No cóż, przyznam z całą odpowiedzialnością, że nie sprawdziły się nasze zapowiedzi. Dziewiąta seria spotkań włoskiej ekstraklasy nie spełniła oczekiwań fanów calcio. Najbardziej rozczarowały hity weekendu, w których zabrakło wielkich emocji, piłkarskiej finezji, a także wielu bramek. Wydarzeniem kolejki była niespodziewana porażka Juventusu z SSC Napoli.
Pierwsze dwa mecze 9. kolejki Serie A odbyły się w sobotę. Na inaugurację dziewiątej serii spotkań Serie A, na Stadio Comunale w Turynie zespół FC Torino zmierzyło się z Catanią Calcio. Był to pojedynek zespołów, które w obecnych rozgrywkach zawodzą na całej linii. Szczególnie tyczy się to ekipy FC Torino, która mimo poważnych wzmocnień przed startem rozgrywek, nie potrafi wygrywać nawet z najsłabszymi zespołami. Wczoraj zawodnicy „Toro” pokazali swoje pozytywne oblicze. Podopieczni Waltera Novelitno pokonali na własnym boisku jednego z kandydatów do spadku – Catanię Calcio 2:0, dzięki czemu odskoczyli od strefy spadkowej i awansowali na jedenaste miejsce w tabeli ligi włoskiej. Zwycięstwo we wczorajszym spotkaniu nie przyszło gospodarzom łatwo. Obie bramki zespół FC Torino zdobył w ostatnich dwudziestu minutach meczu. Po raz kolejny wysoką formą błysnął Alessandro Rosina, który został uznany przez włoskich dziennikarzy najlepszym zawodnikiem sobotniego pojedynku.
W sobotę dużego psikusa swoim fanom sprawili zawodnicy Juventusu Turyn. Podopieczni Claudio Ranieriego dość nieoczekiwanie przegrali na wyjeździe z SSC Napoli 1:3. Było to spotkanie dwóch beniaminków, którzy wnieśli wiele dobrego dla włoskiej ekstraklasy. Zarówno Juventus, jak i Napoli bardzo dobrze spisywały się w pojedynkach z wyżej notowanymi rywalami i przed dziewiątą serią spotkań zajmowały bardzo wysokie pozycje w tabeli Serie A. Wczorajszy mecz od początku był wyrównany. Obie drużyny walczyły dosłownie o każdy centymetr boiska. W pierwszej połowie kibice zgromadzeni na San Paolo nie zobaczyli bramek, jednak w drugiej części oglądali już strzelecki festiwal. Zaledwie czterdzieści sekund po przerwie Juventus objął prowadzenie. Gola dla przyjezdnych z Piemontu strzelił, mocno krytykowany w ostatnim czasie – Alessandro Del Piero. Doświadczony zawodnik Juve wykorzystał bardzo ładne podanie Davida Trezegueta i nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce. Od tego momentu na placu gry dominowali już piłkarze SSC Napoli. Gospodarze przejęli inicjatywę w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła. Na efekty nie trzeba było długo czekać i już w 49. minucie na tablicy wyników ponownie widniał remisowy rezultat. Wyrównującą bramkę dla miejscowych strzelił Walter Gargano. Napoli z każdą minutą spychało Juventus do głębszej defensywy. W 62. minucie bramkę dla gospodarzy zdobył Maurizio Domizzi, który ustalił wynik meczu w 70. minucie, strzelając swojego drugiego gola we wczorajszym meczu. Z pewnością porażka Juventusu jest wielkim zaskoczeniem, jednak o sensacji raczej mówić nie można. SSC Napoli już kilka razy prezentowało w tym sezonie grę na najwyższym poziomie europejskim i zwycięstwo piłkarzy z Neapolu można było przewidzieć. Po wczorajszej porażce zespół gości spadł z drugiego na czwarte miejsce w tabeli. Z kolei gospodarze zanotowali awans na szóstą pozycję.
Słabiutkie Lazio
Kto by się spodziewał, że zespół, który w zeszłym sezonie wygrywał z najlepszymi i zajął ostatecznie trzecie miejsce w tabeli, będzie aż tak słabo spisywał się w rozgrywkach 2007/2008. Podopieczni Delio Rossiego zupełnie nie radzą sobie z rozłożeniem sił na rywalizację na rodzimych i europejskich boiskach (Lazio Rzym gra w Lidze Mistrzów – przyp. red.). Na dodatek klub ze stolicy Italii jest zamieszany w nową aferę we włoskim futbolu, o której pisaliśmy w godzinach popołudniowych. Lazio zupełnie nie przypomina zespołu, który jeszcze kilka miesięcy temu przypominał „piłkarską maszynę”, która nigdy się nie zacina. W tym sezonie jednak ta „świetna maszyna” zawodzi i to na całej linii. Tym razem Rzymianie musieli uznać wyższość Udinese Calcio, które kontynuuje passę czterech meczów bez porażki. Bramkę na wagę trzech punktów zdobył dla gości niezastąpiony Gyan Asamoah. Po dzisiejszej porażce na własnym boisku, Lazio spadło na czternaste miejsce w tabeli Serie A! Zdecydowanie lepsze nastroje panują w Udine, bowiem „Bianconeri” plasują się obecnie na bardzo wysokiej, piątej pozycji.
Wielkie odrodzenie
„Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło.” – to pierwsze słowa trenera FC Parmy – Domenico Di Carlo, którego podopieczni wygrali dziś po raz pierwszy od czterech spotkań. „Gialloblu” pokonali na własnym boisku najgorszą drużynę obecnych rozgrywek – AS Livorno 3:2. Goście z Toskanii byli dla gospodarzy równorzędnym przeciwnikiem. Zawodnicy „Gratanty” na kilka minut objęli nawet prowadzenie, jednak FC Parma wytrzymała olbrzymią presję i zaaplikowała AS Livorno dwie bramki, które zadecydowały o tym, że bezcenny komplet punktów pozostał na Stadio Ennio Tardini w Parmie.
„Z dużej chmury, mały deszcz”
Jeszcze przed rozpoczęciem dzisiejszego pojedynku kibice przeżyli ogromne rozczarowanie, bowiem z powodu kontuzji na boisku nie mógł pojawić się najlepszy piłkarz AS Romy – Francesco Totti. Mimo wszystko fani ligi włoskiej spodziewali się lepszego widowiska i polskie przysłowie umieszczone w śródtytule znakomicie odzwierciedla przebieg hitu 9. kolejki Serie A. Na San Siro w Mediolanie kibice obejrzeli raczej piłkarskie szachy niż mecz, w którym miały dominować wielkie emocje i ogromna dramaturgia. Zarówno piłkarze Milanu, jak i AS Romy zawiedli nie tylko swoich fanów, ale także, a może nawet przede wszystkim, sympatyków włoskiej ekstraklasy, którzy na pojedynek gigantów oczekiwali przez długie miesiące. Wprawdzie zaczęło się bardzo obiecująco, (AS Roma już w 3. minucie przeprowadziła groźną akcje, która o mały włos nie zakończyła się bramką), to w dalszych fragmentach meczu ciekawych akcji było „jak na lekarstwo”. Kilka razy zawodnicy obu zespołów próbowali pokonać bramkarza rywali, jednak z miernym skutkiem. Najbliższej szczęścia był w 27. minucie napastnik AS Romy – Mirco Vucinić, lecz Serb nie wykorzystał znakomitego podania Daniele De Rossiego. W 72. minucie reprezentant Serbii był bardziej precyzyjny i wyprowadził gości na prowadzenie. Vucinić skorzystał z podania Cicinho i uderzeniem głową pokonał Nelsona Didę. Kilka minut później Rzymianie mogli całkowicie rozwiać nadzieję Milanu na korzystny rezultat, lecz Daniele De Rossi nie wykorzystał rzutu karnego. Trzeba przyznać, że arbiter główny zbyt pochopnie podyktował jedenastkę, jednak Rzymianie nie zdołali zamienić jej na bramkę, tak więc „sprawiedliwości stało się zadość”. W ostatnich fragmentach meczu, grający w dziesiątkę Milan (drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał Ambrosini) próbował doprowadzić do remisu, lecz ataki „Rossoneri” były bezproduktywne. Ostatecznie trzy punkty pojechały do Rzymu. Sytuacja Milanu robi się bardzo nieciekawa. Podopieczni Carlo Ancelottiego przegrali drugi mecz z rzędu w lidze włoskiej i nadal nie mogą zażegnać kryzysu, który doskwiera najlepszej drużynie Europy od początku sezonu 2007/2008. Obecnie Milan zajmuje trzynastą pozycję w tabeli, a kibice „czarno-czerwonych” coraz częściej mówią o potrzebie zmian w sztabie szkoleniowym.
„Bezbramkowi” faworyci
Spotkanie US Palermo – Inter Mediolan było kolejnym, które nie spełniło oczekiwań kibiców. Miał być to mecz wielkich emocji, a skończyło się tylko na przedmeczowych obiecankach. Jednym słowem – fani musieli obejść się smakiem, gdyż nie zobaczyli ani emocji, ani bramek. Podobnie zresztą jak kibice w Genui, gdzie tamtejsza FC Genua 1893 bezbramkowo zremisowała z faworyzowaną Fiorentiną. Mimo podziału punktów, piłkarze z Florencji awansowali na trzecie miejsce w tabeli.