17. kolejka II ligi polskiej


27 października 2007 17. kolejka II ligi polskiej

Po dość niespodziewanym remisie Lechii Gdańsk, prowadzenie w drugiej lidze objął Piast Gliwice, który pokonał w meczu na szczycie Polonię Warszawa. Do największej sensacji doszło we Wrocławiu, gdzie Śląsk tylko zremisował z Wartą Poznań. Niespodzianką była również porażka Wisły Płock z GKS-em Jastrzębie. Tak pokrótce można opisać to, co wydarzyło się na drugoligowych boiskach.


Udostępnij na Udostępnij na

W meczu otwierającym 17. kolejkę gliwiczanie podejmowali na własnym boisku Polonię Warszawa. Gospodarze szybko strzelili bramkę i kontrolowali grę do końca spotkania. Emocji nie kontrolowało za to dwóch graczy, którzy zobaczyli czerwoną kartkę.
To było czternaste spotkanie z rzędu bez porażki dla Piasta. Tak dobrze nie wiedzie się Polonistom, którzy w ośmiu meczach wyjazdowych zdobyli zaledwie sześć punktów.
Więcej o spotkaniu w artykule „Piast liderem II ligi”.

Po tej kolejce piłkarze Warty mogą być zadowoleni
Po tej kolejce piłkarze Warty mogą być zadowoleni (fot. wartapoznan.pl)

Zaledwie przez jeden tydzień Lechia Gdańsk przewodziła w tabeli drugiej ligi. Lechici mogą mieć do siebie pretensje bo utrzymanie tej pozycji nie było zbyt trudnym zadaniem. Szczególnie, że w pojedynku ze Stalą Stalowa Wola prowadzili już 2-0, by ostatecznie zremisować 2-2. Po pierwszej połowie nic nie wskazywało na taki przebieg wydarzeń. To właśnie goście z Gdańska byli przeważającą stroną a efektem tego były dwie bramki. W drugiej części spotkania zawodnicy Stali przeszli metamorfozę, choć nie tak od razu. Na kwadrans przed zakończeniem spotkania udało im się zdobyć kontaktowego gola. Pięć minut później z rzutu rożnego wprost na głowę Tadeusza Krawca posłał Uwakwe i remis stał się faktem. W końcowych minutach meczu Stal miała nawet okazje do zdobycia zwycięskiej bramki, których jednak nie wykorzystała. – Musiałem w przerwie pobudzić trochę chłopaków, musiałem zmienić ustawienie. Myślę, że pomogła wiara – powiedział po spotkaniu zadowolony trener „Stalówki”, pan Władysław Łach.

Dużo emocji było w meczu Śląska Wrocław z Wartą Poznań. Skazywani na pożarcie goście zagrali bardzo dobre spotkanie i w efekcie zremisowali 1-1. Ten pojedynek odbył się na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu, na którego murawę narzekali zawodnicy Śląska.
Pierwsza połowa to zupełne zaskoczenie, nie tylko dla samych piłkarzy ale i kibiców gospodarzy. Warta walczyła jak równy z równym, mało tego, wydawała się drużyną lepszą, stwarzała sobie więcej sytuacji no i zdobyła bramkę. Podenerwowani wrocławianie w drugiej części spotkania rzucili się do ataku i szybko zdobyli wyrównującego gola. Pięknym uderzeniem zza pola karnego popisał się Patryk Klofik. Piłkarze z Dolnego Śląska odzyskali wiarę we własne umiejętności i zaczęli grać bardzo dobrze. Warta się jednak nie poddawała i umiejętnie broniła przed utratą bramki. W 68. minucie zrobiło się wielkie zamieszanie. Czerwoną kartkę zobaczył Paweł Kaczorowski – były zawodnik Śląska, który uderzył w twarz Przemysława Łudzińskiego za to, że ten nie wybił piłki na aut, podczas gdy na boisku leżał poszkodowany zawodnik Warty. Gospodarze mimo gry w przewadze następnej bramki nie zdobyli. Nie pomogło im nawet dodatkowe sześć minut, które sędzia doliczył w skutek ‘gry na czas’. Na kilka sekund przed końcowym gwizdkiem czerwoną kartkę zobaczył jeszcze Paweł Posmyk.
Emocje nie skończyły się jednak wraz z końcem spotkania. Skandalicznym zachowaniem ‘popisał się’ Błażej Jankowski, który ciesząc się z remisu, podbiegł do ławki rezerwowych wrocławian i pokazał „gest Kozakiewicza”. Wywołało to niepotrzebne przepychanki wśród piłkarzy obu drużyn.

Niespodziewanym wynikiem zakończyła się konfrontacja Wisły Płock z GKS-em Jastrzębie. Goście ze Śląska wygrali 3-2 i powoli zbliżają się do czołówki tabeli. Pierwsi bramkę zdobyli jednak „Nafciarze”. Już w 2. minucie ‘główką’ bramkarza GKS-u pokonał Robert Górski. Wiślacy nieco uśpieni szybko zdobytym golem pozwolili gościom zdobyć bramkę wyrównującą. Do końca pierwszej połowy rezultat już nie uległ zmianie, chociaż swoje szanse mieli płocczanie. W drugiej połowie zobaczyliśmy jeszcze więcej bramek. Najpierw po dobrze wykonanym rzucie rożnym na prowadzenie wyszli jastrzębianie. Następnie gola numer dziesięć w sezonie strzelił Sławomir Peszko. Tym samym zawodnik objął prowadzenie w klasyfikacji drugoligowych strzelców. GKS ostateczny cios zadał 20. minut przed zakończeniem meczu i wywiózł bardzo korzystny wynik, którego nie spodziewali się chyba nawet najbardziej zagorzali fani Jastrzębia.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze