11. kolejka Serie A


Nie ulega wątpliwości, że miniony weekend na włoskich boiskach był bella, czyli po prostu piękny. Kibice ponownie mieli możliwość obserwowania kilku spotkań, stojących na bardzo wysokim poziomie piłkarskim. Wydarzeniem weekendu, a może nawet rundy jesiennej, był pojedynek dwóch odwiecznych rywali – Juventusu i Interu, którzy stworzyli na Stadio Comunale niezapomniany spektakl. Największą sensacją 11. kolejki był remis AS Romy ze słabiutkim Empoli. Ponowie rozczarował Milan, który na przestrzeni ostatnich tygodni przyzwyczaił swoich fanów do niespodziewanych wpadek.


Udostępnij na Udostępnij na

Zgodnie z naszymi zapowiedziami, Lazio Rzym nie sprostało w sobotę na własnym boisku Fiorentinie. Przyjezdni z Florencji odnieśli skromną wygraną, dzięki której umocnili się w czołówce tabeli i kontynuują passę jedenastu kolejnych spotkań bez porażki w rozgrywkach ligi włoskiej. Początek spotkania należał do gości. Podopieczni Cesare Prandelliego od pierwszego gwizdka sędziego przejęli zdecydowaną inicjatywę i raz po raz konstruowali bardzo groźne akcje oskrzydlające. W 19. minucie Fiorentina objęła w pełni zasłużone prowadzenie. Katastrofalny błąd 43-letniego goalkeeperea Lazio – Marco Ballotty bez najmniejszych skrupułów wykorzystał Giampaolo Pazzini. Wydawało się, że kolejne bramki dla wyżej notowanej i faworyzowanej Fiorentiny są tylko kwestią czasu. Piłkarze Lazio Rzym nie zamierzali jednak koncentrować się na grze defensywnej i jeszcze przed przerwą chcieli doprowadzić do wyrównania. Bardzo blisko celu byli Rocchi, Makinwa, a także Stendardo, lecz za każdym razem górą był bramkarz gości. Druga połowa przebiegała już pod wyraźne dyktando miejscowych zawodników. Delio Rossi musiał udzielić w przerwie swoim podopiecznym kilku cennych uwag, bowiem gospodarze zupełnie nie przypominali zespołu, który w ostatnich tygodniach prezentował się z fatalnej dyspozycji. Lazio zdobyło przewagę przede wszystkim w środkowej części boiska i to pozwoliło na konstruowanie ciekawych ataków. Wiele okazji na uratowanie choćby remisu zespół gospodarzy stworzył sobie w końcówce meczu. Niestety, ku rozczarowaniu fanów „Biancocelesti”, piłkarze Lazio za każdym razem przegrywali pojedynki z niesamowicie dysponowanym Sebastienem Frey’em, który kilkakrotnie uratował Fiorentinę z poważnych opresji. Francuz w 82. minucie popisał się niewiarygodnym refleksem, broniąc uderzenie Mutarelliego. W 90. minucie pomocnik Lazio w otwarty sposób wyraził swoją frustrację i otrzymał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Ostatecznie Fiorentina wywiozła ze stolicy Włoch komplet punktów i dzięki temu utrzymała bardzo bliski kontakt z czołówką Serie A. Lazio odniosło kolejną porażkę i nie poprawi swojej fatalnej sytuacji w tabeli. Wydaje się, że posada szkoleniowca „Biancocelesti” – Delio Rossiego „wisi na włosku”.

Śmiem twierdzić, że wczorajszy mecz w Turynie był jak dotąd jednym z najlepszych w lidze włoskiej w sezonie 2007/2008. Wspaniałe drużyny, znakomita atmosfera na trybunach, wielkie emocje, dramaturgia do ostatnich minut, walka o każdy centymetr boiska, a przede wszystkim to, co każdy z nas lubi najbardziej – wiele piłkarskiej finezji i piękne bramki. Piłkarze Juventusu Turyn i Interu Mediolan stanęli na wysokości zadania i stworzyły na Stadio Comunale niezapomniane widowisko, które na długo zapadnie w pamięć fanom włoskiego futbolu. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego atmosfera, która towarzyszyła niedzielnemu spotkaniu była bardzo napięta. W przedmeczowych wywiadach zawodnicy obu zespołów toczyli między sobą swoistą wojnę na słowa. I nic dziwnego, bowiem na starcie Juventusu z Interem całe piłkarskie Włochy musiały czekać długie dwanaście miesięcy. Już początek meczu zapowiadał wielkie emocje. Oba zespoły przypominały dwóch bokserów, którzy na zmianę zadają sobie silne ciosy. W pierwszej połowie lekką przewagę posiadał Inter Mediolan, który w 41. minucie wyszedł na prowadzenie. Bramkę dla „Nerazzurri” strzelił Julio Ricardo Cruz. W drugiej odsłonie meczu emocji było co nie miara. Juve raz po raz dążyło do zdobycia wyrównującego gola, lecz bardzo często narażało się na kontrataki gości. W 56. minucie przyjezdni zdobyli drugą bramkę, lecz Esteban Cambiasso znajdował się na pozycji spalonej i arbiter słusznie nie uznał gola. W 77. minucie, ku radości fanów „Starej Damy”, zespół Juventusu doprowadził do remisu, za sprawą trafienia Mauro Camoranesiego, który w ostatnim czasie nie mógł znaleźć uznania w oczach Claudio Ranieriego. Mimo pasjonującej końcówki rezultat nie uległ zmianie i w popularnych Derby d’Italia padł sprawiedliwy remis.

Trudno uwierzyć, ale gigant włoskiej piłki – AC Milan nadal nie potrafi zażegnać największego kryzysu od ponad dwudziestu lat. „Rossoneri” nie znaleźli w minioną sobotę skutecznego sposobu na pokonanie FC Torino i tym samym nie odnieśli pierwszego zwycięstwa na własnym boisku w sezonie 2007/2008. Podopieczni Carlo Ancelottiego nie potrafią wygrać na San Siro od sześciu kolejnych spotkań, co z pewnością jest dla Milanu powodem do wstydu. Milan, który w sobotnim spotkaniu wystąpił w swoim optymalnym ustawieniu, z Brazylijczykiem Kaką na czele, był stroną przeważającą, jednak nie potrafił swojej przewagi udokumentować zdobyciem choćby jednego gola. Dobrze spisująca się defensywa gości bez problemów zatrzymywała ataki gospodarzy. Kilkakrotnie przyjezdni z Turynu wyprowadzili ciekawe kontrataki, lecz kończyły się one niecelnymi uderzeniami. Ostatecznie sobotni pojedynek zakończył się bezbramkowym remisem, który bardziej satysfakcjonuje drużynę FC Torino. Z kolei Milan już po raz kolejny zawiódł swoich kibiców i potwierdził, że ostatnia wygrana z Sampdorią aż 5:0 była dziełem przypadku. Już w najbliższy wtorek „Rossoneri” zagrają bardzo ważny, wyjazdowy mecz w rozgrywkach Ligi Mistrzów z Szachtarem Donieck. Patrząc na obecną dyspozycję podopiecznych Carlo Ancelottiego, fani czarno-czerwonych nie mogą być dobrej myśli. Wracając do włoskiej ekstraklasy – „Rossoneri” po 11. kolejkach zajmują dziewiątą pozycję, natomiast od dwóch dni z awansu na trzynastą lokatę mogą cieszyć się piłkarze FC Torino.

Do sensacji doszło w Toskanii, gdzie Empoli zdołało zremisować z wicemistrzem kraju i wiceliderem tabeli – AS Romą. Przyjezdni już po trzydziestu minutach posiadali dwubramkową zaliczkę, bowiem do siatki gospodarzy trafili Giuly i Brighi. W drugich czterdziestu pięciu minutach „Giallorossi” zlekceważyli rywala, co skończyło się dla nich tragicznie. Empoli zagrało z dobrą koncepcją, a przede wszystkim z wyborną skutecznością. Gospodarze zdołali odrobić starty i ostatecznie wywalczyli historyczny remis z wielką AS Romą, dla której podział punktów z outsiderem rozgrywek jest wielką porażką i powodem do wstydu. Remis z Empoli kosztował Rzymian utratę pozycji wicelidera tabeli i spadek na trzecią lokatę, natomiast Empoli nadal znajduje się w katastrofalnej sytuacji i obecnie plasuje się na pozycji, która powoduje degradację do Serie B.

Wysoką wygraną odniosła Sampdoria, która sprawę wygranej z sardyńskim Cagliari rozstrzygnęła już w pierwszej połowie. Piłkarze „Dorii” bez najmniejszych problemów wywieźli z Sardynii komplet punktów, wygrywając z miejscowym zespołem aż 3:0. Przyjezdni zdobyli wszystkie bramki w ciągu zaledwie jedenastu minut. W 33. minucie bramkę dla Sampdorii strzelił Volpi, sześć minut później do siatki rywali trafił znany z kontrowersyjnych zachowań Caracciolo, a w 44. minucie wynik meczu ustalił Maggio. Dzięki wczorajszej wygranej Sampdoria Genua odbiła się od dna tabeli i awansowała na dwunaste miejsce. Z kolei Cagliari Calcio nie potrafi wygrać od pięciu ligowych spotkań i w konsekwencji plasuje się po 11. kolejkach na szesnastej lokacie, mając taką samą ilość punktów jak Empoli, które obecnie zajmuje spadkową pozycję.

Grad bramek obejrzeli kibice zgromadzeni na Stadio Luigi Ferraris. Dobrze spisujący się beniaminek – FC Genoa 1893 zremisował na własnym boisku z faworyzowanym i wyżej notowanym US Palermo 3:3. Pierwsza połowa wczorajszego meczu nie należała do ciekawych. Na placu gry więcej było walki w środku boiska niż ciekawych akcji, które mogłyby zadowolić oko piłkarskiego kibica. Druga odsłona pojedynku zrekompensowała jednak wszelkie smutki i rozczarowania, które przeżyli fani w Genoi w pierwszych czterdziestu pięciu minutach. Zarówno gospodarze, jak i goście skupili się przede wszystkim na grze ofensywnej, co w konsekwencji sprawiło, że w drugiej połowie padło aż pięć bramek. Ostatecznie mecz zakończył się sprawiedliwym remisem, choć przyjezdni uratowali punkt dopiero w doliczonym czasie gry. Sycylijczyków już po raz kolejny uratował niezawodny Amauri, który coraz częściej myśli o opuszczeniu US Palermo. Po niedzielnym remisie zespół z Sycylii stracił kontakt z czołówką, do której traci już sześć punktów.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze