Największą niespodzianką szóstej kolejki Scottish Premier League była porażka Glasgow Rangers z Heart of Midlothian, która kosztowała zespół Waltera Smitha utratę pozycji lidera. Na pierwsze miejsce awansował Celtic Glasgow, a trzeci jest rewelacyjny Dundee United.
Sporą niespodzianką zakończyło się spotkanie Heart of Midlothian i Glasgow Rangers. Faworytem byli piłkarze gości, którzy pod wodzą Waltera Smitha nie przegrali ostatnich kilkunastu spotkań (w tym również i z poprzedniego sezonu), a w obecnym sezonie spisują się bardzo dobrze – w pięciu początkowych kolejkach odnieśli komplet zwycięstw, zdobyli aż osiemnaście goli (najwięcej w lidze) i stracili tylko trzy (najlepszy wynik wspólnie z Celtikiem). Hearts z kolei zanotowali bardzo słaby początek rozgrywek i w pięciu kolejkach zdobyli zaledwie pięć punktów (dwukrotnie remisując i tylko raz wygrywając). Nieoczekiwanie mecz rozpoczął się dobrze dla gospodarzy, którzy już w trzynastej minucie po strzale Drivera objęli prowadzenie. Wówczas to piłkę otrzymał Andrew Driver, dwoma zwodami zgubił Hutton i oddał mocny strzał, piłka odbiła się jeszcze od wspomnianego obrońcy gości i wpadła do siatki obok interweniującego McGregora. Zresztą Alan Hutton rozgrywał chyba najgorszy mecz w tym sezonie, nie radził sobie z rywalami, miał bardzo dużo strat i mało dobrych interwencji. Druga bramka wyglądała nieco podobnie, bo po strzale Talla z dystansu lot piłki zmienił tym razem Carlos Cuellar i było już 2:0. Walter Smith zareagował w przerwie wpuszczając na drugą połowę kapitana Barry Fergusona i Jeana-Claude Darcheville (zmienili Faye i Boyda). To właśnie akcja szkockiego pomocnika przyniosła „The Gers” wymierną korzyść w postaci rzutu karnego, a jedenastkę pewnie wykorzystał Daniel Cousin. Chyba wszyscy kibice stołecznego zespołu spodziewali się ataków Rangers i szybkiego doprowadzenia do remisu, a tymczasem kolejny błąd Alana Huttona (sfaulował w polu karnym Ivaskeviciusa) przyniósł trafienie z jedenastki Stewarta. Kilka minut później „Serca” zdobyły czwartego gola po fatalnej interwencji Allana McGregora, którzy jakimś sposobem przepuścił (miał już ją w rękach) piłkę po strzale Ivaskeviciusa. Gości stać już było tylko na trafienie Beasleya, którego występ był mimo wszystko bardzo przeciętny. Być może przyszła już pora, aby Walter Smith dał Darcheville szansę gry w kolejnych spotkaniach od pierwszej minuty, bo to najlepiej prezentujący się ostatnio napastnik wicemistrza. Hearts odniosło zasłużone, aczkolwiek nieoczekiwanie zwycięstwo; porażka „Rangersów” przy jednoczesnym zwycięstwie Celtiku pozbawiła ich pozycji lidera Scottish Premier League.
Nieoczekiwanej porażki na własnym stadionie doznali piłkarze Aberdeen, którzy przegrali z Motherwell 1:2. Mecz był bardzo wyrównany, a obie drużyny stworzyły sobie wiele dogodnych sytuacji strzeleckich. W trzydziestej czwartej minucie jedną z nich wykorzystali goście, piłkę w polu karnym otrzymał Paul Quinn, uprzedził bramkarza miejscowych i otworzył rezultat meczu. „The Dons” nie zdążyli jeszcze ochłonąć i już przegrywali 0:2, bowiem sto osiemdziesiąt sekund później swojego trzeciego gola w sezonie zdobył Porter. Na centymetry piłkę podał mu McGarry, a napastnik przyjezdnych nie dał szans Soutarowi. Aberdeen podrażnione takim przebiegiem meczu zaatakowało, ale w pierwszej części meczu nie było w stanie zmienić wyniku. Najlepszą okazję miał Nicholson, który z kilku metrów strzelił jednak bardzo słabo i wprost w bramkarza. Po wznowieniu gry wciąż lekką przewagę mieli gospodarze; w 65 minucie wreszcie doczekali się zmiany rezultatu za sprawą trafienia Jamiego Smitha, który strzałem z dystansu pokonał bezradnego w tej sytuacji bramkarza Motherwell. Pomimo kilku okazji po obu stronach wynik spotkania już się nie zmienił i „The Steelmen” mogli cieszyć się ze zwycięstwa.
Do pierwszego składu Falkirk powrócili po urazach Kenny Milne i Arnau Riera. Obaj mają spory wpływ na grę swojego zespołu, zwłaszcza Hiszpan, który wraz z Latapy’m dyryguje pomocą swojego zespołu. Spotkanie zaczęło się jednak nieszczęśliwie dla miejscowych; Tim Krul niecelnie wykopał piłkę spod własnej bramki, ta trafiła do piłkarzy Hibs, którzy szybko przenieśli grę z powrotem na połowę rywala; trafiła ona do Claytona Donaldsona, który zdecydował się na solową akcję, ale został w polu karnym przewrócony przez Darrena Barra; sam poszkodowany celnie uderzył z 'jedenastki’ i goście prowadzili 1:0. Napastnik Hibernianu tak świętował zdobycie bramki, że został ukarany przez prowadzącego zawody Williama Colluma żółtą kartką. Kilkanaście minut później powinien być remis, ale Barrett nie wykorzystał sytuacji sam na sam z MaKalambay. W 39 minucie arbiter pokazał pierwszą czerwoną kartkę, którą otrzymał (za drugie wykroczenie) napastnik Hibernianu Clayton Donaldson. Pierwsza połowa zakończyła się skromnym prowadzeniem przyjezdnych. W drugiej części meczu również padła tylko jedna bramka, tym razem dla zespołu gospodarzy, a jej strzelcem został Pedro Moutinho, który dwie minuty po wznowieniu gry 'na raty’ zdobył gola. Siły zespołów wyrównały się zaledwie osiem minut później, a drugą żółtą i w rezultacie czerwoną kartkę dostał Barr. Obrońca gospodarzy nie potrafił pohamować złości z powodu decyzji sędziego i swoim zachowaniem wymusił na arbitrze drugie upomnienie. W drugiej połowie mecz był zacięty, ale brakowało już dobrych sytuacji strzeleckich, obie drużyny nie żałowały sobie drobnych fauli i złośliwości. Minutę przed końcowym gwizdkiem drugą żółtą kartką (i w rezultacie czerwoną) został ukarany Cregg i gospodarze kończyli mecz w dziewiątkę.
Wciąż na swoje pierwsze zwycięstwo czeka Gretna, która tym razem uległa Kilmarnock 1:2. Spotkanie było dość monotonne, obie drużyny stworzyły sobie tylko kilka sytuacji bramkowych, a większość strzałów lądowała daleko od bramek. „The Killies” już w czwartej minucie objęli prowadzenie po golu Gibsona. Od tego momentu goście starali się głównie rozgrywać piłkę w środku pola, a gospodarze bezskutecznie próbowali zmienić rezultat meczu. Jedna z nielicznych akcji gości przyniosła im drugiego gola: Grant Murray wrzucił daleką piłką w okolice pola karnego, tam świetnie odegrał ją głową Colin Nish, a stojący bez krycia Ryan Jarvis spokojnie umieścił ją w bramce (było to jego pierwsze trafienie dla Kilmarnock). W drugiej połowie nie działo się zbyt dużo – goście spokojnie grali piłką, a gospodarze 'bili głową w mur’. Dopiero w trzeciej minucie doliczonego czasu beniaminek strzelił honorowego gola – trafienie Skeltona – a kilka sekund później sędzia zakończył spotkanie.
Nowym liderem SPL został Celtic Glasgow, który na własnym stadionie rozniósł Inverness 5:0. Sześć spotkań, sześć porażek, tylko dwie strzelone bramki i aż szesnaście straconych – tak tragicznie przedstawia się bilans zespołu Caledonian Thistle, który wciąż nie zdobył ani jednego punktu. W spotkaniu przeciwko mistrzowi kraju tylko przez kwadrans udało im się utrzymać korzystny rezultat; wtedy to Jan Vennegoor of Hesselink wykorzystał podanie Scotta Browna i pokonał bramkarza gości. Dość nieoczekiwanie spotkanie wówczas się wyrównało, a ICT stworzyli sobie nawet kilka niezłych okazji do zmiany rezultatu. Na szczęście dla Gordona Strachana Artur Boruc bronił bardzo pewnie i nie dał się pokonać. Cztery minuty przed przerwą gospodarze prowadzili już dwiema bramkami, bowiem podanie McDonalda wykorzystał Massimo Donati. Włoch zaliczył już trzeci w miarę udany mecz w tym sezonie (we wszystkich rozgrywkach) i może wreszcie zacznie zwracać się koszt poniesiony na jego zakup. Goście stracili wszelką nadzieję pomiędzy 56 a 59 minutą, kiedy to najpierw Nakamura, a potem Hesselink strzelali kolejne gole. Piłkarzy Inverness nic już nie mogło zmotywować do lepszej gry, a dodatkowo w siedemdziesiątej minucie McGuire strzelił 'swojaka’ i było 5:0 dla mistrza. Strachan w drugiej części meczu zdjął z boiska Browna, McDonalda i Hesselinka (zastąpili ich odpowiednio Evander Sno, Killen i McGowan), aby oszczędzić ich przed meczem Ligi Mistrzów. Całe spotkanie rozegrał Artur Boruc, bronił poprawnie, nie dał się pokonać ani razu. Dużo gorzej przedstawia się sytuacja Macieja Żurawskiego, który w szóstej kolejce nie znalazł się nawet na ławce rezerwowych swojej drużyny (rzekomo powodem tego miało być lekkie przeziębienie polskiego napastnika).
„Czarnym koniem” ligi szkockiej na chwilę obecną pozostaje zespół Dundee United, który tym razem pokonał Saint Mirren F.C. 2:0, a w ogólnie w tym sezonie zgromadził już trzynaście punktów i w tabeli ustępuje tylko stołecznym drużynom. Całe spotkanie w barwach DU rozegrał Grzegorz Szamotulski i po raz kolejny udowodnił, że jego transfer był chyba najlepszym zakupem Dundee. Polski bramkarz nie przepuścił żadnego strzału rywala, w kilku sytuacjach pokazał się z niezłej strony i przyczynił się do zwycięstwa. Pierwszy gol dla gospodarzy padł w trzydziestej ósmej minucie, a jego zdobywcą został Noel Hunt, a błąd popełnił bramkarz gości. W drugiej połowie wynik podwyższył jeszcze Robertson i kolejna wygrana Dundee stała się faktem.