AS Roma: zadyszka czy przepalenie?


20 marca 2015 AS Roma: zadyszka czy przepalenie?

Każdy z was, kto śledzi Serie A, z pewnością wie, że nie ma nic przyjemniejszego dla oka niż oglądanie finezji i inteligencji gry Andrei Pirlo. Można jednak znaleźć przynajmniej jeszcze jedną rzecz wprawiającą w niedowierzanie każdego fana włoskiego futbolu, oprócz reżyserowania gry "Starej Damy" przez L'Architetto. Świetnym przykładem może być AS Roma, przekazująca z uśmiechem na twarzy scudetto w ręce Juventusu. Nie chcąc jednak wyjść na ignoranta, muszę przyznać, że poczynania tego klubu wcale nie są do końca przyjemne. Szczególnie jeśli nawet sam Rudi Garcia nie zna przyczyny takiego obrotu spraw.


Udostępnij na Udostępnij na

Kiedy piszę ten tekst, jest 20 marca 2015 roku i właśnie mija 40. dzień, od kiedy Roma zwyciężyła w ostatnim meczu Serie A. Stało się to 8 lutego 2015 r. przeciwko Cagliari, na wyjeździe. Na Stadio Olimpico kibice „Giallorossich” świętowali bowiem ostatnio 20 stycznia br. w starciu przeciwko Empoli, kiedy w Pucharze Włoch podczas dogrywki na gola zamienił „wapno” Daniele De Rossi. Po sukcesie na Stadio Sant’Elia piłkarze Rudiego Garcii pomimo wszelkich starań w następnych pięciu kolejkach włoskiej Serie A zdobyli zaledwie 4 punkty. Podobną zdobyczą swojego czasu (od 14 grudnia 2014 r. do 18 stycznia br.) mogła pochwalić się Parma, tyle że obecnie nie ma nawet swojej ławki trenerskiej i w rozsypce zmierza, w najlepszym przypadku, do Serie B. Klub wczoraj ogłosił upadłość, ale przynajmniej pan Manenti ma nadzieję, że to, co wyprał, wystarczy na kaucję.

Obecność w składzie Romy takich zawodników, jak: Macion, Ashley Cole, Vasilis Torosidis czy Jose Holebas oddaje, że od dłuższego czasu szkoleniowiec rzymian stawia na ustawienie z czterema defensorami, a dokładniej 4-3-3. Ostatnimi czasy funkcję napędzającego grę i dyktującego tempo akcji pełni Seydou Keita, który prawdopodobnie swoje najlepsze sezony rozegrał w latach 2008–2012 na Camp Nou. Obecnie w barwach „Giallorossich” wspólnie z Miralemem Pjaniciem stanowią o dominacji środka pola oraz posiadaniu piłki swojego zespołu. Niewiarygodny wydaje się zatem fakt, że w tym sezonie Roma, średnio w przeliczeniu na mecz, utrzymuje się przy piłce aż przez 62 % czasu gry, za pośrednictwem 86 % celnych podań.

http://i61.tinypic.com/dh4844.jpg

Kto ma piłkę, ten nie traci goli. Coś w tym może być, jednak… Ten, kto ma piłkę, również nie zawsze te gole zdobywa. Zawodnicy klubu, który za dwa lata świętować będzie swoje 90. urodziny, w ostatnich pięciu kolejkach ligi krajowej jedynie dwukrotnie trafiali do siatki przeciwników. Dodatkowo bijący w oczy jest sposób wykańczania akcji. Zespół preferuje strzały zza „szesnastki”, kierując prawie co drugi strzał na bramkę z okolic 20 metra (47%). Obstawiam, że większość to Francesco Totti w parze z Nainggolanem, gdy ten akurat nie zajmuje się łamaniem nóg przeciwnikom (oczywiście, wiem, że Federico Mattiello nie ucierpiał z winy tego drugiego).

http://i62.tinypic.com/nz4qxh.jpg

Dlaczego zatem zespół, który dominuje „ball possession”, potrafi stwarzać sytuacje bramkowe dzięki podaniom do wewnątrz, między liniami defensywy i najwięcej strzałów oddaje na przedpolu? Frustracja hegemonią „Juve”? Trafiłem. Mija 14. rok od ostatniego mistrzostwa kraju dla rzymian i o ile w pierwszej połowie rozgrywek Roma czuła zapach scudetto, o tyle druga odsłona przyniosła lekkie rozczarowanie, a „Giallorossi” sprawiają wrażenie „przepalonych”. W tym momencie chciałbym uprzejmie zwrócić uwagę, w nawiązaniu do pierwszej grafiki dzisiejszego artykułu, na zawodników z pozycji skrzydłowych – Gervinho oraz Juan Manuel Iturbe. Ta para „pikujących” atakujących w ostatnim spotkaniu przeciwko „Sampie” cechowała się częstą zmiennością pozycji, dbając tym samym o zachowanie właściwej szerokości boiska i skłaniając linię defensywną przeciwnika do rozszczepiania „struktur” i utraty pozycji.

http://i58.tinypic.com/2ljhqax.png

Roma, która preferuje szybkie przenoszenie ciężaru gry od obrony na połowę przeciwnika, cierpi na syndrom zespołu przypartego do ściany. Ściany, którą jest kolejne uznanie wyższości „Starej Damy”. Efekt jest następujący: jeśli przeciwnik jest w stanie odeprzeć szybki atak i spowolnić grę ofensywną, piłkarzom z Rzymu brakuje spokoju na cierpliwe konstruowanie ataku pozycyjnego, co z kolei przynosi nam powalające statystyki strzałów z dystansu. „Brak wsparcia pozycyjnego, nie mam komu podać, strzelam”. Kto nie strzela, ten nie wygrywa. Często jednak są to niestety strzały nieprzygotowane i oddawane w chaosie. Roma przypomina miejscami zespół, którego pomysł na akcję skończył się po trzecim podaniu. Jest to intrygujące, ponieważ sama faza kreowania przewagi w środkowej części pola i dystrybucja piłki w strefie zasługują na uznanie. Roma uprawia światowy futbol, kreuje światowe akcje zakończone amatorskimi decyzjami. Prowadzi to tym samym do utraty posiadania piłki, a przy nieudanej próbie ataku pozycyjnego wymaga szybkiej reorganizacji gry w defensywie. Organizacja w polu gry jest jednak kolejnym aspektem, który w Rzymie nie stanowi o sile zespołu. W ofensywie potencjału pozycji „11” (tj. lewy skrzydłowy) zdawał się nie wykorzystywać Iturbe, choć zabieg ten wyglądał na celowy ze strony szkoleniowca. W większości akcji ofensywnych Gervinho i Juan grali na tym samym skrzydle. W defensywie natomiast kłopoty z utrzymywaniem pozycji oraz identyfikacją krycia miał Yanga-Mbiwa oraz często opóźniony Torosidis, co można zaobserwować na grafice załączonej poniżej. Trójka defensorów swoją uwagę skupia jedynie na piłce, pomijając realne zagrożenie ze strony Luisa Muriela.

http://i62.tinypic.com/2lc1a10.png

Czy AS Roma zdoła zatem powalczyć przynajmniej o miejsce gwarantujące awans do Ligi Mistrzów? Marzenie o mistrzostwie kraju schodzi na dalszy plan i wróci dopiero w perspektywie następnego sezonu. Dodatkowych zmartwień przysparza Garcii nabierający tempa sąsiad: S.S. Lazio, który dzięki Felipe Andersonowi (8 goli, 6 asyst, 6 razy Man of The Match) nie przegrał w pięciu ostatnich spotkaniach Serie A, zbierając tym samym komplet oczek. Musi powrócić „Team Spirit”, pewność siebie i przede wszystkim dyscyplina, czyli cechy, które charakteryzują profesjonalistów. Profesjonalistów… którymi „Giallorossi” byli w pierwszej części sezonu.

Najnowsze