Każda seria kiedyś musi się skończyć. Seria spotkań bez zwycięstwa Bayeru Leverkusen zakończyła się na meczu z Augsburgiem. Przyjezdni wygrali z ekipą Markusa Weinzierla 3:1, a wszystko rozstrzygnęło się w okresie od 80. do 83. minuty.
Bayer Leverkusen do spotkania z Augsburgiem podszedł kolejnymi niepowodzeniami. Kolejne mecze bez zwycięstwa stawiały „Aptekarzy” oraz Samiego Hyypię w nie najlepszym świetle. Kibice zwalniali już szkoleniowca, jednak mimo to i tak wspierali swoich zawodników, którzy w końcu musieli zdobyć komplet punktów. Idealna okazja do utrzymania kontaktu z czołówką nadarzyła się w spotkaniu z podopiecznymi Markusa Weinzierla.
Wynik otworzyli goście. Dość przypadkowe dośrodkowanie Castro odbija się od obrońcy w polu karnym, a bezpańska piłka pada łupem Stefana Kiesslinga. Ten minął defensora i pewnym strzałem pokonuje Hitza. Od początku walka toczyła się głównie w środku pola i nieco częściej pod bramką Bernda Leno. W 33. minucie znakomitą okazję miał Hahn, który futbolówkę trafił głową, jednak ta minęła się z słupkiem. Groźnie pod bramką Niemca było też cztery minuty przed końcem pierwszej odsłony. Philp znalazł się tuż przed golkiperem w narożniku „piątki”. Młody zawodnik nie zawahał się i uderzył po dalszym rogu, jednak sytuację uratował jeden ze środkowych obrońców Bayeru, który w ostatniej chwili wybił piłkę.
Futbolówka w siatce po raz drugi znalazła się w siatce po trafieniu Sona, jednak Koreańczyk zbyt szybko wybiegł za linię obrońców i arbiter przyłapał go na pozycji spalonej. Tak naprawdę mecz rozkręcił się dopiero tuż przed końcem pierwszej połowy. A gdy już się rozkręcił to… sędzia go zakończył. Piłkarze zeszli na piętnastominutową przerwę, jednak kibice mieli nadzieję, że ich animusz się nie zakończy wraz z zejściem do szatni.
Piłkarzom znakomitych okazji nie zabrakło. Najlepszą miał chyba Werner. Tobias był niepilnowany i wbiegał w okolice pola bramkowego. Tam też dostał znakomitą centrę na uderzenie z woleja. Niemiec wiedział, co ma zrobić, jednak Leno wykazał swój kunszt. Znakomitą paradą odbił piłkę udem na rzut rożny tym samym, kwalifikując się do konkursu na paradę sezonu. Co nie udało mu się chwilę wcześniej, zrobił w 59. minucie. Niemal kwadrans po gwizdku na rozpoczęcie drugiej odsłony, Werner miał drugą okazję bramkową, której tym razem nie zmarnował. Znakomita centra jednego z jego kolegów przeleciała przez wszystkich obrońców i spadła idealnie na jego głowę. Leno nawet nie zdążył odprowadzić jej wzrokiem, a już było 1:1.
Niewykorzystane sytuacje się mszczą. Werner miał znakomitą okazję do podwyższenia wyniku, ale ją zmarnował. Kilkaset sekund później z groźną kontrą ruszył Son. Azjata pobiegł lewym skrzydłem i przeszedł wszystkich. Gdy znalazł się już na dostatecznie ostrym kącie, pewnie pokonał Hitza, nie pozostawiając mu żadnych szans. Ostatecznej egzekucji dodał Emre Can. Pomocnik uciekł Klavanowi i popędził w stronę bramki. Tam pozostało mu już tylko umieścić piłkę obok golkipera gospodarzy.