5. kolejka SPL


Nie zwalniają tempa zespoły ze stolicy, które solidarnie wygrały swoje mecze i ich przewaga nad pozostałymi drużynami zaczyna rosnąć. Wreszcie od dna odbiły się czołowe zespoły z poprzednich rozgrywek, czyli Aberdeen i Heart of Midlothian, które wygrały pierwsze mecze w sezonie.


Udostępnij na Udostępnij na

Kolejne pewne zwycięstwo, ale wywalczone po ciężkim boju, odnieśli piłkarze Glasgow Rangers, którzy pokonali na własnym stadionie Gretnę 4:0. Pierwsza połowa wcale nie wskazywała na to, że mecz zakończy się tak wysokim wynikiem. Wprawdzie „The Gers” w czterech poprzednich meczach zdobyli komplet punktów, zdobyli aż czternaście bramek (tracąc tylko trzy), ale w pierwszej części byli bezradni przy nieźle grających piłkarzach gości. Beniaminek nie ma wprawdzie wielkich umiejętności czysto piłkarskich, ale zaangażowania i chęci walki nie można mu odmówić. W trzydziestej ósmej minucie padł wreszcie pierwszy gol, na który czekało prawie pięćdziesiąt tysięcy kibiców na Ibrox Park (strzelił go Kris Boyd). Pomimo straty bramki Gretna wcale nie zamierzała odważniej zaatakować i dążyć do zmiany rezultatu. Pierwsza połowa zakończyła się więc skromnym prowadzeniem gospodarzy, którzy grając słabo potrafią wreszcie zdobywać bramki (a tak się rodzą mistrzowie). W drugiej części Fleming musiał skapitulować jeszcze trzy razy, z czego dwa razy po błędach obrony i strzałach głową gospodarzy. W ten właśnie sposób zaskoczyli go Webster (63′) i Cuellar (81′). Ostatnia bramka padła siedem minut przed końcem, a ostatecznie zaliczono ją jako samobójcze trafienie Collina. Największy udział miał w niej Jean-Claude Darcheville (pojawił się na murawie w 68′ zmieniając Cousina), który mocno wstrzelił piłkę w środek pola karnego, a ta nieszczęśliwie odbiła się od obrońcy Gretny. Kilka minut przed końcem zadebiutować zdążył jeszcze pozyskany w ostatniej chwili z Kilmarnock Steven Naismith, za którego zapłacono blisko dwa miliony funtów (został pozyskany dziewiętnaście sekund przed końcem okna transferowego!). Z młodym piłkarzem reprezentacji Szkocji ofensywa Rangersów jest jeszcze silniejsza, co dobrze wróży mającym mistrzowskie aspiracje działaczom „The Gers”.

Drugi zespół ze stolicy dotrzymuje kroku swojemu odwiecznemu rywalowi – tym razem ofiarą „Celtów” padł zespół Saint Mirren, który stracił pięć bramek strzelając tylko jedną. Z dwójki Polaków reprezentujących barwy „The Bhoys” od pierwszych minut na murawie pojawił się tylko (zgodnie z przewidywaniami) Artur Boruc, który po eliminacjach Ligi Mistrzów znowu jest bohaterem kibiców Celtiku. Polski bramkarz w meczu skapitulował tylko raz, ale jego drużyna prowadziła już wtedy bardzo pewnie (5:0!). Maciej Żurawski na murawie spędził nieco ponad dwadzieścia minut, ale nie udało mu się wpisać na listę strzelców (zmienił McDonalda); jego partnerem w ataku był Chris Killen. Tylko przez dwadzieścia minut „Święci” byli w stanie bronić się przed ofensywą gości, a potem ich obrona pogubiła się w ciągu kilku minut dwukrotnie, co przesądziło losy meczu. W 22 minucie wynik spotkania otwarł Scott Brown, a trzy minuty później Scott McDonald dołożył drugiego gola. St Mirren kilka razy próbowało zagrozić bramce strzeżonej przez Boruca, ale ich ataki były niemrawe i nie niosły większego zagrożenia. Drugi z przestojów obrońców gospodarzy nastąpił po nieco ponad pięćdziesięciu minutach gry i goście znowu zdobyli dwie bramki (po strzałach Hesselinka i samobójczym trafieniu Mirandy). W 74′ minucie piątego gola dorzucił McManus, a jedyne na co było stać gospodarzy, to honorowy gol Mirandy, który odkupił winy za 'swojaka’. Warto zauważyć, że Gordon Strachan zdecydował się w tym meczu dać odpocząć dwóm podstawowym piłkarzom – Nakamurze i McGeady’emu, którzy cały mecz spędzili na ławce rezerwowych.

Świetnie na początku sezonu spisuje się Dundee United, które tym razem na Tannadice Park ograło Falkirk 2:0. Gospodarze mogą cieszyć się po raz kolejny z faktu, że zatrudnili Grzegorza Szamotulskiego, bo polski bramkarz po raz kolejny zachował czyste konto i kilka razy pokazał się z bardzo dobrej strony (nie dał się choćby pokonać w sytuacji sam na sam z Michaelem Higdonem!). Gospodarze byli zespołem minimalnie słabszym, ale to nie przeszkodziło im w zwycięstwie. W pięćdziesiątej ósmej minucie objęli prowadzenie po golu Noela Hunta, który wykorzystał gapiostwo obrońców Falkirk i nie dał złapać się na 'spalonym’. Już kilkanaście minut później znaleźli się w poważnych opałach, bowiem czerwoną kartkę otrzymał Morgaro Gomis (dwa żółte kartoniki w trzy minuty), ale skutecznie i szczęśliwie utrzymali prowadzenia. Sześć minut przed końcowym gwizdkiem Barry Robson świetnie wykonał rzut wolny i na tablicy wyników po stronie gospodarzy pojawiła się dwójka, co w rezultacie dało im wygraną 2:0 i pozwoliło utrzymać bardzo wysokie czwarte miejsce w ligowej tabeli (dziesięć punktów w pięciu meczach). Falkirk do tej pory zgromadził tylko trzy 'oczka’ na swoim koncie, ale to pozwala na zajmowanie dziewiątego miejsca.

Spotkanie Hibernianu z Inverness dość nieoczekiwanie rozstrzygnęło się już w drugiej minucie, kiedy to bramkę z rzutu karnego zdobył Steven Fletcher (ręką w polu szesnastki przypadkowo zagrał McCaffrey). Kibice Inverness w tym momencie z całą pewnością przypomnieli sobie poprzednie cztery mecze, które kończyły się porażkami ich zespołu. Na szczęście dobrze dysponowany był Fraser, który drugi raz nie dał się już pokonać. Zresztą ICT wreszcie pokazali dobrą grę, długimi momentami nie schodzili z połowy Hibernianu i mieli dogodne okazje na zmianę rezultatu. W ich grze widać już wyraźnie rękę Craiga Brewstera (nowy grający manager), który zresztą spędził na murawie całe spotkanie i był blisko zdobycia bramki. Najlepszą okazję zmarnował jednak Niculae, który nie dał rady przechytrzyć MaKalambay’a z rzutu karnego. Tak więc koniec końców Inverness przegrało po raz piąty i zamyka ligową tabelę z fatalnym bilansem (zanotowali najgorszy start w Scottish Premier League w historii klubu). Na ławce rezerwowych gości usiadł Zbigniew Małkowski, który kilka dni wcześniej został wypożyczony (do końca sezonu) właśnie z drużyny Hiberninu. Polski bramkarz ma przed sobą trudne zadanie, bowiem Fraser jest od początku w dobrej formie i ma pewnie miejsce w składzie.

Kilmarnock przegrał z Aberdeen na własnym stadionie po bramce Lee Millera w pięćdziesiątej czwartej minucie. Gospodarze sprawiali lepsze wrażenie przez cały mecz, ale nie potrafili pokonać Soutara pomimo kilku wyśmienitych okazji strzeleckich. W ich zespole wyraźnie było widać brak Stevena Naismitha, który w ostatnich chwilach okienka transferowego odszedł do Glasgow Rangers. Dla „The Killies” była to druga porażka z rzędu i po dobrym początku spadli w środkowe strefy tabeli. Z kolei Aberdeen wreszcie wygrało! Trzecia drużyna ubiegłego sezonu zanotowała słaby start – w poprzednich czterech kolejkach zdobyła tylko dwa punkty i znajdowała się w ogonie tabeli. Przełamanie z Kilmarnock prawdopodobnie będzie początkiem lepszej gry „The Dons” i atakiem na czołowe pozycje w lidze.

W bardzo wyrównanym meczu pomiędzy Motherwell, a Heart of Midlothian lepsi okazali się goście, którzy wykorzystali indywidualne przebłyski swoich piłkarzy. Faworytem spotkania wydawali się być piłkarze gospodarzy, którzy w poprzednich czterech kolejkach przy dobrej grze zdobyli dziewięć punktów przy zaledwie dwóch „Serc”. Boisko jednak zrewidowało bardzo mocno te założenia i wynik okazał się być zupełnie odwrotny. Hearts zwycięstwo zawdzięcza zwłaszcza Kingstonowi, który zdobył bramkę, a w ostatnich sekundach meczu asystował jeszcze przy trafieniu Velicki. Afrykański piłkarz był nie do zatrzymania na „The Steelmen”, jego akcje zazwyczaj przerywali oni faulami lub były marnowane przez jego kolegów z drużyny, którzy nie mieli dobrego dnia. Na szczęście dla „Serc” zdobyli pierwszy w tym sezonie komplet punktów i prawdopodobnie również rozpoczną wędrówkę w górę tabeli.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze