34. kolejka Serie A: Pozostały już tylko dwa konie


Rozgrywki włoskiej Serie A nieubłaganie zbliżają się ku końcowi. Najważniejszym wydarzeniem 34. serii spotkań jest z pewnością ostateczna eliminacja z walki o tytuł mistrzowski AC Milan. Lider z Rzymu i wicelider z Mediolanu zgodnie wygrały swoje mecze i uciekły „Rossonerim” na kolejne trzy oczka. Na finiszu wyścigu po scudetto pozostały już zatem tylko dwa konie i to pomiędzy nimi rozstrzygną się losy mistrzostwa Włoch.


Udostępnij na Udostępnij na

Kolejka została zainaugurowana wielkim szlagierem – najbardziej utytułowany włoski klub, Juventus Turyn, zawitał do Mediolanu, aby stawić czoła mistrzowi – Interowi Mediolan. Mediolańczycy mieli z gośćmi rachunki do wyrównania – przypomnijmy, że w rundzie jesiennej to „Bianconeri” okazali się górą, wygrywając z „Niebiesko-czarnymi” na własnym terenie 2:1. Mało kto spodziewał się podobnego obrotu sytuacji i w tym spotkaniu. Rzeczywiście, przechodząca poważny kryzys „Stara Dama” zgodnie z przedmeczowymi oczekiwaniami nie dotrzymywała tempa podopiecznym Jose Mourinho. „Nerazzurri” regularnie stwarzali sobie dogodne okazje do objęcia prowadzenia, jednak pech napastników Interu oraz dobra dyspozycja między słupkami Gianluigiego Buffona sprawiały, że gospodarze przez ponad godzinę nie byli w stanie umieścić piłki w siatce. Swoją przewagę piłkarze mistrza Włoch udokumentowali dopiero w 75. minucie meczu, kiedy to efektowną żonglerką i równie efektownym strzałem zza pola karnego popisał się Maicon. Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się jednobramkowym zwycięstwem „Nerazzurrich”, w końcowych sekundach meczu przyjezdnych dobił strzałem na pustą bramkę Samuel Eto’o. Inter Mediolan na chwilę powrócił na fotel lidera.

W jedynym sobotnim spotkaniu Chievo Verona podjęło „czerwoną latarnię ligi” – Livorno. Mecz zakończył się planowym zwycięstwem gospodarzy 2:0, a bramki zdobywali najskuteczniejszy w drużynie z Werony Sergio Pellissier oraz Elvis Abbruscato.

Niedzielne mecze Serie A przyniosły kibicom kilka niespodzianek. Jedną z nich była niewątpliwie wyjazdowa porażka walczącej o europejskie puchary Fiorentiny z broniącą się przed spadkiem Atalantą Bergamo. Gospodarze objęli prowadzenie szybko, bo już w 6. minucie, za sprawą celnej główki Ferreiry Pinto. W drugiej połowie Simone Tiribocchi w dogodnej sytuacji uderzył w słupek, jednak w pełni zrehabilitował się za tę pomyłkę kilka minut później, efektownym półwolejem podwyższając prowadzenie Atalanty na 2:0. Jedyne, na co było stać tego popołudnia Fiorentinę, to bramka kontaktowa, którą efektownym strzałem z powietrza zdobył Riccardo Montolivo. Po tej porażce Viola zajmuje w klasyfikacji 9. miejsce, Atalanta natomiast okupuje 18. lokatę z niewielką stratą do bezpiecznego miejsca w tabeli.

Kolejnym z rozegranych w niedzielę spotkań był mecz AS Bari – SSC Napoli. Beniaminek z południa Włoch praktycznie zapewnił już sobie ligowy byt, neapolitańczycy zaś wciąż pozostają w walce o europejskie puchary, motywacja obu ekip była zatem przed tym meczem zgoła odmienna. Przyjezdni od początku spotkania mieli inicjatywę i co chwilę niepokoili bramkarza rywali. Konsekwencja podopiecznych Waltera Mazzarriego opłaciła się w 28. minucie, kiedy pięknym strzałem zza pola karnego popisał się Ezequiel Lavezzi. Ten sam piłkarz podwyższył prowadzenie swojego zespołu w 57. minucie, pewnie wykorzystując błąd rywala w polu karnym i bez namysłu strzelając obok bezradnego Gilleta. Wynik meczu ustalił w 75. minucie na 2:1, wprowadzony na boisko kwadrans wcześniej, Sergio Almiron. Po tym zwycięstwie Napoli awansowało na szóstą lokatę w tabeli.

Innym niespodziewanym rozstrzygnięciem 34. kolejki Serie A był zaledwie remis Palermo w wyjazdowym spotkaniu z Cagliari Calcio. Żeby było ciekawiej, to walczący o elitarną Ligę Mistrzów Sycylijczycy musieli rozpaczliwie gonić wynik po tym, jak do długiej listy efektownych bramek tej kolejki swoje trafienie dopisał w 28. minucie Andrea Cossu, a w 87. minucie losy meczu praktycznie przesądził, po głupiej stracie Liveraniego i wzorowym kontrataku, Jeda. Jednak futbol i tym razem udowodnił, jakim jest pięknym i nieprzewidywalnym sportem – zaledwie minutę później, po ładnej, indywidualnej akcji i wrzutce Javiera Pastore, kontaktową bramkę zdobył Fabrizio Miccoli, a w ostatnich chwilach regulaminowego czasu gry wyrównanie przyniosła przyjezdnym celna główka młodziutkiego Abela Hernandeza. Jednak pomimo fantastycznego comebacku prezes Maurizio Zamparini nie będzie zadowolony – strata punktów w Cagliari kosztowała jego klub utratę czwartego, premiowanego grą w LM miejsca w tabeli…

Walcząca o utrzymanie w lidze Siena udała się do Katanii, aby stanąć w szranki z pewną ligowego bytu Catanią. Wynik meczu otworzył w 13. minucie znakomity zimowy zakup „Rossaazzurrich”, Maxi Lopez. Do końca pierwszej połowy wynik nie uległ zmianie, natomiast drugą część spotkania z wysokiego „C” rozpoczęli przyjezdni. Kapitalną główką popisał się lider „Czarno-białych”, Massimo Maccarone, a na tablicy wyników ponownie widniał remis. Siena nie cieszyła się z remisu długo, gdyż już w kolejnej akcji Catania odpowiedziała bramką za sprawą Marco Biagiantiego. Strzelec pierwszego gola, Maxi Lopez miał okazję przypieczętować triumf swojego zespołu, jednak zmarnował rzut karny podyktowany za faul na Morimoto. A jak wiadomo, niewykorzystane sytuacje się mszczą. 69. minuta, zamieszanie pod bramką Catanii, efektowny strzał Vergassoli i remis, który utrzymał się już do końcowego gwizdka sędziego.

Mecz drużyn zamykających górną połowę tabeli – Parmy i Genoi – dostarczył nam sporo emocji. Na pierwszą bramkę kibice zgromadzeni na Stadio Ennio Tardini musieli czekać ponad pół godziny, jednak warto było. Rodrigo Palacio, pomimo asysty czterech obrońców, utrzymał się przy piłce i cudownym, podkręconym strzałem zza pola karnego nie dał bramkarzowi najmniejszych szans na interwencję. Ten sam zawodnik podwyższył w 51. minucie na 2:0, dobijając strzał Raffele Palladino. Gospodarze nie składali jednak broni i doprowadzili do wyrównania – najpierw celną główką popisał się Cristian Zaccardo, a kilka minut później kuriozalną bramką samobójczą „popisał się” Bocchetti. Na szczęście dla pechowego obrońcy, ostatnie słowo należało do przyjezdnych. Z lewego skrzydła dynamicznie zszedł do środka młody Ivan Fatic i potężnym strzałem pod poprzeczkę ustalił wynik meczu na 3:2.

AC Milan wybrał się do Genui, aby zainkasować trzy punkty i wciąż liczyć się w walce o tytuł. Zgodnie z planem podopieczni Leonardo objęli prowadzenie za sprawą mocnego strzału głową Marco Borriello w 20. minucie. Obie drużyny od tego czasu sporadycznie stwarzały sobie sytuacje do zdobycia gola, a kluczowy moment meczu przyszedł już w drugiej połowie. Antonio Cassano w doskonałej sytuacji strzeleckiej został powalony na ziemię przez Daniele Bonerę. Sędzia Rizzoli nie miał wątpliwości: czerwona kartka i rzut karny dla Sampy. „Jedenastkę” na gola pewnie zamienił sam poszkodowany, a już w doliczonym czasie gry komplet punktów wyrwał strzałem głową, po błędach w kryciu obrońców Milanu, Giampaolo Pazzini. AC Milan definitywnie odpadł tym samym z walki o mistrzostwo, Sampdoria natomiast, wykorzystując potknięcie Palermo, awansowała na czwartą lokatę w tabeli.

Broniąca się przed spadkiem Bologna przyjechała na Stadio Friuli, aby stawić czoła jednemu z rozczarowań mijającego sezonu – Udinese. Mecz nie mógł zacząć się lepiej dla gości – już w 3. minucie piłkę do własnej bramki po rzucie rożnym posłał Cristian Zapata. „Zebrette” zaciekle atakowali przez niemal całe spotkanie i dopięli swego w doliczonym czasie drugiej połowy dzięki niezawodnemu Antonio Di Natale.

Na deser 34. kolejki włoskiej Serie A pozostawiono derby Rzymu. Preludium do boiskowych spięć mieliśmy okazję oglądać na trybunach, gdzie równo okładali się pseudokibice obu stołecznych klubów. Wracając do tej przyjemniejszej strony futbolowej otoczki – mecz niespodziewanie zaczął się lepiej dla Lazio, kiedy Tommaso Rocchi w 15. minucie nie pomylił się w sytuacji oko w oko z bramkarzem. Tuż po przerwie „Biancocelesti” mogli być już w bardzo komfortowej sytuacji: dryblujący Alexandar Kolarov został powalony w polu karnym Romy, a sędzia bez wahania wskazał na jedenasty metr. Wojnę nerwów przegrał jednak Sergio Floccari. Znakomita postawa między słupkami Julio Sergio najwyraźniej zainspirowała jego kolegów z drużyny do zakasania rękawów i większego zaangażowania w ataki. Zaowocowało to już sześć minut później – bohater poprzedniej akcji, Kolarov, stał się antybohaterem, z premedytacją przewracając w polu karnym Rodrigo Taddeiego. I tym razem sędzia bez namysłu podyktował rzut karny, bez problemu zamieniony na gola przez Mirko Vucinicia. Ten sam piłkarz po dziesięciu minutach znakomicie wykonanym rzutem wolnym dał prowadzenie drużynie Claudio Ranieriego, prowadzenie, którego lider nie oddał już do końca meczu. Po ostatnim gwizdku byliśmy świadkami nieprzyjemnych obrazków – piłkarze i sztaby obu drużyn rozpoczęły agresywne przepychanki, które potrwały dobre kilka minut, zanim obie ekipy zniknęły w tunelach prowadzących do szatni. AS Roma powróciła po tym meczu na fotel lidera Serie A.

Jedenastka kolejki:

Bramkarz: Viviano (Bologna FC).

Obrona: Maicon, Lucio (obaj Inter Mediolan), Juan (AS Roma), Mantovani (Chievo Werona).

Pomocnicy: Sneijder (Inter Mediolan), Marcolini (Chievo Werona), Biagianti (Catania Calcio).

Napastnicy: Lavezzi (SSC Napoli), Vucinić (AS Roma), Palacio (Genoa CFC).

Komentarze
~andrzej (gość) - 13 lat temu

zaj.bisty artykół

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze