11 października. Dzień, w którym tworzy się historia polskiej piłki


11 października kadra Polski rozegrała kilka historycznych spotkań

11 października 2016 11 października. Dzień, w którym tworzy się historia polskiej piłki
Grzegorz Rutkowski

Gdybyśmy chcieli wprowadzić Narodowy Dzień Piłki Nożnej i mielibyśmy problemy co do ustalenia daty tego święta, dobrą sugestią mógłby być 11 października. I to nie dlatego, że czeka nas zwycięskie (oby tak było!) spotkanie z Armenią, ale dlatego, że właśnie tego dnia w ostatnich latach pisaliśmy przede wszystkim piękną kartę historii polskiego futbolu.


Udostępnij na Udostępnij na

Zanim jednak będzie o rzeczach przyjemnych, czas na te mniej przyjemne. Z 11 października wiążą się mecze, o których nie chcemy dziś pamiętać. Przy tej okazji warto przypomnieć trzy z nich. Ten z 1995 roku, następnie z 1997 i 2013 roku.

11 października 1995. Bratysława. Słowacja – Polska 4:1

Jedna z najbardziej spektakularnych klęsk naszej drużyny narodowej w historii. Trudno było wytłumaczyć tę porażkę nie tylko dlatego, że Słowacy stawiali dopiero pierwsze kroki w futbolu reprezentacyjnym jako samodzielne państwo, ale też dlatego, że kilka miesięcy wcześniej rozbiliśmy ich w Zabrzu aż 5:0. Bratysławska klęska pozbawiła nas definitywnie szans na awans do Euro 1996, a jej symbolem po dziś dzień jest Roman Kosecki, który dostał czerwoną kartkę.

11 października 1997. Tbilisi. Gruzja – Polska 3:0

Blamaż. Tak jednym słowem można określić to spotkanie, które kończyło dla nas nieudane eliminacje do MŚ 1998. Do Tbilisi jechaliśmy zachować twarz. Szanse były tym większe, że w pierwszym spotkaniu w Polsce wygraliśmy aż 4:1. Rzeczywistość okazała się brutalna, a klęska 0:3 po dziś dzień jest wspominana wśród największych blamaży polskiej kadry w historii.

11 października 2013. Charków. Ukraina – Polska 1:0

No i na koniec (oczywiście mowa o klęskach) spotkanie, które odbyło się całkiem niedawno. Trzy lata temu pojechaliśmy do Charkowa na mecz ostatniej szansy. Marzenia o mundialu w Brazylii musieliśmy wyrzucić do kosza. Wszystko z powodu porażki w spotkaniu, które było dla ówczesnego selekcjonera Waldemara Fornalika przedostatnim w tej roli.

Teraz czas na rzeczy dużo przyjemniejsze, a więc na zwycięstwa.

11 października 2003. Budapeszt. Węgry – Polska 1:2

Pierwsze spotkanie w tej kategorii ma bardzo dużo posmaku goryczy, ponieważ zwycięstwo nad „Madziarami” w Budapeszcie po dwóch golach Andrzeja Niedzielana nie dało nam nawet awansu do barażów Euro 2004. Było to spowodowane zwycięstwem Łotyszy nad Szwedami. I to właśnie ci pierwsi po dwumeczu barażowym z Turcją sensacyjnie zdobyli bilety na portugalskie Euro.

11 października 2006. Chorzów. Polska – Portugalia 2:1

Zdaniem wielu po dziś dzień najlepszy mecz reprezentacji w ostatnich latach. Suchy wynik może wskazywać na to, że nie było to zwycięstwo jakoś bardzo przekonujące, a pomógł nam przede wszystkim uśmiech losu. Nic z tego. Byliśmy co najmniej o klasę lepsi i nie było żadną niesprawiedliwością, gdybyśmy wygrali 4:0 czy 5:0. Chorzowska wiktoria była też początkiem wspaniałego okresu Leo Beenhakkera, który po roku wprowadził nas na Euro 2008. Na turnieju furory nie zrobiliśmy, ale po dziś dzień Holendrowi trzeba oddać te piękne chwile, które przeżyliśmy równo 10 lat temu i które na zawsze zostaną w pamięci polskich kibiców. Delektujmy się!

11 października 2008. Chorzów. Polska – Czechy 2:1

No właśnie na górze wspomnieliśmy o nieudanym Euro. Po austriacko-szwajcarskim turnieju atmosfera siadła, a popsuła ją też porażka w sparingu z Ukrainą i remis w meczu eliminacyjnym ze Słowenią 1:1, a także wymęczone zwycięstwo nad amatorami z San Marino. Chorzowski stadion miał być po raz kolejny, jak dwa lata wcześniej, świadkiem przełomu. I był, z tą różnicą, że był on krótkotrwały, bo przegrana kilka dni później ze Słowacją i fatalny 2009 rok sprawiły, że eliminacje zakończyliśmy na przedostatnim miejscu w grupie. Przed San Marino…

11 października 2014. Warszawa. Polska – Niemcy 2:0

11 października graliśmy jeszcze w 2011 roku, kiedy pokonaliśmy Białoruś 2:0. Spotkania szeroko nie opisujemy, bo umówmy się, nie wpłynął on jakoś znacząco na historię polskiej piłki. Inaczej było z meczem sprzed dwóch lat. I po raz kolejny możemy mówić o przełomie, ponieważ pokonaliśmy Niemców 2:0. Co możecie z tego meczu pamiętać? Bramki Milika i Mili (był anonimowy też dla niektórych Niemców), który został wówczas bohaterem narodowym, kapitalne interwencje Wojciecha Szczęsnego i szampańską atmosferę, która panowała na trybunach. Przeżyjmy to jeszcze raz!

11 października 2015. Warszawa. Polska – Irlandia 2:1

Mecz z Niemcami i spotkanie z Irlandią można w bardzo płynny sposób połączyć. Po pierwsze dlatego, że to z wyspiarzami odbyło się również w ramach eliminacji. Po drugie historyczne zwycięstwo nad Niemcami napędziło naszą kadrę, która eliminacje Euro 2016 przeszła jak burza. Etapem końcowym kwalifikacji było starcie sprzed roku, które wygraliśmy 2:1 i zapewniliśmy sobie bilety do Francji.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze