3. kolejka Premiership


Nawet najbardziej zagorzali kibice „Czerwonych Diabłów” nie pamiętają, kiedy ich ukochana drużyna ostatnio tak fatalnie zaczęła sezon. Zaledwie 2 punkty w 3 meczach nie napawają optymizmem przed obroną mistrzowskiego tytułu


Udostępnij na Udostępnij na

ZdjęciePo bezbramkowym remisie z Reading, podopieczni sir Alexa Fergusona w środę także podzielili się punktami, tym razem remisując 1:1 z Portsmouth. Przełamanie miało nastąpić w niedzielę, kiedy grano prestiżowe derby Manchesteru z trochę zaskakującym liderem pod wodzą Svena Ericssona. Owe przełamanie jednak nie nastąpiło, a gospodarze odnieśli trzecie zwycięstwo z rzędu. Mimo, że stroną przeważającą w tym meczu był zdecydowanie Man U, nikt tej przewagi nie udokumentował bramką, a wybitne ku temu okazje mieli Evra, Tevez i Nani. Jak trafnie spostrzegł Owen Hargreaves, to skuteczność jest głównym problemem jego drużyny. Tymczasem „Citizens” nie grali niczego wielkiego, a jedyna bramka padła po świetnym, choć trochę szczęśliwym strzale Geovanni’ego. Mimo wszystko drużyna City samodzielnie przewodzi w tabeli bez straty gola, w czym duża zasługa Kaspera Schmeichela, który nie wydaje się mieć tremy w swoim premierowym sezonie.

Również fatalnie spisuje się Bolton Wanderers, który zamyka tabele i jest jedyną drużyną, która nie zdobyła gola. W sobotę „Kłusaki” ulegli w wyjazdowym meczu Portsmouth, a bramkę na pocieszenie znów zdobył Nicolas Anelka, który jednak nie trafi na Old Trafford, jak spekulowała wcześnie prasa brukowa. Jeżeli ta fatalna seria dalej będzie się utrzymywać, to Sammy Lee pożegna się z pracą. Zresztą wszyscy od dawna tęsknią za Samem Allardyce’em. W ekipie gospodarzy znów trafił John Utaka, potwierdzając tym samym, że sprowadzenie go było bardzo dobrym posunięciem.

Wreszcie przełamał się Tottenham, który rozgromił aż 4:0 zdecydowanie najgorsza drużynę Premiership – Derby County. Prawdziwym bohaterem tego meczu był już coraz bardziej wiekowy Steeve Malbranque, który już po sześciu minutach gry miał na swoim koncie dwa gole. Pierwszą bramkę dla swojego nowego klubu zdobył także Darren Bent, na dziesięć minut przed końcem spotkania. Kiedy tydzień temu fatalny kiks popełnił Jens Lehmann, wszyscy mu to przebaczyli, bowiem „Kanonierzy” wygrali mecz.Zdjęcie W spotkaniu z Blackburn padł jednak remis 1:1, a 37-letni golkiper znów popełnił katastrofalny błąd przepuszczając po rękach niezbyt groźny strzał Davida Dunna. Przez cały mecz miał również kilka innych niepewnych interwencji, co skłania Arsene’a Wengera do usadowienia Niemca na ławce rezerwowych. Jednak w takim przypadku jego miejsce najprawdopodobniej zajął by Manuel Almunia, który jest bramkarzem nr. 2 w Arsenalu. Łukasz Fabiański będzie jeszcze musiał poczekać na swoją szansę. Tymczasem wreszcie od pierwszy minut szansę gry dostał Eduardo da Silva. Spisał się całkiem poprawnie, jednak o zastąpieniu Thierry’ego Henry’ego może tylko pomarzyć. Brazylijczyk z chorwackim paszportem zmarnował parę sytuacji, które zawodnik Barcelony wykorzystałby z zamkniętymi oczami. Dobrze więc, że z sezonu na sezon coraz lepiej gra Robin van Persie, prawdziwy następca Dennisa Bergkampa.

Dzięki wygranej 3:0 na własnym stadionie z Sunderlandem, dość nieoczekiwanie na trzecie miejsce awansowało Wigan, które jeszcze w poprzednim sezonie rzutem na taśmę uratowało się przed spadkiem. W 3. kolejce gospodarze wprawdzie 2 z 3 goli uzyskali z rzutów karnych, ale nikt nie ma wątpliwości, że jedenastki się należały.

ZdjęcieJednak już w meczu kolejki pomiędzy Liverpoolem a Chelsea sędzia się nie popisał. Rob Styles zupełnie wypaczył wynik spotkania dyktując rzut karny po tym, jak Florent Malouda zwyczajnie przewrócił się w polu karnym. Do tego nie wyrzucił z boiska Mickaela Essiena, mimo, że ten dostał dwie żółte kartki. Arbiter został już zawieszony przez FA. Póki co, tylko na jedną kolejkę. Abstrahując od popisów Stylesa, trzeba stwierdzić, że Liverpool był zdecydowanie lepsza drużyną i powinien jednak rozstrzygnąć losy spotkania na swoją korzyść. Bramkę dla gospodarzy zdobył Fernando Torres, wykorzystując świetne podanie Stevena Gerrarda i dając próbkę swoich nieprzeciętnych umiejętności.

W następnej kolejce formę Manchesteru City sprawdzi Arsenal Londyn i jeżeli „Citizens” wygrają ten mecz, śmiało będzie można stwierdzić, że piłkarze Ericssona będą walczyć o Ligę Mistrzów już w tym sezonie. Z kolei Manchester United podejmie na Old Trafford Tottenham Hotspur i będzie to ostatni dzwonek, ażeby w końcu wejść w sezon.

Najnowsze