Kozioł lepszy od Sokoła, czyli dobra zmiana w kieleckiej bramce


Po nieudanym poczatku w kieleckim klubie Marek Kozioł stał się podstawowym golkiperem Korony i ostoją defensywy zespołu z Suzuki Areny

16 lutego 2020 Kozioł lepszy od Sokoła, czyli dobra zmiana w kieleckiej bramce
Rafal Oleksiewicz / PressFocus

Ryzykowna decyzja o postawieniu w bramce na młodzieżowca nie przyniosła zamierzonych efektów. Przez błędy Pawła Sokoła Korona Kielce traciła cenne punkty, a słaba postawa niedoświadczonego golkipera przyczyniła się w końcu do zwolnienia Gino Lettieriego. Po odsunięciu Włocha od prowadzenia zespołu zmianie uległa hierarchia w kieleckiej bramce. Szansę otrzymał Marek Kozioł, który szybko zapewnił spokój między słupkami, stając się pewnym punktem drużyny z Suzuki Areny.


Udostępnij na Udostępnij na

Brak perspektyw na walkę o miejsce w pierwszym zespole sprawił, że po wypełnieniu dwuletniej umowy Paweł Sokół opuścił Manchester City. Młody golkiper nie narzekał jednak na brak zainteresowania ze strony innych zespołów. Nieoczekiwanie jednak zamiast pozostać na Wyspach golkiper przed rozpoczęciem poprzedniego sezonu zdecydował się na powrót do Korony Kielce. Klubu, z którego dołączył do drużyny z Etihad Stadium.

– Po wpisach w Internecie widać, że niektórzy są zaskoczeni moim powrotem do Polski, ale ja uważam, że to dobra decyzja. Wszyscy trzej bramkarze mają takie same szanse na to, żeby bronić. Ja będę o to walczył. W Anglii rozwinąłem się piłkarsko. Poprawiłem się w każdym elemencie, między innymi w grze na przedpolu i grze nogami. Czy nie jestem za młody? W reprezentacji Nigerii na mundialu broni 19-latek. Metryka nie ma znaczenia, chodzi o umiejętności – deklarował w rozmowie z dziennikiem „Echo Dnia” Paweł Sokół.

Mimo ambitnych zapowiedzi zamiast w Ekstraklasie golkiper rywalizował jedynie w Centralnej Lidze Juniorów. Wyraźnie przegrywał walkę o miejsce w podstawowej jedenastce z Matthiasem Hamrolem, w pierwszym zespole Korony Kielce debiutując w przegranym spotkaniu Pucharu Polski przeciwko Wiśle Sandomierz. Odpadnięcie z rozgrywek spowodowało, że na ponowną szansę golkiper musiał czekać aż do początku maja.

(Nie)idealne rozwiązanie

Po uzyskaniu bezpiecznej przewagi nad strefą spadkowa Gino Lettieri w kolejnych spotkaniach desygnował do gry kilku nastoletnich zawodników, w tym Pawła Sokoła. Przede wszystkim ze względu na fakt, że wraz z rozpoczęciem nowego sezonu miał zacząć obowiązywać przepis nakazujący wystawianie w pierwszej jedenastce przynajmniej jednego gracza ze statusem młodzieżowca. Na tle pozostałych nastoletnich graczy golkiper zaprezentował się szczególnie obiecująco, w debiucie w ekstraklasie zachowując czyste konto.

– Czekałem na tę chwilę cały sezon, ale właśnie ta cierpliwość u młodych zawodników jest najważniejsza. W końcu ta szansa przyszła i ważne, aby jej teraz nie zmarnować. Jak się czułem? Myślę, że dosyć pewnie. Traktowałem ten występ po prostu jak kolejny mecz i zrobiłem swoje – komentował po spotkaniu w rozmowie z portalem CKsport.pl Paweł Sokół.

Dwa solidne występy w ekstraklasie nieoczekiwanie stały się sporym kapitałem zawodnika w walce o miejsce między słupkami przed kolejnymi rozgrywkami. Po zakończonej kampanii kielecki zespół tradycyjnie czekała kadrowa rewolucja, która nie ominęła również obsady bramki. W miejsce Michała Miskiewicza oraz Matthiasa Hamrola Korona pozyskała Marka Kozioła oraz Lukę Kukicia. Mimo że szanse na grę Pawła Sokoła wydawały się minimalne, to przedsezonowe przygotowania wywróciły hierarchię golkiperów do góry nogami.

Dzisiaj w bramce był kawał bramkarza i to nie podlega dyskusji.Mirosław Smyła na temat Marka Kozioła po meczu ze Śląskiem

Chorwat, który okazał się zawodnikiem mającym problemy z podstawowymi elementami, jak łapanie piłki, szybko odpadł z rywalizacji o miejsce między słupkami. W spotkaniach kontrolnych włoskiego szkoleniowca nie zdołał przekonać także upatrywany dotąd jako nowy numer jeden Marek Kozioł. Spory potencjał i status młodzieżowca sprawiły, że Gino Lettieri zdecydował się postawić na Pawła Sokoła. Nastolatka szczególnie chwalonego przez trenera bramkarzy Mirosława Dreszera.

– W zeszłym roku o tej porze też byliśmy na obozie, a Sokół wrócił do Korony z Manchesteru City. […] Życie okazało się brutalne i potrzebował roku, aby pewne sprawy zrozumieć. Roku. To bardzo dużo. Ale należy też podkreślić, że chciał pracować i w tym czasie bardzo wiele zrozumiał. Krok po kroku idzie do przodu – mówił o podopiecznym w wywiadzie dla klubowej strony internetowej trener golkiperów Korony Kielce.

Młodzieżowiec pod ochroną

Pochlebne opinie nad grą nastoletniego bramkarza szybko jednak zweryfikowało boisko. Mimo zwycięstwa w pierwszym ligowym spotkaniu niepewna postawa między słupkami Pawła Sokoła mogła napawać niepokojem. Błędy młodego bramkarza po wygranym meczu szybko odeszły jednak w zapomnienie, powszechnie usprawiedliwiane brakiem ogrania na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.

Niejeden błąd jeszcze popełni, a dla drużyny najważniejsze jest to, żeby takie rzeczy zdarzały się w meczach wygranych. […] Nie wpadajmy w panikę, że obrona gra niepewnie, bo ma niepewnego bramkarza. To też jest kwestia komunikacji. A ja myślę, że pierwszą głębszą analizę dziennikarze powinni przeprowadzić po pięciu, może sześciu meczach. Wtedy należy się zastanowić, czy decyzja trenera była słuszna, czy też nie – bronił zawodnika na łamach CKsport.pl były bramkarz kielczan, Zbigniew Małkowski.

Po sześciu wspomnianych kolejkach Koronę Kielce od dna tabeli dzieliły zaledwie dwa punkty. Niezadowalający dorobek i miejsce w tabeli podopiecznych Gino Lettieriego było pokłosiem przede wszystkim słabej skuteczności oraz błędów Pawła Sokoła. W połączeniu kielczanie nie potrafili przechylać szali zwycięstwa na swoją korzyść. Mimo kolejnych nieudanych interwencji włoski szkoleniowiec za wszelką cenę starał się jednak usprawiedliwiać młodego golkipera.

Możemy mówić, że to młodzieżowiec. Nie uważam, że stracony gol to jego wina. Zawiodła cała prawa strona, bo zostawiliśmy rywalom korytarz do zdobycia gola. Możemy winić zawodników, którzy nie wykonali swojej pracy. Obrońca nie wybił piłki w odpowiedni sposób. Paweł zanotował takie parady, że uchronił nas przed znacznie wyższą porażką – mówił na konferencji po przegranym spotkaniu z Cracovią Kraków Gino Lettieri.

Beznadziejny start sezonu i miejsce w strefie spadkowej spowodowały pod koniec sierpnia odsunięcie szkoleniowca od prowadzenia pierwszego zespołu. Jedną z pierwszych decyzji tymczasowego trenera kielczan, Sławomira Grzesika, była zmiana między słupkami. Szansę na debiut w Ekstraklasie w końcu otrzymał uparcie pomijany przez Włocha Marek Kozioł.

Marek Kozioł – kawał bramkarza

W pierwszym w karierze spotkaniu na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, przeciwko Wiśle Kraków, mimo straconej bramki były zawodnik Sandecji Nowy Sącz zaprezentował się bardzo solidnie. W przeciwieństwie do młodszego konkurenta w walce o miejsce w jedenastce, emanował spokojem oraz pewnością. Zanotował na tyle udany występ, że po przejęciu zespołu przez nowego szkoleniowca, Mirosława Smyłę, zachował miejsce w bramce.

Pod wodzą nowego trenera Korona Kielce zaczęła w końcu wychodzić z kryzysu. Zwycięstwo ze Śląskiem Wrocław nie byłoby jednak możliwe bez udanych interwencji Marka Kozioła. Mimo że na Suzuki Arenie goście dominowali od pierwszej minuty meczu, to golkiper kielczan z licznych opresji wychodził obronna ręką, udanie interweniując nawet w wydawało się beznadziejnych sytuacjach.

Na początku meczu mogliśmy przegrywać 0:1, ale dzisiaj w bramce był kawał bramkarza i to nie podlega dyskusji. W ostatniej akcji mogło być 1:1. Tu też po pierwsze „Greko” (Themistoklís Tzimopoulos – przyp. red.) dał dobrą zmianę. Zblokował troszeczkę strzał, ale w bramce mieliśmy zawodnika meczu – chwalił podopiecznego na pomeczowej konferencji Mirosław Smyła.

W kolejnych tygodniach sytuacja Korony Kielce w tabeli nie uległa jednak znacznej poprawie. Zespół z Suzuki Areny nadal raził nieskutecznością pod bramką rywali, popełniając także indywidualne błędy w obronie. Nawet mimo wysokiej dyspozycji Marka Kozioła między słupkami, drużyna Mirosława Smyły nie potrafiła ustabilizować formy, udane spotkania przeplatając gorszymi. Nieregularnie zdobywane punkty i porażka w arcyważnym meczu z Arką Gdynia sprawiły, że Korona Kielce na dobre zadomowiła się w strefie spadkowej, stając się faworytem do opuszczenia ekstraklasy.

Marek Kozioł ostoją kieleckiej defensywy

Gdy większość ekspertów zdążyła już skreślić zespół z Suzuki Areny, podopieczni Mirosława Smyły wygrali dwa spotkania z rzędu z drużynami walczącymi o czołowe lokaty w tabeli. W niezwykłych okolicznościach, gdyż w obu meczach kielczanie grali w osłabieniu, korzystnego rezultatu udanie broniąc do ostatniej minuty. Między słupkami kapitalnie dysponowany był Marek Kozioł, który w fantastycznym stylu zakończył jesienne zmagania w ekstraklasie.

Jestem zadowolony, że jesienią mogłem pomóc drużynie. Mam nadzieję, że zespół również tak to odbierał, że ze mną w bramce czuli się pewnie na boisku. Ale to też działa w drugą stronę. Tak samo chcę mieć wsparcie od obrońców i całej drużyny. I w Koronie je mam. Bo tak to musi działać na murawie, że jeden zawsze naprawi błędy drugiego –  mówił przed wznowieniem rozgrywek w wywiadzie dla TVP Sport Marek Kozioł.

Słowa golkipera miały odzwierciedlenie w rzeczywistości. Blok defensywny Korony Kielce z byłym zawodnikiem Sandecji Nowy Sącz w bramce z każdym kolejnym meczem prezentował się coraz korzystniej. Nawet jeśli podopiecznym Mirosława Smyły przydarzały się błędy indywidualne, to nie kończyły się stratą gola. To sprawiło, że Marek Kozioł może obecnie pochwalić się fantastyczną serią trzystu pięćdziesięciu minut bez straconej bramki.

***

Ryzykowna decyzja by w bramce postawić na młodzieżowca okazała się w Kielcach zupełnie nietrafiona. Późno, lecz między słupkami zespołu z Suzuki Areny nastąpiła w końcu dobra zmiana. Marek Kozioł posiada atuty, którymi obecnie nie dysponuje Paweł Sokół. Z byłym golkiperem Sandecji Nowy Sącz w bramce, blok defensywny drużyny Mirosława Smyły prezentuje się znacznie pewniej, co zwiększa szanse Korony na udaną walkę o uniknięcie degradacji. Dopiero jednak koniec sezonu pokaże czy zmiana nie nastąpiła przypadkiem zbyt późno.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze