Roman Kołtoń: Mamy go prosić? Wiesz, to Sonny Kittel powinien nas prosić (WYWIAD)


Sonny Kittel w polskiej reprezentacji – gra warta świeczki? Szeroko o(d)powiada Roman Kołtoń

16 listopada 2019 Roman Kołtoń: Mamy go prosić? Wiesz, to Sonny Kittel powinien nas prosić (WYWIAD)
t-online.de

"Kittel w kadrze? Kiepski żart i tani kit" – napisał Dariusz Dziekanowski w swoim autorskim felietonie na łamach "Przeglądu Sportowego". Cóż, o ile jego gole strzelone dla polskiej reprezentacji absolutnie nie podlegają dyskusji, o tyle ten najświeższy jest jakby palcem na wodzie pisany. Bo nie dość, że wywołuje konsternację, to jeszcze wprawia w wątpliwość, czy aby na pewno piłka znalazła się we właściwej bramce. Sonny Kittel jako "żart i kit"? Jeśli już, to co najwyżej cztery lata temu. Samobój.


Udostępnij na Udostępnij na

Całkiem niedawno temat niezwykle poruszający i angażujący – Sonny Kittel z chęcią (i możliwością) gry w reprezentacji Polski. Wówczas momentalnie, jak spod ziemi lub jak grzyby po deszczu, pojawili się zarówno obrońcy, jak i przeciwnicy tego pomysłu. Ich początkowe dyskusje zaczęły niekiedy przeobrażać się w ostrzejsze spory, które w dniu dzisiejszym są już jednak wspomnieniem. Cały ambaras ucichł i tylko nieliczni w eterze medialnym wciąż przebąkują coś o niemieckim piłkarzu. Piłkarzu, którego sprawę warto podnosić. Na przykład z pomocą… Romana Kołtonia. Specjalnie dla portalu iGol.pl.

Ostatnio słuchałem Twojej rozmowy z Mateuszem Borkiem na kanale Prawdy Futbolu (link do filmu tutaj). On był za, a Ty z kolei wyglądałeś na kogoś, kto jest przeciwny temu pomysłowi. Mateusz forsował swoją tezę wieloma argumentami i poniekąd zabierał Ci głos, stąd chciałbym poznać Twoje pełne stanowisko. Co sądzisz o pomyśle z Sonnym Kittelem?

Wiesz, Mati jest sobą i Mati się nie zmienił! Pamiętam, jak wyskautowaliśmy pierwszego piłkarza do kadry, był nim Tomasz Zdebel. Mati jest taki, że z entuzjazmem podchodzi do zawodników, których można wyszukać.

Co do Kittela – ja nie mówię, że nie, natomiast przez lata moje doświadczenia są różne z tymi piłkarzami. Muszę powiedzieć, że u Tomasza Zdebela byliśmy w FC Koeln, i można powiedzieć, że namówiliśmy Jerzego Engela, żeby ten chłopak zaczął grać dla reprezentacji Polski. I oczywiście nie był wiodącą postacią, ale w pewnym stopniu pomógł w eliminacjach do mundialu.

Kolejna sprawa to Emmanuel Olisadebe. Osobiście zrobiłem wielki materiał o nim w „Przeglądzie Sportowym” i wówczas ubrałem go w czerwoną koszulkę z białym orłem, bo tylko taką wtedy miałem. Notabene z tyłu miała bodaj numer 2, czyli jeśli się nie mylę, to była koszulka Tomka Kłosa. Pamiętam zdjęcie Olisadebe w tej koszulce, jego kciuk w górę i mój apel o to, żeby grał dla naszej reprezentacji. I to się spełniło. Dzięki przekonaniu Jerzego Engela i aktywności Zbigniewa Bońka.

I wiesz, my jesteśmy narodem, kiedyś zresztą Rzeczpospolitą Obojga Narodów, którego historie są naprawdę niezwykłe. Dlatego nikogo nie pozbawiałbym chęci gry dla Polski, jeśli rzeczywiście ten ktoś czuje się Polakiem. Wręcz uważam, że jeśli chodzi na przykład o Manuela Arboledę, zaistniało pewne zaniedbanie ze strony Franciszka Smudy. Bo na jakiej zasadzie Emmanuel Olisadebe grał w kadrze? Ktoś powie, że z powodu chęci polskiej żony i tak dalej, ale przede wszystkim chęci. W ten sam sposób trzeba było skorzystać z Arboledy, ale Smuda, akurat wtedy promując piłkarzy z innych systemów szkolenia z polskimi korzeniami, nie potrafił powiedzieć „chcę go”, bo myślał, że problem w defensywie rozwiąże mu Perquis.

A co do tych piłkarzy z innego systemu szkolenia, ale z polskimi korzeniami… Kittel jest takim przypadkiem, czyli można go porównać do Polańskiego, Obraniaka, Perquisa, Boenischa. I tu pojawia się pytanie: co oni zawsze chcieli w życiu robić? Chcieli grać najczęściej albo dla Francji, albo dla Niemiec. A kiedy nie udawało im się, to ewentualnie drapali się w głowę i mówili „dobra, możemy jeszcze zagrać dla Polski”.

Czyli tak zwany drugi wybór.

Tak, mi się to trochę nie podoba i uważam, że w tej kwestii Zbigniew Boniek miał absolutną rację. Dał jasny sygnał, że ci, co są, będą grali, a innych z zewnątrz nie będziemy się prosili. Jak przeczytasz wywiad z Sonnym Kittelem w „Przeglądzie Sportowym”, to tam jest tak: „no mam ten paszport, ale go nie odebrałem”. Ja nie wiem, komu on chce to powiedzieć.

Odległość pomiędzy Hamburgiem a Monachium to żadna odległość. Na tej linii lata po kilkanaście samolotów dziennie. Wsiadasz rano i po południu jesteś z powrotem w Hamburgu z dokumentem. Tak że to jest żaden argument. Mamy go prosić? Wiesz, to on nas bardziej powinien prosić o grę w polskiej reprezentacji.

Powiedziałbym, że Zbigniew Boniek dał bardzo wyraźny sygnał. Że reprezentacja to jest naprawdę coś wielkiego. Coś większego niż ego piłkarzy.

A patrzenie na Kittela pod kątem sportowym?

Mati był bardzo przekonujący w swojej narracji. I powiedziałbym tak: być może to jest taki pomocnik, którego nie mamy, ale jak zestawisz jego liczby z pierwszej i drugiej ligi, widać zasadniczą różnicę. Bo z tego co pamiętam, w drugiej lidze niemieckiej Sonny Kittel strzelił 30 bramek, natomiast w Bundeslidze tylko kilka. Przy podobnej liczbie meczów.

Tak, ewidentnie odbił się w Eintrachcie Frankfurt.

Dlatego to jest prawdopodobnie bardzo dobry drugoligowy gracz w Niemczech. Czy to dyskwalifikuje go w sensie sportowym? Nie, bo reprezentacje poszczególnych krajów składają się z różnych piłkarzy. Nie wszyscy są Francją, Anglią czy Hiszpanią. Często te kraje posiłkują się również zawodnikami z niższych klas rozgrywkowych oraz słabszych klubów. I my też tak robimy, bo Championship oczywiście nie jest najwyższą ligą na Wyspach.

Natomiast ja nie jestem aż takim entuzjastą wobec Kittela jak Mati. Nie wykluczam tego chłopaka, ale uważam, że często nastawienie takich piłkarzy jest dziwne. Od Boenischa, przez Polańskiego, po Perquisa, wiesz. Mieli być legendą, jak głosił tytuł filmu pt. „Będziesz legendą, człowieku” nakręconym przed Euro 2012, tam Perquis grał jedną z głównych ról, ale niestety… nie jest tak łatwo zostać legendą.

To się zgadza, że najświeższe przykłady raczej utwierdzają nas w przekonaniu, że tzw. farbowane lisy, choć ten termin ma negatywne znaczenie, nie są aż tak mile widziane, ale czy w obliczu pewnego nieurodzaju ktoś taki jak Sonny Kittel nie przydałby się naszej kadrze?

Wiesz, ja się na przykład nie zgadzam z nieurodzajem. Mnie ta teza w ogóle nie przekonuje, bo uważam, że na tle wielu nacji europejskich mamy drużynę, która aspiruje do bycia w dziesiątce najlepszych. A czy skończy w tej dziesiątce? To zależy od twórcy zespołu. Trenera i samych piłkarzy.

Nikt mi nie powie, że tacy Rosjanie, Szwedzi czy Duńczycy mają głównie gwiazdy europejskiego formatu. Nie, nie mają, a wręcz mają mniej klasowych piłkarzy niż Polska.

Czyli gdyby to od Ciebie zależało i miałbyś przed turniejem kilka meczów towarzyskich w zanadrzu, prędzej wolałbyś dać szansę na przykład Kamilowi Jóźwiakowi (tekst o nim tutaj) niż Sonnemu Kittelowi? Oddać to jedno miejsce w kadrze?

Tak i generalnie wiesz, ja absolutnie wierzę w naszą polską młodzież, która tutaj dojrzewa. Dlaczego miałbym w nią nie wierzyć? Dlaczego mam nie wierzyć w Bednarka, Bielika, Kownackiego… To są chłopcy, dla których gra w reprezentacji Polski jest spełnieniem dziecięcych marzeń. Te marzenia w życiu są i one budują. A powiedzmy sobie szczerze: Sonny Kittel nie marzył o tym, żeby zagrać w naszej reprezentacji. A jeśli już dzisiaj marzy, niech wykaże inicjatywę. Ma już załatwioną podstawową sprawę, czyli dokument potwierdzający obywatelstwo. On jest już podobno wystawiony, tylko że Kittel go jeszcze nie odebrał.

Poza tym ja jako Jerzy Brzęczek nie zamykałbym się na żadnego ciekawego polskiego piłkarza. Nie i w tej kwestii rozumiem Matiego, bo on nie mówi o dawaniu szansy tylko przez pryzmat Kittela, a też w kontekście choćby Rafała Augustyniaka. W tym znaczeniu, że trzeba pojechać, zobaczyć, ocenić. My mamy określoną liczbę piłkarzy w kadrze, ale to nie znaczy, że nie można podmienić, zwiększyć konkurencji. Ale wiesz, mnie bardziej cieszy rozwój zawodników, którzy przed chwilą byli w młodzieżowce, a dzisiaj są już w pierwszej reprezentacji.

Twoje argumenty są jak najbardziej sensowne, a mi osobiście nie podoba się teza postawiona przez Dariusza Dziekanowskiego pt. „Kittel to kit i żart”. Co o niej sądzisz? W taki sposób chyba nie powinniśmy do tego tematu podchodzić.

Nie, nie, nie, absolutnie! Po pierwsze to jest Polak, a po drugie nikogo nie obrażajmy. Słuchaj, Dziekanowski sam był ofiarą wielu publikacji i powinien się czasami zastanowić, co publikuje.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze