kolejką zajmowało odległe, jedenaste miejsce w tabeli, Levante było osiem pozycji i dziesięć punktów wyżej. Zespół „Żab” przegrał dwa ostatnie spotkania, w tym derby z Valencią. Z kolei „Los Colchoneros” dali sobie wbić trzy gole i pozostali bez punktu po ostatnim ligowym meczu z Getafe, jedną z najsłabszych drużyn ligi. O ile dyspozycja piłkarzy stała pod wielkim znakiem zapytania, to same wyjściowe jedenastki były oczywiste – żaden z trenerów nie zaskoczył. Gregorio Manzano posłał do boju najmocniejszy możliwy skład z Adrianem na szpicy i Salvio łatającym dziurę powstałą po kontuzji Radamela Falcao. Z kolei Juan Ignacio Martinez postawił na swoją „once de gala”, wprowadzając tylko jedną zmianę. Od początku na murawie zameldował się Nabil El Zhar, który przez kilka tygodni walczył z kontuzją. Na ławce usiadł Vicente Iborra.

Munua miał przez pierwsze 45 minut więcej pracy niż Courtois
Munua miał przez pierwsze 45 minut więcej pracy niż Courtois (fot. marca.com)

Spotkanie na Vicente Calderon rozpoczęło się od ataków pozycyjnych gospodarzy. Niedługo po inaugurującym gwizdku w polu karnym upadł Salvio, ale zdaniem andaluzyjskiego arbitra do złamania przepisów nie doszło. Z czasem akcje ofensywne Atletico stawały się coraz groźniejsze.  Odpowiedzieć próbowało Levante, jednak lekki strzał El Zhara z 7. minuty nie mógł zaskoczyć golkipera „Los Rojiblancos”. Dużo więcej siły w swoje uderzenie z woleja włożył Tiago – piłka poszybowała nad poprzeczką. W 14. minucie w „szesnastkę” wbiegł Arda Turan, który jednak nie opanował futbolówki i kolejna akcja madrytczyków spaliła na panewce. Ten sam zawodnik chwilę później za niebezpieczny faul na Juanfranie otrzymał od sędziego niezbyt udany podarunek w postaci żółtej kartki. Atletico kontrolowało przebieg gry i zdecydowanie przeważało – do tej pory podopieczni Gregoria Manzano utrzymywali się przy piłce przez ponad 70% czasu.

W 23. minucie akcję przeprowadzili gracze z Lewantu – strzelał Javier Farinos, ale piłkę złapał Thibaut Courtois. Cztery minuty później niecelnie z rzutu wolnego uderzał Jose Barkero. Wydawało się, że goście przetrwali początkowy szturm madryckiego zespołu i powoli dochodzili do głosu. W 33. minucie kontrę rozpoczął Tiago, który dalekim podaniem uruchomił Silvio, jednak ten drugi wygarnął futbolówkę już zza linii końcowej. Kilka minut później Gustava Munuę strzałem w długi róg próbował zaskoczyć Filipe, ale uderzył niecelnie. Kolejna akcja wywołała u madryckiej publiczności falę gwizdów. W obrębie pola karnego po interwencji Farinosa przewrócił się Adrian. Perez Montero faulu nie widział, więc pokazał napastnikowi „Los Colchoneros” żółty kartonik za symulowanie. W końcówce pierwszej połowy urazu pleców doznał Tiago. Po upływie 45 minut sędzia odesłał piłkarzy do szatni.

Już na początku drugiej części spotkania kontuzjowanego Tiago musiał zastąpić Portugalczyk Pizzi. Tymczasem ekipa z Walencji była bardzo bliska objęcia prowadzenia. Piłkę do wbiegającego w pole karne Valdo podawał Kone, ale fantastyczną interwencją popisał się Courtois. Gorąco było także pod bramką gości. W 54. minucie po strzale Diego błąd popełnił Munua, jednak szansy nie wykorzystał dobijający Turan. Niedługo potem urazu mięśniowego nabawił się Silvio – gracze z Madrytu nie mieli dzisiaj szczęścia, jeśli chodzi o kontuzje. Pech prześladował ich także w sytuacjach podbramkowych, które powinny się skończyć przynajmniej jednym trafieniem dla „Atleti”. W 57. minucie Diego świetnie podał z głębi pola do wbiegającego w pole karne Adriana. Hiszpan opanował piłkę, poradził sobie z obrońcą i oddał strzał, górą był jednak Munua. Ale to nie był koniec akcji. Zabłąkana futbolówka trafiła pod nogi Salvio, który bez namysłu huknął na pustą bramkę. Niestety dla gospodarzy, trafił w plecy jednego z defensorów.

Pizzi rozwiązał na Vicente Calderon worek z bramkami
Pizzi rozwiązał na Vicente Calderon worek z bramkami (fot. clubatleticodemadrid.com)

W 65. minucie publiczność zgromadzona na Vicente Calderon żywiołowo powitała Reyesa, który na placu gry zastąpił Eduarda Salvio. Zmiany dokonał również trener Levante – na murawie w miejsce El Zhara zameldował się Iborra. Jakiś czas później z ciekawie zapowiadającą się akcją indywidualną Valdo poradzili sobie madryccy obrońcy. W końcu w 69. minucie po akcji dwóch zmienników gospodarzom udało się wyjść na prowadzenie. Idealnie podawał Jose Antonio Reyes, a do siatki trafił Pizzi, posyłając piłkę między nogami bezradnego bramkarza. Strzelonego gola madrytczykom pozazdrościli piłkarze z Walencji. W 72. minucie w pole karne futbolówkę podawał Jose Barkero. Aby obronić strzał Xaviego Torresa, Courtois wyciągnął się jak struna, ale piłka po jego ręce wpadła do bramki.

Co ciekawe, zaraz potem znowu prowadziło Atletico. W 75. minucie dośrodkowywał Arda Turan, po czym bramkę strzałem głową zdobył Adrian. Zabawę w odbieranie sobie prowadzenia próbował kontynuować Farinos, lecz uderzył niecelnie. Zresztą niedługo potem i tak zepsuło ją Atletico – w 83. minucie gola na 3:1 strzelił Diego. Kilka minut przed końcem z piłką w polu karnym minął się Arouna Kone. Jeszcze przed ostatnim gwizdkiem wspaniałymi umiejętnościami zdążył popisać się Gustavo Munua, który wybronił strzały Pizziego i Adriana. W 93. minucie wynik pojedynku ustalił strzałem z dwunastego metra niekryty Ruben Suarez, któremu asystował Juanfran. Bezpośrednio po tej akcji Perez Montero zakończył spotkanie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze