Antoine Griezmann nową „dziewiątką” Barcelony?


Francuz może zakończyć monopol Luisa Suareza

27 sierpnia 2019 Antoine Griezmann nową „dziewiątką” Barcelony?

Sprzyjający piłkarskiej nudzie okres wakacyjny w tym roku na szczęście nie pozwolił nam często ziewać. Jednym z głównych powodów takiego stanu rzeczy był transfer Antoine'a Griezmanna do Barcelony. Gdy plotki zostały zweryfikowane i Francuz przywdział nowe szaty, zaczęto zastanawiać się, w której części boiska będzie urzędował. 


Udostępnij na Udostępnij na

Przepełniona formacja ofensywna Barcelony była częstym obiektem dyskusji w rozmowach kibiców. Teoretycznie miejsca w ataku są trzy, lecz pamiętając o dożywotnim etacie dla Leo Messiego oraz o niemającym konkurenta Luisie Suarezie, dostępny zostaje zaledwie jeden stołek. Z pomocą przyszedł zarząd „Dumy Katalonii”, który pozbył się Malcoma, a do Monachium wysłał paczkę ze schowanym w środku Philippe Coutinho.

Perfekcyjne przywitanie

Taki ciąg zdarzeń sprawił, że Griezmann w miniony weekend mógł przywitać się z publiką na Camp Nou. Jego debiut przed własną publicznością był pewnie bardziej stresujący, niż piłkarz mógł się spodziewać. Przez kontuzje: Messiego, Dembele i Suareza nowy nabytek Barcelony został ustawiony na pozycji wysuniętego napastnika i wszystkie oczy głodnych goli kibiców zostały skierowane na niego.

Griezmann zdobył dwie bramki, do których dorzucił jeszcze asystę przy trafieniu Arturo Vidala. Dzięki temu proces rozkochiwania w sobie katalońskich kibiców powinien od tej pory przebiegać znacznie spokojniej. Były to również najszybciej strzelone przez Francuza gole dla nowego klubu. W 2009 roku jako gracz Realu Sociedad musiał czekać pięć spotkań, by wpisać się na listę strzelców. Dokonał tego w meczu, w którym po raz pierwszy wyszedł w pierwszym składzie.

Trochę mniej czasu zabrało mu zdobycie premierowego trafienia dla Atletico. Co prawda na bramkę w lidze musiał czekać aż do listopada, lecz wcześniej dorzucił swoją cegiełkę do wysokiej wygranej nad Malmo w Lidze Mistrzów. Było to jego czwarte oficjalne spotkanie pod wodzą Diego Simeone. Debiutancki gol dla Barcelony nadszedł w drugim w ogóle, a pierwszym rozgrywanym na własnym boisku meczu.

Nieoczekiwany konkurent?

Strzelając dwie bramki Betisowi, Griezmann dał sygnał, że może występować jako wysunięty napastnik. Wszechstronność nowego zawodnika może okazać się nieoceniona dla Ernesto Valverde. Luis Suarez, który od 2014 roku gra w ataku Barcelony pierwsze skrzypce, od wielu miesięcy jest krytykowany za swoją postawę. Poprzedni sezon to praktycznie w całości praca Leo Messiego, który często nie mógł liczyć na wsparcie podstawowego napastnika Barcelony. Dodatkowo w kadrze „Blaugrany” nie ma realnego konkurenta dla Urugwajczyka, co sprawiało, że w najważniejszym momencie sezonu często brakowało mu sił.

Griezmann najczęściej występował w asyście innego atakującego. Zazwyczaj ustawiany był nieco niżej, by wykorzystywać miejsce stworzone przez swojego partnera, który skupiał na sobie uwagę obrońców. Okazuje się, że również w tej drugiej roli Francuz spisuje się bardzo dobrze. Jego zaangażowanie nie ogranicza się naturalnie jedynie do pola karnego rywala. Przeciwko „Verdiblancos” nowy zawodnik Barcelony wziął na siebie zadania zarówno Suareza, jak i Leo Messiego.

Pierwsze trafienie było wcieleniem się w rolę urugwajskiego snajpera. Griezmann znalazł sobie wolną przestrzeń w „szesnastce”, idealnie wyszedł do piłki zagranej za plecy obrońców i delikatnym strzałem pokonał bramkarza. By zdobyć drugą bramkę, Francuz zszedł do boku, na którym zazwyczaj urzęduje Leo Messi. Balansując na granicy pola karnego, zrobił sobie wystarczająco dużo miejsca, by precyzyjnym strzałem zmieścić piłkę w długim rogu bramki. Jak sam przyznał po meczu, zagranie to podpatrzył właśnie u Messiego na treningach.

Człowiek orkiestra

Show, które Griezmann zaprezentował na Camp Nou, może sprawić, że Luis Suarez dostanie więcej oddechu niż w ostatnich latach. Krytykowany za swój sposób bycia reprezentant Francji pokazał, że w Barcelonie może być istotnym elementem nie tylko poza polem karnym. Gdy do zdrowia wróci Ousmane Dembele, Griezmann może z powodzeniem odciążyć Suareza w obowiązkach podstawowego napastnika. Metryka Urugwajczyka nie działa na jego korzyść, kibice głośno domagają się już nie tyle zmiennika, co konkurenta dla „El Pistolero”.

W ostatnim spotkaniu Griezmannowi asystowali Rafinha i Carles Perez, lecz takiego zestawienia ataku „Blaugrany” już pewnie nigdy nie zobaczymy. Brazylijczyk nie był ulubieńcem Ernesto Valverde i gdyby nie plaga kontuzji, pewnie wciąż byłby przymocowany do ławki. Perez z kolei dopiero wchodzi do drużyny. Bramka i pozostawione dobre wrażenie to dobre prognostyki, lecz to jeszcze nie ten kaliber zawodnika. Ernesto Valverde musi kupić sobie większego grilla, bo wydaje się, że dzięki nabyciu Griezmanna będzie mógł upiec kilka pieczeni na jednym ogniu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze