Arkadiusz Piech: Może w Polsce bardziej szanuje się obcokrajowców?[WYWIAD]


Rozmawiamy z Arkadiuszem Piechem – napastnikiem Odry Opole

14 listopada 2020 Arkadiusz Piech: Może w Polsce bardziej szanuje się obcokrajowców?[WYWIAD]
Norbert Barczyk / PressFocus

Arkadiusz Piech jest jednym z najbardziej doświadczonych zawodników w kadrze opolskiej Odry. Lata gry na najwyższym poziomie dały mu doświadczenie, którym teraz chętnie dzieli się z młodszymi kolegami. W obecnym sezonie napastnik urodzony w Świdnicy rozegrał osiem spotkań, w których zdobył dwie bramki. Z Arkadiuszem Piechem porozmawialiśmy o rywalizacji w ataku Odry, podziwie dla Zlatana Ibrahimovicia i kilku innych interesujących sprawach. Zapraszamy!


Udostępnij na Udostępnij na

 

Chciałem zapytać, jak ze zdrowiem u Pana i kolegów z zespołu. Wiadomo, teraz trudny czas dla wszystkich…

U nas w miarę jest okej. Praktycznie wszyscy zdrowi są. Koronawirus nas omija na całe szczęście. Do tego mało urazów, tak że u nas jest okej.

Gotowi na jutro? [rozmawiamy przed spotkaniem GKS Jastrzębie – Odra Opole z 7.11]

Gotowi, gotowi. Mieliśmy teraz dwa mecze przesunięte, m.in. z Chrobrym. Szkoda, bo wiadomo, że jak się nie gra, to nie ma takiego etapu przygotowania do normalnego meczu. Teraz dwa tygodnie mieliśmy treningowe, rozegraliśmy sparing z Zagłębiem Sosnowiec. Wygrany, tak że podtrzymaliśmy ten tryb meczowy.

Meczu z Chrobrym szkoda, zwłaszcza że piłkarze z Głogowa są w słabej dyspozycji…

No dokładnie. Kilku zawodników im wypadło. Są w dołku, my chcieliśmy to wykorzystać, ale niestety nie udało się. Tak jak mówię, musimy pozostać skoncentrowani, bo czeka nas trudny mecz. Pomimo tego, że Jastrzębie ma mało punktów w tabeli. Dochodzi do sytuacji strzeleckich, tak że czeka nas trudne spotkanie.

Brak kibiców na stadionach razi czy nie przywiązuje Pan do tego uwagi?

Razi. Wiadomo, że to inna otoczka. Lepiej gra się z kibicami. Teraz widać te mecze rozgrywane w Lidze Mistrzów czy Lidze Europy bez kibiców… Szkoda, że takie czasy nastały, ale miejmy nadzieję, że to jak najszybciej minie i się uporamy z tym wszystkim, bo czasy są niespokojne. To, co się dzieje obecnie na świecie, to naprawdę… Trudna sprawa. 

Walczy Pan o powrót do ekstraklasy czy jednak pełna koncentracja na Odrze?

Mam kontrakt z Odrą Opole i jestem skupiony na tym, by tutaj fajny wynik zrobić. Fajnie zaczęliśmy i pracujemy na to całym zespołem, klubem, by coś dobrego osiągnąć, i zobaczymy, jak losy się potoczą.

Czwarte miejsce w tabeli… Pojawia już się myślenie o awansie czy raczej spokój i do przodu?

Nie, raczej spokojnie na to patrzymy. Staramy się robić swoje, żeby ta forma była i meczów nie przegrywać. Chcemy trzymać się czołówki. Wiadomo, jakie te poprzednie sezony były. Bardzo trudne. Zobaczymy, co przyniesie czas. Najważniejsze to być zdrowym.

Przeglądałem statystyki i zwróciłem uwagę na to, że macie raptem dziewięć bramek zdobytych. Nie wygląda to na ofensywny futbol. Gracie przede wszystkim, by nie stracić?

(śmiech) Wiadomo, każdy podkreśla, że zdobywamy mało bramek, ale prawda jest taka, że mamy tych 20 punktów i nieważne, jaki styl. Ważne, jakie miejsce w tabeli. Człowiek chciałby wygrywać 5:0 czy 6:0, ale nie z każdym się da. Jak mamy wygrać 1:0 i obojętnie, kto strzeli, to każdy się z tego cieszy, bo każdy ma z tego pieniądze, satysfakcję i pewność siebie…

Duże premie? 

(śmiech) Niee… Premie są ustalone. To nie ekstraklasa ani jakieś puchary, wiadomo – 1. liga to troszeczkę inne budżety w klubach.

Jako jeden z najbardziej doświadczonych zawodników czuje Pan odpowiedzialność za kierunek, w którym idzie Odra?

Czy czuję odpowiedzialność? Na pewno za to, by przekazać swoje doświadczenie i te lata grania, które są za mną, i pomóc młodym zawodnikom.

Czuje się Pan liderem drużyny?

W pewnym sensie tak. Jednak liderami jesteśmy wszyscy. Jest dobra forma, to każdy lideruje, każdy pomaga. Sam na boisku nie jestem. Mam też chłopaków, którzy pomagają strzelać bramki, a jak nie ja, to oni strzelają. Liderem jest każdy w tym zespole.

Czy Dawid Czapliński to godny rywal do gry dla Arkadiusza Piecha?

Na pewno musi poznać to wszystko. Grał na niższych szczeblach. Przede wszystkim brakuje mu bramki. Jak wchodzi na boisko – za mnie czy w pierwszym składzie – to brakuje mu tego gola i doświadczenia. Widać po nim, że to nie jest taka typowa „dziewiątka”. Lubi w defensywie pograć, do przodu średnio go ciągnie, ale jak już ma sytuacje, to potrafi je wykorzystać. Myślę, że to jest kwestia czasu, kiedy coś strzeli i poczuje się troszeczkę pewniej. 

A może lepiej wyglądałby z Panem u boku?

A to nigdy nie wiadomo. Konkurencja jest duża na pozycji „10”, „8”, to trener wybiera skład. Może przyjdzie taki moment, że zagramy we dwóch. Różne sytuacje się dzieją. Kartki, kontuzje, a każdy musi czekać na swoją kolej czy okazję do gry.

Która szatnia jest według Pana lepsza? Polska, turecka czy cypryjska?

Wszystkie były fajne. Najlepiej siedzi się w szatni, w której jest dobra atmosfera. W której podziały na grupy są mniejsze i każdy ze sobą rozmawia. Zarówno na boisku, jak i poza boiskiem. Atmosferę buduje przede wszystkim wynik. Bez tego, wiadomo, jest nerwowo.

Byłem w szatni Ruchu Chorzów, w której czy były wyniki, czy nie, to atmosfera była świetna. Teraz jestem w Odrze i jest równie dobra. Śląsk był fajny… W sumie w każdym zespole, w którym grałem, była fajna atmosfera. Nie było na co narzekać.

Brakuje jeszcze cypryjskiej pogody czy to już za Panem?

O, Jezu… Szczerze? Oddałbym bardzo wiele za to, by stamtąd nie wracać. To był jeden z moich największych błędów, które popełniłem. Mega brakuje tych słonecznych dni mi i rodzinie. Ten klimat, atmosfera. Siedzisz sobie przy plaży, kawka… Całkiem inne podejście do życia. Budzisz się, a tam przez 10 miesięcy słońce za oknem. Chce się żyć.

Jakie mają podejście do zawodu piłkarza Cypryjczycy?

Na pewno na dużym spokoju. Z tego, co pamiętam, to Cypryjczycy oddawali trochę pola zagranicznym piłkarzom. Jak ktoś był lepszy od niego, to nie chciał za bardzo walczyć i cieszył się, że może być w tym klubie. Zdarzały się jednak jednostki, które walczyły, i teraz grają w Europie. Jest taki Andreas Karo. Gra tam, gdzie Tomek Kupisz…

W Salernitanie…

Tak. Prawy pomocnik. Grałem z nim w Apollonie. On jest tam chyba jako jedyny Cypryjczyk. Jeszcze jeden poszedł grać bodajże do Danii czy Belgii. Raczej starają się nie wyjeżdżać ze swojego kraju. Tam cieplutko…

Same plusy…

Mega. O tym moglibyśmy godzinami rozmawiać. Polecam na wakacje!

Największy żartowniś w szatni? A może to Pan?

Nie, ja to raczej nie… Czasami rzucę żartem. U nas największym żartownisiem jest Krzysiu Janus. Bardzo fajna osoba. Polecam do każdej szatni. Piłkarsko, ale i jako osoba. W Śląsku Michał Chrapek lubił pożartować. Teraz trudno powiedzieć, kto tam najbardziej brylował, ale było fajnie. Szatnie piłkarskie są specyficzne. Jestem bliżej niż dalej, więc muszę przyznać, że niełatwo mi się będzie z tym rozstawać. 

Zmieniła się według Pana szatnia piłkarska? W porównaniu z czasami, gdy Pan zaczynał, a teraz, gdy już jest bliżej końca?

Nie, ja wolę mieć w sobie takiego wewnętrznego dzieciaka, niż być poważnym. Wiadomo, że kiedy trzeba być poważnym, to trzeba. Na pewno młodym należy pokazywać, że nie mogą sobie na za dużo pozwolić, bo jestem troszeczkę starszy. Jak byłem młodszy, to też szanowałem starszych. 

 

Dzisiaj młodzi częściej potrzebują, by ich usadzić na czterech literach?

Wiadomo, oni teraz mają trochę łatwiej. Każdy teraz chciałby być jak Moder czy Marchwiński w Lechu. Wiadomo, że tam ta młodzież gra teraz pierwsze skrzypce. Troszkę presja zwiększa się na młodych piłkarzach, ale jednak teraz mają też łatwiej, niż jak ja zaczynałem. Mają większe możliwości i tak naprawdę jak ktoś ma umiejętności, to z marszu dostaje wszystko. Tylko potem musi to udowodnić na boisku.

Też szatnia jest lżejsza dla młodych piłkarzy…

O! Dla nich zdecydowanie jest lżejsza. Niektórzy trenerzy aż zabraniają, żeby do młodego coś powiedzieć głośniej. Tylko trzeba go edukować spokojnie.

Myśli Pan, że to dobre podejście?

Zależy, co kto lubi. Jeden jest taki, że nic nie powie, a drugiemu będzie przeszkadzać. Są troszeczkę inne charaktery teraz…

Ale czasami pomaga, jak ktoś ryknie…

Tak, czasami pomaga, ale to kwestia podejścia.

Jak blisko było przejścia do Wisły Kraków lub Widzewa latem 2019?

To trzeba byłoby zapytać mojego menadżera. On jest taki, że nie mówi mi cały czas, z kim rozmawia, tylko po prostu jak jest konkret, to dzwoni i mówi: jest temat.

Kontrowersyjne pytanie: czy Nemanja Nikolić był lepszym napastnikiem niż Arkadiusz Piech?

Czy lepszy? Trudno powiedzieć. Na pewno skuteczniejszy. Ja dostałem pięć meczów na pokazanie się, a on z Prijoviciem praktycznie cały sezon…

Z czego to według Pana wynikało?

Z czego to mogło wynikać? No nie wiem. Może z większego szacunku do obcokrajowców niż do Polaków. Ja dostałem pięć meczów, w których nie zdobyłem bramki. Później dwie asysty dałem i tyle. To tak samo Dvaliszwili miał dziewięć bramek, jak przyszedłem do Legii, i jego od razu na boczny tor odstawili, a po paru tygodniach sprowadzili Prijovicia i Nikolicia. Tak naprawdę nie wiązali ze mną wielkich nadziei i tyle. Szkoda, że tak się stało. Życie…

To tak wyglądało, jakby w pierwotnym planie miał Pan być czołową postacią, a potem znaleźli być może lepszych i stwierdzili: dobra, tamci będą grali…

Wybór padł na nich. Ja się dobrze czułem. Dostawałem mało szans, a później przesunięto mnie do rezerw. Taka kolej rzeczy. Jak ci nie pójdzie od razu… Polak musi udowodnić od razu, co jest wart, a obcokrajowiec ma większy kredyt zaufania. No, ale nie ma co żałować. Dołożyłem małą cegiełkę do mistrzostwa i z tego się cieszę.

Jaki był Stanisław Czerczesow w Pańskich oczach?

Fajny gość. Jako trener i jako człowiek.

Mówi się, że to tyran treningowy…

No, twarda ręka. Treningi ciężkie, megaintensywne, ale w porządku. Wspominam go dobrze, mimo że krótko współpracowaliśmy.

Myśli Pan, że w Polsce trenuje się inaczej niż w innych państwach? W kontekście intensywności.

Myślę, że tak. W Legii było ciężko, bo każdy walczył o swoje pole. Każdy chciał być w pierwszym składzie. Tam była sieczka, ale było fajnie. W Turcji megamocno. Poziom bardzo duży. Czy w Polsce się ciężko trenuje? Trenuje się tak, jak się trenuje. Jest też ciężko. Są okresy przygotowawcze, gdy jest ciężko. Każdy trener ma swoje metody. Ja byłem w takich zespołach, w których bardzo dużo biegaliśmy po lasach. To wszystko na pewno pomaga, ale to zależy, jak kto na to spojrzy. Wiadomo, jak są wyniki, to można powiedzieć, że to dzięki ciężkim treningom, a jak nie ma, to przez nie.

Patrząc na Zlatana Ibrahimovicia czuje Pan, że szczyt Pańskiej kariery wciąż przed Panem? 

(śmiech) Czy szczyt… Na pewno podziwiam gościa, bo w tym wieku jest megawysportowany. Wczoraj oglądałem mecz Milanu, w którym akurat im nie wyszło (porażka z Lille 0:3). Pomimo swojego wieku naprawdę dobrze wygląda. No ja chciałbym i mam nadzieję, że ktoś mi kiedyś umożliwi granie w tym wieku co Zlatan. Jak będzie zdrowie, to zobaczymy. Ja do niego mam jeszcze cztery lata. Jak będę skuteczny na tym poziomie, to czemu nie?

Przez lata zmieniło się Pańskie podejście do treningów i przygotowań do meczu?

Myślę, że tak. Przede wszystkim dzięki doświadczeniu podchodzę do tego z większym spokojem. Kiedyś byłem naprawdę jak osoba z ADHD, robiłem więcej, niż trzeba było. Teraz też robię, ale nie w takim stopniu, jak to było kiedyś. Staram się bardziej rozciągać, pracować nad innymi partiami, które kiedyś pomijałem, i nie myślałem w młodości, że będę je robił. Najważniejsze, że zdrowie do biegania i wolę walki mam.

Debiutował Pan u Franciszka Smudy. Jak Pan go wspomina po latach?

Wspaniałe czasy. Pierwsze powołanie. Łzy do oczu. Szkoda, że tam też nie wyszło, bo tam też miałem swoje sytuacje, żeby mieć większą skuteczność, ale fajna przygoda. Poznałem wspaniałych ludzi, mogłem się czegoś od nich nauczyć. Każdemu życzę, by coś takiego przeżył.

Jednak te cztery spotkania to trochę mało. Zwłaszcza że atak nie był tak zabetonowany jak obecnie…

No nie był. Dlatego mówię – skuteczność i decyzje trenerów, że dalej mnie nie powoływano. Szkoda. Niektórzy są ciągnięci do końca, a niektórzy po dwóch, trzech meczach out. Nie żałuję. Cztery mecze w kadrze, nikt mi tego nie zabierze.

Opole to fajne miejsce do życia?

Myślę, że tak. Spokojne. Ma swój urok. Restauracje, to wszystko. Na pewno fajne miejsce do treningu. Klub w miarę poukładany, stabilny. Teraz mamy wyniki, tak że wszystko jest w porządku. Myślę, że do rozwoju jest okej.

Jeśli udałoby się Odrze awansować, to czy klub ma możliwości przede wszystkim finansowe, by zagrać w najwyższej lidze?

Trudno powiedzieć na dzień dzisiejszy, czy ma środki. Trzeba by było do klubu dzwonić. Im bliżej końca sezonu, tym rozmowa będzie konkretniejsza. Wiadomo, największy problem jest ze stadionem. 

Rozpoczęliście już rozmowy na temat przedłużenia umowy?

Jak będzie dobrze, to dlaczego nie? Zobaczymy.

Czytałem w jednym z wywiadów na temat Pańskiego życia po karierze piłkarskiej. Czy jest już Pan gotowy zdradzić swój plan?

Trudno na razie powiedzieć. Mam jakiś plan, ale na razie nie myślę nad tym. Wiadomo, że już bliżej niż dalej, ale mam nadzieję, że jeszcze trochę pogram.

Biznes czy piłka?

Myślę, że to i to. Jak na razie nie mam nawet papierów trenerskich. Jakoś nie mam zaparcia, by je zrobić, ale może kiedyś ktoś mnie przekona.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze