Redakcja

Zakaz transferowy Realu i Ateltico – z czym to się je?


Jakie konsekwencje może przynieść zakaz transferowy dla Realu i Atletico?

14 września 2016 Zakaz transferowy Realu i Ateltico – z czym to się je?

Real Madryt i Ateltico zostały ukarane zakazami transferowymi. Czy kluby ze stolicy Hiszpanii odczują w jakiś sposób karę nałożoną przez FIFA, czy świat się zawali? A może wręcz odwrotnie? Może dysponują na tyle silnymi kadrami, że wyjdą z tego zupełnie bez szwanku? Zakaz transferowy po madrycku – z czym to się je?


Udostępnij na Udostępnij na

Zakazy, zakazy, zakazy!

FIFA oficjalnie ogłosiła decyzję o nałożeniu na Real i Atletico kar w postaci zakazów transferowych, które obowiązywać będą aż do stycznia 2018 roku. Oznacza to, że żaden z zespołów nie będzie mógł sprowadzać nowych zawodników podczas zimowego i letniego okienka w 2017 roku. Jest to konsekwencją nieprawidłowości i uchybień przy podpisywaniu umów z nieletnimi piłkarzami, których dopuściły się oba zespoły. W przypadku Realu Madryt chodzi między innymi o zatrudnienie synów Zinedine’a Zidane’a, co jest absurdem, gdyż Francuz pracował wówczas w ekipie „Los Blancos”. Poza zakazem transferowym na hiszpańskie kluby nałożono także kary finansowe. „Królewscy”­ będą musieli zapłacić 360 000 franków szwajcarskich, a „Atleti” aż 900 000. Real za pośrednictwem swojej oficjalnej strony internetowej poinformował, że złoży odwołanie do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie. W podobny sposób postąpią także działacze „Rojiblancos”.

Co to oznacza?

Najważniejszą informacją jest oczywiście ta, że obie drużyny nie będą mogły rejestrować nowych piłkarzy aż do stycznia 2018 roku. Dozwolone jest natomiast sprzedawanie i wypożyczanie obecnych zawodników oraz powroty odpowiednio do Realu i Atletico graczy, którzy obecnie przebywają na wypożyczeniach w innych klubach. Zezwala się również na zmianę trenera, która nie jest przez FIFA traktowana jako transfer. Ponadto oba zespoły mają prawo do przedłużania kontraktów z piłkarzami, którzy obecnie reprezentują ich barwy. Nie można kupować, wydaje się zatem, że to właśnie utrzymanie graczy obecnych kadr będzie kluczowe. Florentino Perez stwierdził niedawno, że kadra jego klubu jest kompletna. Ok. W tej chwili może i tak, jednak za półtora roku spora część graczy stanowiących o sile „Los Blancos” będzie po trzydziestce. Co prawda wciąż będą oni w dobrej dyspozycji, ale zakaz może utrudnić Realowi moment wymiany pokoleniowej. Ronaldo, Benzema, Navas, Ramos czy Pepe młodsi nie będą, nie będzie jednak czasu na spokojne, cierpliwe wprowadzanie nowych, młodych graczy do drużyny. No, chyba że będą to wychowankowie, którzy mogą, ale nie muszą na zakazie skorzystać najbardziej. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja w czerwono-białej części Madrytu, zwłaszcza w obronie. Diego Godin, Junafran, Filipe Luis już w tej chwili mają 30 lub więcej lat. Jeśli dodamy do tego prawdopodobne odejście Diego Simeone, który podobno ma uciec do Interu i związany z tym exodus gwiazd, możemy domyślić się, że „Rojiblancos” będą w 2018 roku zmagali się z wielkimi problemami, jakie przyniesie ze sobą ta rewolucja.

Letnie „zakupy”

Jak już zostało wspomniane, Florentino Perez uznał, że kadra jego zespołu jest kompletna. I rzeczywiście, wyjątkowo jak na pana Prezesa, słowa poszły w parze z czynami. „Królewscy” nie bawili się tego lata w szastanie pieniędzmi i kupowanie graczy, którzy będą grzali przez cały sezon ławkę. Postanowili sprowadzić tylko Alvaro Moratę, który przez dwa lata przebywał w Juventusie i jak sam mówił: „chciał wrócić do domu”.  Innym powracającym do domu jest Marco Asensio, który przebywał ostatnio na wypożyczeniu w Espanyolu. Na początku sezonu był jednym z najlepszych piłkarzy Realu. „Rojiblancos” podjęli jednak nieco inne decyzje i ściągnęli na Vicente Calderon aż czterech nowych graczy. Dwóch pomocników ­– Augusto Fernandeza z Celty Vigo i Nicolasa Gaitana z Benfiki – oraz jednego obrońcę i napastnika, Sime Vrsaljko z Sassuolo i Kevina Gameiro z Sevilli. W związku z tym największymi transferami obu ekip można uznać utrzymanie swoich największych gwiazd czy też piłkarzy, na których chrapkę miało kilka klubów w Europie.

Co teraz?

Po pierwsze, przy najbliższej okazji trzeba będzie „pozawracać” piłkarzy, którzy przebywają na wypożyczeniach. Wobec braku możliwości kupowania nowych zawodników, to właśnie oni mogą skorzystać na zakazie. Po drugie, wspomniane już stawianie na wychowanków, którzy siłą rzeczy będą otrzymywali więcej szans. Jest to nieuniknione. Zwłaszcza w środkowej fazie tego sezonu, kiedy podstawowi zawodnicy będą potrzebowali wytchnienia przed decydującą fazą rozgrywek. Po trzecie, włodarze obu klubów mimo zakazu będą musieli liczyć się z sięgnięciem do kieszeni głębiej. Utrzymanie kluczowych graczy będzie przez najbliższe dwa lata priorytetem. To może dać samym zainteresowanym pretekst do renegocjowania swoich umów. Tak, wiemy, jest to smutne i okrutne, ale niestety prawdziwe. Oprócz tego oczywiście jeszcze bardziej niż dotychczas będzie trzeba uważać na zdrowie swoich gwiazd. Długa kontuzja Ronaldo czy Griezmanna i niemożność sprowadzenia w ich miejsce kogoś nowego byłyby opłakane w skutkach. Możliwe zatem, że trenerzy obu ekip będą w meczach ze słabeuszami (np. z Legią) pozwalali na odpoczynek swoim najlepszym zawodnikom.

Tak kiedyś bywało

Pewien hiszpański kataloński klub zmagał się niedawno z podobnymi problemami. Mowa oczywiście o FC Barcelonie, która przez dwa okienka w 2015 roku nie mogła przeprowadzać transferów. Również w przypadku „Dumy Katalonii” było to pokłosie nieprawidłowości przy zatrudnianiu niepełnoletnich piłkarzy. Tuż po zakończeniu kary Barcelona zarejestrowała 77 piłkarzy, którzy w czasie zakazu dołączyli i trenowali w„Blaugranie”. Do pierwszej drużyny dołączyli Arda Turan i Aleix Vidal. Zakończone niedawno okienko było pierwszym letnim po odbyciu przez kataloński klub kary. Widać to również w liczbie zatrudnionych graczy. Nikt w Barcelonie nie oszczędzał i chociaż do klubu nie trafiła żadna gwiazda światowego formatu, to nazwiska mogą robić wrażenie. Andre Gomes, Samuel Umtiti, Lucas Digne, Denis Suarez, Paco Alcacer i Jasper Cillessen nie są z pewnością graczami anonimowymi. Czy podobnie będzie z Realem i Ateltico? Czy również oba madryckie kluby po upływie zakazu transferowego ruszą na duże zakupy? Wydaje się to nieuniknione. Mimo to obie ekipy dysponują na tyle silnymi składami, że przez te półtora roku świat się z pewnością nie zawali. Barcelona potrafiła w trakcie trwania zakazu sięgnąć po potrójną koronę. Oba madryckie klub stać na podobne osiągnięcie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze