Odkąd tylko zadebiutował w barwach Rapidu Wiedeń z miejsca stał się bożyszczem tłumów. Eksperci i fani od razu doszukali się pewnych analogii porównując go do żywej legendy austriackiego futbolu – Andreasa Herzoga. Charyzma, cechy przywódcze i nienaganna technika to tylko niektóre ważniejsze podobieństwa do ikony Bremeńskiego Werderu. Andreas Ivanschitz, bo o nim mowa z każdym rokiem podnosi swoje umiejętności.
Jego wpływ na drużynę narodową jest nieoceniony i to w dużej mierze od niego zależeć będzie postawa reprezentacji podczas zbliżających się mistrzostw Starego Kontynentu. Presja i odpowiedzialność, jaka spadnie na najmłodszego kapitana w historii austriackiej kadry jest tym większa, iż wspomniany czempionat będzie rozgrywany właśnie w Austrii i sąsiedniej Szwajcarii.
Andreas Ivanschitz przyszedł na świat 15 października 1983 roku w Eisenstadt w Austrii. Urodził się i wychował w muzykalnej rodzinie mieszkającej na stałe w austriackim Burgenlandzie. To właśnie w tymże landzie młody Andreas stawiał pierwsze piłkarskie kroki. W 1989 r. w wieku zaledwie sześciu lat zaczął uczęszczać na treningi do młodzieżowego klubu ASK Baumgarten. Tu trafił pod skrzydła znamienitych szkoleniowców i fachowców, na których od samego początku zrobił wielkie wrażenie. Ivanschitz bardzo wyróżniał się na tle swoich rówieśników. Z tego też powodu trenerzy postanowili sprawdzić jego olbrzymie możliwości dokooptowując go do starszych grup młodzieżowych.
Trenując na codzień ze starszymi kolegami podnosił swoje kwalifikacje stając się coraz to lepszym i bardziej poukładanym zawodnikiem. Swój nieprzeciętny talent popularny Andy demonstrował na wszelakich turniejach juniorskich. Szkoleniowcy najczęściej ustawiali go na środku pomocy. Jednak z biegiem lat by jeszcze bardziej wyeksponować jego potencjał i walory zrobiono z niego playmakera.
W 1998 roku o perspektywicznego nastolatka zaczęły pytać pierwszoligowe kluby ze stolicy. Największe zainteresowanie wtedy wykazywali działacze Rapidu Wiedeń – klubu, który przez większość czasu obserwował poczynania Ivanschitza. W tym samym roku po dogłębnych analizach raportów wiedeńskich scoutów – dotyczących gry ofensywnego pomocnika ASK Baumgarten – stołeczny klub postanowił przejąć jego kartę zawodniczą. Początki w klubie z Wiednia okazały się być dla 15-latka niezwykle istotne. Ze zrozumiałych względów na grę w pierwszym zespole klubu ze stadionu Gerhard-Hanappi było jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Andy się tym bynajmniej nie zrażał cały czas wykonując swoją pracę i robiąc postępy. W tym okresie młody pomocnik spełniał się w drużynach młodzieżowych Rapidu osiągając z nimi nie małe sukcesy.
26 października 1999 r. jego wartość wreszcie dostrzegł sztab szkoleniowy pierwszego zespołu z trenerem Heribertem Weberem na czele dając mu szansę wykazania się w spotkaniu pucharowym przeciwko Raushofen. Pół roku później Ivanschitz zalicza debiut w austriackiej Bundeslidze w prestiżowym meczu z SV Austrią Salzburg (20 maja 2000 roku). Dokładnie pół roku później strzela swojego premierowego gola w ekstraklasie (Rapid nokautuje Schwarz-Weiß Bregenz, 5:0). Ta bramka tak naprawdę okazała się kulminacyjnym momentem w karierze nastolatka, na którego coraz częściej stawiali kolejni szkoleniowcy słynnych „Die Grün-Weißen”. Mający ogromne aspiracje Rapid Wiedeń, co roku nie spełniał oczekiwań właścicieli plasując się na koniec sezonu zazwyczaj zaraz za plecami mistrza kraju. Z tego też powodu włodarze „Biało-zielonych” niemal, co roku zmieniali trenerów jak rękawiczki. Ten brak cierpliwości ze strony zarządu paradoksalnie wpływał budująco na Ivanschitza, do którego kolejni trenerzy przekonywali się błyskawicznie.
Pierwszym takim szkoleniowcem, który zapoczątkował erę nastolatka w klubie ze stolicy był Lothar Matthäus. W mniemaniu legendy niemieckiej piłki Andreas w niedługim czasie miał zrobić karierę na miarę Hansa Krankla. Niestety drogi obu panów szybko się rozeszły, bo za skandaliczne ósme miejsce na koniec sezonu, Matthäus w trybie natychmiastowym musiał opuścić klub z miasta położonego nad Dunajem. Jego miejsce zajął Josef Hickersberger, człowiek o wielkim autorytecie w futbolu austriackim. On również postawił na niespełna 19-letniego pomocnika i się nie pomylił! Tego samego nie zrobił również prezydent Rapidu – Rudolf Edlinger, który nie zraził się początkowymi falstartami nowego sztabu szkoleniowego przedłużając z Hickersbergerem umowę do 2005 roku. Centralną postacią w układance doświadczonego trenera był właśnie, Ivanschitz spełniający rolę playmakera i prawdziwego mózgu drużyny.
Po nieudanych eliminacjach do EURO 2000 i Mundialu 2002 roku zasłużone pokolenie austriackich piłkarzy powoli zaczynało wieszać buty na kołku. Tacy gracze jak Michael Konsel, Toni Polster czy Andreas Herzog powoli zaczęli schodzić z piłkarskiej sceny ustępując młodszemu pokoleniu. Naturalnym zmiennikiem tego ostatniego miał być właśnie Andreas Ivanschitz, który w niedługim czasie dostał powołanie od ówczesnego selekcjonera reprezentacji Austrii, Hansa Krankla. 26 marca 2003 roku w spotkaniu towarzyskim z Grecją zadebiutował w reprezentacji. Mecz rozegrany w Grazu z bądź, co bądź przyszłym mistrzem Europy zakończył się wynikiem, 2:2.
Jeszcze w tym samym roku Krankl mianował Ivanschitza kapitanem zespołu, co było w Austrii sensacją, bowiem zazwyczaj ten zaszczyt spotykał zasłużonych i doświadczonych zawodników z tzw. rutyną i charyzmą. Tej ostatniej cechy mu nie brakowało udowadniając to na każdym kroku chociażby w spotkaniach ligowych. Wprawdzie Rapid wciąż spisywał się poniżej oczekiwań jednak jego lider był w wielkiej formie. Postawę tą dostrzegli dziennikarze wyróżniając go mianem najlepszego piłkarza roku 2003 w Austrii. Ta nagroda podziała mobilizująco na całą drużynę z Wiednia w kolejnym sezonie.
Walka w T-Mobile Bundeslidze w sezonie 2004/2005 dawno nie miała tak zaciętego przebiegu. Do ostatniej kolejki losy mistrzowskiego tytułu były nieodgadnione. Ostatecznie w tym wielkim wyścigu zwyciężyli piłkarze „Grün-Weiße” zostawiając w tyle rewelację ligi – Grazer AK, i swojego największego przeciwnika Austrię Wiedeń. Mszcząc się na tych ostatnich za porażkę w finale krajowego pucharu. Triumf w lidze gwarantował wiedeńczykom start w eliminacjach do elitarnej Ligi Mistrzów. W trzeciej rundzie skazywani na porażkę Austriacy sprawili niespodziankę eliminując w dwumeczu Lokomotiv Moskwa i tym samym awansując do fazy grupowej tych prestiżowych rozgrywek.
Niestety Ivanschitz i spółka w tej fazie rozgrywek byli już tylko tłem dla mocarstwowych ekip pokroju Bayernu Monachium czy Juventusu Turyn. Na domiar złego styl, w jakim zaprezentowali się „Biało-zieloni” był kompletną kompromitacją. Rapid zakończył udział w europejskich pucharach na pierwszej rundzie LM, nie zdobywając żadnych punktów (przegrywając nawet z FC Brugge) i strzelając zaledwie 3 bramki.
Sezon dla mistrza Austrii wydawał się być stracony zważywszy na to, że w lidze zajmowali odległe miejsce. Okres, który wydawał się być dla Andreasa przełomowy okazał się być wielkim rozczarowaniem, bo nie tylko w klubie spotkał go zawód. Również na gruncie reprezentacyjnym nie było różowo. Reprezentacja po porażkach z Polską straciła jakiekolwiek szanse na awans do Mistrzostw Świata w 2006 roku. Wcześniej nie zdołała zakwalifikować się do Mistrzostw Europy w Portugalii. Władze Związkowe zaczęły działać sprowadzając po mundialu 2006 męża opatrznościowego austriackiego futbolu – Josefa Hickerbergera – licząc, że wyciągnie on z kryzysu reprezentację. Wszystkiemu z boku przyglądał się Ivanschitz, który powoli zaczynał myśleć o odejściu z klubu ze stolicy.
Jego zamierzenia przeszły w czyn w połowie sezonu 2006/07, kiedy to w niesławie opuścił stadion Gerhard-Hanappi, by przenieść się do nowej siły w austriackim futbolu – Red Bull Salzburg. Tutaj spotkał m.in. dobrego znajomego z Rapidu, Lothara Matthäusa i słynnego Giovanniego Trapattoniego, u których terminował zaledwie pół roku. W barwach popularnych „Byków” w cuglach zdobył mistrzostwo Austrii, by następnie przenieść się do Panathinaikosu Ateny. Decyzja o przenosinach do tamtejszej ligi była w mniemaniu fachowców krokiem zbyt pochopnym. Przecież kilka miesięcy wcześniej o uzdolnionego dwudziestoparolatka pytała słynna AS Roma, będąc bardzo poważnie zainteresowana usługami kapitana reprezentacji Austrii.
W Grecji przez długi czas nie potrafił odnaleźć się w panujących tam realiach zawodząc na każdym kroku. Aklimatyzacja w jego przypadku trwała bardzo długo. Gwiazda Ivanschitza zabłysła dopiero po roku czasu, a konkretnie w drugiej połowie sezonu 2007/2008. W zespole „Zielonych koniczynek” większych sukcesów nie świętował jedynym wartym odnotowania wydarzeniem jest przegrany finał Pucharu Grecji w roku 2007. Mimo wszystko o formę swojego kapitana Austriacy mogą być spokojni, bo któż inny, jeśli nie on może wskrzesić w drużynie narodowej nowe siły podczas nadchodzących wielkimi krokami Mistrzostw Europy. Andy już teraz nazywany jest w swoim kraju „Austriackim Beckhamem” i prawowitym następcą Andreasa Herzoga. Porównania te do zwodniczych na pewno nie należą, bowiem który inny jego rodak w tak znakomity sposób egzekwuje stałe fragmenty gry? Ivanschitz jest dla swoich krajan zbawienny, jeśli chodzi o nadchodzące EURO 2008 i to w nim upatrują nadziei na kolejne lata…